Odnajduję ciebie w bajkach
co czytałaś na dobranoc
i w przeuroczych kołysankach,
w dłoniach które drżały
kiedy dorastałem,
na łące tańczącą
z naręczem kwiatów,
pod płaczliwą wierzbą
gdy sercem układałaś wersy
zdobione świergotem ptaków
i orkiestrą dumnych drzew
w złotych promieniach
prześwitujących między liśćmi,
spacerującą brzegiem morza
w romantycznym muskaniu
fal o piękne stopy
w spojrzeniu zielono - błękitnym,
na malinowym wzgórzu
otoczonym doskonałością gór,
szczęśliwą kiedy patrzyłaś
na purpurowy zachód słońca,
w słowach jestem dumna
że ciebie mam,
też jestem dumny
dziękuję
tęsknię bardzo
kocham cię,
mamo.
Kazimierz Surzyn
Na rampie wyładowczej
dzieci i dorośli.
Ci z prawej zostawali
na prace ponad siły
eksperymenty medyczne
tortury rozstrzelania
piekło głodu.
Z lewej szli od razu
do komór
na zagazowanie
czarne dymy
rozsiane prochy
a my
pochylmy głowy
w zadumie.
Ocaleni
wychudzeni do kości
z zapadniętym spojrzeniem
upodleni.
Pękają skały
Ściany płaczą
Krzyczą Pomniki
Modlitwa
Znicz Pamięci.
Kazimierz Surzyn
Tańczyć uwielbiała
otoczona przyjaciółmi
jak chleb powszedni
radość i szczęście jadła
w całusach promieni
Kilka brutalnych rąk
owłosionych klat
i naraz pękają
stuletnie buki
gałęzie trzaskają
kręgi poniżenia
niemożnością leży
w dno ziemi wbita
na sprawiedliwość
z nadzieją czeka
czy jej odrosną
skrzydła witalności
nie wiadomo
Kazimierz Surzyn
Zaciskałem zęby z gniewu, który wypełniał moją czaszkę
Gubiłem się w wydarzeń biegu, pisząc kolejną fraszkę
Zapomniałem o puencie, którą ofiarował mój życiorys
Tkwiłem tak w błędzie, zabijał mnie zagubienia tygrys
Uchroń mnie z dobroci serca
Przed niepewności mgłą
Za którą stoi mój morderca
Uchroń mnie przede mną
Byłem tymże potworem, potrafiącym w nienawiści zrobić straszne rzeczy
Gardziłem własnym dworem, robiłem wszystko, czemu moja świadomość przeczy
Zapominam o puencie, którą ofiarowały mi poszarpane włosy
Tkwię tak w błędzie, chociaż nie potrzebuję już więcej pomocy
Uchroń mnie z dobroci serca
Przed niepewności mgłą
Za którą stoi mój morderca
Uchroń mnie przede mną
Patrzyłem w zadumie
żałosnym spojrzeniem
na jego białą twarz
jak kartka papieru
łzy skakały po rzęsach
bieluśkie posłanie
wbijało się w wychudzone ciało
do tego białe ściany
i szemrząca aparatura
wywoływała zaniepokojenie
goliłem lekki zarost
drżącą ręką szukając pomocy
już teraz tylko u Boga
zamknięte oczy
wtopione w bezruch
jęk w pobliskiej sali
w wierze miłości nadziei
czekałem na cud
mówiąc jakieś słowa
które łamały się niczym drzewa
podczas halnego
miały być zbawienne
wtedy jeszcze nie wiedziałem
że koniec tak blisko
Żegnaj Edziu
Przyjacielu
na zawsze w sercu
Kazimierz Surzyn