Czasy 2 (jedna z moich nóg)

praprababcie i prapradziadków ucztujących
w naszych snach na jawie
kartki zapisane na blacie stołu
zostaną żywym dywanem chrabąszczy wplecionych w warkocze
żywej rozmowy i głaskań przez jaszczurki rąk przodków
i ich lekkie oddechy idące z wiatrem po naszych szyjach
 
i blat stołu ofiar dla mrówek wiecznego lata
został jutro odnaleziony
przez rodzinę wywołującą popołudniowe duchy
w Grabowcu
 
nasze ciche porozumienie
słyszane odgłosy znad jezior za murami cmentarzy
delikatne pocałunki tej kobiety nieznajomej którą zna moja matka
Matka Boska Cygańska
Jak szedłem do granicy podwórka w nocy by rzucić się w otchłań dobrej pasji
to zapaliłem światło w pokoju o dwunastej
i rzesze wielkich miłośniczek mojej poezji rzuciły we mne..
kapciem - Wybaczam im bo nie wiedzą co czynią, bo sam nie wiem co czynię
 
znowu kreśli czas
w pogawędce liści puls pluszaków
doprowadza dziecko nad krawędź lustra
pobiegliśmy na złamanie karku do studni
znaleźć żabę i stolik rozpaczy
na którym lśniły szklanki i naszyjniki, Bestii wór
Muszle wyśpiewując psalmy wstydu
uratowały zachód słońca bezsensem wzruszeń
grzech wieczorny beztroski dziecka
wkradł się do ogrodu
 
rozlane łąki dzieciństwa na polach stołu stanęły szeregiem
do boju
banał nadciągał z za wzgórz niosąc za sobą udrękę
niegrzeczne łóżka zaściełane smutkiem
nerwowe sny prorocze i rezygnacje przed upadkiem
a wokół planszy stołu zebrali się wszyscy
zasiedli z mrówkami i serem do kolacji
ser zjadł wujka i ciocię
a herbatę wypił martwy pies
 
rozlane rzeki dzieciństwa przejmując lękiem zamarły
szukać sensu i księży
ale porządek został zaprowadzony przez przodków
odzyskany sens pogańskich wierzeń
te wzory łąk i smug rozkoszy przypomną się kiedyś znów
i znów
puls życia bez ruiny lecz pełnego wiosennych burz
Mama siedziała wtedy ze mną i Dagmarą której jeszcze nie było
i zostawialiśmy kartki pocztowe dla kosmitów i przodków
i dzieci dzieci
 
a potem wstaliśmy i pomknęli zostawiając wiecznie żywe mozaiki Tarkowskiego
Jak biegnące brzegiem morza Picassa w pola za płotem
korzystając z napomknień chłopów koszących żyto
żyć żyć żyć, bez wiedzy
i z powodzeniem docieramy do celu, na granicę świata bez granic
bo jak ona byliśmy grzeczni
i delikatni i pełni wdzięku zawsze
jako jej dzieci
Nieśmiałe pytania
Lustrzani ludzie
 

Komentarze

Umieść swój komentarz jako pierwszy!
środa, 24 kwiecień 2024

Zdjęcie captcha