Wierszona

 

Samica wiersza, gatunek dominujący.

Zdecydowanie unika środowisk feministycznych.

Uwielbia miejsca z bogatą roślinnością.

Unika też stwierdzeń, woli aluzje.

Codziennie rano trenuje wzdychania i zachwyty.

Ma tendencję do nadużywania słów miłosnych.

Potrafi jednak podniecać bardziej niż samiec wiersz.

Rozmnaża się przez klonowanie tego,

co się udało.

Najczęściej uzależniona od poezji.

Niekiedy udaje jej się związać z wierszem.

Spełniona porzuca poezję i zamienia się

w prozę.

Bo najbardziej uwielbia prozę rodzinną.

 

Nawet gdy kokietując otoczenie temu przeczy.

 

 

 

Oskar Wizard

 

Spełnienie

 

zwyczajny krok do przodu

wystarczy odrobina odwagi

najczęściej tej

której zawsze brakuje

dookoła ludzie

pełni najpiękniejszych słów i marzeń

i braku spełnień

bo to przecież

tak nierealne

odrzucam rachunek prawdopodobieństwa

oddalamy się coraz bardziej od siebie

moje marzenia się spełniają

te które wymyśliłem sam dla siebie

spróbuj

bo warto

podaj dłoń

czas nie lubi czekać

ja też

 

 

Oskar Wizard

 

Sierota, co odwiedza w snach

Odwiedzam Ciebie Tato
W Twoich przykrych snach
Czy nienawidzisz mnie za to,
Czy nadal mnie kochasz?
Oddzieliłeś stalową kratą,
Gdzie wspólny spacer nasz?
Zyskałeś tam, gdzie inni tracą,
Gdzie Twoja Antosia?
Zabiłeś nim stworzyłeś,
Los niechcianego dziecka
O naszej trójce marzyłeś
Nie doczekaliśmy dnia

 

Odwiedzam Ciebie Tato,
Wciąż o mnie pamiętasz
Czy nienawidzisz mnie za to,
Że teraz Ty tabletki połykasz?
Oddzieliłeś stalową kratą,
Co mi w zamian dasz?
Zyskałeś tam, gdzie inni tracą,
Mówiłeś, że to nie ten czas
Teraz Ona Cię zabiła
Los niechcianego dziecka
Gdzie jest moja rodzina?
Nie doczekaliśmy dnia

Podmuch wiatru

Jestem dmuchawcem lekkim

unoszącym się ponad polami

rozszarpany przez podmuch

losu okrutnymi słowami

 

Dłoń unoszę ku niebu

do chmur wypranych w chemii

wybielonych pragnieniem szczęścia

lecz dusza dotyka ziemi

 

Po rosie biegłem przed siebie

do słów które mnie zbawią

choć serce pełne nadziei

to stopy strasznie me krwawią

 

I dokąd spytam wszechświata

gdy w gwiazdy oczy kieruję

iść drogą przeklętą życia

kiedy ciała nie czuję

 

Serce tak biło radośnie

będzie ze dwa lata temu

teraz to kamień co ciąży

i nie podaje tlenu

 

Uczuć przepływy tak gładkie

z serca nicią pajęczą

wplatają się w oczy w umysł

we śnie znowu mnie dręczą

 

Z dmuchawca romantycznych uniesień

wiatr rozwiał każdą część ciała

pozostała łysa pałka i wnętrze

 łodyga zgorzkniała

 

 

 

 

 

SKRAJNOŚCI

trudne sprawy

                    rozwiązanie

kłótnie

               pogodzenie się

wytykanie błędów

       wzajemne chwalenie

gniew

                  przebaczenie

milczenie

                       rozmowa

tkwienie w wadach

        okiełznanie słabości

brak czynów 

             podjęcie działań

wątpliwości

                       pewność

rozłąka 

                    połączenie

 

doświadczenie skrajności

          życia zrozumienie

dopiero pozwala

       prawdziwie kochać -

wtedy nic nie jest ważne

           poza miłowaniem

 

