Miód

Drogi nasze się rozeszły

     bo tak chciały ideały,

    te , co czesne nie wpłacały.

 Nie pomoże nawet arka, temu, co zrobiła parka

 wyraziła swoje zdanie i stworzyła taką banię,

 w którą wlała tyle mleka, że zrobiła się taka rzeka

i zabrała wszystkie brudy , a pomagał im włos rudy

nie barwiony ale swój i zrobił się z niego rój pszczół

i pszczółek oczywiście, które pracowały tak siarczyście

                     !!!!      I    !!!!

Narobiły tyle larma, że każda z nich w miodek wpadła.

 Teraz siedzą w tej topieli, a z daleka się coś bieli -

 to niedźwiadek znakomity, zbiera miód do okowity.

 Ale będzie pyszne winko  !!   będę mieszał go sprężynką 

i sprzedawał za złotówkę, tym co lubią tę darmówkę, 

niechaj sobie popijają  i wesoło śpiewają.

     Tak to bywa, ludek miły

    nie doczekał się tej chwały

    a że dobry był w zawodzie

   UTOPIONY  ZOSTAŁ  W  MIODZIE.

Przedsionek nieba


Nasza obecność na ziemi -
sprawdzianem naszego życia
jak żyć i postępować trzeba
by doznać łaski bożej
przestąpić wrota nieba
jaką należy pójść drogą
nieprawości - uczciwości honoru
tu dano nam wolną wolę
sami dokonujemy wyboru -

nasze życie na ziemi
powinno kwitnąć miłością
do swojego bliźniego
z prawością i zrozumieniem
podchodzić do człowieka drugiego -
a kiedy nadejdzie pora
Bóg przyśle nam zaproszenie
w swoje niebiańskie komnaty
spotkamy tam przyjaciół - siostry i braci
poznamy doskonałość raju
stając się Jego miłością
i Jego światłością bogaci .

autor: Helena Szymko/

foto z google/

Pan, Jezus, Modlitwa, Wielkanoc

Maratończyk

Z tej strony tęsknoty

gdzie biegnie czas

śpiewem chóralnym

w zaułkach zapomnienia

obmywa twarz nadzieją

 

zmącona woda ślepnie

 

prawda rozwodzi się nad

rozlanym mlekiem

 

warto czy szkoda łez

 

zapomniany film

przyplątał do stóp

biegacza z przypadku.

Przemijanie

Ubrane w zadumę spojrzenia

wertują księgi duszy

myśli tam zapisane

odświeżył powiew wiosny

 

tymczasem nieunikniona

jesień zakrada w serca

podpalona strachem zwątpienia

będzie też zima

 

ta nie omija grzesznych

i nie grzesznych

czyści świat

nowe barwy przywdziewa ziemia.

Krzyk

Nie mam nic... ale chciałbym szczęściem świata żyć
Ściągnąć maskę, stać się sobą... już bez zmian
Spojrzeć w lustro czując i mówiąc „to właśnie ja”
Właśnie dziś... odzywa się ukryty dotąd we mnie krzyk

Myślałem, że się zmienię, że wszystko jest wewnątrz
Świat wydawał się otwarty, lecz mnie ciągnął tylko w dół
Teraz wiem, że to kłamstwo, że  nie mogę już zaufać mu
Wiem, że dla mnie dobre jest tylko jedno

Nie chciałem żyć samemu, czułem wtedy półmrok
Budzący do życia demony, nie dający mi wytchnienia
Chciałem to ukryć, chciałem zapomnienia
Wszystkie rzeczy, które robiłem, były na próżno

Jak uciec przed samym sobą, by się nie oglądać
Nie czuć w sobie tyle zła, znaleźć chociaż trochę dobra
Ułożyć na nowo, cały życia swego program
Tak bardzo żałuję, że dałem się takim właśnie poznać

Chcę znaleźć to miejsce, inny świat, inny dom
Gdzie będzie spokój i nie będę musiał zmienić się
Bez żadnej presji, gdyż naprawdę nie chcę jej  
Gdzie obiorę w końcu swój własny tor

Tam urodzę się na nowo, z nową szansą na życie całe
Skończę z bezsilnością... zniknie raz na zawsze
Będę mógł stanąć, z dumą we własne odbicie patrzeć
Tylko do tego, mam jeszcze pytanie małe:

Czy w tym miejscu, w którym sobą tylko będę
W którym zamknę oczy i nie będę nigdzie
Czy będzie ktoś, kto do mnie wtedy przyjdzie?
Kogo głos sprawi, że poczuję się pewnie

...?

