ROK PAŃSKI

W liturgii życia i święta

Mieni się rok cały

Prostymi kolorami

Zwykłymi, jak święte życie

 

Obraca się powoli,

jak stara syryjska noria w wielkim kole historii.

Przez dzień cały i nocą

przynosi wodę wiecznie czekającej pustyni

Już tysiąc lat, z każdą chwilą

gotowa podać życiodajny łyk,

każdemu, kto pragnie.

Dzięki niej - będzie chleb,

Kochana maszyneria...

 

A my, wchodzimy do świątyń

Też przystajemy, na chwilę

Schylamy się ku źródłu

by zaczerpnąć i znów iść,

nie wiedząc, jak daleko

Lecz, nie lękajmy się,

nie tylko wodne koła - niezawodne,

Źródło Życia też bije - zawsze

Bądźmy pewni

Żyjmy piękniej

Pijmy

Zamiana

Uważaj bawiąc zapałkami

gdy wokół susza

ten prastary dom

wzrusza do łez

 

a chichot historii

ma gorzki smak

tam gdzie byłeś ty

dziś jestem ja.

DO KSIĘDZA JANA

Przy księdza Jana starych kolanach

Można się zawsze

zasiedzieć,

Uszy otworzyć na to, co tworzył

sercem i słowem powiedział

 

A w jego myśli

zamkniętej w czystych

kartach nadziei,

może się znaleźć każdy pasażer

pośpiesznej ziemskiej kolei.

 

Wspomnę go dzisiaj

i Zdrowaś powiem za duszę tego,

co szybko odszedł,

bo śpieszył kochać

i słuchać Serca Bożego

 

Liryku Boży, skromny kapłanie

pisz dalej wiersze w niebieskim domu

choć na kolanie

 

Czasem, jesienią

przyślij dwa słowa

liściem klonowym

 

Sproszę przyjaciół,

przy twoich rymach

znów zasiądziemy

 

Bóg zasłuchany

łzę znów uroni

na polską ziemię

 

KIEDY RANNE


Wstają zorze, już wstają,

świat kolorem wzbudzają zsiniały

Już na łąkach zszarzałych

jasna zieleń przebłyska

dla ich krasy nowej i chwały


I na leśnych kobiercach

świt maluje już pierwsze kolory

Rysy górskie rysując; patrzą z góry zdziwione Anioły


Tam – z nocnego uśpienia

zbudza morskie stworzenia to światło,

które nam, dzieciom ziemi wciąż dodaje nadziei i ciepła

A Rembrandty, van Goghi

patrzą z górnych podwoi na ten obraz i siebie pytają:


Cóż się dzieje tak co dnia

Że nam w duszy pogodniej

Inaczej?


To Pan, Wieczny Artysta już się zbudził, jak zwykle

i na szóstą już biegnie - do pracy.

JESIEŃ

Jesień życia szybko przychodzi

tym prędzej nastaje,

im lato szybciej przemija

i skoro dojrzewa czas wina

 

Wspominasz miłe chwile,

masz w oczach spotkanych ludzi

I wrogom łatwiej przebaczasz

- czas goi rany, zaciera trudy...

 

Pożółkłe liście pamięci

spadają szybciej i więcej

I już ich zebrać nie zdołasz-

polecasz je Bożej opiece

 

A Pan Bóg swymi anioły

mocniej i mocniej cię strzeże,

bo słabym już teraz ptakiem

słabym stworzeniem jesteś

 

I wiesz już w duszy na pewno

i w sercu musisz zawołać

że może kolejnej jesieni

doczekać, niestety

nie zdołasz...

 

Lecz nie bój się jesieni

i żadnej pory rocznej

czyż nie oczekujemy

nowego życia

wiosny?

KATEDRA

W wielkim kościele budowanym kiedyś

wysiłkiem kamiennych ludzi

budzi się dzień nowy

skrzypieniem butów klucznika,

szczękiem otwieranych zamków

 

Przez wielki kościół przepływają gapie,

jak rubaszne ryby, wpatrzone w migotanie gotyku

Przypłynęły na chwilę z innego świata,

nie wiedząc zbytnio, dokąd.

