MODLITWA - PROŚBA O POMOC

 

 

W zen markotnego uśmiechu
Ucicha radosna błyskotka
Odciąga wicher przyjemności
Zabija pełen kłos żyta potężnej górskiej nadziei
A ja patrzę na to, A ja w tym uczestniczę
Jak sparaliżowany trąbą powietrzną uderzeniową
Modlę się przez ledwo wychodzące kamienne łzy
które boją się wyjść i pokazać się światu.
Goreje i wzbija się powód kłujących zwątpień.
Otwórzcie drzwi bo utopię się w swych ciężkich myślach.
Dziękuję.

Poczuć Szczęście Raz Jeszcze

No i powiedz serduszko, co tam u Ciebie?
Czy na Twoje złamanie spadło olśnienie?
A może jakaś cudowna odnowa - zbawienie?
A może nadal czujesz raniące złamanie?

 

Chcę poczuć szczęście raz jeszcze
Zatrzymać jesienne deszcze
Wrogości w sobie nie mieszcze
Na słowo "zaufać" - dreszcze

 

No i powiedz serduszko, jak się czujesz?
Czy przez to złamanie się psujesz?
A może poprostu bez sensu cudujesz?
A może blizna nadal rośnie?

 

Chcę poczuć szczęście raz jeszcze
Bez blizny chodzić po mieście
I to życie poczuć wreszcie
Oczyścić się i serce - nareszcie

 

Słońce nad mój dom przynosi świt
Przeżyć upadek to żaden wstyd
Muszę w sobie przełączyć tryb
I poprawić swój własny byt
Często traktuję to jak mit
Często czuję się jak nikt
Czas wstać i wreszcie żyć
Ale złamanie mam przez całe ciało...

 


Chcę poczuć szczęście raz jeszcze
Zatrzymać jesienne deszcze
Wrogości w sobie nie mieszcze
Na słowo "zaufać" - dreszcze

 

No i powiedz serduszko, co tam u Ciebie?

Głupie bajanie

Grube ups, niezadowolenie
wielkie rozczarowanie, człowieka niezobaczenie
i stoję tutaj i nie wiem co robię
mam wrażenie, że jedną nogą w grobie
próbuję coś stworzyć, słowa niesprzyjające
otoczenie w sumie też nieco żrące
i jestem zagubiona
znowu gdzieś niepotrzebnie włączona
ja muszę stąd wyjść, uciec w nieznany świat
bo pragnę wolności, pragnę od lat
jednak gdzie ja mam iść
wszędzie to samo, te same twarze,
to samo brzmienie zaczerpnięte nieuważnie
odejść ja pragnę, pożegnać mam chęć
przemożną, wielką jak sto razy pięć
głupie te rymy, głupi ten wiersz
głupia ja, głupi ten świat

Więc co po mnie zostanie?
Głupie bajanie, bo cóż by innego
Jestem głupotą niezdolną do niczego
Chodzę i mówię, jestem i myślę
Kreślę te słowa w swoim umyśle
Lecz nic nieznaczące, jedynie mnie kojące
To wszystko warte półgroszówki
a może nawet nie
Nic nie warte moje bajanie
Może lepiej, gdy tak zostanie.

Złodziej

Smutek przyszedł, usiadł 

Uparcie siedzi przede mną 

Moje serce napadł 

Idę przez drogę ciemną.

 

Dlaczego znów jesteś przy mnie?

Złapał mnie mocno za nogi 

Niedługo będzie już po mnie 

U mnie brak ostatnio równowagi! 

A kiedy odejdę...

 

A kiedy odejdę...

Nie mów, że będziesz szlochać.

Ja przecież nie zniknę,

wyłączę tylko internet.

Łączy nas ocean poezji,

kilka garści nadziei

i mnóstwo czasu spędzonego

wspólnie przed laptopem.

 

Nie mów, że była to miłość.

Miłość to przytulenie, spacer,

nawet gdy deszcz pada...

Przyjaźń to wsparcie ramieniem,

gdy życie w kość daje.

 

Zobacz! Nie ma mnie na fejsie...

 

A jednak istnieję!

 

 

Oskar Wizard

 

 

Niepełnosprawni II. Oczami dziecka.*

 

Przychodzisz na świat

pełen nadziei.

Rodzice bywają różni,

najczęściej kochają.

W miarę upływu lat

coś złego się dzieje.

Czujesz, że należysz do tych,

którzy od grupy odstają.

 

Nie pomoże nauczyciel,

zajęty podstawą programową.

Nie licz też na pomoc

złotoustego księdza.

Jeśli nawet dostaniesz rentę,

to kiedyś ci zabiorą.

Czeka cię strach, ból

i pewnie nędza?

 

Zamglony umysł

świata w pełni nie ogarnie.

80% ojców

porzuca taką rodzinę.

Od silnych leków

zatrucie czasem dopadnie...

