Odjazd

Wycieram rower z kurzu

biorę i jadę w cholerę

tam gdzie mnie oczy poniosą

tym moim starym rowerem

 

Że poda na me czoło

niech twarz jesień przemyje

liście śliskie na szosie

ale się nie zabiję

 

Koła ponoszą żwawo

czas płynie w innym rytmie

oddechu mego ciała

kałuże mijam sprytnie

 

Nocna ta eskapada

latarnie mijam drzewa

daleko, to nie dzisiaj

rano do pracy trzeba

 

l

Lampka migocze przednia

takie me są odjazdy

rozświetla moją drogę

tak jak na niebie gwiazdy

 

Ster trzymam stali uzdę

jak bym dosiadał konia

kręcą się dwa pedały

chyba zagłosuję na Biedronia

 

Ostatni taki wypad

od deszczu nie urosnę

ale niech rośnie dusza

wystawię go na wiosnę

 

 

 

 

Czytaj wiersz
  1884 odsłon

Spokoju życzę

Spokoju życzę codziennego

jak szumiący potok albo lepiej

delikatny podmuch wiatru

niech opływa twarzy zarys

rozwieje falujące włosy

figlarnie czuprynę potarga

niech spokój dotknie

ciepłym promieniem światła serce

ogrzeje pragnienia rozterki

by nie można już było więcej

płakać że świat jest za wielki

spokój niech głaszcze ciało

masuje stare  kontuzje

a kiedy będzie za mało

zagarnie umysłu iluzje

niech spokój w usta wleje

słowa dobre półsłodkie wino

gorycz zastąpi nadzieją

by dalej można płynąć

łodzią do duszy w wieczności

spokoju ducha więc życzę

gdy człowiek popatrzy z boku

i widzi życiową pluchę , co dopadła

to ratuje spokój

 

Czytaj wiersz
  1332 odsłon

Szopa

Ogrzewam dłonie od ciepła

rozpalonego na polanie płomienia

gdzie szopa stała drewniana

teraz ogień tam płonie

gdy przekraczałem drewniany próg

świat znikał w czterech ścianach

i z ręką na sercu przysiądź bym mógł

że szopa ta dla mnie wybrana

przed deszczem choć dach dziurawy

chroniła gdy wichry niezgody

podstawiałem wiaderko blaszane

łzy kapały w nie do lepszej pogody

i czasy przyszły zawiane

przez okno widziałem tęcze

nadziei oczy zaspane

kiedy w swym ciele się męczę

Czas zmienia konstrukcji struktury

przez palce bez celu płynie

wspomnień rozkrusza mury

zawala się i ginie

I zginął bym w tej szopie

deski lecą na głowę

uciekaj myślę chłopie

i żywot bywa pieski

W oczach płomienie skwierczą

co w gruzach to nie skleją

bale z ogniska sterczą

przynajmniej się ogrzeję

 

 

Czytaj wiersz
  1028 odsłon

Ogród spokoju

Wskakuję do dobrego myślenia

bez trosk zadumy niemocy

dość wewnętrznego cierpienia

pobudek w środku nocy

 

zawierzyć własnym marzeniom

wytrząsnąć lód z buta z ciała

z uczuć na pozór własnych

gwiazdom niech będzie chwała

 

Stopić w dłoniach co było

ogrzać kocem puchowym

otrzepać co nie służyło

poczuć się całkiem nowym

 

Jem jabłko i czuję słodycz 

może i cierpkie było

wyrzucam z łzami gorycz

witaminizuję duszę

 

Co wkładam wyjąć muszę

rozpylam nektar chcenia

powtarzam znowu przed lustrem

że dość już mam cierpienia

 

Życiem zmarszczone czółko

lecz zamiast walić w mur

obejdę go i boczną furtką wejdę

do ogrodu upragnionego spokoju

 

 

Czytaj wiersz
  893 odsłon

Granica

Granica której nie jestem w stanie przekroczy

dotyka mojego ciała

otacza dość szczelnie kokonem

z którego motyl nie wyfrunie

zapoczwarzony w codzienności

chcę przerwać błonę przezroczystą

na oczy zaciągniętą mylącą mój dotyk

czuję jedwabiu duszącą biel

zabrakło przestrzennego myślenia

zagadką każdy nowy dzień

do nie odgadnienia rozpływa się

mój cień biednie lecz

czy granica to wybór

wolnej nieograniczonej woli

ograniczeń nie ma bo granicą

jestem ja sam

 

Czytaj wiersz
  995 odsłon