Rok 2024

Jak dobrze dostać abonament na sen.
Jutro dzień wolny więc sklepy zamknięte.
Kto wygra wybory, od wczoraj wiem!
Partia jest jedna i wszystko w niej święte.

Uśmiecham się do kamery, więc do urzędnika.
Wszystko notują w naszej stolicy, Brukseli...
Przyjmę dziś do domu kolejnego imigranta.
Nie przyjąć nikt przecież się nie ośmieli.

Nie muszę myśleć, wszystko ujęte jest paragrafami...
Urząd jak co dzień dom zrewiduje...
Wyznaczą żonę, którą obsypię grzecznościami...
W poniedziałek do Ministerstwa Bezrobocia pójdę.

Bo wszędzie zastąpiły nas już maszyny.
Może w kanałach znajdę zajęcie?
Bezwarunkowy dochód jest bardzo nikły.
Losowanie zdecyduje, czy mam szczęście?

Brakuje mi dzieci, zabranych na reedukację.
Urzędnik znalazł w domu prezerwatyw paczkę.
Marzy mi się pasztetowa na kolację...
Sztuczne jedzenie osłabia mnie znacznie.

Mam w toalecie skrytkę tajemną.
Trzymam w niej książkę, za którą władza anihiluje.
Czytam nocami poezję wiosenną.
Bo mimo wszystko, serce coś jeszcze czuje...

Oskar Wizard

Błędy niewybaczalne

A gdy ucichnie
melodia słów
na zawsze?
Gdy pojmiesz,
że tak wiele jest rozmów
niedokończonych?
Nie możesz już zrobić nic,
bo los zamknął rozdział.
Pozostało już tylko
wspominanie
chwil minionych.

Ta cisza
krzyczy dniem
wczorajszym!

Gdzie jesteś,
jeśli Cię
tu już
nie ma?
Myślałem,
że czeka nas
los wspaniały...
Jakże pustą
stała się
teraz Ziemia!

Kłóciliśmy się rano,
godzili o mroku.
Postanowiliśmy
chwilę odetchnąć
od siebie.
Chciałem powiedzieć Ci
sto kochających słów...
Nie mogę,
bo jesteś już w niebie...

Oskar Wizard

TheDiary44*

Zyłem życiem które nie umiałem opisać
Lecz gdy ujrzałem to
Zrozumialem, że zaden wiersz nie trzeba pisać...
 
Bo i ja za długo biegam ulicami
Ulice? Te które nie istnieją
Czekałem na obstawienie mnie zniczami
Ulice, które do dziś są moją nadzieją
W tamtym czasie gdy to poznałem
Nie miałem nic, a wstałem
Coś chciałem, mimo że się bałem
Być taki, wiecznie uciekałem
 
Starałem sie zawsze być dla innych
Tak ukrywałem swoją słabość
A na koniec byłem winny
Było mi ciężko, a gdzie dziecinna radość?
Sam w pokoju, sam w domu, sam ze sobą
Toczyłem bój aby robić to co inni robią
Słaby samotny, chyba nazwam to fobią
"Introwertyk"... to cholerne słowo
 
I kiedy było źle, reszta też miala sens
Sam ze sobą, sam w domu, sam w pokoju
Czekałem aż nadejdzie mój kres
Ale prosze, nie mów nic nikomu...
Rozumiałem powoli od czego te mdłości
Prosiłem, i nie dostałem tego, jakby po złości
Wszystko toczyło sie w odcieniu szarości
"biada mi, mysle ze potrzebuje milosci"
 
Popadałem w rutyne i do dzisiaj popadam
Płakałem wiele razy i przepraszałem
Jestem tylko człowiekiem, dlatego w dno wpadam
I jak głupiec prawdzie odmawiałem
Tak własnie płace, nic od nikogo
W zamian dostane tyle ile dam  wrogom
A gdy wszyscy mowią "bądź sobą!"
Odmawiam samotnie, Na drodze życia, jest tak stromo...
 