Czują się trochę nieswojo

i chcą już się uwolnić,

już być u siebie...

 

 

W wielkim kościele ptak zagubiony

zlękniony, bo znaleźć nie może

drogi ku upragnionej wolności

już sił nie ma by śpiewać,

biedaczysko

(gdybyś zobaczył, jak się miota usilnie

wiedziałbyś, że też ptakiem jesteś

co szuka drogi między witrażami życia)

 

W wielkim kościele gasną oczy

wraz ze świecami ołtarza

Spalają się pielgrzymie siły

rozdane po drodze życia

na wyboistych drogach

 

W wielkim kościele czas zatrzymuje się nocą

By móc zaprosić na tę wstrzymaną chwilę

niewidzialnych, niedomodlonych przez nas

Z dróg wieczności

przychodzą zapalić niewidzialne ognie

zaśpiewać bezgłośne pieśni

powspominać, jak kiedyś tłumnie tu było

i boleśnie cicho, gdy ksiądz monstrancję ukazał

ludowi.

 

A  Piękna Maryja z uśmiechem patrzy

z gotyckiej rzeźby

Nie wiem, co myśli o mnie

ale wiem, że jest tu

od zawsze

NA OKNIE

 

Lubię podlewać kwiaty

Mam ich trochę u siebie

Cieszę się, że są...

że budzą się co rano,

spoglądając ciekawie tam,

skąd słońce wschodzi

 

Mówią mi: Szczęść Boże!

Bóg zapłać! - odpowiadam i otwieram brewiarz

na Bógdobry

 

Potem wyciągają swe ramiona ku słońcu

dlla swojej krasy

by spełnić swe przeznaczenie

zdobią się codziennie

 

I modlą - poruszając skrzydlatymi liśćmi

patrząc na przelatujące ptaki...

Witają gości kolorami

z niebieskiej tęczy wziętymi

Uśmiechniętym - dodają radości

A smutnym - nadzieję wracają,

choć na chwilę...

 

Gdy czas ich minie

Ich dusze wędrują

Do Pańskiego parku

i tańczą z Aniołami

 

CHRIST KNOCKING

W angielskiej twierdzy domu

chodzisz z kąta w kąt zaciskając usta

Boisz się pająków i samotności

Liczysz pożółkłe meile

od tych, których pożegnałaś

 

Wiesz, że już nie wrócą

Wszyscy cię poznali

poparzeni od zimnego serca

już tu nie przyjdą,

nawet nie czekaj...

 

Choć w głębi myśli znów marzysz

o baśniowym księciu,

jak wtedy, gdy wzrastałaś ku miłości

ciągle niedojrzałym owocem

 

Więc dalej, w twej twierdzy nigdy nie zdobytej

spijaj gorzkie wino

patrząc zza szyb

na ulicznych przechodniów

 

Zazdrość szczęśliwym rodzicom

I dziadkom na ławce w parku

znów patrzącym w jedną stronę

 

Podziwiaj dalej młode ptaki

i kociaki babci Helenki,

szczęśliwe.

 

I tak wciąż nie wiesz dalej i nie pragniesz wiedzieć

Kto stoi ciągle u drzwi

Może kiedyś zaprosisz Go na chwilę

i posłuchasz

Od nowa

MUZYKA

 

 

 

Jest ze mną

Otacza mnie lekkim światłem

rzucającym delikatne cienie

przebiegających dźwięków

Czuję jej różany zapach

Słyszę lekki, jednostajny oddech

Dotyka mej twarzy jak wiatr przychodzący od morza.

 

Nie słyszysz jej?

Czy to możliwe?

