Toast

W pechowy piątek- 13- tego
wszedłeś w dorosłość mój kolego;)
Czy ona nie uwiera Cię?
Mam na myśli duszę, nie piętę;)
Skończyłeś 18 lat,
przed Tobą dorosły świat...
Uruchom swoją wyobraźnię
i wejdź w niego odważnie,
a wtedy żadna chwila zła
nigdy Cię nie pokona
ani żaden strach blady
nie zdoła dać Ci rady.
Traktuj te słowa jak zaklęcie
i miej nas zawsze w swej pamięci.
Przyjmij te wiersze chropowate
od mamy, taty oraz brata.

Białe a jednak czarne

Światłość w ciemności świeci
Ciemność w światłości się mieni
Niby białe i czarne a jedno bez drugiego
Nie istniej
Ciemność lub światło
brak przeciwieństwa i szarości?
prowadzi do niepoznania jakim wyrażamy poznanie
jedno i drugie to jedność z granicą oceanu
głos to jeden nic na świecie
dwa głosy to już całość chór to już wszystko.

List do matki

Byłem normalnym pogodnym dzieckiem Z radością głaskałem napotkanego kundelka
A z kruchych warg pochylonej ku ziemi staruszki Wciąż usiłowałem wyczytać słowa boskiego poematu
I zawsze szczerze się cieszyłem gdy Ty byłaś blisko Czy wiesz kim byłem Mamo !?
Moja wiara była dość pewna w swoich posadach Myślałem,
że szczęście trwa wiecznie i nieustannie A dopiero miniona sekunda zdawała się wiecznością
Co dzień spotykałem u studni trzy znajome siostry...
Ich wiaderka miały nazwy wiara, nadzieja, miłość. Czy wiesz, że tak było Mamo !?
Lecz w końcu przyszedł dzień gdy powiedziałaś dość
Błękitny ocean twojego osobistego szczęścia wysechł
A wraz z nim prysł raj w którym spałem od zawsze
Ryknęłaś w piekielnych spazmach płać, płać natychmiast!
I w srogim gniewie nie dałaś mi choćby dnia prolongaty
Czy wiesz co mi zrobiłaś Mamo !?
Od teraz musiałem być ciągle lepszy by zasłużyć na ciebie Choć byłem dobry,
nade wszystko wystarczająco dobry Wczesnym rankiem źli ludzie przyszli pod nasz dom
Choć jeszcze wczoraj zdawało się, że są tak daleko...
Nic już nie jest takie same w zbitym zwierciadle.
Czy tego chciałaś Mamo !?
Odpowiedz

Dziewczyna

Dostrzegłem ją kiedyś w blasku słońca,
gdy wynurzała się z wody.
Jej uśmiech taki gorący,
przełamałby wszystkie lody.
Włosy skroplone poranną rosa
jak tęcza mieniły się w wodzie,
Stąpała białą swą nogą bosą
w trawy porannym chłodzie.
Głos od anioła niczym skowronek
rozbudził mnie tego poranka.
Nigdy nie znałem takiej dziewczyny
czyja to była kochanka?

Nikt nie odpowie na to pytanie,
a ja wciąż taki samotny.
To było moje ostatnie spotkanie,
gdyż zanurzyła się w wody.
Już nigdy nie mogłem dotknąć jej włosów,
jak zawsze takich świetlistych.
Już nigdy nie dotrze do moich uszu głos jej
jak zawsze tak czysty.
I te usteczka jak paczek róży
Co uśmiechały się do mnie,
odeszły na wieki w głębokie wody,
już nigdy nie będzie ich przy mnie.

I teraz po latach wracam w to miejsce,
gdzie wtedy ja zobaczyłem
Choć jej tam nie ma bo już wiedziała,
że miłość moją zgasiła.
Lecz dobrze zrobiła, że wtedy odeszła
teraz tak myślę samotny,
bo miłość jest jedna, a ona jak wiele
przeszła w wspomnienia strony.
Nie chciałem już widzieć tej pięknej nimfy,
Która tak szybko uciekła.
Serce zranione, w wody rzucone,
miłość tak szybko tez przeszła.

Lecz uwierzyłem  w jej czułe słowa
jak każdy zauroczony,
że ona jest jedna, a wielu takich
co się rzucają w wody.
Nie chce już cierpieć z miłości powodu
to takie bolesne uczucie
gdyż ona miała swe serce z lodu,
a ja nie miałem przeczucia.
Zraniony srodze przez takie piękno
zatracić się w dumie musiałem.
Przez wielką miłość me serce słabe
pokonane zostać musiało.

I pewnej zimy znieść już nie mogąc
dłużej tego cierpienia,
skoczyłem ze szczytu do moich marzeń
tak przepełnionych zwątpieniem.

Papierowy świat

Niewiele miałem lat
Gdy stworzyłem papierowy świat
Gdzie rycerz na koniu białym
Dla księżniczki umiłowanej
Gotowy był na wszystko
Gdzie Dobroć jak Mały Książę
Wojnę wygrywała ze Złem

Czy wiedział jednak Saint Expery
Że będę próbował tak Żyć
A nie ma przecież Love Street
Świata dobroci nie stworzy Nikt
Do tego potrzebny jest Człowiek
Wszak jeden kamyczek
Lawiną wzburza góry
Nie wiemy jednak - Który?