Renta dla Bohatera*

Było to zdaje się
chyba na wiosnę?
Jechałem ,, Syrenką"
całkiem pijany.
Śpiewałem
patriotyczne piosenki radosne.
Nagle patrzę,
Stalin przejechany!

Bo był to Stalin,
tak mi się wydaje?
Może to było
jednak jesienią?
Zmrok już zapadał,
jechałem przez rozstaje...
Marzyłem,
niech nasz ustrój zmienią!

Być może
dużo później
się urodziłem?
Cóż z tego,
gdyż prawda
bywa elastyczna!
Na rentę dla bohatera
zasłużyłem!
Niech będzie duża,
bo... patriotyczna!

Oskar Wizard

*(satyra na renty dla bohaterów)

Dwa światy

dwa światy podobne
a jakże od siebie różne
realny
w którym właśnie piję
aromatyczną kawę
i ten
w którym nadzieje
na głos i dotyk próżne
lecz możesz być
kim chcesz
i zdobyć sławę

problem w tym jeden
zauważ przyjacielu
ile tu ciebie
a ile wymyślonej postaci
wśród wirtualnych lasów
i przygód wielu
sobą zawsze zostań
to ci się opłaci
 
bo ktoś polubi
a nawet pokocha
twoje awatary
i wzdychać wciąż będzie
po nocach marzyć
łatwe są w sieci uroki
i magiczne czary
jak w chwilach próby
z serca się zwierzyć?

Oskar Wizard

Rok 2024

Jak dobrze dostać abonament na sen.
Jutro dzień wolny więc sklepy zamknięte.
Kto wygra wybory, od wczoraj wiem!
Partia jest jedna i wszystko w niej święte.

Uśmiecham się do kamery, więc do urzędnika.
Wszystko notują w naszej stolicy, Brukseli...
Przyjmę dziś do domu kolejnego imigranta.
Nie przyjąć nikt przecież się nie ośmieli.

Nie muszę myśleć, wszystko ujęte jest paragrafami...
Urząd jak co dzień dom zrewiduje...
Wyznaczą żonę, którą obsypię grzecznościami...
W poniedziałek do Ministerstwa Bezrobocia pójdę.

Bo wszędzie zastąpiły nas już maszyny.
Może w kanałach znajdę zajęcie?
Bezwarunkowy dochód jest bardzo nikły.
Losowanie zdecyduje, czy mam szczęście?

Brakuje mi dzieci, zabranych na reedukację.
Urzędnik znalazł w domu prezerwatyw paczkę.
Marzy mi się pasztetowa na kolację...
Sztuczne jedzenie osłabia mnie znacznie.

Mam w toalecie skrytkę tajemną.
Trzymam w niej książkę, za którą władza anihiluje.
Czytam nocami poezję wiosenną.
Bo mimo wszystko, serce coś jeszcze czuje...

Oskar Wizard

Lubię gdy czekasz

Lubię gdy czekasz
blisko krawędzi snów.
Gdy twoje drżące usta
szepczą tęsknotą.
Księżyc, strażnik marzeń
wyrusza na łów.
Wtedy witasz mnie
z uroczą ochotą.

Czary tajemne
dzieją się za zasłoną nocy.
Cisza rozbrzmiewa
serca westchnieniem.
Słowa namiętne
nabierają mocy.
Wieńczą pragnienie dotyku
spełnieniem.

W naszych spojrzeniach
gwiazd konstelacje błyszczą.
A każda chwilę bliskości
wita radośnie.
Czujesz, że stajesz mi się
coraz bliższą!
Takie czary rozkwitają
tylko na wiosnę.

Oskar Wizard

Gdzie rozkwitają wiersze?

Rozkwitają wiersze
jak kwiaty wiosenne...
Skąd biorą się
ich gęste kobierce?
Utwory poważne,
wesołe, promienne...
Kolebką ich było
poety serce.

