Pomocna dłoń

Pomagać nie wstydzę się
Rzadka przypadłość w tym kraju
Zapraszam do pomagania Cię
Chyba ludzię, nie mają zwyczaju

Nie piszę tu o wszystkich ludziach
Ja również dostałam dłoń pomocną
Mam nadzieję, że dobrzy ludzie sie zepną
Uratujemy tych co są w uwięziach

Potrzebują ciepłego serca
Wiem coś o tym...
Każdy miał jakiegoś szyderce
Trzeba pomóc przed siebie na oślep biegnącym

Daję pomocną dłoń może, jestem od kogoś wyżej

Religia.

 

ściska mi gardło

tysiącem grzechów

mnożących się jak króliki

 

wiąże ręce

składając do modlitwy

 

już nie mam czasu

na pracę

miłowanie bliźniego

czy uporządkowanie domu

 

to też jest grzechem

 

kolana wytarte

od klęczenia

w niemej prośbie

o wybaczenie

tego

że żyję

 

niebo milczy

jak zawsze

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Za kratami

Nad umysłem tracę kontrolę
Ciemność, ciemność nie chce głębiej
Ktoś woła " zabij się" coraz głośniej.
Dajcie mi samokontrolę!

Moim demonom ujawnić się nie zezwolę
Chodzę nocą ulicami, drocząc emocjami
Chce się bić, biję się z myślami
Nad umysłem tracę kontrolę

Walka trwa już latami
Myśli sie najlepiej na krawędzi
boję się ludzi
Jestem za kratami

Samotnie

 

Ja nie chce dalej iść samotnie

Żyć dalej bez celu jak wielu

Obijać ścianę, wielokrotnie

Znajomych mam niewielu

Chciałabym poczuć się swobodnie

Czemu do mnie mówisz skurwielu?

Straszysz mnie.Przez Ciebie jestem na dnie

Powiadasz wiem o czym marzysz marzycielu

Ja nie chce dalej iść samotnie

Żyć bez celu jak wielu

Jednak żyje bez celu, samotnie.

Żeglarz



Żegluję, po oceanie wspomnień
Nie umiem zawrócić, tak wiatry prowadzą
Mapy, może wreszcie mnie doprowadzą
Bóg wysyła mi promień

Ale czy skorzystam tego nie wiem
Kiedyś bez wahania popłynęłabym
Gdybym popłynęła dobre wiatry miałabym?
Mam awarię swojego pokładu nie jestem dobrym pływakiem

Niech da ktoś siły by sztormy pokonać
Wielkie fale którę topią mój okręt
Potrzebny mi sprzęt
Zginąć czy może z Bogiem zjednać...

Uczucia płyną ławicą.

 

uczucia zbyt często

wymykają się spod kontroli

ławicą przemierzają świat

by spotkać właśnie ciebie

gdybyś wiedziała

jak często serce boli

bo nie możemy

przytulić się do siebie

 

słowa dla wszystkich uczuć

są tylko cieniem

może melodia

byłaby bardziej zrozumiana

umieściłem cię

na swoich westchnień niebie

jesteś taka kochana i wspaniała

 

 

 

Oskar Wizard

 

 

Po północy.

 

Noc rozkwita

gwiazdami na niebie.

Trwa cisza syta i upojna.

Tulą się ostatni raz

kochankowie do siebie.

Pora to senna i spokojna.

 

W taki właśnie czas

nadpływają znikąd wiersze.

A każdy coś ważnego

ma do powiedzenia.

Nad ranem poeta

zaśnie wreszcie.

Jego notes

utworami się wypełnia.

 

Lecz nawet sen

od wierszy nie uchroni.

O brzasku

znów nadciągną

stadami.

Poeta do pisania

duszę pogoni.

Gdyż są jego miłością

i wielkimi radościami.

 

 

Oskar Wizard

 

 

Stare serce.



Płyną słowa perlistą ławicą.

Pomiędzy nimi

gęstnieje milczenie.

