Zaklęci w czasie

Zaklęci w czasie - uczuciem wciąż młodzi
tak romantyczni zjednani miłością
wychodzą naprzeciw jesieni życia -
srebro i złoto jest ich ozdobą
towarzyszy drodze jaką przebyli -
otulone twarze perlistą czułością
trwają w tym kręgu póki nie pęknie
złocista obręcz wspólnej wędrówki
dopóki jedno z nich nie odejdzie -
szukając w mroku świetlistej drogi
do wiecznego życia .

autor: Helena Szymko - Krzyczkowska/

O Przyjaźni

Pragnę napisać dla ciebie wiersz
taki – co spokój duszy twej zburzy
zasieje w sercu niepokoje
tysiącem myśli cię odurzy –
pragnę napisać tylko dla ciebie
o przyjaźni która daje ukojenie
i chociaż pytań może być wiele

odpowiedź jest tylko jedna –
twoja obecność gdziekolwiek jesteś
w mojej pamięci ma schronienie
z każdą minutą i o każdej porze
towarzyszką mi będzie twoja przyjaźń –
nawet gdy będziesz bardzo daleko
ona będzie dodawać mi siły – zwłaszcza
gdy problemy życia zajrzą mi w oczy
myśli o tobie zniweczą ten smutek –
mój przyjacielu miły .

autor: Helena Szymko – Krzyczkowska/
Koszalin – 31 – 07- 2017 r.

Wracaj mamusiu

Dlaczego wszyscy płaczą -
tyle kwiatów wokoło
gdzie spojrzeć płoną znicze
a zawsze było wesoło
dlaczego nie wracasz mamo
przecież nam obiecałaś
że jutro pomożesz nam w lekcjach
i bawić się z Krzysiem miałaś

wracaj do nas mamusiu
my wszyscy na ciebie czekamy
wracaj i nie zwlekaj
niedługo majówkę mamy
tak smutno nam bez ciebie
ty zawsze nam radość sprawiałaś
swoim pięknym uśmiechem
i bardzo nas wszystkich kochałaś
wracaj do nas mamusiu .

autor: Helena Szymko- Krzyczkowska

członek Krajowego Bractwa Literackiego w Koszalinie
na pamiątkę katastrofy ofiar
polskiego samolotu
Smoleńsk 10.kwietnia 2010 r.

Poeto

Poeto - czarodzieju słowa 
które pachną kwiatami egzotycznych ogrodów 
barwą słów malujesz karmisz metaforami 
dostrzegasz nawet kwiat dziko rosnący 
pomiędzy złocistych zbóż kłosami - 
którego chabrowe płatki zwilżane srebrzystą rosą 
wdzięcznie z porankiem ku słońcu się wzoszą 
ciesząc się każdym słońca promieniem 
tak ty w smutnych oczach - rozwiewasz łzy 
barwnym słowem radość siejesz 
bywasz przyjazny ludziom poezja twoim życiem - 
ona cię wiedzie w ludzkie ramiona 
bo kochasz życie i ludzi - niesiesz im 
na lepsze czasy nadzieję

autor: Helena Szymko/ 

Malarz

Pomaluję miłością -
duszy twojej wnętrze
ozdobię czułością 
twoje szczere serce
będę zdobić kwiatami
i wciąż cię zachwycać
porannym pocałunkiem
miła - cię witać
będę czuły i wierny
tylko pozwól mi na to
a jeśli tylko zechcesz
ofiaruję ci lato .

Nadzieja

Ty jak talizman chronisz mnie od zguby -
jesteś jak deszcz w dni letniej posuchy
wiecznym filarem który podpiera mój świat
by nie runął nie pozostał głuchy -
w mojej samotni gdy już nic nie czuję
ty się pojawiasz pełna sposobności
zawsze wtedy gdy cię potrzebuję
wypełniasz blaskiem duszy mojej pustkę -
tam gdzie się jawisz wszystko promienieje
jak dobra wróżka rozdajesz podarki 
radość wokół siejąc -
dajesz bezpieczną na życie przepustkę
bo jesteś - niezłomną ludzką nadzieją .

doskonały garncarz

 

naczynia w dłoniach powstawały
obróbce z niepewnością się poddawały
garncarz zajęcie miał już w neolicie
pracę swą wykonywał znakomicie

 

dzbanek nie zawsze miał minę wesołą,
bo doświadczenia nie były jego wolą
czasami życie wielokrotnie tracił
w ten sposób za doskonałość płacił

 

świat dzisiaj nie ma czasu na lepienie z gliny
w posiadaniu majątku znajduje podwaliny
doskonałość kupić można za pieniądze
do tego doprowadziły ludzkie żądze

 

naczynia współczesne pięknie wyglądają
smutne, że nic z dłoni garncarza w sobie nie mają

 

gdy odejdziesz z tego świata

Kiedyś odejdziesz z tego świata


Najwyższego nie będzie interesowało,


że byłaś bogata


On nie spojrzy na Twoją figurę,


nie zapyta o domu kubaturę,


marka samochodu nie będzie miała znaczenia


nie zrobisz sobie makijażu na do widzenia.


Niestety na ziemię nie wrócisz z powrotem,


nie ma stamtąd przylotu żadnym samolotem.


Przyjdzie spojrzeć Stworzycielowi w oczy,


Jego miłość na pewno Cię zaskoczy.


