Ile zegar ma czasu,
By wybić godzinę?
Ile człowiek hałasu,
By zniszczyć rodzinę?
Ile kropel w kieliszku,
By dar ten, od Boga,
Zanim dorośnie,
Owładnęła trwoga...
Ile słońce promieni,
By z nocy dzień był?
Ile, by znów rano wstać,
Potrzeba Ci sił?
Ile myśli potrzeba,
By twe własne ciało,
Pod ciężarem myśli,
Rady nie dawało...
Ile potrzeba uczynków,
By czyjeś zaufanie,
Można było odbudować,
Zanim zło się stanie?
Ile trzeba ognia,
Aby kartka biała,
Na nowo, popiołem się stała?
Ile przelać krwi,
Żeby w końcu zobaczyli,
Że władając słowami,
Dusze i serce przebili.
Ile zegar ma czasu,
A wskazówka obrotów,
By stanąć przed sobą,
I rzec:
Jestem gotów.
Zostawiłem gdzieś me smutki
Mimo mózgu już zdrowego
Mimo że odczuwam skutki
Zostawiłem też drugiego
Teraz siedze sam na sali
Zszedłem w męce z mego tronu
Nic nie widzę wciąż w oddali
Wciąż nie widzę nigdzie domu
Moje myśli gdzieś zgubione
Zostawiłem je przedwczoraj
Teraz w pustce sam już tone
Ty z tą myślą się uporaj
Cialo jest już wyleczone
Co mi z ziemskich przyjemności
Bo me sacrum już skończone
Co duchowi z samych kości
Teraz trzeba mi miłości
Stworzyłem swój świat
Tam wszystko czuję
Stworzyłem swój świat
Gdzie diabeł ucztuje
Stworzyłem swój świat
W nim przebywałem
Stworzyłem swój świat
Drzwi zamykałem
Stworzyłem swój świat
Uwagę straciłem
Do stworzonego świata
Klucz mój zgubiłem
Stworzyłem swój świat
Nagle w oka mgnieniu
W stworzonym mym świecie
Byłem jak w więzieniu
W zamkniętym mym świecie
Po próbach ucieczki!
Spokoju przejawy.
Nie w świecie, lecz w domu
Sztokholmskie objawy
Zabierz mnie do lasu
Tam między drzewami
Napluj mi w twarz
Rozsmaruj palcami
Usiądźmy na Oleandrze
Obleczmy się cierniami
I tak Tartar czując
Nakłuj mnie kolcami
Wbijaj je powoli
Pozwól krwi się sączyć
By tym rytuałem
Ducha z ciałem złaczyc
Wyjąc w spazmach bólu
Lejąc utrojowe płyny
Pozbawiam się mego sacrum
Mej męki przyczyny
Noce wciąż po drugiej stronie
Kiedy drugi w myślach tonie
Ja nie jestem przecież winny
Że od siebie jestem inny
Kiedy czujesz się kochany
Nie dostrzegasz innych zmiany
Końca potrzebowałem, wskrzeszenia
Uwolnienia, rozgrzeszenia
Pośród mojej hipokryzji
Szukać nowej lepszej wizji
Wizji świata bez mych masek
Znów na ręce czarny pasek
Nie bądź taki zbyt nachalny
Już nie przychodź, wciąż ci mało?
Czyn powinien byc karnalny
Aby ciało nie cierpiało