rzucone jak kamień bezwładnie biegały po linii
mimo braku koordynacji i dużego palca u nogi
puszka po konserwie krążyła między bosymi stopami
nieopodal nich dziewczynki plotły wianki z czerwonej trawy
i drutu kolczastego
na środku stało stare drzewo które pamiętało
czasy kiedy był tu jeszcze raj
młode małżeństwo patrzyło na gnijące jabłka
granice były niezwykle elektryzujące
zabierały dech w piersiach
kilka metrów dalej znajdował się mały staw
ale nie wolno było się w nim kąpać
ponoć ktoś się tam utopił
wieczorami rozpalano ogniska
przystojni blondyni w garniturach Hugo Bossa
zapraszali do tańca
potem przygodnie stawiali krzyżyki
unosząc nad ziemię całe rodziny
czasem sen nie przychodził wtedy liczyli
trzaski pękających kości
nowi obozowicze przyjeżdżali o świcie
patrz pan panie
czyste złoto
pogoda dla bogaczy
(szczekanie psa zagłuszało burzę)
patrz pan panie
wszystko moje
milczeli jak grób
(szczekanie psa obudziło wilka)
słuchaj pan panie
tak będzie najlepiej
perły z ust wyrywał obcęgami
(szczekanie psa odbijało się od nieba)
wilk konduktor pogonił hienie kota
(szczekanie wezbrało stłumione)