Czy serca

sedno przesłania usłyszą?

A może cisza

wzbudzi głębsze westchnienie?



Mówisz, że kochasz

- powtarzasz to bezustannie.

Lecz już po chwili

wyznania zapominasz…

Kusisz i uciekasz

rozsiewając perfum wonie…

Nawet w snach nagość ukrywasz.



Przestań baśń przecudną

już nucić mi słodko!

Nie chcę stracić resztek

cerowanej duszy.

Albo kuś mnie! Urocza ślicznotko!

Stare serce też lubi się wzruszyć.



Oskar Wizard





Hej Kolęda!

 

Nie wpuszczę do domu księdza.

Nie będę świętego udawał.

Choćby miała dopaść mnie nędza!

Będę przy drzwiach barykadę ustawiał.

 

Nie będę klękał

przed zwykłym człowiekiem.

Bo moja wiara nie z tego jest świata.

Religia zaś napawa mnie lękiem.

Mało w niej siostry czy brata.

 

 

Oskar Wizard

 

 

Satyra na Świętość Pozorną.

 

Zło wcale nie drzemie...

Stara się ukryć kaprawe ślepia.

Twoją duszę chętnie w jasyr weźmie!

Jest w nim wielka złości głębia.

 

Wpierw o Twej świętości

Cię przekona.

Bo mylić się może każdy,

tylko nie Ty!

Dobro po cichu w sercu skona.

I będziesz zły!

 

Pogryziesz wszystkie

na świecie Owsiaki!

Nie będziesz słuchać

nawet papieża.

Tęczowym chciałbyś

wyrwać flaki!

Hejtując przypominać będziesz

kawał zwierza!

 

Mózg ściśnie

pozornej świętości aureolka...

Z impetem w głąb

wkroczysz do piekła nerwicy.

Zgaśnie rozumu ostatnia kontrolka...

Kto się nie zgadza,

niech w grobie milczy!

 

Może jednak kiedyś

zbudzisz się z rozumem

nad ranem?

Dowiesz się,

że jesteś oszukanym

przez autorytety baranem?

 

Morał:

Diabeł potrafi cyrograf

podać ,,święconą" dłonią.

Ludzie zaś chętnie

ku skrótom myślowym

gonią!

 

 

 

Oskar Wizard

 

 

Przedświąteczne oczekiwanie (satyra).



Drżyjcie w trwodze choinki!

Głęboko karpie nurkujcie!

Będziecie radością rodzinki…

Gdy życie z was ujdzie.



Otwórzcie się cienkie portfele!

Święta są dla nas tak drogie.

Będzie rodzina i przyjaciele…

Finanse ogłoszą trwogę!



Czeka nas przepicie i przejedzenie!

Sprzątanie przed i po uroczystości.

Święta miną jak okamgnienie!

Życzę trafionych prezentów

i wielu radości.



Oskar Wizard





Nie pal Stefanie!

 

nie pal Stefanie

bo ci więcej nie stanie

będziesz kaszlał jak ciocia Helenka

jej rak płuc to wielka udręka

 

nie pal Stefanie

bo ci brzuch opadnie

już lepiej ćwicz bieganie

może cię jakaś panna dopadnie

 

nie pal Stefanie

bo ostatni ząb wypadnie

wyłysiejesz do ostatniego włosa

potem śmierć i jej kosa

 

już lepiej odżywiaj się zdrowo

odżyjesz na nowo

będziesz okolicy bohaterem

bo paląc jesteś zerem

 

 

 

Oskar Wizard



Twory

Słońce chowa się za chmurami
Zostaję sama, ze swoimi tworami
Co wieczór, się schodzą
Z wielką chęcią przychodzą
Odchadzą z wielkim trudem
Co wieczór wystraszona jestem
Odrealnienie, okropne uczucie
Nie jest łatwo wiedźcie

