JASNA GÓRA

Granią duchowną przechodzi się co dzień

od rannych zorzy począwszy...


Niewidzialnym spojrzeniem dotyka tych,

co przyszli z daleka

i tych, z bliskich pól

rozsianych na wzgórzach


Dogląda nogi pielgrzymie

ledwo człapiące, zmęczone

Niebieska Pielęgniarka


Podaje wodę spragnionym ustom

pękniętym od śpiewu i wiatru

Gościnna Gospodyni


Podpiera starcze kolana

drżące oczekiwaniem na Pańskie Błogosławieństwo


I płaszczem twarze osłania

spieczone jak chleb pszeniczny


A gdy zasypia spokojnie

lud drogą zmęczony,

wciąż czuwa...


Wszak ciągle ktoś jeszcze przyjść może,
Zapukać...

FUIMUS TROES

 

Z Wergiliańskiej Eneidy

zaczytane słowa:

Byliśmy Trojanami

ale już nas nie ma...

 

To starożytne memento

dziś już zapomniane

woła na nowo,

ostrzega nas chrześcijan:

byliśmy ludźmi CHRYSTA -

chrisitanoi

 

Kiedyś czytaliśmy bez pośpiechu

Dobrą Nowinę

i zanosiliśmy ją

nieznanym ludom

karmiliśmy siebie

rybami z galilejskich sieci

znaczyliśmy znakiem ryby

domy, umysły

i drogi do raju

 

Kiedyś

byliśmy...

PRZY FORTEPIANIE

Einstein miał rację,

czas jest względny

sprawdziłem przypadkiem

 

Wystarczy usiąść do

fortepianu:

to taki wehikuł czasu

przeniesie cię szybko

do niegdysiejszej epoki

 

Słuchając tego co grasz,

muzy nie z tego świata

powoli zaczniesz myśleć

podobnie, jak ludzie z wczoraj

szlachetni, wytrwali

czasem zapomniani

 

Klawisze z kości słoniowej

wzbudzają myśli tajemnicze

i piękne

 

Tylko kot co się łasi

przypomina że jesteś, niestety

w realnym świecie

mierzonym atomowymi zegarami

 

A czas spędzony na brzegu pieśni

naprawdę szybko

płynie

NA PERGAMINIE

Na pergaminie czasu
Los zapisuje mi
Moje wydarzenia
Pięknym, szlachetnym atramentem,
Piórem z kałamarza

Wsadzam je do butelki wspomnień
A butelkę chowam do skarbnicy życia.
Czerpię z nich bogactwo
jak ze złota, i srebra;
Moje wydarzenia -
Jedne podobne do deszczu, i burzy
Inne do słonecznej aury, i tęczy.

Suszą się pergaminy wspomnień
po świeżej rosie, i deszczu,
i miłe chwile odsłaniają jak kurtyna w teatrze ?
Jak w pięknej, ciekawej książce
Wzruszają radością, i momentami smucą.
Znalazłem w nich nadzieję
tak głęboką jak niezliczone oceany wspomnień.

Jak w pięknym pamiętniku na kłódkę
Wypisuję swoje złote myśli,
Myśli pisane niewidzialną wonią radości,
która skacze jak małe dziecko po łąkach beztroski.
Czuję pocałunek życia,
Mrugam do niego okiem swych marzeń ?

Na pergaminie czasu
Ucieka życia wskazówka,
I przychodzi następna;
Fala nadziei do życia ją podnosi.
Łezki smutnych myśli suszą się
odsłaniając piękne karty przyszłego losu
pisane atramentem, piórem z kałamarza.

Leżą na piasku, i opalają się
przynosząc powiew radosnych zmysłów wszelakich,
Pięknym nurtem wesołości skaczą,
Jak nadmorskie muszelki
Gorącą duszą szumu natchnioną
Spacerują podniebnym szlakiem myśli całego życia
Nutkami zagranymi przez nasze kochane morze,
Pięknymi balladami naszych wspaniałych zdarzeń.
I tak trwa ta przygoda, która nazywa się życie. ?

Oby los był dla niego łaskawy
A po każdej burzy zawsze wschodziło
Światełko szczęścia, i miłości ?
cudownymi odcieniami pozłacane
jak natchnienie pięknie pulsujące. ?

Oczami wyobraźni spoglądam za siebie
Tam przeszłość się żegna, i odpływa hen za horyzont,
I daje mi w dłonie swego losu :
Piękny, mały, wspaniały amulet pięknej nadziei
Zwany darem radości !