Kazimierz Surzyn

 

 

Na krawędzi dnia

 

 

 

 

czerwone słońce

gasi zmęczenie

w szumie morza

 

płonący horyzont

przecina okrzyk

przerażonej mewy

 

patrzę jak fala

ściga się z falą

by dotknąć brzegu

 

jestem muszelką

wyrzuconą na plaży

upływającego czasu

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Fotografia: Don Adalberto

Czarna dziura

Mydło którym myjesz twarz

nie rozjaśni czarnej skóry

chodź byś drapał skrobał

nic nie da , zwyczajny wybryk natury

dla jednych dla innych innowierca

wypić wybielacz bo ludzie gadają

takich w koło mało nie znajdzie jednego

i pewnie rację mają ale co z tego

takim Bóg stworzył , drogę taką wytyczył

kroczyć po niej więc trzeba , gdzie zaprowadzi ?

każdy chciałby do nieba

na błękitnej chmurce mięciutkiej

pachnącej świeżością wypranej

w kwiatowym płynie wypłukanej

ułożyć zmęczone członki po harówce

co życiem nazwane , nasze doświadczanie

biel i czerń dwa kolory tak różne

przeciwstawne , niespójne i próżne

lecz czym jest gwiazda bez czarnego nieba

jak statek płynący bez steru do czego

litera niewidoczna bez białej kartki papieru

możesz mówić że kochasz , modlić się

śpiewać pieśni pochwalne lecz bez tolerancji

dla drugiego człowieka twoje życie jest marne

kiedy tłumaczysz przed sobą tak wychowali

taka jest moja kultura bez zrozumienia

dla innych twe życie to wielka kosmiczna

bez początku i końca czarna nicości dziura

 

 

 

 

 

 

Rajskie wiśnie

Kapiące wiśnie czerwone

rozlewają się na koszulę białą

barwiąc ją tak żeby

plama na zawsze została

 

Byś nie uprał myśli że

jawa to jest nie żaden sem

nawet kiedy się przyśni

zapomnienia piorący tlen

 

Łapię dwa oddechy o świcie

soczyście wciągam do płuc

na dzień dobry na nowe życie

by siłować się z nim móc

 

Kropla drąży zlew

a ja patrzę na czas

jak na kapiący kran

w niedoróbek codziennym teatrze

musisz wszystko naprawić sam

 

I te wiśnie przysuwam czerwone

do ust swoich bo usta to twoje

słodko kwaśna ta wspólna przygoda

gdy za rękę idziemy we dwoje

przemijaniem jest wiek i uroda

w duszy nasze lata szalone

 

Czerwień kapie a usta namiętne

one zwarły się w gorącym splocie

pieczętując krwią chwile tak piękne

gdzieś w słonecznym promieni złocie

 

Jem śniadanie i czuję jak w niebie

może pięknie być w to mi graj

zaraz , ze słoika wiśni od Ciebie

nie spróbuję tam

więc tu jest mój raj

 

 

 

 

 

Metal

Zimowego poranka

Jacuś roztargniony

przyjechał do miasta

może szukać żony?

 

Mało rolny jestem

ze wsi człowiek przecie

gdzie znajdę dziewuchę

jak nie w wielkim świecie

 

Na wsi bywa ciężko

człowiek sam niestety

chłopy pozostali

zniknęli kobiety

 

W oddali zobaczył postać

zamiast kurtki  czarna skóra

długie włosy aż do pasa

całkiem zgrabna też figura

podszedł na wyciągnięcie ręki

a co to Jezusie malusieńki?