Bóg zada jedno pytanie:


co zrobiłaś z moim Synem, kochanie?

niedziela

niedziela


wolne od wszystkiego


wszystkiego pracowitego


dzień poświęcony Najwyższemu


Najwyższemu Jedynemu Sprawiedliwemu


odwiedzić wypada kościół


kościół budynek ponad inne


w murach nie ma


Wiecznego Niezmiennego Dobrego


odwiedzić trzeba kościół


kościół Ciało


Cierpliwego


zbudowane na skale


jednomyślnie działające


działające z Miłością

 

nie z innej planety

Niepełnosprawni, chorzy i ubodzy

dla Stworzyciela są tak samo drodzy,


nie są z innej planety,

nie trzeba w tej sprawie wypełniać ankiety.


Przyszło im żyć obok pychy i nic nie widzenia,

ciągle szukają tajnego miejsca schronienia.


Miliony ludzi po świecie chodzą - smutne,

że się nawzajem nie obchodzą.


Człowiek dla człowieka wilkiem się staje

nienawiścią często ziaje.


Nie tak świat został stworzony

Wszechojciec przechadza się zasmucony.

tylko tak

Wiele zamysłów w sercu ludzkim znalazło schronienie
jednak Doskonały Architekt zmienia je niepostrzeżenie.


Uśmiecha się przy tym radośnie:
tylko tak Twoja wiara wzrośnie.


Nie mam upodobania w śmierci grzesznika
i na krzyżu pokonałem napastnika.


Nie zależy mi na biedzie, wojnie czy upadku,
brak mi radości w nieszczęśliwym przypadku.


Dobre myśli o Was w sercu mam
i od poczęcia każdego człowieka znam.


Stworzyłem świat idealnie,
ale nie chcieliście żyć nienagannie.


Kocham Was moi mili,
nie czekajcie ani chwili,
zapraszam z radościami i smutkami
podpisał - Bóg z aniołami.

Ten moment

Nastąpił ten moment
Jesteś szczęśliwy
Znów czujesz że żyjesz
Znów uśmiech prawdziwy

I wszystkie twe troski
Hen uleciały
Na nowo żywot
Prowadzisz wspaniały

I czujesz ten zapach
Wiśnie kwitnące
Pachną jak kwiatki
Wieczorem na łące

Gdy z kolegami
Latem biegałeś
Bo wtedy beztrosko
Problemów nie miałeś

I tak odpoczywasz
-Szczęśliwy
Wygrałeś w boju
I słyszysz głos księdza
- nad sobą
"Spoczywaj w spokoju"


Amen.


Mam dość.


Mam dość.

A dość ma mnie.

Czuję je w całym ciele ,
Wgryzło mi się w każdą kość.

Nie znam się na medycynie,
Nie chce sam znów sobie przeczyć,
Że jest dobrze.
Nie wiem,
Powiedz,
Czym i jak to mam wyleczyć?

Po co liczyć znów na ciebie?
Sam receptę znajdę sobie!
Może będę z tobą w niebie,
Kiedy już to w końcu zrobię.


Już znalazłem!
Weź do dłoni!
i mi przyłóż,

Wprost.

Do skroni.







Miejsce w hierarchii

Myliła życie z wyobraźnią

co kiepski teatr przypominało

wyzierały smętnie spod powiek

ból i rozczarowanie

 

jej życie to przypadek

beznadziejny

produkt skrzywionego mózgu

pytała pustego pokoju

 

pełne zdumionego wyrzutu

spojrzenie z lustra

przesłaniał obłoczek

niedowierzania sobie

 

a wszech obecna martwa natura

potęgowała uczucie niesmaku

rodził się bunt i rzucał słowa gorzkie

co obrażały uszy niebo milczało.

 

 

 

 

 

 

​_

Z wizytą...

Odwiedził mnie Księżyc

miał podarunek

tęsknotę

 

obiecał spełnienie

kłamczuch

dziś spotkany milczy

 

a Venus puszcza oczko

marzycielka

z drugiej strony lustra

 

miłość własna nie oszuka.

Żyła naprawdę...?

Dotarła tu a dokąd

z tego miejsca

jest jak samotny obłok

płynący po niebie

 

życie toczyło między

wierszami i na marginesach

tkliwe współczucie

żywi dla siebie

 

nareszcie dom

spokojna przystań

poluzował mentalny

pas bezpieczeństwa

 

ale dusza wydana na

łup gorzkich refleksji

czyż pojawił się na koniec

wyższy wymiar postrzegania?

 

Bezradność

Lalki stare niemodne

snują po korytarzach

świat o nich

zapomniał

 

jedna bez ręki

druga nogi

trzeciej

zapadło się oko

 

straszą

niegdyś błyszczały świeżością

cieszyły

dziś nieme pogodzone z losem.

Tęsknoty

Gdzie te grusze

co na miedzach rosły

gdzie żniwiarze z kosami

i śpiewy radosne

co niosły polami

wieczorami

gdzie lata młodzieńcze

i wite wieńce z polnej koniczyny

co zdobiły włosy dziewczyny

gdzie lata odpłynęły

za którą górą skryły

rzeki je poniosły

morza zabrały

w głębinach uwięziły

gdzie ta miłość

co stroiła uśmiechy

gdzie tamto życie

gdzie…?

Z gwiazdami w drogę

Nie sprostała wymogom czasu

mały kobiecina

z podrzędnej mieściny

 

gwiazdy na drogę dostała

dokąd zawiodą

 

jeszcze jeden krok

mały kroczek

i spotkają się

za zakrętem

 

potem

 

krótka wzmianka

w prasie

nasza ukochana…

odeszła na wieczność.

Pierwszy

Spójrz
im w oczy
Stań przed lustrem
Poczuj umysł swój w niewoli


Wejdź
w głąb myśli
Stocz tam walkę
I ją przegraj znów powoli

Chwyć
za duszę
Już nie swoją
I bez swojej też już woli

Usłysz
strzały
Zobacz wnętrze
Niech już więcej cię nie boli