Na pergaminie czasu
Rodzą się również tęsknoty,
które czule całują swym okiem
moje skryte marzenia !

BRAMA CZASU SIĘ ZAMKNĘŁA

Brama Czasu się zamknęła
Łza o łzę się wciąż ociera
I kale ją gorycz smutku :(


Spróchniałym staje się rzeczywistość,
I gnuśnieje potokiem zatrzymanym klepsydry czasu
przez Los Czasu piorunu Śmierci cios :(


Łza spada z wzburzonym impetem
Już ostatni raz spoglądam - to ostatnia chwila !
Jedna myśl na drugiej się kładzie
I boli dusza,
I cierniem utraty porusza.


Szalejące morze łez
jest jak Armagedon !
Gorętsza każda myśl,
A łza o łzę się ociera,
i bolejąco głośno uwiera !
Spadając do ognia Miłości
Smutnieje,
Ciemnieje,
Wszystko szarzeje !
I piękną biel założysz tam na wieki
W błogości, zgaszonej ciemności !


Organy ci ładnie zagrają,
I twą duszę na wieczność posyłają !
Piękny Kwiat, i wiązankę
zaniesie Ci Nasza Pamięć....


Spada do ognia myśl, jedna, druga,
i z bólu szlocha,
Bo życie zamknęło swe bramy,
A my na spotkanie tam z Tobą
w Wiecznym Świecie się kiedyś spotkamy !

WSZYSTKIE NASZE

Dzienne sprawy...

 

Te najbardziej chlebowe:

Kruche, świeże

i powszednie

i dojrzałe

 

Podzielone

smakiem wiecznym

i niezmiennym

obdarzone

 

Te, za późno

rozpoczęte

i te stare, poczerstwiałe

 

Jak  okruchy pozbierane

niepotrzebnie wyrzucone,

resztki dzienne

 

Jednak - cudne

ludzkie, Boże

Tobie składam w każdy wieczór

I w ostatni wieczór

złożę

 

O DOBROCI

Mówią, że się nie opłaca

być gołębiem

lepiej rysiem

lisem, wilkiem

i tygrysem

 

Tymczasowo

pewnie dobrą jest

drapieżność

sępiość

 

Kiedyś jednak

gołąb płowy

mimo swej

delikatności

łatwiej wzbije się

nad mądre głowy

ku

Nieskończoności

 

TRUDNY WIERSZ

Do wszystkich zranionych

Ofiar wypadków

Sportowców na wózkach

Bezrękich

Żołnierzy kulejących

Noszących blizny

i do wszystkich im podobnych...

 

Nieśmiało piszę

i pokornie proszę!

nie miejcie mi za złe

jeśli powiem:

I tak piękni jesteście

 

Zrozumiałem to

przed Częstochowskim

Obliczem

 

ONA zawsze jest piękna,

choć też blizny nosi...

NA MORZU

Gdy wypływasz w morze

lepiej rozumiesz, że świat twój

nie kończy się na jego brzegu

 

Zostawiasz tłum zgęstniały,

na piasku karmiący się słońcem

jak życiodajnym nektarem

 

Nie obchodzą cię już

komentarze ludzi

Zapominasz o przykrych słowach

które kiedyś usłyszałeś

 

Jesteś już w innym świecie...

 

Odwracasz więc wzrok od lądu

i patrzysz na bałwaniaste wodne lustro:

wczoraj, jeszcze spokojne jak kot uśpiony

dziś - uderza mocno odwiecznym prawem natury

 

Płyniesz więc, odkrywając świat,

który widziałeś tylko

na obrazach Friedricha

 

I widzisz dobrze,

że wtedy były to tylko – obrazy,

teraz masz przed sobą pełnię piękna

 

A ja, będąc na morzu myślę sobie:

tak chyba będzie z przejściem moim

do innego świata,

też sobie - popłynę...

 

Jestem wszak wolny

 

Dzięki Bogu

O SOBIE

Nie jestem poetą,

nie byłem, nie mam zamiaru być

 

Tylko czasem otwieram rąbek serca i oka...

patrzę na zwierszowany świat

i czytam go na nowo

 

Wtedy w słowiańskim narzeczu

pozwalam słowom do-rzecznie popłynąć,

więc płyną rzeką, powoli

ku Galilejskiemu Morzu

 

Pan Jezus - podobno czasem

przychodzi tam łowić ryby,

nieznajomym rybakom

pomaga przy ciężkich sieciach

 

Niech płyną więc i moje...

słowa i serce w nich skryte

 

A ja, tymczasem, zbieram nowe róże słów

Rzucę kiedyś te kwietne płatki

Zbawcy do stóp...

