Jak zejść z krzyża kiedy przybite dłonie
serce przedziurawiła ślepa miłość
a oczy zalewa krew korony cierniowej
codzienności która miała być rajem
czy wymierzył pierwszy policzek
bo zupa za słona a kotlet mielony
to od Boga znak
bierz nogi za pas i znikaj
następny może zabić
Wanna łez w której zanurzasz ciało
ono szczypie od ran i soli
on w spazmatycznym szale ogłupiacza
walczy z demonami dzieciństwa
brak tam współodczuwania dobra czułości
więc nieświadomy odgrywa rolę kata
kat i ofiara w walcu wtuleni
jedno przyciąga drugie spojrzeniem
ona uzależniona od cierpienia a on
widząc że coraz bardziej nieszczęśliwa
mocniej podkręca śrubę
sku...wysynem jestem i tego nie zmienię
koledzy będą śmiali się ze mnie
a pusta duma ucierpi na tym
pokazać skruchę , woli brnąć dalej
do mętnej swojej przyszłości
kiedy obudzi poranny kac
moc jego też z życia znam
lęk ogarnia twardziela bo ofiary nie ma
pustym domu pozostał on sam na sam
teraz on będzie wielce rozpaczać
że zostawiła ta wredna jędza
gwoździa z drewna nie wyciągniesz ręka
wystarczy jednak mocne szarpnięcie
choć rana wielka zostanie blizna
ale z wolności największe szczęście
nikt nie urodził się tu Jezusem żeby
za ludzkość oddawać życie
skrzydła rozpostrzyj i leć lecz pióra gubisz
spadasz jak Ikar znowu w to miejsce
gdzie w ofiary rolę wcielona jesteś
czy ma być tak bez końca pytasz siebie
nie, w sercu zagościł zapamiętany
pierwszy wolności promień słońca