 

Co to są za szopy

co to jest do chu...a

toć to nie dziewczyna

to facet się buja

 

Jakoś by zagadać

chuchnął w dbie łapki

nie zimno kolego

tak chodzić bez czapki

 

Uśmiechnął się koleś

wyjął słuchawkę z ucha

nigdy nie jest zimno

kiedy "metalu" się słucha

 

Jacuś zadziwiony

chłodno się zrobiło

znalazł bym jakiś metal

wziął i ogrzał ryło

 

Klamka drzwi sklepowych

zaraz będę prychać

w ucho mnie nie grzeje

ani nic nie słychać

 

Może inny sposób

walnąć trzeba bykiem

i zrobi się ciepło nie

dotknę klamki językiem

 

Przestał dwie godziny do klamki przyklejony

-10 stopni na termometrze  język odmrożony

pan doktor popatrzał szarpnął za makówkę

a że był karetką wziął na urazówkę

Jacek pokręcił głową w każdy na inną miarkę

a  dzięki metalowi poznałem fajną pielęgniarkę

 

Miłość jest jak metal wrzący do czerwoności

wypełnia serce umysł wpływa w duszę w kości

lecz kiedy stygnąć zacznie inna mowa ciała

gdy ostygnie całkiem zimny jest jak lodowa skała

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z innej perspektywy

 

czasem warto

oderwać się od ziemi

i z okna samolotu

spojrzeć na nią z góry

a na wszystkie nasze

codzienne problemy

popatrzeć spokojnie

z innego wymiaru

 

śmieją się na okrągło

biało-szare obłoki

które wolno sobie płyną

nie spiesząc się donikąd

bo przecież dla nich

gigantyczne kombinaty

to tylko pudełka zapałek

a zagonionych ludzi

nie widzą już wcale

 

 

Autor: Don Adalberto

Fotografia: Don Adalberto

Hipnotyczna chwila

 

w efemerycznej podróży

odwiedzam kraj daleki

kołysany egejską falą

a moja wyobraźnia

jak Pegaz skrzydlaty

wzlatuje nad oliwne gaje

i z kamiennych ruin

wskrzesza dawne piękno

Hellady

 

płynę przez świątynie

mitycznych bogów

słucham Egerii

natchnianego szeptu

wchodzę w arkana

sztuki tworzenia

i w jaskini Platona

odsuwam bezskutecznie

kielich cykuty od ust

Sokratesa

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Fotografia: Don Adalberto

POMIESZANE ROLE

Dzisiaj mieszają się role

ci " wielcy" tego świata

zamiast ofiar przemocy

bronią tych którzy sieją

złe bestialskie czyny

a mnie to okrutnie boli

złamanym na pół - 

zatroskanym sercem

wołam by nie zatruwać

właściwej proporcji

granic rozumu rozsądku

sprawiedliwej oceny

nie dajmy się proszę

ogłupić zwieść "idolom"

chwalącym bożki które

sami wynieśli na piedestał

chcą stale mieszać mącić 

podgrzewać atmosferę

w ojczyźnianym domu 

masz mówić robić tak

samo jak ta "elita"

"wszechwiedząca" istny

"cud" wszechświata bo

inaczej spotka ciebie

coś bardzo przykrego

będziesz wyizolowany

nawet z pracy zwolniony

ci oczyszczacze innych

byleby tylko nie siebie

z których kipi nienawiść

i pogarda dla drugiego

a jak wierzysz bez

wątpliwości to na siłę

każą ci żebyś je miał

bo jest za miło za słodko                                       

ja milczeć nie mogę ale

ważne jest czego sam

chcesz tak naprawdę

wybór jak zawsze tobie

pozostawiam przyjacielu

 

Kazimierz Surzyn

 

Bunt

Ciągły opór, własne zdanie

Asertywność na ekranie

Intuicja podpowiada

Umysł rzeczywistość bada

Usta śmiechu, a w nich furia

Wybucha wyobraźnia bujna

Szczerym gniewem, przeciw światu

W miłości wyżyczyłem mu tych katów

JA NIE WIERZĘ

W WASZE SŁOWA

PODARTA BIBLIA

SPŁONĄŁ KORAN

BEZ KOMFORTU

ŻYĆ NA ŚWIECIE

CZY NA PYTANIE

ODPOWIECIE?

