życie odchodzi jak zawsze
zaskakuje żalem choć jesień już
strąca chłodne krople porannej rosy
i nie błyszczą oczy zasnute szarą mgłą
choć słońce jeszcze na niebie
żaru nie daje wielkiego jakby
z sił opadło zabierając coś dobrego
jutro ma padać nie pozna nikt że zapłaczę
Dzień zbudził się cichym westchnieniem ,
słońce zza chmury muska promieniem.
Wstawać się nie chce , jeszcze poleniuchuję,
może później jakiś pejzaż naszkicuję.
W młodych świerkach ptak trele daje,
nie bacząc, że mam jeszcze wakacje.
Za płotem wściekle pies ujada,
nie pomyślał, że do śniadania sąsiadka siada.
W cudownym zakątku mojej ziemi,
jest zając na grządce i sarna z małymi.
Nie skoszone trawy wiatr kołysze pieszczotliwym dotykiem.
Na grzyby chętnie dziś się wybiorę,
parasol ze sobą jednak zabiorę.
Pójdę z nadzieją ,że misia w lesie nie spotkam.
smutkiem naładowane powietrze
cząsteczki aż drżą rozbijając się
o nadzieję która i tak umiera
rozdrobniona i wlana
do krwioobiegu
może jutro wypiję za
radość
może...
zapachniała róża
pocałunkiem
oddechem przyśpieszonym
we wspomnieniach
droga do gwiazd
i bliskość
dotykałeś serca
bez kolca
choć cierń
tam tkwił
bez słów
odszedłeś
drogą którą
dobrze znałam
najgorsi są ci dobrzy
co oni robią
z nami zwykłymi
bez grosza
żelazne serce tego nie wytrzyma
i nie będziemy bezwolni
puszczą i nam nerwy
a sprawiedliwość-
ona rozleje się po ulicach