Więc spróbuj choć: zobaczyć

 

Popatrz na pierwsze kwiaty,

jak przebijają śniegi, idąc za głosem śpiewu ziemi

Zobacz zioła pachnące

wsłuchane w odwieczny puls stworzenia

Czerwone czereśnie – owoc Bożej pracy,

skropione deszczem co swoją gra muzykę

 

Popatrz w górę,

Nie dorównasz słowikowi w wieczornej pieśni,

nie potrafisz,

Lepiej wysłuchaj, co ma ci do powiedzenia

jego wrodzony talent, zapisany w Bożym Genezis

 

Widzisz:

Wszystko śpiewa

swoją arię da Capo al Fine

Wszak: na początku Bóg stworzył.....

 

Wszystko gra – harmonią wieczną

 

Zacznij słuchać

Od nowa.

 

WIELKANOC

Jeszcze nie czas na burze,

jeszcze słońce zbyt słabe.

Teraz - czas na serc burze

Pytamy: czy naprawdę...?

 

Nie wierzymy kobiecym słowom

współcześni Kefasowie

markotni meil-kontenci

 

Wieje w nas wiatr dziejów

I nie widzimy, my, skalni ludzie

żeśmy już z piachu...

i nawet nie z gliny

 

Pójdziemy przed Mszą razem

za Hostią biało umęczoną

my, umęczeni szarą drogą

A ptaki z drzew parkowych

nie śmią nawet przysiąść

na baldachimowym złocie

 

One - wiedzą...

 

SYLWESTER

Ostatni dzień roku,

ciepły od wspomnień

 

Przyszedł starzec do bocznej kaplicy

Tam jego obraz kochany

Pańskiego Serca wisi

Wszyscy bliscy - pomarli

Dalecy – dalej jeszcze

Teraz jest czas modlitwy starca

sercem i wierszem

Słysząc radosne śpiewy

i tańce i granie

Teraz on – zwykły człowiek

niezwykłe zacznie śpiewanie

nie - zwykle modlić się będzie

za rok stary dziękując

aż głos serca tak mocny

Pan jego w niebie, poczuje

 

Myślicie że to bajka

dla wiersza zmyślona?

Byłem też w tej świątyni,

patrzyłem, zdumiony.

WIGILIA (fraszka)

Wszystko gotowe, wszystko przybrane:

ryby i grzyby, mak z marcepanem

ruskie pierogi, jak uśmiechnięte

ciasta, słodkości, bo przecież....

Święta!

Tak wypieszczone przez starą mamę

bo dziś przyjedzie syn ukochany

 

Choć raz do roku mamie przywiezie

serce w podzięce,

nie trzeba więcej.

 

A wnet telefon....

głos w nim radosny:

Mamo! Przyjadę w Święta!

 

Na wiosnę.

 

WNIEBOWSTĄPIENIE

 

Byłem tutaj czas krótki

Oglądałem błękit fal

Słuchałem, jak oliwkowe drzewa

podnoszą głowy z tęsknoty do nieba

I jak dęby wznoszą gałęzie

z miłości odwiecznej

Kosztowałem świętojańskiego chleba i soczewicy

Smaku ubogiego wina pasterzy

Głaskałem szorstkie cyprysy

Oliwą karmiłem me włosy

Poznałem wiatr pustyni

gorący, jak miłość matki

 

Dziś, widzę na nowo cyprysy, dęby i zioła

i uśmiechnięte dzieci.

 

Pytasz, jak to wygląda z nieba?

 

Zupełnie tak samo.

WNIEBOWZIĘCIE

Tuliłaś mnie najsłodziej

Wiodłaś za rękę

Chroniłaś płaszczem

Podnosiłaś z kolan zdrapanych

Czuwałaś przy mnie, gdy było trzeba

Szukałaś i znajdywałaś, nie pytałaś: dlaczego?

Czytałaś moje dni - sercem

Wiedziałaś dokąd idę i skąd powracam

 

Nie widziałem niczego, poza uśmiechem

w radości i bólu

Potrzebowałem Cię, jak ptak powietrza żąda

by żyć i być spełnionym

 

Byłaś – zawsze.