Bądź....

Chciała bym Cię dotknąć, poczuć...

Lecz to tylko me marzenie. 

Jesteś we mnie, w mojej głowie... 

Często myślę tu o Tobie. 

To tęsknota za czułością ...

Za miłością... 

Tak bardzo brakuje mi Twej bratniej duszy ... 

Czy Ty też myślisz czasem o mnie?

Choć przez chwilę?

Bądź na chwilę...

Czuję się taka samotna .... 

-Blue Magiczna

 

Stacja

W kolejce zmartwienia stoją

nic nie przemija samo

dłonie obracają czas w zegarze

jutro będzie zwykłe

 

ból ziemskiego piekła

narasta czasem nie z woli Boga

tylko ludzkiej pogoni

za uciekającym pociągiem lat

 

coraz szybciej coraz szybciej

oddala się turkot kół

w tym samym rytmie co życie

 

jak daleko od stacji ostatniej?

 

Samotność

Samotność w sercu - kiedy gwar dookoła
ty ciągle toniesz w oceanie myśli
serce rozżalone o pomoc wciąż woła
bo nie ma już komu okazać czułości
tylko wokół ciebie pustka pozostała -
słowa giną w gardle w twoim niemym krzyku
że tak to się skończy tego nie wiedziałeś
samotność wśród bliskich porozumień mało
twoja osobowość cieniem pozostaje -
ginie gdzieś w chaosie stłumionego krzyku
wyobcowany dla ludzi obcy dla najbliższych
pogrążasz się bardziej w oceanie ciszy
serce rozżalone o pomoc wciąż woła
lecz nikt go nie słyszy
cisza dookoła - cisza dookoła .

/autor: Helena Szymko /

W zaciszu myśli

Magiczne lalki kołyszą dzień ponury

na próżno szukać tam słońca

bezskutecznie wyrywa się duma

z porostów zachłannych dziwactw

 

obmyte wodą święconą ręce

wiążą nieporadnie dni

a przecież lazurowe niebo

w zasięgu oka

 

jesteśmy ludźmi tu

a tam bryłką czasu.

Ucieczka od rzeczywistości

Gdzie nie ma intryg ludzkiej nienawiści -
wewnętrzny spokój który wycisza umysł 
z negatywnych skutków -
nie mogąc się ukryć przed przeciwnościami
doświadczając zła które drzemie wokół 
i wciąż przypomina co cię jeszcze czeka
ogromna pustka - brak z życia radości 
wiara w człowieka była ci drogowskazem 
wyniosłość i pycha były ci wrogami -
garną się pytania co się jeszcze zdarzy
czy życie nie przestanie zadawać już bólu 
a spokój i radość - czy staną się kiedyś 
twoimi druhami .

autor: Helena Szymko - Krzyczkowska/

 

 

 

WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

 

Naprawdę -Wszystkich?

Tych mam, z łyżką zupy na dwoje?

Samotnych starców?

Babci z rozklekotanym sercem?

Dzieci, co nie zdążyły?

Rybaków z odciskami?

Bezdomnych podróżników?

Tańczących czystym życiem?

Taty, co nie płacze?

Pani w szkole z wiecznym uśmiechem?

Nieznanego żołnierza?

Księdza do końca wiernego?

Kogóż jeszcze...?

 

Aż trudno uwierzyć....

 

DZIEŃ ZADUSZNY

 

 

 

 

Przed ołtarzem gaśnie płomień

Przyjdą nowy zapalić, mówi starsza pani

Trzeba się ciągle modlić za ludzi starej daty

i za tych, co odeszli nie widząc, dokąd.

Trzeba pamiętać.

 

Kiedyś może i nam zaświecą

mały płomyk nadziei

 

Dziś jeszcze – płoniemy: kochamy, powstajemy

Wydaje się, że żyjemy...

Gdy płomień nasz zagaśnie, zaświecą następnym

Nasz płomień – Pan rozświeci na nowo,

Wszak była i JEST światłość prawdziwa,

czytałem o tym u św. Jana...

