Stał stół
a na nim nóż i kilka ściętych róż
ktoś wszedł
bezszelestnie
zabrał nóż by ściąć kolejną z róż
i znów uschła jedna z róż
wyrzucił ją na bruk
tak bez słów
i znów zabił
bezszelestnie
czy można żyć bez róż?
W nocnym zachwycie
w świeżości poranka
w jej cichym szepcie
jego głośnym śmiechu
w jej drżących dłoniach kiedy jest blisko
i w smutnych oczach gdy jej przy nim nie ma
w każdej minucie jego oddechu
w cudnym szeleście jej kroków na klatce
w goryczy serca po nagłym rozstaniu
i gdy już całkiem miłości im zabraknie
nadzieja pozostanie.
Przyrzekam
odejdę z twoich marzeń
zamknę za sobą drzwi
rozrzucę fragmenty zdarzeń
potem wypiję małą czarną
w kominku spalę twe fotografie
popłynie kilka łez
zapomnieć nie potrafię.
Stłumione myśli w ciszy przeklęte
niczym dwa cienie wędrują za nami
małe okręty na duszy oceanie
każdy z nich szuka swojej przystani
niesione przez fale skrywanych pragnień
dryfują dalej niezatopione
zrodziły słowa przez nas niechciane
z obawy przed nowym lądem- nieznanym
trudno jest kochać i być kochanym.