 

Takie mam marzenie...

Czyż nie wolno marzyć?

 

ADWENT

Przychodzisz nocą

jak natchnienie dla muzyka

co budzi się i sięga po pióro

by zapisać myśl ulotną

 

Przychodzisz jak sen

na który starzec czeka

zmęczony ciągłym czekaniem

 

Przychodzisz jak radość

co dzieci rozwesela

A igrce zapala pragnieniem życia

 

Przychodzisz tak, jak statki

zawijają do portów bezpiecznych

pragnąc wytchnienia wśród drogi

 

Przychodzisz, przynosisz ciepło sercom

I duszom bezpieczeństwo

 

Przychodzisz w Słowie i Ciele

Gościu Adwentowy

Kto cię przygarnie dzisiaj,

chociaż do chłodnej stajni ?

Czy więcej pragnąłeś i pragniesz?

 

 

DROGA KRZYŻOWA

Szedłem drogą nieznaną

W cieniu klonowym zobaczyłem kapliczkę,

taką - starej daty

 

Stacja I – widniał ledwo widoczny

niegdysiejszy napis,

naderwany krzyż

I Chrystus z Piłatem

z twarzą wyblakłą od słońca

 

Spojrzałem wokół

tylko klon stary dumnie osłaniał świętości,

ni żywej duszy...

(jeśli klon jej nie ma...)

 

Poszedłem...

Kolejna kapliczka Drogi

pochylona, jak zamodlony starzec u Fałata

trzeszczała od wiatru polnego

 

Poszedłem... i wciąż idę

 

Przy której stacji dziś jestem?

Byłem już przy Matce Bolesnej

i zajrzałem w chustę Weroniki

Dziś zatrzymała mnie stacja nieznana

Nieopisana jeszcze...

Oto – młodzieniec uderzony słabością

czeka u drogi,

pisze palcem po ziemi

nie patrzy na tłum przechodzący

 

Czekaj tam, młodzieńcze

zraniony obrazie wieczności,

wszak Wieczny przechodzi

 

 

A ja? Cóż ze mną?

Przy której stacji znów przystanę

By odpocząć po Drodze?

 

JEROZOLIMA

Domu Pańskiego Krzyża

Łez Chrystusowych i wspomnień

Gnieździe nowego życia

Pokutniczko dni okrutnych

Naczynie pielgrzymiej trwogi

Drzewo strojne oliwą mesjańską

Kazalnico Mądrości

Niegdyś – zapomniane,

Dziś sławne wielce

 

Wspominam w duszy dzieci twoje

Z ulic biegnące ku słońcu

Co nad wzgórzami wstaje

By powitać oczy pielgrzymie

A stopom ciepła udzielić

 

 

Miasto Święte, niezwyciężone

Przez zło diabelskiej zazdrości

Pańska ulico, otwarta dla wszystkich przechodniów

Może – znów zapukam do bram twoich

Czekaj!

Nie giń od nienawiści naszej,

Przeklętej!

ZDROWAŚ MARIO

 

Lilio biała, czemu rośniesz wysoko

i swe wdzięki wznosisz ku niebu?

Wonią dojrzałą przyciągasz miodonośne roje,

co na gęślach brzęczą wielce -

(a może hymn grają)?

 

 

Lilio z Niebios, Miriam

Ciebie nie pytam,

czemu zagarniasz nas ku sobie,

nas – roje bezwiedne

fałszujące nowoczesną muzą

 

Nie śmiem Cię pytać, Lilio Niebieska

Czemu Różaniec Twój

ciągle zamadlasz,

chcoć znasz drogi nasze

i Pańskie zamysły pierwsza poznajesz

jak w dniu Zwiastowania?

 

Tylko, w samotności

zwiniętej jak cenny zwój Biblii

powtarzam: Ave Maria...

Zdrowaś Maryjo!

 

Bądź zdrowa,

nie choruj czasem!

 

Któż nas wtedy obroni

przed czasem naszym?

OJCZE NASZ

 

Nauczyłem się chodzić

Nie pamiętam, jak to było, gdy ojciec

wiódł mnie silną dłonią

ciągnąc pod górę życia

Potem – widziałem czarno-białe zdjęcia

Opowiadano mi, jakim byłem

Tłumaczono jakim powinienem być

Jakim będę – nie wiedziałem.