To serce
niejeden cud świata
widziało.
Zna smutek, radość,
uczucia płomienne...
Esencją duszy
będzie wciąż pisało!
Uwieczni szczęście
i nadzieje daremne.

Nawet w raju opisywać
emocje i uczucia
nie przestanie!
Pożyczy w tym celu
pióro od Świętego Piotra...
A jeśli przez przypadek
do piekła się dostanie...
Ukradnie pióro
od rogatego łotra!

Oskar Wizard

Z pamiętnika Agnostyka

W czwartek
zjadłem ostatnią wieczerzę.
Wystarczy już tego
się obżerania!
Sprawdzam swą wiarę
zupełnie szczerze.
Jutro jest czas umierania.

Nie chcę w coś wierzyć,
bo tak wypada...
W piątek chcę dotknąć
najgłębszej depresji.
Co będzie,
gdy życie
z ciała odpada?
Proszę, już nie mów
o jakiejś herezji!

W końcu jest to interes życia.
A ja chcę
się dobrze
do niego przygotować...
Gdzie pójdę
gdy serce
przestanie tykać?
Żyć będę na chmurkach
czy w kotle gotować?

Gdyby to wszystko
było jasne i czytelne...
Z pewnością
jedna religia
by tylko istniała.
Przyznaj, że rozważam
głęboko i dzielnie!
Wiedza ludzkości
jest wciąż zbyt mała!

W sobotę pewnie
wszystko mi się zapętli...
Bo stamtąd
żaden świadek
jeszcze nie powrócił.
Kazania są piękne
lecz fakty mętne!
Najchętniej
bym te rozważania
porzucił!

Katolik swoje,
buddysta wręcz przeciwnie...
Protestant
korektę wierzeń
dorzuci...
Przy Świadkach Jehowy
rozum też więdnie...
Kto w końcu
prawdę
do serca wrzuci?!

Nie wiem
czy brać jakąś wiarę
jak towar ze straganu?
Jedna się błyszczy,
tamta mądra lub miła...
Logika szepcze,
masz czas
więc się zastanów!
Na szczęście
w Wielkanoc
rodzina przybyła.

Bo jeśli wierzyć,
to z pełnym przekonaniem.
Oddzielić prawdę
od pięknych baśni...
Na razie cieszmy się
rodzinnym spotkaniem!
Ponadreligijna wiaro,
proszę we mnie
nie zgaśnij!

Oskar Wizard

Sny majowe

Serce już
na nowe zmiany
gotowe.
Właśnie budzi się
z zimowego snu.
Rozgwieżdżą niebo
namiętne sny majowe.
Nadeszła chwila
spełnienia marzeń stu!

Jakże jest ciepło
pod zwiewną kołderką…
W powietrzu pachną
rozkosznie bzy.
Wzruszenie spłynęło
łzy kropelką.
Bo w snach tych
jesteśmy my.

Przybywam na czarnym,
północnym ogierze…
(Dlaczego marzenia
budzą się w środku nocy?).
Już takie ze mnie
romantyczne zwierzę…
Padnę do stóp
i ucałuję twoje oczy.

W majowych snach
wszystko co miłe
może się zdarzyć…
Lecz by się zdarzyło,
trzeba wspólnie marzyć!

Oskar Wizard

Co w sercu chowamy?

Skąd pewność,
że to prawdziwa fotka?
W końcu sam ściągam
z sieci wiele…
Gdybyśmy tylko mogli
spotkać się…
Oczywiście przy kawie
jak przyjaciele...

Skąd pewność,
że szczerze dajesz
te miłe słowa?
(Moje serce jest na nie
łase zbyt bardzo…)
Dziś życie w sieci
to doby połowa…
Chciałbym poznać cię
spoza reklamy czarów!

Może myśli te
są już bez znaczenia?
Skąd pewność,
że kiedykolwiek
się spotkamy?
Internet chociaż w części
nasze marzenia spełnia...
A nasze jest to,
co w sercu schowamy.