Kupowanych

za matki udręczonej

krwawicę.

 

Módl się za rodziców,

będziesz żyć tyle

co oni.

To ich największy lęk,

nikt później

ci nie pomoże.

Czekają najprostsze prace,

dopóki szef cię nie przegoni.

Komu potrzebne takie życie

Panie Boże?

 

 

Oskar Wizard

 

 

*- jeden z pozostałych 20%

 

 

Rozmowa z Bogiem.



Jak wiesz Panie Boże,

unikam pośredników.

Kosztują sporo

i zawsze moje słowa przekręcą.

Chciałbym podziękować Ci,

że naraz dajesz mi

tylko po jednym zadaniu.

Choć może trochę zbyt często?

Nic tak serce nie raduje

jak pomóc innym,

życie im przedłużyć...

Wątpiącym

przywrócić

cel istnienia.

Być wśród odrzuconych.

Wspierać niszczonych

przez bezduszną biurokrację,

wymuszać przekroczenie

jej limitów ,, miłosierdzia"...

Czasem brakuje mi

opium dla zmysłów,

modlitwy...

Lecz wiem,

co wtedy powiesz.

Zapytasz:

DLA KOGO

mojego wsparcia

znów potrzebujesz?





Oskar Wizard





W Imię Boże! (satyra).*

 

Stanęły w polu

dwie odważne armie...

Jedna która twierdzi,

że Bóg ma złotą brodę...

W swej zapalczywości

twarze zacięte i straszne!

Druga krzyczy,

że Stwórca

ma wąsy

i bokobrody!

 

Bo nie ma żartów

w kwestii świętej wiary.

Prawda najświętsza

może być tylko jedna!

Jedni wierzą prawdziwie,

drudzy czynią czary!

Na litość nie licz!

Nadzieja daremna!

 

Poszły w ruch miecze,

laubzegi i topory!

Zginęli wszyscy

zanim wieczór zawitał...

Ja w śnie

też Boga widziałem.

Był ogolony.

Powiedział:

Czy ktoś mnie

o potrzebę wojny

zapytał?!

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

*- zapalczywym poświęcam.

 

 

Wzburzonego życia fale.

 

nasz okręt płynie

przez wzburzonego życia fale

pijany kapitan

już dawno

za burtą się utopił

wyrzucam w głębiny

smutki i żale

dawne przygody

los jak korsarz

złupił

 

płyniemy więc dalej

bracie przez morze

niestraszne nam wiry

i ostre skały

znajdziemy bezpieczną przystań

kiedyś może

dawne marzenia

jak plan nam zostały

 

w tym całym szaleństwie

tkwi pewna metoda

bo rozum

nam wicher

dawno już zabrał

szukamy uczuć

zamiast złota

jak dobrze

żem ciebie

na pokład

zabrał

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

 

Pewna śliczna Anna...

 

pewna śliczna Anna

do sanatorium wyjechała

była tam do szaleństwa kochana

lecz wróciła do domu

sama

 

w domu ten sam stary mąż

gdzież mu do tamtych kochanków

sprawca kilku niechcianych ciąż

i wielu wypitych win dzbanów

 

już teraz Anna czas odlicza

do następnego wyjazdu

aby nie widzieć męża oblicza

i do jej wielbicieli zjazdu

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Poczęci przez pomyłkę.

 

najczęściej widzę ich w niedzielę

biegną do kościoła

ze strachu przed piekłem

na które zasłużyli

 

bronią życia poczętego

słowem gorliwym

pozbawionym czynów

gdyż od ratowania urodzonych

są zawsze inni

tacy jak ja

 

w słowach

Bóg

Honor

Ojczyzna

popełniają przeważnie

kilka błędów ortograficznych

bo nie czytają książek

a ze sztuki pisania

znają tylko donosy

na sąsiada

 

nie mów im nigdy

że spotkałeś dziś Jezusa

nie uwierzą

bo im to nigdy

się nie zdarza

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Moje pragnienie...

 

świat dookoła

kręci się w szalonym pędzie

mijają dni

a każdy jest inny

czasem czuję

że nie nadążam

już

za zmiennymi porami roku

wszystko się zmienia

w dynamicznym

odgłosie

tykających bezustannie

zegarów

i tylko jedno

jest stałe

 

moje pragnienie

 

Ciebie

 

 

 

Oskar Wizard

 

 

Napisz do mnie.

 

Napisz do mnie

o wczorajszym

porzuconym śnie

tak bliskim spełnienia

deszczu we wszystkich

odcieniach szarości

nieprzytulonej bliskości

o poranku

pochmurnym

gwiazdach gasnących

w ciszy wieczoru

rozstajach dróg

gubiących nadzieję

 

i cieple kominka

który mogę

rozpalić dla Ciebie

 

jeśli tylko zechcesz

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Ognista czerwień.

