W potrzasku

Stare drzewa w swej mądrości odwracają wzrok
Biegnę ślepy w blask ciemności choć złapałem trop
Ta ucieczka do wolności jak fałszywy krok
W rytmie trzaskających kości gęsty tańczy mrok

Ogniem pali czarna wizja, chłodne oko drapieżnika
Śpiew syreni, czarownica, majak we mgle znika
Już szkarłatem biel się mieni, łańcuch zimnem szczęka
Ostrzeżenie to zachęta, jak myśliwy i przynęta

Bo śmierć pewną słyszę, ich zgrzytanie zębów
Patrząc wreszcie w ciszę mimo ciasnych więzów
Skaczmy w ogień życie nie dajemy jeńców
Prorok kracze swą zimową balladę morderców

Czytaj wiersz
  834 odsłon

Opowieści luster ( z pogranicza)


Gdy nienawidzę siebie to do podłości 
Jak się uwielbiam to do śmieszności 
Od ściany do ściany, więc romantyczny 
Duszony empatią, zbyt autentyczny 

  
Tak narcystyczny, że chrześcijański  
Nie szowinistyczny, prawie słowiański 
Otwarty, nieufny jak każdy inny 
Tak mocno niewinny, jednak naiwny 

 
Choć też nie pasuję do mas zbiorowości 
Bo topi mnie gorycz ludzkiej podłości 
To sam, w uwielbieniu do aspołeczności 
Przemykam ukradkiem doliną ciemności  

 
Spróbujesz mnie poznać? Zjedz beczkę soli 
Niestety, żałuję, bo czasem zaboli 
Arogant, napiętnowany przez metafory 
Dwa noże w serce, dwa w plecy, jak wolisz 

 
Ja wiem, że Ty wiesz, że Tobie nie wierzę 
Jednak chciej zrozumieć, gdy mówię szczerze 
Bo nie chcesz nic znaleźć więcej w ludzkości 
Jak ten ostateczny brak świadomości 

Czytaj wiersz
  629 odsłon

ZMIERZCHnica (postać pierwsza)

Wykwitła w szeleście cichym z jedwabiu
Po wieki już syta, umierasz na życie
Towarzyszko wierna co wiedźmom sprzyjałaś
Do ucha im martwych imiona szeptałaś                                                

Podmuchem ostrzegasz, gdy strach Cię oblega
W ciemności żyjesz, wciąż innych udając
W ciemności starannie wybierasz cele
Do światła lecąc, znasz go niewiele

Choć z innych światów jesteśmy przecież
Orędowniczko pogoni za szczęściem
Choć nie chcąc, dążymy do autodestrukcji
Tak pięknie zginiemy od żaru żarówki

Czytaj wiersz
  866 odsłon

WIELKI GŁÓD

Pusty dzień mija jak wieczność, ręka zimna drży
Pragnienie i bezsilność galopują poprzez krzyk
Tam w ciemnościach szukają płomienia lub iskry
Na czole w pełnym blasku strach kroplą błyszczy

 

Dziś wyszło na ulicę 15 bilionów komórek
Synchronicznie, rozpaczliwie czegoś wypatrują
Tak spragnione zachłannie  że aż  żarłocznie
Przerażone, żadna spokojnie dziś nie spocznie

 

Wzrok ze słuchem oszalały ubrani w paranoję
Widzą głosy, słyszą mary, włos jeżą na głowie
Nawet ból szlocha cicho kiedy nadzieja umiera
Tylko ta pieprzona Wena tak głośno się wydziera

  Nie zasnę...

 

Czytaj wiersz
  675 odsłon