BUNT MŁODZIEŃCZY

REWOLUCJA

PRZECIW WSZYSTKIM

MOJE USTA

WĄTPIŁEM WCZORAJ

WIĘC DZIŚ MAM PEWNOŚĆ

KREACJA DUSZY

PRZEZ KRWISTĄ JEDNOŚĆ

 

Poznałem świat przez bunt

I coraz lepiej go rozumiem

System ciąć na pół

Dziś z uśmiechem to już mówię

 

...

 

Homofobia, czysty feminizm

Umniejsza słowa poprzez swe czyny

Otwarty umysł, dobywa skrzydła

Jak ten Ikar - w słońca leci sidła

Kochany Mesjasz, dźwignia handlowa

Zapłać kwotę, a usłyszy słowa

Odnajdź prawdę, nie miej poglądów

Przestań sądzić ich sądy sądów

INDYWIDUUM

INNY NIŻ WSZYSCY

JESTEM JAK WODA

GARDZĄ MNĄ BLISCY

WOLĘ UMRZEĆ

Z PIERSIĄ WYPIĘTĄ

NIŻ ŻYĆ WASZYM ZDANIEM

Aż me kolana klękną...

 

Poznałem świat przez bunt

I coraz lepiej go rozumiem

System ciąć na pół

Dziś z uśmiechem to już mówię

 

Czytaj książki, miej zawsze dystans

Poszerzaj wiedzę, mała łyżka,  wielka miska

Odnajdź siebie, rób co kochasz

Słyszałeś to pewnie, a i tak w miejscu się miotasz

Słowa łatwe, czyny trudne

A gdy zaczniesz czynić, dla głupoty otworzysz trumnę

Nie Mów Mi

Nie mów mi, że mnie rozumiesz, bo ja nie rozumiem sam siebie
Nie mów mi, że jutro będzie lepiej, jutro mogę być w niebie
Nie mów mi, że nienawiść z serca wyjdzie, bo nadal rośnie w siłe
Nie mów mi, że możesz mi pomóc, bo rozumiem tylko zdania zawiłe

 

Nie mogę wstać z łóżka a przyjacielem mi zapłakana poduszka
Jestem wciąż w żałobie a śmierć siedzi mi tylko w głowie
Nie mogę uśmiechać się szczerze, nie wiem skąd smutek się bierze
Jestem wciąż na dnie a pomimo szczytu wciąż wpadam w matnie

 

Zabij mnie proszę || zabij mnie proszę

Ona szczęśliwa, uśmiechnięta mina, mój smutek, a jej wina
Ja w łzach, Jej serce to głaz, nie spojrzy mi w twarz
Łykam tabletki, wchodzę do karetki, świat wiruje, mam mętlik
Najszczersze kłamstwo, tak, znam to, psychiczne bagno

 

Zabij mnie proszę || zabij mnie proszę

Nie mogę biec do przodu, bo z tyłu mam nadzieje zza młodu
Jestem wciąż nieśmiertelny, bo swojej wierze jestem wierny
Nie mogę ujrzeć Anioła, bo Diabeł w mym sercu to kłoda
Jestem wciąż na szczycie, ale w innym życiu, w innym bycie

 

Nie mów mi, że mnie rozumiesz, bo ja nie rozumiem sam siebie
Nie mów mi, że jutro będzie lepiej, jutro mogę być w niebie
Nie mów mi, że nienawiść z serca wyjdzie, bo nadal rośnie w siłe
Nie mów mi, że możesz mi pomóc, bo rozumiem tylko zdania zawiłe

Suplikacje II

 

Okiem Opatrzności

strzeż mnie - Panie

na wszystkich drogach

które dość często

w życiu się plączą

a niekiedy tworzą

węzły gordyjskie

lecz nade wszystko

zachowaj mnie łaskawie

 

          od rymów częstochowskich

          co składają się w ustach

          jak zardzewiały scyzoryk

          od filozofów

          którym się wydaje

          że mają na wszystko

          gotową receptę

          od teologów

          którzy drapiąc się po głowie

          próbują Ciebie niezdarnie

          zaszufladkować

          od polityków

          co naiwnym obiecują

          drugą Japonię czy Zieloną Wyspę

          od przebieglych krętaczy

          co po trupach dążą do celu

          od telewizyjnych manipulantów

          co przerabiają mózgi

          w globalne bezmózgowie

          i od wszelkiej innej plagi

 

zachowaj mnie - Panie!

