Dżender

 

Przerażenie od środka wypala mnie!

Grozi mi dżender i lgbt!

Rozglądam się trwożnie dookoła...

A jeśli mnie to jak niedźwiedź rozszarpać zdoła?

Patrzę na wszystkie cienie rozpaczliwie...

Czy to jest bardzo zaraźliwe?!

Nie przyjdzie przecież nikt z pomocą!

Bezbronni żołnierze guzik od munduru mogą...

Nie wiedzą jak to leczyć żadne doktory...

Może by zamówić jakieś nieszpory?

Niech ktoś wyda wreszcie instrukcję czytelną!

Bo wszystkich nas bojowników

w psychiatryku nie pomieszczą!

Jak więc mam stanąć w obronie rodziny?

A jeśli dżender wygra, to co zrobimy?

Na szczęście budzę się, świat znów jest uroczy!

Wyrzucam telewizor. Dość koszmarów w nocy!

 

 

Oskar Wizard

Wybory 2019 (satyra)

 

Gdy słucham

co o drugim

kandydat mówi...

Nachodzi mnie myśl

bardzo głęboka...

Każdy z nich

jest chyba głupi?

Brakuje mądrego,

jak Polska szeroka.

 

Zwykłem szukać

opinii użytkownika,

a nie producenta.

Dlatego bagatelizuję

opinie kandydata o sobie.

Ponieważ moja dusza

też nie jest święta...

Upatrzę najpaskudniejszego sobie!

 

Wybiorę najgorszą łajzę

i obiboka...

Na pohybel tym,

którzy nie głosują.

Bo jeśli do lokalu wyborczego

zbyt długa im droga...

Niech bat na tyłku

od października poczują!

 

 

Oskar Wizard

 

Wierszona

 

Samica wiersza, gatunek dominujący.

Zdecydowanie unika środowisk feministycznych.

Uwielbia miejsca z bogatą roślinnością.

Unika też stwierdzeń, woli aluzje.

Codziennie rano trenuje wzdychania i zachwyty.

Ma tendencję do nadużywania słów miłosnych.

Potrafi jednak podniecać bardziej niż samiec wiersz.

Rozmnaża się przez klonowanie tego,

co się udało.

Najczęściej uzależniona od poezji.

Niekiedy udaje jej się związać z wierszem.

Spełniona porzuca poezję i zamienia się

w prozę.

Bo najbardziej uwielbia prozę rodzinną.

 

Nawet gdy kokietując otoczenie temu przeczy.

 

 

 

Oskar Wizard

 

Nadchodzi

„Nadchodzi”

Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”

 

Pan Zniszczenia ,

popiół i ogień,

nadchodzi zguba ludności

Aldor z Armią Cienia

Lord Renuss sługa potępienia

Nadchodzą ,rozdajmy kości

My !!! Strażnicy Swiatłości

 

Krollord  Gdynia wrzesień 2019

 

Zapraszam do subskrypcji mojego kanału na którym znajdują się moje wiersze i muzyka

Pozdrawiam

Krollord

https://www.youtube.com/watch?v=JqKk86AG5yQ

Dzień rozpalasz złotym blaskiem

 

Rozkwitasz bukietami słów

ponad życia szarzyznę.

Nadajesz bieg

stłumionych marzeń

westchnieniom.

Odnajdujesz dzisiejszych zdarzeń

zagubione przyczyny.

Dajesz natchnienie i moc

czytelnikom i poetom.

 

Dzień rozpalasz złotym blaskiem.

Noc okrywasz

namiętnymi pocałunkami

gwiazd.

Nadzieja właśnie w tobie

ostatnia gaśnie.

Wśród pięknych słów

szumi upojnie morze,

rozkwita las.

 

Zapraszasz

na różnobarwnych wierszy

oceany.

Dotykasz wzruszeniem

ciało i duszę.

W tobie znajduje wytchnienie

ktoś odrzucony

lub zakochany...