 

Zamieńmy więc nasze świece na świętość

Jak w XII stacji Dudy Gracza.

 

NA ŚW. WALENTEGO

 

Walentynki, Walentynki!

Jest zabawa bez rodzinki

Są podchody i zaloty

I serduszka i tęsknoty...

Są prezenty, róże duże

I do siebie wciąż podróże

Są całusy i westchnienia

Serduszkami płonie ziemia....

 

Więc Walenty się dziwuje:

Nie tak miało być, coś czuję.

 

Babcia Zosia ciągle pyta:

Kto mi serce da, choć dzisiaj?

POPIELEC

 

Generał broni

Mistrz kierownicy

Biskup w czerwieni

Olimpijczycy

Zwycięzca w totka

Ksiądz kanonik

Mnich brodaty

Aktor kudłaty

Celebrytka

Muzyk z puzonem

Chudy polityk

Dyrygent z żoną

Kasjerka

Iluzjonista

Wizażysta

Senny basista

Dziewczyna czysta...

 

Wszyscy kłaniają się pokornie

 

Dobrze wiedzą, czym będą

Na koniec

 

 

OFIAROWANIE PAŃSKIE

 

Dzwońcie świątynne dzwony

kołyszcie serca ze stali,

Niech grają preludia najpiękniej

Nie śpijcie, dzwońcie, smoki leniwe,

wyrwijcie się z okowów,

Powstańcie i grajcie, tańczcie swój taniec...

Już blisko, w drzwiach już....zapowiedziany!

 

Po cóż nam dzwonić muzyką darmo,

serc zimnych nie wzruszymy

 

I tylko stara prorokini

nieraz wyśmiana przez nowoczesną młodzież

Tylko Symeon, co dopalał się

jak szczapa drewna, po cichu; biedaczysko...

Zobaczyli... nie widząc prawie, starymi oczyma

 

A Matka Boża w niebie z gromnicą:

ciągle ciemno tam, na dole

I choć miasta świecą...

 

To mało.

 

***

W ciemnej bryle ciszy i bólu.
Kołysze się dusza jak puch podrzucana.
Nad nią i pod nią brak chocby kawałka stałej, nie poruszonej przez życie przystani.
W tej przestrzeni odbijam się bezwolny.
Szarpie mnie wiatr słów obcych.
Nie pozwala odpoczac myśl ta sama od zawsze...   Kim jestem? Kim jestes?

Dobrą wolę mamy

Jakże nie kochać Cię Boże

co zsyłasz łaskę istnienia

dajesz nadzieję na wieczność

wśród aniołów

 

w Twoim imieniu

grzechy odpuszczą nam

kapłani sami grzeszni

 

niebiosa obmyją ciało

splamione życiem śmiertelnika

co wierzy iż jemu pisane niebo

 

toż my dobrą wolę mamy

i ochoczo z niej korzystamy.

Zagubiona

Niby nic,

a przyłapuję się coraz częściej...

W zwykłych sprawach... 

W codziennym życiu, 

Me myśli przywołują Ciebie...

Zagosciłeś w nich?

Czy zamieszkałeś?

Jak to się mogło stać... 

My się dopiero poznali... 

Zaczynamy poznawać ... 

Odkrywać... 

Czy i ja w Twej głowie?

Sama sobie przyznaję... 

Ja tęsknię...

-Blue Magiczna

(zdj. Google) 

Natręctwa

Nie ma weny

a już noc

błahość dnia

gubi sen

 

szukając odwrotu

z abstrakcji myśli

ucieka przed prawdą

 

w podświadomości

szuka schronienia

 

jak nie myśleć o tym

o czym myśleć nie chce...

Kanty dnia

Upływał dzień zabierając ze sobą

wszelką nadzieję

wieczór zapowiadał się smutny i ociężały

własny dom niczym obce terytorium

 

nie oczekiwała i nie pragnęła niespodzianek

wiedziała też że nie spadnie ze szczytu

bo na żaden nie wspięła

brakowało żyłki przygody

 

każde tyknięcie zegara szeptało

to słowo obietnicy to przestrogi

czuła irracjonalny niepokój

czas przyspieszał bieg.