 

 

 

Autor: Don Adalberto

dwie sąsiad(t)ki ?

Sąsiadki na dole ...

dalej niedosłyszałem

ja chromolę

Żona dzwoniła tylko

telefon mam słaby

o co im chodzi 

nie znam tej sprawy

Schodzę więc na dół

w głowie układam równanie

rower źle postawiłem

a może ze spółdzielni wezwanie....

....żeby porządek zachować

w korytarzu piwnicy

tam nic nie ma tylko farba , drabina

trochę płytek , części auta

coś od chłodnicy

i jeszcze parę szpargałów

jakie wie to licho

pukam do pierwszych drzwi

tam cicho

Robię obrót na pięcie

dzwonie tym razem  wizawi

dzień dobry sąsiedzie jest żona

-zara bedzie

A o co chodzi bom ciekaw tego

jaką masz sprawę do mojej żony

kolego

Ja nic to pana żona chciała

nie znam szczegółów bo

rozmowa telefoniczna

się urwała

Telefoniczna o czym sąsiad rzecze

jak wróci do domu jej się nie upiecze

nic wspólnego nie ma między nami

chciałem wytłumaczyć on

wziął trzasnął drzwiami

Głupa z siebie zrobiłem i wkurzony

dzwonie do żony

Co te sąsiadki chciały

co to za historia

co ja mam do zrobienia

słyszę wyraźne westchnienie 

w samochodzie są dwie siatki

na górę do wniesienia

 

 

Casanova

Casanova tak mówili koledzy 

o nim od podstawówki

bo kiedy urok zawodził

pomagały  z portfelu złotówki

Podrywaczy takich nie znajdziesz

wyjątek jakich mało

wystarczy zamienił dwa słowa

i że tak powiem  się działo

Pewnego razu wyperfumowany

fryzura nienaganna święcące zęby

wyszczerzył wsiadając do przedziału

w pociągu do Szklarskiej Poręby

Czy miejsce jest tu wolne

jadę odwiedzić rodzinkę

kłopotu żadnego nie sprawię

zagadnął zgrabną blondynkę

Proszę niech pon siada

nikogo więcej nie było 

zmieści się pan i bagaż

uśmiechnęła się dziewczyna miło

Ja tylko podręczny

przycupnął i ... zapiszczał ojej

oczy czerwienią podeszły i łzami

bo usiadł na torbie swojej

Co takiego się stało psze pana

że tak pan się dziwnie wzdryga

cały jest pan spocony to grypa?

