czwarta czterdzieści pięć
Znów wczesnym rankiem oglądasz sufit
szukając w bieli nowego zmartwienia,
analizujesz wczorajsze kroki, błotem
codzienności zabrudzone twoje myśli.
Jeszcze szarość świtu zalewa pokój,
w którym szukasz wytchnienia od zmory
dnia powszedniego. Dobierasz kolory
do całokształtu wyobrażenia o sobie.
Nie mówisz nic lecz nagonka twych myśli
zbyt głośna dla mojego serca, słucham cię
wpółprzymkniętymi oczami.Bezgłośnie
powtarzasz, że ciągle kochasz...
Komentarze 2
Wiersz bardzo ciekawy i obrazujący zaskakującymi metaforami. Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam ciepło . Te uczucia ech ....
https://www.youtube.com/watch?v=mtf7hC17IBM&list=RDCyNcgqUjRe4&index=7