Deszcz zmywa ze słów ułożoną mozaikę.
Skafandry spóźnionych za oknem szeleszczą.
Długopis błądzi by zapisać kartkę
ogromem uczuć co nadzieję wieszczą.
Modlitwa o sen nie znajdzie Słuchacza,
bo śpi już zmęczony w swojej boskości.
Więc ciało ubrane w tęsknotę zapłacze,
Więc myśli odarte zostaną z godności.
A rano darowane kwiaty nie zwiędną,
bo nieprawdziwie są z bitów wykute.
I może miłym wspomnieniem choć będą.
Czy to wystarczy by oszukać smutek …?
Skafandry spóźnionych za oknem szeleszczą.
Długopis błądzi by zapisać kartkę
ogromem uczuć co nadzieję wieszczą.
Modlitwa o sen nie znajdzie Słuchacza,
bo śpi już zmęczony w swojej boskości.
Więc ciało ubrane w tęsknotę zapłacze,
Więc myśli odarte zostaną z godności.
A rano darowane kwiaty nie zwiędną,
bo nieprawdziwie są z bitów wykute.
I może miłym wspomnieniem choć będą.
Czy to wystarczy by oszukać smutek …?