 

A teraz smutno mi, bez Ciebie

choć pięknie tu grają, wprost anielsko!

 

Przyjdź!

 

Oto Mój Dom

Oto mój dom, w którym się wychowałem
To w nim, tyle nocy się bałem
To w nim, słyszałem ten hałas
To w nim, panował ich marazm
To w nim, tyle łez kapało
To w nim, marzenie umierało
To w nim, pięści były zaciśnięte
To w nim, blizny były odciśnięte
To w nim, traciłem wszystkie nadzieje
Oto mój dom, i tego nie zmienię

Zapach

Tęsknota

do wierzb szumu strumieni

spokojem zachwyca obłok

sunie dostojnie

to jest to znika

życie przypomina

 

co zmienne są

 

los to drwi i zamyka drzwi

to otwiera podwoje

zapach niepokoi

zapach samotności.

 

Z PRZYTUPEM SŁOŃCA

Z przytupem Słońca

Biegnie ochoczo wojsko Pani Wiosny
Utkane jest z kwiatów, pięknych polnych maków

Oblane słodkim miodem Miłości,
Oblane darów Przyrody wonności.

Wyzłacany tęczą Dywan jest Przyrody
Ukochany z strumykiem śpiewającym
W duszy w piękne kwiaty rozkwitającym
Szeroko całuje, złe chmury z naszego życia niszczy

Tuż za rogiem Radość czeka
Anielską obfitą nutą przygrywa
I szczęście do nas posyła

Z przytupem Słońca
Uradowane me serce, jest ma dusza
Przybiegła do krainy szczęścia z całych sił
I Nadzieją się ogrzewa !

Spotkanie Serc

Zewsząd przybywasz

Serce zdobywasz 
W blasku półmroku świec zapalonych
odbijają się w oczach romantyczne pragnienia 
 
Czy będziemy już razem
Czy odpowiemy na to bez wątpienia
W tory Miłości zwrotnice przekładasz
W podróż bez końca
Niezapomnianą
Obsypaną różami, choć czasem łez kolcami
i słychać Anielskie trąby klaksonu 
to chwila wielka, uderzeń wielkiego dzwonu
Ze strzałą Amora co splata przyjemnie
chwile dwojga serc niezapomniane
i ciała swe z duszą sobie oddane
 
Na górce uczucia, i gdzieś hen w oddali
spotyka się serce z sercem w uniesionej
miłosnej swej fali

ŚWIATŁO

 

W jaśniejącym skrawku życia
Światło przelatuje
Pięknym zdumieniem fali czasu
Wszystko temperuje

Słońce wschodzi, i zachodzi
ongiś je poznałem
I swą barwą fantastyczną
Kreśli cyrklem czasu drogę tą niebotyczną.

I w nadziei, i w tunelu czasu
Gdybym ja zabłądził
Ono zawsze wskaże drogę
Bym dobrze postąpił
W jaśniejącej drodze Słońca
Przez Słońce zalaną
z swymi marzeniami, pragnieniami,
przepięknymi wartościami

W jaśniejącym skrawku życia
światło przelatuje
i wszelakie łez ciemności
dobrem pokonuje.

MYŚL W JEZIORZE UKOJENIA

 

 

 

Ostudzona myśl
w jeziorze ukojenia głęboko oddycha
już jest spokojniutka
Wcześniej gorejąca
Paląca się szybko jak słoma
Głęboko drżała huraganem Wrażliwości 
Na wiór zgliszcza okrutne wokół niej się ostały
I bagna smutku i bezsilności
w odmęcie słów pozostały
To nie tak miało być
Już w myśli zatapiają się czarne dziury melancholii
I kopią w ratunku myśli swe czarne tunele cierpienia
W jeziorze ukojenia ostudzona myśl oddycha
Pragnąca Kwiatu Miłości, Pragnąca Kwiatu Radości
Zarosły drogi życiowe po kolana
Myśl już z drugą się odgania
I w jeziorze ukojenia chce odgonić swe zmartwienia