Wiec z tymi emocjami nadal walcze
To co pomieszało mi w głowie
Nadal tam siedzi i nie wybacze
Ze "Szczescie" musiałem pisać w cudzysłowie
Przepraszam Ciebie, przepraszam was
Z mego serca nie wiem,  nadal leci kwas
I dziekuje ze mam Ciebie, miałem was
W moich ulicach pomagał mi las
 
Usłyszałem wtem drugą część arcydzieła
łzy runeły, ktoś to pisał za mnie?
Przecież nie mowiłem "do widzenia"
Ale czyż nie umarłem marnie?
Nie ujrzycie mnie już nigdy tego samego
Więc Żegnaj kolego
Odszedłem, może dlatego?
Znajde świat, jedyny dla mnie jednego
 
Kiedys nie rozumiałem, dziś rozumiem
Zwalam to na Ciebie, Ty na mnie, nawet w milczeniu
Czy możemy nazwać to rozumem?
Te słowa po latach nabierają na znaczeniu
Choroba ! Tak to nazwijmy, wysmienicie!
Ile mysli chodzi po orbicie?!
Przecież to jest absurd, ludzie, widzicie?
Ja w tym tone, zguba moim życiem
 
 
Jestem chory... o tak
tak cholernie chory przez to wszystko,
Spalony, rozgorączkowany, porąbany,
Potykam sie raz kolejny, robiąc widowisko
W Kałuże łez którą widzi moja twarz
A gdy juz bede umierać spiewaj to razem ze mna
Jesteś rozbity, jak ja...
 
Ale nie wróce tam już nigdy
Nowe zycie, nowe drogi, rysowane na kobiercu
Ale nie wróce tam, o nie!
Jednak ZAWSZE z tą pięśnią
Przy sercu
 
Tego nie zrozumie nikt jak to sie stało
Jak to? Samo się napisało?
Ani Dziś ani jutro nie zmienimy wyniku
Zostałeś napisany...Mój pamietniku

*Orginalna nazwa to " Moj Pamietniku ", wiersz na podstawie utworu "The Diary" zespołu Hollywood Undead
pomieszany z moimi przeżyciami, stary wiersz.

Żegnaj Jolu

Przyznam,
że znów mnie zaskoczyłaś.
Szalonych pomysłów
miałaś bez liku.
Nie ma Cię,
choć wczoraj byłaś...
Ani Cię widu,
ani słychu?

Wszystko już
w kierunku szczęścia
zmierzało...
Nie taki finał
historii tej
przewidywałem.
Przyznam,
że kawał serca
mi wyrwało.
Teraz już tylko
z wspomnieniami
zostałem!

Będzie mi brakować
tak serdecznie przyjaznej duszy.
Tonę naszych tajemnic
zabrałaś do raju.
Jak nikt inny
potrafiłaś mnie denerwować
lub wzruszyć...
Wiem, że grzechów
nie wydasz,
nie masz
takiego zwyczaju.

;)

Wielką jest kobieta,
po której
mężczyzna płacze!
Bo los ani Ciebie,
ani mnie
nie oszczędzał...
Dzięki Tobie
na życie
spojrzałem inaczej.
Będę jeszcze bardziej
bliskim czas poświęcał.

Zachowam Twój obraz
w głębi swej duszy.
I Kaśkę zachowam,
choć na telefon
szczekała...
Za kilka lat
i ja będę musiał wyruszyć...
Wierzę, że będziesz
tam na mnie
czekała.

Oskar Wizard

Przytul mnie Boże

Nie urodziłem się po to,
aby być bohaterem.
Chciałem po cichu
przejść swoje życie.
Co chwila
dotykasz mnie
losu sterem.
Nie mnie szukałeś,
wydaje mi się?

Sam już nie wierzę w to,
co doświadczam.
Wcale nie prosiłem Cię
o miejsce w raju...
Zrobię co zechcesz,
co chwila oświadczam.
Bo obowiązkowość
mam w swym zwyczaju.

Gdyby to tylko
o mnie chodziło...
Co chwila dołącza
ktoś do mnie
w potrzebie...
Przytul mnie czasem,
będzie mi miło.
Wiesz, że nie robię niczego
dla miejsca w niebie.

Oskar Wizard

Spadam

Krążąc wokół rezygnacji
Oscylując nad przepaścią
Modląc się o dobry dzień
Stoję w centrum
Chowam się.
Cicho płacząc, 
Głośno prosząc,
Rozpadam się.