Na pół

Słońce zachodzi myśli sie schodzą
Myśli po głowie o pradziejach chodzą
O dziejach co już nie wrócą
W głowie się u mnie kłócą
Natrętne, straszne, cierpkie
Słońce wschodzi, ja walczę
Po pokoju emocjami droczę
I, tak rozpadłam się na pół
Mimo, że ludzi wokół

Krótki wiersz o smutku

smutek wkrada się podstępem
mówi do mnie półgłosem
Jestem przy Tobie i Cię nie opuszczę
chyba się rozzłoszczę!
Ludzie odchodzą tylko nie Ty!
Muszę założyć mocne buty
by żyć z Tobą i nie przegrać
muszę regularnie twój brud spierać

Zmienność


Spadam i unoszę się na zmianę
Może się wkońcu zepnę
By powstać jak feniks z popiołów
Chce zrobić myśli połów
Posegregować na niszczące, nieniszczące
Skrzydłami złamanymi trzepoce
pocę się przy tym niemożliwie
Mam ranę, zadaną przez ludzi,krwawię!
Czekam na osobę która pomoże mi oczyścić szramę

Uciekam

Może jestem szaleńcem,
Marzący o życiu wiecznym.
Może jestem więźniem,
Nie potrafię wrzucić wsteczny.
W moim sercu wbity pręt,
Do miłości czuję wstręt.
Niebawem nie będzie nic,
Niebawem - nie będę żyć.

Może jestem tylko szaleńcem,
Nie mogę uwolnić myśli.
Może jesteś czymś więcej,
Wspomnień nic nie czyści.
A w sercu wbity pręt,
Znowu życiowy skręt.
Niebawem zamilkne.
Niebawem - zniknę.

Te myśli wciąż czają się w głowie,
Lecz już z nimi nic nie zrobię!
Moje serce wciąż kocha się w Tobie,
Będzie kochać nawet w grobie!

Uciekam,
przed samotnością w czterech ścianach
Staram,
uśmiechnięty mówić o kolejnych planach
Lecz,
wciąż widzę obrazy z wczoraj
Chcę latać...
Lecz,
budzę w sobie potwora
Staram,
Zachować trzeźwość i wciąż śnić
Uciekam,
Przed samotnością - nie chcę żyć
Chcę latać...

...

Może jestem szaleńcem,
Może byliśmy kłamcą.
Może jestem jeńcem,
Myśli w płaczu tańczą.
Powiedz - kiedy się cierpienie zacznie?
Bo ja niedługo skończę cierpieć...

Te myśli wciąż tańczą w głowie,
Lecz już z nimi nic nie zrobię!
Moje serce wciąż kocha się w Tobie,
Będzie kochać nawet w grobie!

Uciekam,
przed samotnością w czterech ścianach
Staram,
uśmiechnięty mówić o kolejnych planach
Lecz,
wciąż widzę obrazy z wczoraj
Chcę latać...
Lecz,
budzę w sobie potwora
Staram,
Zachować trzeźwość i wciąż śnić
Uciekam,
Przed samotnością - nie chcę żyć
Chcę latać...

Nasza Wspólna Dusza

A gdy wszystko upadnie, czy odejdę?
Czy napewno z obranej ścieżki nie zejdę?

W nocy słonych łez smak,
Przeżycie rozstania dające znak,
Nasze plany - wszystkie poszły wspak !

Nic tego nie odwróci, nie zbudujemy nas od nowa.
Dlaczego to się tak potoczyło?
Nasza Wspólna Dusza - nieodwracalnie kona.
Teraz wszystko się skończyło.

A co ze szczęściem, gdzie nasze pędy?
Nie znalazłem niczego, tylko błędy...

Krzyki nawiedzają każdy sen,
Nie mogę spać, powstaje kolejny tren,
O Naszej Miłości - teraz czuję tylko wstręt !

Nic tego nie odwróci, nie zbudujemy nas od nowa.
Dlaczego to się tak potoczyło?
Nasza Wspólna Dusza - nieodwracalnie kona.
Lecz wszystko się skończyło.

