i jeszcze jeden dzień, mijaj skrycie
me życie, o życie! za picie
jedynym razem żyjąc w obficie
o wycie, za kicie!
wymalowanych w skrytce wysztafirowanych gwiazd
co łąki chleba, rozkołysze w pąki drzewnych mask
do nieba czas!
i jeszcze jeden dzionek, w odnajdywanych wspomnieniach
zakamuflowanych, w obronie Mamie
ten jedyny sens powiek znanych, życia bez skrycia
pozwól, ukochasz się w rzeźbie spadających klasy
z umycia, w twarzy
i marz się sobie, bez listu w gęstwinie, pajęczynie
Dawid "Dejf" Motyka
szumi wozem tchórzem z wody
szumi oku w zgliszczu w z boży
szumi afro człowiek żeglarz wyzna
czekać z ranek czyim rzekoma przyzna
kutry w łajnach dzikie futryny
dziury w bajkach w łatki z maliny
docześni w smoku skamieniali
głuchy w cmoku w biednych w melony znały
i co pręt czym skwierczy kocim milczały
mruczy androidy fochów tlimy miau czy
bęcwał zwały co z swej zwyrodniały
prysł, co do kołysze, bo był mały
wam z kapeluszy, samo uczy
wodniście duszny z kropli cydru chwały w mórz z dmy
dźwięku zataimy, kropel do poimy
słowikom zaś, zezwolimy
Dawid "Dejf" Motyka
alejami zatłoczonych gwiazd
ulicami zapomnianych samochodów
pistacjowych wizerunków z radosnych pocałunków
pędzić niczym konik słomiany
z każdym słowem skrycie przebranych
korytarzy opuszczonych zdarzeń, niedospanych nocy
nieosiągalnych celów, porozrzucanych
zamęczeni kuciem od igły, z lalki wodo
zanieść pragnę wszystko dla ciebie, doczekam się
Dawid "Dejf" Motyka
przegnity - dopomóż utopijny prosi - by defraudacyjny nie wygrano -
skafander słucha co więcej jak znaną - wyjrzyj najjaskrawszy płomień - trzymano - buty - kimono | ujmowana na palec trzy złotych | wydalony za smród i lud | wycięto obraz mszy na dwa sposoby | który dym i który leci do dzieci po brzozy, skruszy skróć kurzę - wiewióry - spokój nastał za dzień i pysk
wstrętny - kaganiec dwa - poślizg | w rym
niejakim godzien wydatnych bractw
arystokracji bez biur i inwokacji image dziecię
wszech dobyła arcydzieło nakpiła - arcy | whala
Dawid "Dejf" Motyka
trajektoria zasysających dat
tragikomedia pozamiatanych płyt
roznegliżowanych pocałunków znów
pozamykanych od poczęstunku wydm
sprawiających jakby lekko zwisł czas
pykających oddechów gdy zdycha się świat
rozgniewanych wyć i pluć, pić fanaberii
zastudzanych momentami trawy bzykanie
kretesów wymoczonych od najskrytszych lat
heretyków za cymbały niewolniczych prac
zawstydzone tacy migających w kac
czemu mi robisz to Panie |
wolno - to na straganie
czemu mi mówisz brać
i pić wolno mi było;
czas policzy wiatr
Dawid "Dejf" Motyka