Wśród sennych obrazów krajobrazy wspomnień,
wrzosem i jabłkami pachnące.
Poranki zimne... trawy zroszone rosą.
Mama wyszła przed dom spojrzała na niebo,
cichutko...wiatr jeszcze nie wstał.
Nie przyszedł na rosę, nie będzie padać.
Idziemy w pole...kopać ziemniaki.
Do gronia? zapytałam cicho,
(wolałam na ubocy, bo w grapie nie trzeba się schylać)
Szliśmy w piątkę, z nami dwie sąsiadki.
Czy z dobrego serca, czy na oddanie?
Nieważne...była pomoc.
Pod lasem jeszcze mgła.
Drzewa zawieszone w powietrzu...nierealne.
Na łąkę obok ktoś wygnał krowy i nucił smętną piosenkę.
Jesienny żal i melancholia,
owiana dymem... zapachem pieczonych kartofli,
i ten smak drożdżówki ze śliwkami podanej na jużynę.
Nie ma już tego świata.
Odszedł szorstki dotyk spracowanych dłoni.
Odeszło pozdrowienie /Szczęść Boże/
Wiatr posmutniał...zapachem wspomnień omotał i zamilkł.
Kazimiera Duraj
Foto z Pinteresta