Każdym krzykiem, odpychałaś od siebie,
A ja uciekając, trafiałem na Ciebie.
Te łzy to rozgrzeszenie naszych lat,
A Twoja zdrada - to nasz wspólny KAT !!
TO NASZ WSPÓLNY KAT !
WSPÓLNY KAT !

Nasze plany - wszystkie poszły wspak...
Nasza Miłość - teraz czuję tylko wstręt...
Nic tego nie odwróci, nie zbudujemy nas od nowa.
Dlaczego to się tak potoczyło?
Nasza Wspólna Dusza - nieodwracalnie kona.
Teraz wszystko się skończyło...

(A gdy wszystko upadnie, czy odejdę?
Nie ma już niczego, poprostu cierpię)

Niewinność

Oszołomienie,
Co się dzieje?
Zwątpienie,
Czy to więzienie?
Gdzie się znajduje?
Czy ktoś mnie uratuje?
Pot nachodzi na oczy,
Niech to się tak nie kończy!
Słyszę śmiech, boje się,
Ktoś szydzi, boję się...

Kończy mi się tlen,
Nie mogę uciec!
Kończy mi się tlen,
Nie mogę chcieć!

Gapisz się,
Bo dostrzegasz to...

Uniesienie,
Moje nadzieje,
Zranienie,
Czy to więzienie?!
Jestem odizolowany,
Zmartwiony, zestresowany,
Serce bije jak szalone,
Adrenalina, życie skończone,
Czuję nienawiść, boję się,
Czuję Ciebie, boję się...

Kończy mi się tlen,
Lecz nie mogę umrzeć!
Dusisz mnie,
Lecz nie pozwolę!

Gapisz się,
Bo dostrzegasz to,
Moją niewinność.
Ukraść chcesz,
Bo rozumiesz to,
Jestem niewinny.

A więc tnij mnie!
Zabij mnie!
Wyśmiewaj mnie!
Nie uleczysz potępienia,
Nie zapomnisz imienia,
Nie zmienisz historii,
Nie unikniesz ironii,
W której się znalazłaś.
Nie jestem psem,
Dlaczego kazałaś podawać łapę?!

Nie mogę umrzeć!
Nie mogę...!

Gapisz się,
Bo dostrzegasz niewinność.
Gapisz się,
Ale nie zobaczysz,
Potępienia, którym Cię darzę.

Niewinność.
Niewinność.
Niewinność!

Śpij Dobrze

Słońce już znika, ucieka gdzieś na niebie,
Nocna rytmika...
Znika oświetlony teren, budzą mnie cienie,
W nocy jestem jeden...
Kurtyna opadła, wszechświata awaria
A ja świecę jak latarnia...

Aby zasnąć potrzebny cud
Wszyscy życzą dobrych snów
A mnie nawiedza duch
Który gnębi mnie znów...

Pokazuje straszne koszmary,
Wszystkie wrogie zamiary,
Zniszczony świat mój jest cały,
Nawet wspomnienia ze mną płakały...

Skoro ja zasnąć nie mogę
To chociaż wam wskażę drogę
Niech Bóg was wspomoże
W tej walce,
A Ty odejdź na zawsze potworze !

Oczy zamykam, lecz wciąż nie usypiam
Myśli i wspomnienia budzą znów zjawy
Z którymi zapraszam do zabawy
Obyś zasneła,
I poszła do Nieba
gdzie nie zabraknie Ci chleba
I kropli przebaczenia

U mnie już tego nie zaznasz
Niech sumienie jak kruk rwie Ci wątrobę!
Może w łzach się taplasz?
Może Bóg wybaczy Ci Twoją zmowę,
Lecz ja Bogiem nie jestem,
Ja tylko człowiekiem jestem !
A to ktoś inny, niż zabawka do zabawy...
Powoli gasną moje ciepłe żary
Nasze przedstawienie się kończy
Czas zejść ze sceny, kurtyna opada
Już nic nas nie złączy
Bezsenność dopada
Przez Ciebie...potworze !

Śpij Dobrze, potworze