Miłość

Zabrałem Boga na spacer po gaju,
By mu zaśpiewać o moim raju,
Dał gestem sygnał bym sercem zanucił,
i widząc co czuję się tylko zasmucił,
Za bardzo kochasz, to Cię zabije,

Wiem... lecz po to żyję

Intryga

Intryga koło zatoczyła, byłaby mnie wchłonęła
literatura fachowa, to podstawa
Dała miecz do ręki, mimo udręki
Burzy grzmot, umysłu błysk
Nie dała zniknąć mi.
Wizerunku nie zalał deszcz, chociaż ulewny był
Most zawalił się, bo spróchniały był.
Kukułki śpiew, skowronka żal
Dzwonów dźwięk i ten jęk,  zgrzyt szczęk
A ten wiatr wiał, zamiatał z ulicy pył, zanosił w dal.
Światła blask w inny świat
 
NIE  ROZUMIAŁ NIKT
Kłosów czar,  taki los
A on z nadzieją stał jak mur i nie pozwolił wejść
Tam, gdzie zatruty prosto biegł grot
Aby zakończyć życia sens i wartości czas
 
NIE ROZUMIAŁ NIKT
Granicy pas, no  bo jak, na szali los, siwy włos
Nie to tylko jeden grosz
Z doświadczeń poważna twarz, taki jest jej nowy obecny los.
W zagubiony świat, pchał fałszywy ton, co panował tam
Gdzie szakal i lis zastawił sidła swe
Odsłonięty strój, pszczół pełen rój zatrzymały biegu pęd
 
NIE ROZUMIAŁ NIKT
Cudu jaki był, żal pozostał sam, bo on tak chciał
Na rozstajach dróg, odszedł tak jak stał,
Przenikliwy mózg, zrobił to co mógł
Szuka w życiu dnia, tam planety dwie
Czekają na cię, czy czujesz ich pęd
ASERTYWNY  bądź i często zamiast TAK mów NIE.
 
NIE  ROZUMIAŁ NIKT
Nie myśl bracie, że zrozumie cię ktoś, każdy dzierży w swoich dłoniach swój los
Lecz nie pozwól, abyś miotłą był, bo czy jesteś chory, czy też nie,
jednostką jesteś niezależną od istnienia tych, CO ODRZUCILI  CIĘ,
bo jesteś jedyny, niepowtarzalny twór, dziełem natury duch.
Czy jesteś słodki,gorzki, kwaśny jesteś potrzebny tu.
WALCZ DO KOŃCA, taki to twój los.
 
NIE ROZUMIAŁ NIKT
Jaki masz trzos - los.
Nie zatrzymuj się, nie cofaj się w tył.
Zatrzaśnij mocno drzwi, usuń z przeszłości błoto, wymieć wszystko to, co zbędne ci jest.
A ten GNIEW - owocem niech będzie śpiew, a rany zagoi śmiech.
Proces życia taki jest, jak przejrzysty jego kanał jest.
NIE  ZROZUMIAŁ  NIKT
TAK  O  NIE.

Zawsze sam

Za to co kocham
Za to co wielbię
Przez to dziś płaczę
Przez to dziś cierpię
Nie chcę Twej krzywdy
Nie chcę Twej łaski
Zbyt wielbię Boga
a jednak trwoga
Zniszcz serca bicie
Ja zgwałcę Twe życie.

Zazdrość

Przychodzi bardzo szybko 
Z sekundy na sekundę
Zabija wnętrze i wszystko
Z minuty na minutę
Walczyć z niż nie mogę chcę i muszę
Przychodzi wielkimi krokami
I grzebie w sercu stopami
A potem zanuża swe dłonie
A we mnie złość wciąż płonie
A ja się wciąż uśmiecham 
Lecz uśmiech wnet ucieka
Zmienia się me oblicze lustrzane
Za chwilę wyjde z siebie i obok sobie stanę
Me oczy sa przekrwione
Bo złość z zazdrością płonie
Przeżywam straszne męczarnie i katusze
Rękoma ściskam gardło i sama siebie duszę
I walczą we mnie dwie różne osoby
I w sercu robią coraz większe szkody
A ja jestem jak bestia uwieziona
Która z żalu za wolnością w klatce kona
Jestem jak bezbronny zając
Który w paszczy sie chowając
W tej straszliwej szarpaninie
Jak kęs w lwim pysku ginie
W sercu mym złość z zazdrościż trzyma
A przeciw nim rozsądek swą pierś dumnie wypina
W walce tej przewaga jest liczebna
Lecz klęska dla złości nadeszła haniebna
Zazdrość w bitwie straszną hańbą się okryła
Więc jak się pojawiła tak szybko się zmyła

Eating Disorder czy living disorder?

