Doświadczenie życiowe

Każde doświadczenie
jest bezcenne.
Dobrzy ludzie
dają radość i szczęście.
Przy nich uśmiech
nigdy nie zwiędnie.
Nadzieje nie będą daremne.

Obojętni uczą,
że nie jesteśmy
pępkiem wszechświata.
Bo ilu ludzi,
tyle poglądów na życie...
Nie w każdym
odnajdziesz siostrę lub brata...
Pamiętasz jak często
myliliśmy się?

Najgorsi dają nam
trudne lekcje życia.
Tak rośnie w nas
doświadczenie życiowe...
Uczymy się
a wciąż jest wiele
wiedzy do zdobycia!
Bo każde wyzwanie losu
jest nowe!

Oskar Wizard

Zabiłem To!

Jestem Bogiem, jestem zemstą
Odpowiedzią na Twoje pytania!
Strachem na wróble pod Twoim oknem
krzyczący "zabić drania!"
Duchem w lustrze zatrzymując
wskazówke zegara na "trzy"
Potworem spod łózka, w ciemności
ukazuje swoje kły
Upadłym Aniołem, Piekielnym Demonem,
Zapomniałem o Niebie !
Twoich strachem, Twoją karmą
Głosem wewnątrz Ciebie !
 
(Zabiłem To!)
Ciężka walka ze sobą
Pytając,
Jaką jestem osobą?
Zabiłem uczucie,
Tworzące we mnie zło
Lecz wtem,
Ujrzałem Twoją dłoń!
 
Jestem Predatorem, jestem bólem
Odpowiedzią na Twoje modły !
Nieznanym dźwiękiem z piwnicy
Pokaże Ci świat podły !
Prześladowcą, sprawiam że sie boisz
Wypełniam Cię niepewnością!
Najgorszym koszmarem, paraliżem w śnie !
Serce ładuje mroczną złością!
Dzikim zwierzęciem, wilczym instynktem,
Zwątpisz w samego siebie!
Twoim Dominatorem, Twoim Nemezis
Głosem wewnątrz Ciebie !!
 
(Zabiłem To!)
Ciężka walka ze sobą
Pytając
Jaką jestem osobą?
Zabiłem uczucie
Tworzące we mnie zło
Lecz wtem
Ujrzałem Twoją dłoń!
 
...jestem...
Tylko chłopcem
...zabiłem...
Ten śmietnik
w mej głowie !
.............
A wszystko 
co kocham
  Ucieka
 
(Zabiłem To!)
 
...jestem...
Mordercą myśli
...które...
Sam stworzyłem
w mej głowie!
..............
A wszystko 
co kocham
Jest obok.
 
Zabiłem To!
(walka ze sobą)
Zabiłem To!
(jaką jestem osobą?)
Zabiłem To!
(uczucie tworzące zło)
Zabiłem To!
(ujrzałem Twoją dłoń)
Zabiłem To!
..........
 
Zabiłem To!

TheDiary44*

Zyłem życiem które nie umiałem opisać
Lecz gdy ujrzałem to
Zrozumialem, że zaden wiersz nie trzeba pisać...
 
Bo i ja za długo biegam ulicami
Ulice? Te które nie istnieją
Czekałem na obstawienie mnie zniczami
Ulice, które do dziś są moją nadzieją
W tamtym czasie gdy to poznałem
Nie miałem nic, a wstałem
Coś chciałem, mimo że się bałem
Być taki, wiecznie uciekałem
 
Starałem sie zawsze być dla innych
Tak ukrywałem swoją słabość
A na koniec byłem winny
Było mi ciężko, a gdzie dziecinna radość?
Sam w pokoju, sam w domu, sam ze sobą
Toczyłem bój aby robić to co inni robią
Słaby samotny, chyba nazwam to fobią
"Introwertyk"... to cholerne słowo
 
I kiedy było źle, reszta też miala sens
Sam ze sobą, sam w domu, sam w pokoju
Czekałem aż nadejdzie mój kres
Ale prosze, nie mów nic nikomu...
Rozumiałem powoli od czego te mdłości
Prosiłem, i nie dostałem tego, jakby po złości
Wszystko toczyło sie w odcieniu szarości
"biada mi, mysle ze potrzebuje milosci"
 
Popadałem w rutyne i do dzisiaj popadam
Płakałem wiele razy i przepraszałem
Jestem tylko człowiekiem, dlatego w dno wpadam
I jak głupiec prawdzie odmawiałem
Tak własnie płace, nic od nikogo
W zamian dostane tyle ile dam  wrogom
A gdy wszyscy mowią "bądź sobą!"
Odmawiam samotnie, Na drodze życia, jest tak stromo...
 