Oskar Wizard

Życzenie

Poprosiłam niebiosa o własnego anioła.
Teraz mój czyn o pomstę woła.
Mimo że anioła swojego kocham.
Za jego rozpacz nie przerwanie szlocham.

"Jesteś winna mojemu upadkowi" tak powiedziałeś.
Choć inną prawdę dokładnie znałeś.
Mimo że moje rozpaczy łzy widzisz.
Nadal boli gdy z moich życzeń szydzisz.
Mówiłeś że jest taka niebiańska księga.

Którą można użyć by wróciła twa potęga.
By ulżyć ci bólu zakradłam się po nią w gwieździstą noc.
Jednak księgę ochraniała piekielna moc.
Z rozpaczy twej złe myśli mnie spowiły.
Patrzyłam jak twoje skrzydła powietrze w locie biły.

Z nieba w tedy spadały białe pióra.
Dopóki twego oblicza nie zasłoniła mi góra.
Chciałeś uciec i teraz to widzę.
Swojego współczucia do ciebie się wstydzę.

Teraz to już tylko twoja droga.
A moja do tego nie jest już trwoga.

trochę chyba bez sensu :/

Blask drugiego żywota

Księżycową drogą idę, bo jego pełnia przebudza moje życie.

Wiem że człowiek we mnie mija by ustąpić miejsca zwierzęciu.
Już niedługo znów padnę na cztery łapy i będę cieszyć się wolnością.

Bez trosk i obaw które dręczą mojego człowieka.
Jedynie czas mnie dzieli od tego czego pragnę.
Kolejne tygodnie, dni, godziny i minuty ? Lecz się nie spieszę.
Nagroda jest czymś na co warto czekać, mimo wszystko.
Kiedyś może zacznę to kontrolować, może kiedyś będę dwojaka.
Gdy będę miała dość dwóch nóg i zapragnę szybkiego biegu na łapach.
Będę mogła spełnić swe marzenie. Wiem o tym.
I czekam tylko na tę chwilę i szkolę się w pragnieniach.
Już niedługo zobaczę swe stado i mojego alfę.

Jesienny Outsidser

W lasku w podartych jeansach ,
młoda kobieta stała.
Rozpaliła ognisko by je potem ugasić,
z jej gardła wydobywała się litania.
Mówiła językiem niezrozumiałym,
formułki szeptała długie,

Samhain! Samhain!
było słychać w słów potoku szumie.
Noc poprzednią spędziła samotnie,
na łące zbierając kwiatów całe kosze.
Podczas zrywania,
Samhain! Samhain!
pod nosem śpiewała.

Noc była długa w gwiazd szaty przyodziana,
przemierzając zbocza, doczekała tam rana.
Długa postać,
podarte jeansy,
koszula brudna, w nieładzie,
buty dziurawe i zakurzone i czarne.
Ogniste włosy jakoby węże wiły się na głowie,
usta pełne,
prawie bordowe.

Oczy miała deszczowe,
w blasku księżyca zielone,
co to u kota przy ogniu się mienią.
Tydzień później dowiedziałam się,
że nazywają ją Jesienią.

Wiedźmin

Uspokajam postrzępione myśli,
Chwytam mocno swój miecz,
Biorę głęboki oddech, zamykając oczy,
Czuje narastającą w Sobie moc
Tylko jeden świst, jeden cios.

Przede mną potwór który się wyśnił,
Mruży wściekłe spojrzenie lecz
nie atakuje, a wokół mnie kroczy,
Czeka, na nieprzeniknioną noc
Tylko jedna szansa, jeden los.

Nastaje duszna, niespokojna cisza,
Nawet wiatr boi się zaśpiewać
W głowie tylko jeden stan,
Rządza krwi.

Tylko jeden świst,
Jeden cios,
Tylko jedna szansa,
Jeden los.