 

Moje wersy dla Ciebie

ozdabiam miodem zachwytu

i perłami tęsknoty

Nasze

kocham nad życie

wzruszyłoby

nawet Anioły Miłości

A przecież

w tej uroczej

melodii serc

nie zabrzmiał

nawet jeden pocałunek

Bądź dla mnie

uczuć

ognistą czerwienią

 

 

Oskar Wizard

 

 

Chciałbym zachłannie...

 

 

Chciałbym

wyzwolić się Pani

spod Twojego uroku.

Namalować wyobraźnią sny

o wolności.

Już zawsze samotnie

kłaść się

o zmroku.

Pragnę zapomnieć

jakie jest imię

Miłości.

 

Chciałbym zachłannie

uciec z rozkosznej niewoli.

Mieć wolne od marzeń,

gdy naszą oazę zostawię.

Zapomnieć

na zawsze

jak zazdrość boli.

Niestety,

Miła Pani,

ja...

 

nie potrafię!

 

 

Oskar Wizard

 

 

Bez Ciebie.



Zaginęła mi kostka internetowa... co za pech.. pech...
nie dla mnie dzisiaj sieciowy grzech... grzech...
już moja dusza zatapia się w mroku...
nie mogę zrobić jednego kroku...
co za pech... pech...

gdzie znaleźć kilobajt sieci...
minuta za minutą posępnie leci...
trafia mnie ognisty szlag...
marzenia cudowne idą w piach...
co za pech... pech...

pot perlisty wystąpił na zmarszczone czoło...
bez netu czuję się strasznie goło...
jest to z pewnością okrutne i straszne uzależnienie...
cierpienie to najlepsze dla pisania wierszy natchnienie...
mimo wszystko to pech... pech...


;))

Oskar Wizard

 

 

Pies, Królik i Ja.*

 

O to, że mój pies

od trzech lat

ciągnie na luminalu...

Losie przewrotny!...

Nie mam do ciebie żalu.

I o to,

że królik

ma zaburzenia błędnika...

Trudno! Niech sobie w poprzek fika!

Może w końcu

uda mu się

wyjść z choroby?

Jako Królik Wielkanocny,

będzie służył

dla Świąt ozdoby!

Mógłbym jeszcze długo

rozwijać listę moich trosk...

Lecz wolę śmiało

śmiać się losowi

prosto w nos!

I wtedy milknie

złośliwiec zawstydzony!

Pod stołem chrapie pies

z życia zadowolony.

Królik, tuląc się,

słucha bicia mojego serca...

A mnie dusza

na szczęście

się otwiera!

 

Oskar Wizard

 

 

*- Królik po miesiącu leczenia

coraz częściej przyjmuje normalną postawę.

 

**- Ależ oczywiście, że łatwiej kupić nowego.

Ale czy nie lepiej jest ratować życie

niż wymieniać na nowszy model?

 

 

Radości starości.



Już niepotrzebny

słoik lubczyku tobie.

W pracy nie musisz

udawać Tarzana.

Dziurawa pamięć

sumienia nie skrobie.

Nie zdradzi cię też

stara ukochana.



Małą masz rentę,

dlatego jesz wszystko

z zachwytem.

Nie pijesz kawy,

gdyż masz słabe serce.

Nie wyślą cię na wojnę

z karabinem!

Więc raduj się wielce!



Przeżyłeś rówieśników,

więc znowu wygrałeś!

Twoją przyszłość stworzy

stado rumianych księży.

Cieszysz się jak dziecko,

że z łóżka

dziś żywy wstałeś!

Wybaczą ci wszelkie potknięcia,

nie jesteś na rozumu uwięzi!





Oskar Wizard





Przebudzenie przedwiosenne.



Chciałbym...

Spotkać się z tobą...

Na dróg rozstaju...

W połowie drogi,

między szeptem

i serca drżeniem.



Chciałbym...

Złowić w spojrzeniu...

Iskrę, która rozpali

niebo...

W połowie drogi,

między słonecznym zachwytem

i księżycową sonatą.



Chciałbym...

Umówić się z tobą...

Na zachód od Edenu...

Bo na wschodzie

straciliśmy już wszystko.

A ja chciałbym

odzyskać...

Ciebie!





Oskar Wizard





Zakręt strumienia czasu.



różom

nie wyrywam kolców

może mnie kiedyś

nimi obronią



omijam też wiatr

ma wiele

do zrobienia

dobrego i złego

bez zbędnej zachęty



patrząc na wierzby

popadam w zamyślenie

nad zakurzonym fortepianem

który od dawna milczy

a może nawet

płacze

jak one



w zakręcie strumienia

poszukuję

znaków tajemnych

które zwiastują

nasze kolejne

spotkania



i tylko niebo

niezmiennie

ukrywa

błękit

za żaluzją chmur



i tylko zegar

odmierza

nasz czas

tykając

niecierpliwie



ciekawe

czy coś

wie?





Oskar Wizard