 

Nauczyłem się pisać

Odtąd piszę ciągle,

Na nowo składam litery

jak kostki domina, delikatnie,

by nie poruszyć zbytnio

wrażliwych serc

 

Nauczyłem się czytać ludzkie myśli

przelane na papier

zbyt dosłowne

czasem nie - słowne,

szczere tak bardzo, czasem

Nauczyłem się rozpoznawać po twarzach

temperaturę ludzkich uczuć

Ja - duchowy kardiolog

 

Ciągle uczę się modlić

Twoim Ojcze Nasz...

Niełatwy tekst...

 

Podpowiedz więc czasem z góry

jak go wyśpiewać najlepiej

Jak on brzmi w Autorskim wykonaniu

 

Chciałbym wiedzieć

ROK PAŃSKI

W liturgii życia i święta

Mieni się rok cały

Prostymi kolorami

Zwykłymi, jak święte życie

 

Obraca się powoli,

jak stara syryjska noria w wielkim kole historii.

Przez dzień cały i nocą

przynosi wodę wiecznie czekającej pustyni

Już tysiąc lat, z każdą chwilą

gotowa podać życiodajny łyk,

każdemu, kto pragnie.

Dzięki niej - będzie chleb,

Kochana maszyneria...

 

A my, wchodzimy do świątyń

Też przystajemy, na chwilę

Schylamy się ku źródłu

by zaczerpnąć i znów iść,

nie wiedząc, jak daleko

Lecz, nie lękajmy się,

nie tylko wodne koła - niezawodne,

Źródło Życia też bije - zawsze

Bądźmy pewni

Żyjmy piękniej

Pijmy

Zamiana

Uważaj bawiąc zapałkami

gdy wokół susza

ten prastary dom

wzrusza do łez

 

a chichot historii

ma gorzki smak

tam gdzie byłeś ty

dziś jestem ja.

DO KSIĘDZA JANA

Przy księdza Jana starych kolanach

Można się zawsze

zasiedzieć,

Uszy otworzyć na to, co tworzył

sercem i słowem powiedział

 

A w jego myśli

zamkniętej w czystych

kartach nadziei,

może się znaleźć każdy pasażer

pośpiesznej ziemskiej kolei.

 

Wspomnę go dzisiaj

i Zdrowaś powiem za duszę tego,

co szybko odszedł,

bo śpieszył kochać

i słuchać Serca Bożego

 

Liryku Boży, skromny kapłanie

pisz dalej wiersze w niebieskim domu

choć na kolanie

 

Czasem, jesienią

przyślij dwa słowa

liściem klonowym

 

Sproszę przyjaciół,

przy twoich rymach

znów zasiądziemy

 

Bóg zasłuchany

łzę znów uroni

na polską ziemię

 

KIEDY RANNE


Wstają zorze, już wstają,

świat kolorem wzbudzają zsiniały

Już na łąkach zszarzałych

jasna zieleń przebłyska

dla ich krasy nowej i chwały


I na leśnych kobiercach

świt maluje już pierwsze kolory

Rysy górskie rysując; patrzą z góry zdziwione Anioły


Tam – z nocnego uśpienia

zbudza morskie stworzenia to światło,

które nam, dzieciom ziemi wciąż dodaje nadziei i ciepła

A Rembrandty, van Goghi

patrzą z górnych podwoi na ten obraz i siebie pytają:


Cóż się dzieje tak co dnia

Że nam w duszy pogodniej

Inaczej?


To Pan, Wieczny Artysta już się zbudził, jak zwykle

i na szóstą już biegnie - do pracy.

JESIEŃ

Jesień życia szybko przychodzi

tym prędzej nastaje,

im lato szybciej przemija

i skoro dojrzewa czas wina

 

Wspominasz miłe chwile,

masz w oczach spotkanych ludzi

I wrogom łatwiej przebaczasz

- czas goi rany, zaciera trudy...

 

Pożółkłe liście pamięci

spadają szybciej i więcej

I już ich zebrać nie zdołasz-

polecasz je Bożej opiece

 

A Pan Bóg swymi anioły

mocniej i mocniej cię strzeże,

bo słabym już teraz ptakiem

słabym stworzeniem jesteś

 

I wiesz już w duszy na pewno

i w sercu musisz zawołać

że może kolejnej jesieni

doczekać, niestety

nie zdołasz...

 

Lecz nie bój się jesieni

i żadnej pory rocznej

czyż nie oczekujemy

nowego życia

wiosny?