Co jem? Wszystko Dlaczego? Bo boli Boli mnie dusza Dusza jest pusta I samotna Boli ją samotność Co kocham? Jeść. Co? Wszystko Gdy zaczynam czuję się świetnie Nie martwię się Czuję ukojenie Jest beztrosko Smak. Przeżuwanie. Połykanie. Zapach. I znów. Smak. zapach. przeżuwanie. połykanie. Nie muszę myśleć. Myślenie mnie martwi. Myślenie o życiu. Boję się go i kocham równocześnie. Są chwile kiedy chciałabym przestać trwać. Bo łatwiej. Bez zmartwień. Są chwile kiedy myślę że mogę wszystko. Ale nie mogę. Ani wszystkiego ani przestać trwać. Więc zajadam smutek. ***

Do końca

Zawsze tam gdzie Ty.
Nawet do piekła
chociaż czasami czuję jakbym już w nim tkwiła
pali mnie w policzek twoje słowo
nie zawsze czułe i dobre.

Zawsze tam gdzie Ty.
Nawet prosto do nieba
chociaż czasami czuję gdybym tam była
muśnięta twoim pocałunkiem
delikatnym i namiętnym.
Zawsze tam gdzie Ty.

Nawet na koniec świata
chociaż czasami czuję jakbym już tam doszła
przechodzę przez tłumy obcych ludzi
a potem odnajduję pustkę i nicość.
Do końca z Tobą- nawet gdy będę daleko od samej siebie…

Bolesna prawda

Wśród deszczu, który nie chce spaść.
Niedaleko lasu, który stracił drzewa.
Obok strumyka usychającego z pragnienia.
Stoję na rozdrożu.

I Sprawiam, że mój smutek porusza do płaczu niebo.
I sprawiam, że drzewa złudnej nadziei rosną.
I sprawiam, że strumyk wypełnia się moimi łzami.
I już w nic nie wierzę...nie wierzę...

Bo wiara mnie zabija...
Ja już nie żyję...
Ja umarłam

Ostatnie uderzenie serca.
Ostatnia łza.
Ostatnia myśl:
"Nie rób mi tego"

Ból

Nostalgią władam niczym wódz plemienia
Na nic nie czekam, na nic nie zważam
Uległam nieczystej sile, przecinając mnie w pół
Skazana na siebie i swój ból

Zwątpieniem kipię i staczam się głębiej
Uczucia znikają coraz dynamiczniej
W osłonie dnia, cieniu życia
Tonę ...

Obietnica

Przyrzekam
odejdę z twoich marzeń
zamknę za sobą drzwi
rozrzucę fragmenty zdarzeń
potem wypiję małą czarną

w kominku spalę twe fotografie
popłynie kilka łez
zapomnieć nie potrafię.

Tnę kiedy boli
i potem boli jakby mniej
Pozory bo niby głucho
a słychać jak ktoś krzyczy

Ten krzyk
Ja go znam
Dobrze

Żelazne koło

Żelazne koło zaciska się na mojej szyi
Obawa o jutro

Boję się jutra.
Boję się, że stracę po raz kolejny honor.

Ona

Popatrz, to serce moje
Spójrz, to oczy moje
i usta.

W tych ustach
słów tyle i myśli,
których nie usłyszysz.

Dotykasz mej duszy,
Wiesz o tym?

Dlaczego?

Każdego dnia modlę się do Boga, aby się odezwał...
A ty nic :(
Wtedy myślę dlaczego tak zrobiłam??
A teraz nie potrafi pomóc mi nikt...
Tracę wiarę we wszystko chce już odejśc,
z tego świata pełnego rozpaczy...!

Modlitwa

Powstrzymaj czas przed upływem
Zostań, chcę Cię czuć !
Odchodząc zabierasz mój oddech,
Tonę w Styksie samotności.

Boże
Pozwól mi zasnąć
W ramionach ducha
Choć raz wyrównać oddech !
A gdy się obudzę
Spraw, aby uderzenie zimna
Nie pokryło szronem resztek wspomnień.