Wiec z tymi emocjami nadal walcze
To co pomieszało mi w głowie
Nadal tam siedzi i nie wybacze
Ze "Szczescie" musiałem pisać w cudzysłowie
Przepraszam Ciebie, przepraszam was
Z mego serca nie wiem,  nadal leci kwas
I dziekuje ze mam Ciebie, miałem was
W moich ulicach pomagał mi las
 
Usłyszałem wtem drugą część arcydzieła
łzy runeły, ktoś to pisał za mnie?
Przecież nie mowiłem "do widzenia"
Ale czyż nie umarłem marnie?
Nie ujrzycie mnie już nigdy tego samego
Więc Żegnaj kolego
Odszedłem, może dlatego?
Znajde świat, jedyny dla mnie jednego
 
Kiedys nie rozumiałem, dziś rozumiem
Zwalam to na Ciebie, Ty na mnie, nawet w milczeniu
Czy możemy nazwać to rozumem?
Te słowa po latach nabierają na znaczeniu
Choroba ! Tak to nazwijmy, wysmienicie!
Ile mysli chodzi po orbicie?!
Przecież to jest absurd, ludzie, widzicie?
Ja w tym tone, zguba moim życiem
 
 
Jestem chory... o tak
tak cholernie chory przez to wszystko,
Spalony, rozgorączkowany, porąbany,
Potykam sie raz kolejny, robiąc widowisko
W Kałuże łez którą widzi moja twarz
A gdy juz bede umierać spiewaj to razem ze mna
Jesteś rozbity, jak ja...
 
Ale nie wróce tam już nigdy
Nowe zycie, nowe drogi, rysowane na kobiercu
Ale nie wróce tam, o nie!
Jednak ZAWSZE z tą pięśnią
Przy sercu
 
Tego nie zrozumie nikt jak to sie stało
Jak to? Samo się napisało?
Ani Dziś ani jutro nie zmienimy wyniku
Zostałeś napisany...Mój pamietniku

*Orginalna nazwa to " Moj Pamietniku ", wiersz na podstawie utworu "The Diary" zespołu Hollywood Undead
pomieszany z moimi przeżyciami, stary wiersz.

Czasy 1 (przenikanie się - jedna z moich nóg)

Jestem już stary, całe życie czytałem, wątki rozwijałem
drgała ma przepona w rytmie serc konania
aż nagle przyszła starość i wyjechałem z rodziną na wakacje
jakże pięknie tam wypoczywałem jako mały szkrab
piłem wodę ze studni i używałem rąk jako wielkich wioseł
w otoczeniu much byłem jak sprężyna, a w ciszy ryku lwa byłem widnokręgiem

Zawsze uważnie spędzałem czas wolny
czytając i brodząc w rzece, trochę fantazjując Tak miało być i tego lata
Mój geniusz lubi bawić się szaleństwem książek – a raczej lubił
Przesypywać  piasek garściami z kadzi serca do tabernakulum Ojca
Z ognisk wyłuskiwać cienie nocy W masce tygrysa plądrować ogród snów

Miałem jak każdego roku przygotowane gumki i spirale, długopisy i brzęczki,
monety i motyle i pył skarabeuszowy
Poszedłem na wzgórze Usiadłem przyzywając łabędzie
Me serce śpiewa pieśń jesieni, śpiewało pieśń lata załamującą się
w skwarze południa 
Z ręką u krtani wroga toczyłem wojnę z ciszą Odbierałem sygnały
druzgoczące,
Tak to pieśń młodości To jeszcze nie ta pieśń była

Wyszedł z domu na słońce ten staruszek
poznaczony bliznami nieuczciwego czasu
wyrzut i bunt mego serca – głupia flotyllo czasu i praw tego padołu
Ale zamiast pisać, zamiast boleć, że murszeją ślady w strukturze kryształu,
że odpływają węzły, nikną cichną usta boskie –
Cóż, on trwa na trawniku, nie cieszy go, nie porwie rzeka cudzych snów,
czy sprawozdań z hańby
Zarzucił to, a tęsknoty do warunków bardziej cieplarnianych też nie czuje,
a raczej czuje, ale nie by chwytać motyle słów

On ma słabe serce, słucha dzieci, pozwala by jaskółki i rybitwy
zakłócały jego spokój, dzieci odwracały uwagę
Wielkie skrzypce i wstążki odłożone na bok Zamknięta strona
Pozbawiony kontaktu z toczącą się rozmową myśli
zmysłom pozwala powoli rozkładać się w plenerze,
a te grają przez chwilę by zapaść w oczekiwanie niespokojne

NIE WRÓCĘ JUŻ – MYŚLI – DO LASÓW MANGROWYCH
MOŻE TU ZOSTANĘ NIE MA POŚPIECHU STUDNIA JEST PUSTA

Dorosłość

wolność
seks
alkohol
papieros
widać dorosłam
praca
rachunek
obowiązek

mamo?

Toast

W pechowy piątek- 13- tego
wszedłeś w dorosłość mój kolego;)
Czy ona nie uwiera Cię?
Mam na myśli duszę, nie piętę;)
Skończyłeś 18 lat,
przed Tobą dorosły świat...
Uruchom swoją wyobraźnię
i wejdź w niego odważnie,
a wtedy żadna chwila zła
nigdy Cię nie pokona
ani żaden strach blady
nie zdoła dać Ci rady.
Traktuj te słowa jak zaklęcie
i miej nas zawsze w swej pamięci.
Przyjmij te wiersze chropowate
od mamy, taty oraz brata.