wydukał ... alergia chyba

Tak wygadany elokwentny casanova

z bólu zaciskając zęby

wypadł z przedziału jak strzała

gdy dojechał do Szklarskiej Poręby

Do taksówki wskoczył

gdzie przygoda nowa pana wiedzie

znajomy taksówkarz zapytał

do przychodni niech jedzie

Nie będę przedłużał wierszyka

że z poczekalnią się zapoznał

po paru godzinach bólu

do chirurga w końcu się dostał

Lekarz obejrzał wypadek

coś zaczął pod nosem nucić

co będzie panie doktorze

nic , worek trzeba skrócić

Wyciągnął się za bardzo

bez powodu i bez gracji

niestety wiek przychodzi

to wina grawitacji

Proszę podpisać papiery

tak owszem lecz zrób pan powoli

i dokładnie ten zabieg chirurgiczny

i niech mnie już nie boli

Leżąc na stole pytanie zadał głupie

nie żebym się na tym znał

czy zabiegi udają się zawsze

nie ,odpowiedział lekarz

pacjent nie usłyszał bo już spał

A że kłopotów nie koniec

powiedział bym początek

nastąpił tego dnia niestety

trzynasty na dodatek był w piątek

I wierzcie lub nie wierzcie

może to jest i bajka

kiedy przecinał chirurg worek

wypadły oba jaka

Chcąc złapać je niezgrabnie

goryczy przelał czarkę

skalpelem niefortunnie

wziął obciął i fujarkę

Pomyślał sobie doktor

zszywając nici pod skosem

przy wypisie kolego zaśpiewasz

cienkim głosem

A morał z tego taki

niektórzy ciągle się chłoszczą

bo chcieli by czegoś więcej

i nadmiaru  zazdroszczą

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie Bóg A Człowiek Stworzy Apokalipsę

Pare lat wstecz, gdy zaczął się ten skecz

Ludzie do przodu musieli biec

Ekologii mówiono "precz!" a człowiek

zamieniał Ziemię w Piekło

Lecz się nam nie upiekło

Rozsądek światem technologii wycięto

Gdzie jest drzew piękno?

Wtedy było nam wszystko jedno

Morza z butelkami i foliami wrzucane tonami

Pustynie niegdyś przerośnięte zieleniami

Zwierzęta z lasu uciekają w popłochu,

nie miały czasu - rzucone ziarna grochu

Słońce próbuje przebić się przez chmury dymu

Nasi wnukowie żywią się resztkami płynu

Czuję odpowiedzialności przybicie

Bo chwilą jest te stuleci pięć

Matka Ziemia dała nam życie

W zamian daliśmy jej śmierć

 

Umieramy we własnych śmieciach 

Nie myśląc o przyszłych dzieciach

Narzekamy na ciepło, narzekamy na tętno

Narzekań jest pełno, by ten sam człowiek

Co morały prawi palił śmieci a jego dzieci

Wstawały z myślą, że to ktoś inny

Spaliny w powietrzu polują na nasze padliny

Zawiedzie nas system wadliwy

Którego konsekwencje poniesiemy wszyscy

A gdy się sprzeciwisz usłyszysz tylko gwizdy

Za ropę zabiją rodziny, za gaz podstawią miny,

a pieniądz pokarmem tej kpiny

Każdy z nas jest winny

Ale jak pokonać rękę Dyktatora

Obrzydliwego potwora, co do swojej

słuszności każdego przekona?

Porwie nas na swoje statki 

Zamknie nas do klatki

Pierwszy oddech dały nam matki

On weźmie nasz ostatni

Corpus Domini

 

 

rozkołysały się dzwony

radosnym śpiewem

Chrystus

          idzie

                ulicami

kolorowe wstążki

łopocą na wietrze

chorągwie płyną

ponad głowami

jak żagle przesłania

wiecznie żywego

poszumem liści

w procesji

              kroczą

                       nawet

                               drzewa

muzykanci symfonię

pobożnie fałszują

a na rozgrzany asfalt

wdzięcznie

              kwiaty

                       opadają

wyrzucane z koszyczków

drobniutkimi rączkami

 

a Ty

taki kruchy i mały

jak płatek śniegu

w cieniu baldachimu

schowany

patrzysz i czekasz

 

kto Cię zaprosi do siebie

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Pokusy lata

To już lato,

pieszczące zmysły

zachłannie.

Czas, w którym pokusy

górują nad rozumem.

Bo chociaż

ma wiele zalet

kąpiel w wannie...

W jeziorze bardziej

gorąco twojego ciała

czuję.

 

Uwielbiam podziwiać cię,

gdy się opalasz...

Gdy kropelki potu

płyną po zarumienionym ciele.

Wtedy też w pełni

nad zmysłami moimi

władasz.

Tak bardzo cię pragnę

mój piękny aniele!

 

Niech urok lata

nigdy się nie kończy!

Na plaży milsze są

nasze przytulenia.

Niech blask słoneczny

nasze usta połączy.

Niech wymarzony sen

wreszcie się spełnia.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)