Brak mi Twojej obecności,
W świecie pełnym niegodziwości,
Zapomnianym z braku miłości,
Porzuconym dla samotności,
I nie chcianej dziś miłości.
Brak mi Twej miłości,
W życiu pełnym samotności,
Zapomnianym w społeczności,
Nie chciany mimo mej miłości.
Bom odludek wśród ludzkości
Idziemy ku wolności,
W drodze do nieśmiertelności,
Lecz bez przyjemności,
Bo to droga w samotności.
Mimo swej srogości,
Śmierć nas dziś ugości,
Razem z resztą swoich gości,
By prowadzić ku nicości.
Ilekroć słyszę Twój głos promienieje,
Bo przynosi mojej duszy ukojenie,
Ilekroć widzę Twoje czerwone usta,
Tylekroć znowu czuję ich smak,
Ilekroć spojrzę w Twe oczy osłupieje,
Gdyż zobaczę w nich swe odkupienie,
Lecz nie dla mnie Twoje serce,
Bo wybrałaś już przede mną,
Porządnego, uczciwego, kochającego,
Po sto kroć ode mnie lepszego,
Dlatego żyje na przekór wszystkiemu,
Mimo to jednak prę ku niczemu,
Bo me życie zakończyło się już dawno temu.
Smutku, smutku,
krzyczę wniebogłosy.
Ty mnie nie słuchasz,
a ja mam już cię dosyć.
Zostaw mnie w spokoju!
Odejdź jak najdalej!
Ja chcę mieć już spokój,
i żyć w szczęściu dalej!.
Czerwony strumień krwi
Popłynął...
Zamknięte drzwi, zamknięte murem,
Jestem tu tylko ciałem.
Obserwuję życie,
Jakby z innej perspektywy.
Nie widzę niczego,
To tylko pustka,
W moim świecie.
Ciemne cienie tańczą,
Przy świetle bordowych świec.
Cichy szelest za oknem
Czego to początek?
Zamknięci w sidłach,
Czerwonych strumieni,
Tworzonych przez ludzi.
Oglądani przez palce,
Ktoś ciągle patrzy.
Czy zdołam się uwolnić,
Jestem już blisko.
Przechodzę przez bramę,
I znów widzę pustkę...
Spacer
Spacer, Rynek, Piękne Miasto
Samotnie
by nie płakać,
by czystym będąc zasnąć,
to już ostatni zachwyt...
Paderewskiego
Myślę o Niej, by niebo się otwarło
Plac Wolności
Tu widziałem światła promień
Spaceru Koniec
Marzę o Niej, a niebo wciąż zamknięte
O Jakubie!
Daj mi sił, bym mógł Boga chwycić piętę!
Jestem z Tobą i tęsknie jednoczenie do Ciebie
Twój portret mam sobie malowany ogniem
Który grzeje mą duszę wystudzoną
Widzę Cię i znów oczu Twoich szukam
By ukraść Cię na chwilę z tego świata szarego
I żar w kolorowy płomień zamienić
Tańczący tylko dla nas
Każdym oddechem, każdym dotknięciem
Każdym spojrzeniem i pocałunkiem
By razem odpłynąć daleko
W pustkę naszymi barwami pokolorowaną
Gdzie nikt wstępu nie ma
Dotknij mnie i nie przestawiaj już
Całuj pieść i tul
Ze wszystkich Twoich sił
Razem splećmy się w jedność
Usta do ust i ciało do ciała
By nasz pot we wspólną się rzekę zmienił
Płynącą nieprzerwanie
Co dnia gdy budzę się szukam sensu w codzienności, szukam powodu by żyć.
Co noc modle się do Boga o to żebym rano nie obudził się...
Szara rzeczywistość i problemów sto... Ból, złość, myśl by skończyć to...
Poezja koi resztki mojego serca, ale i to na długo nie wystarczy...
Brak miłości, wsparcia, pomocy, osamotnieni.
Z dnia na dzień jest coraz gorzej i gorzej, już brak mi sił do życia, do walki...
Chęć skończenia ze sobą jest coraz silniejsza więc poddam się jej...
Nie jest to może wiersz ale to są moje uczucia...
Wśród deszczu, który nie chce spaść.
Niedaleko lasu, który stracił drzewa.
Obok strumyka usychającego z pragnienia.
Stoję na rozdrożu.
I Sprawiam, że mój smutek porusza do płaczu niebo.
I sprawiam, że drzewa złudnej nadziei rosną.
I sprawiam, że strumyk wypełnia się moimi łzami.
I już w nic nie wierzę...nie wierzę...
Bo wiara mnie zabija...
Ja już nie żyję...
Ja umarłam
Ostatnie uderzenie serca.
Ostatnia łza.
Ostatnia myśl:
"Nie rób mi tego"
Nowe wspomnienie...Całe moje życie zmienia,
nowa historia opisująca moje żale,
chwile, które chciałbym z tobą spędzać,
myśli, które kiedyś opływały bólem.
Moim gniewem twoje ciepłe serce studzę...
Twój uśmiech odrodzony niczym życie Fenixa,
wspomnienie, którym jesteś, mnie wyniszcza.
Drogi radości krzyżujące się z cierpieniem,
drogi biegnące, nad historiami których nie zmienię
widzę moje serce ubolewające.
Czuje siły do życia z popiołów powracające...
Przed południem życia, kiedy blady, rześki świt dawno za Tobą
kiedy myślisz o srebrzystej rosie i śpiewie skowronka mocniej niż kiedykolwiek wcześniej
kiedy słońce jest wysoko na niebie dopada Cie świadomość, że ujrzysz je już tylko zachodzące
Nie ma zapachu budzącego się dnia, ni zaspanych oczu
nie ma chłodnej mgły unoszącej się nad stawem, nie słychać rechotu żab
W takiej chwili wydaję się że wszystko co najpiękniejsze jest nieodwracalnie za Tobą
Gdy błękit na powrót zamieni się w pomarańcz, gasnąć zacznie blask
i noc upomni się o swój czas. I zasypiać zacznie Twój świat i Ty zasypiać zaczniesz
Zamykając powieki myślami będziesz ze świtem - bladym i rześkim
i łza napłynie do oka i opadnie na lico, lecz żal nie wróci Twej młodości.