Białe a jednak czarne

Światłość w ciemności świeci
Ciemność w światłości się mieni
Niby białe i czarne a jedno bez drugiego
Nie istniej
Ciemność lub światło
brak przeciwieństwa i szarości?
prowadzi do niepoznania jakim wyrażamy poznanie
jedno i drugie to jedność z granicą oceanu
głos to jeden nic na świecie
dwa głosy to już całość chór to już wszystko.

List do matki

Byłem normalnym pogodnym dzieckiem Z radością głaskałem napotkanego kundelka
A z kruchych warg pochylonej ku ziemi staruszki Wciąż usiłowałem wyczytać słowa boskiego poematu
I zawsze szczerze się cieszyłem gdy Ty byłaś blisko Czy wiesz kim byłem Mamo !?
Moja wiara była dość pewna w swoich posadach Myślałem,
że szczęście trwa wiecznie i nieustannie A dopiero miniona sekunda zdawała się wiecznością
Co dzień spotykałem u studni trzy znajome siostry...
Ich wiaderka miały nazwy wiara, nadzieja, miłość. Czy wiesz, że tak było Mamo !?
Lecz w końcu przyszedł dzień gdy powiedziałaś dość
Błękitny ocean twojego osobistego szczęścia wysechł
A wraz z nim prysł raj w którym spałem od zawsze
Ryknęłaś w piekielnych spazmach płać, płać natychmiast!
I w srogim gniewie nie dałaś mi choćby dnia prolongaty
Czy wiesz co mi zrobiłaś Mamo !?
Od teraz musiałem być ciągle lepszy by zasłużyć na ciebie Choć byłem dobry,
nade wszystko wystarczająco dobry Wczesnym rankiem źli ludzie przyszli pod nasz dom
Choć jeszcze wczoraj zdawało się, że są tak daleko...
Nic już nie jest takie same w zbitym zwierciadle.
Czy tego chciałaś Mamo !?
Odpowiedz

Dziewczyna

Dostrzegłem ją kiedyś w blasku słońca,
gdy wynurzała się z wody.
Jej uśmiech taki gorący,
przełamałby wszystkie lody.
Włosy skroplone poranną rosa
jak tęcza mieniły się w wodzie,
Stąpała białą swą nogą bosą
w trawy porannym chłodzie.
Głos od anioła niczym skowronek
rozbudził mnie tego poranka.
Nigdy nie znałem takiej dziewczyny
czyja to była kochanka?

Nikt nie odpowie na to pytanie,
a ja wciąż taki samotny.
To było moje ostatnie spotkanie,
gdyż zanurzyła się w wody.
Już nigdy nie mogłem dotknąć jej włosów,
jak zawsze takich świetlistych.
Już nigdy nie dotrze do moich uszu głos jej
jak zawsze tak czysty.
I te usteczka jak paczek róży
Co uśmiechały się do mnie,
odeszły na wieki w głębokie wody,
już nigdy nie będzie ich przy mnie.

I teraz po latach wracam w to miejsce,
gdzie wtedy ja zobaczyłem
Choć jej tam nie ma bo już wiedziała,
że miłość moją zgasiła.
Lecz dobrze zrobiła, że wtedy odeszła
teraz tak myślę samotny,
bo miłość jest jedna, a ona jak wiele
przeszła w wspomnienia strony.
Nie chciałem już widzieć tej pięknej nimfy,
Która tak szybko uciekła.
Serce zranione, w wody rzucone,
miłość tak szybko tez przeszła.

Lecz uwierzyłem  w jej czułe słowa
jak każdy zauroczony,
że ona jest jedna, a wielu takich
co się rzucają w wody.
Nie chce już cierpieć z miłości powodu
to takie bolesne uczucie
gdyż ona miała swe serce z lodu,
a ja nie miałem przeczucia.
Zraniony srodze przez takie piękno
zatracić się w dumie musiałem.
Przez wielką miłość me serce słabe
pokonane zostać musiało.

I pewnej zimy znieść już nie mogąc
dłużej tego cierpienia,
skoczyłem ze szczytu do moich marzeń
tak przepełnionych zwątpieniem.

Papierowy świat

Niewiele miałem lat
Gdy stworzyłem papierowy świat
Gdzie rycerz na koniu białym
Dla księżniczki umiłowanej
Gotowy był na wszystko
Gdzie Dobroć jak Mały Książę
Wojnę wygrywała ze Złem

Czy wiedział jednak Saint Expery
Że będę próbował tak Żyć
A nie ma przecież Love Street
Świata dobroci nie stworzy Nikt
Do tego potrzebny jest Człowiek
Wszak jeden kamyczek
Lawiną wzburza góry
Nie wiemy jednak - Który?