I ja odnajduję tu wciąż coś,

czym się wzruszę.

 

 

Oskar Wizard

 

Późnym wieczorem

 

miodem swoje myśli ozłocę

niech smutki prędko odlecą

obraz szczęśliwego jutra stworzę

nastrój stworzę płonącą świecą

 

wyobraźnia uwielbia krągłości

z mroku wybiegną myśli kosmate

do miodu dodam kroplę czułości

wyślę do ciebie jesiennym wiatrem

 

 

Oskar Wizard

 

Czarna dziura

Mydło którym myjesz twarz

nie rozjaśni czarnej skóry

chodź byś drapał skrobał

nic nie da , zwyczajny wybryk natury

dla jednych dla innych innowierca

wypić wybielacz bo ludzie gadają

takich w koło mało nie znajdzie jednego

i pewnie rację mają ale co z tego

takim Bóg stworzył , drogę taką wytyczył

kroczyć po niej więc trzeba , gdzie zaprowadzi ?

każdy chciałby do nieba

na błękitnej chmurce mięciutkiej

pachnącej świeżością wypranej

w kwiatowym płynie wypłukanej

ułożyć zmęczone członki po harówce

co życiem nazwane , nasze doświadczanie

biel i czerń dwa kolory tak różne

przeciwstawne , niespójne i próżne

lecz czym jest gwiazda bez czarnego nieba

jak statek płynący bez steru do czego

litera niewidoczna bez białej kartki papieru

możesz mówić że kochasz , modlić się

śpiewać pieśni pochwalne lecz bez tolerancji

dla drugiego człowieka twoje życie jest marne

kiedy tłumaczysz przed sobą tak wychowali

taka jest moja kultura bez zrozumienia

dla innych twe życie to wielka kosmiczna

bez początku i końca czarna nicości dziura

 

 

 

 

 

 

Rajskie wiśnie

Kapiące wiśnie czerwone

rozlewają się na koszulę białą

barwiąc ją tak żeby

plama na zawsze została

 

Byś nie uprał myśli że

jawa to jest nie żaden sem

nawet kiedy się przyśni

zapomnienia piorący tlen

 

Łapię dwa oddechy o świcie

soczyście wciągam do płuc

na dzień dobry na nowe życie

by siłować się z nim móc

 

Kropla drąży zlew

a ja patrzę na czas

jak na kapiący kran

w niedoróbek codziennym teatrze

musisz wszystko naprawić sam

 

I te wiśnie przysuwam czerwone

do ust swoich bo usta to twoje

słodko kwaśna ta wspólna przygoda

gdy za rękę idziemy we dwoje

przemijaniem jest wiek i uroda

w duszy nasze lata szalone

 

Czerwień kapie a usta namiętne

one zwarły się w gorącym splocie

pieczętując krwią chwile tak piękne

gdzieś w słonecznym promieni złocie

 

Jem śniadanie i czuję jak w niebie

może pięknie być w to mi graj

zaraz , ze słoika wiśni od Ciebie

nie spróbuję tam

więc tu jest mój raj

 

 

 

 

 

Metal

Zimowego poranka

Jacuś roztargniony

przyjechał do miasta

może szukać żony?

 

Mało rolny jestem

ze wsi człowiek przecie

gdzie znajdę dziewuchę

jak nie w wielkim świecie

 

Na wsi bywa ciężko

człowiek sam niestety

chłopy pozostali

zniknęli kobiety

 

W oddali zobaczył postać

zamiast kurtki  czarna skóra

długie włosy aż do pasa

całkiem zgrabna też figura

podszedł na wyciągnięcie ręki

a co to Jezusie malusieńki?

 

Co to są za szopy

co to jest do chu...a

toć to nie dziewczyna

to facet się buja

 

Jakoś by zagadać

chuchnął w dbie łapki

nie zimno kolego

tak chodzić bez czapki

 

Uśmiechnął się koleś

wyjął słuchawkę z ucha

nigdy nie jest zimno

kiedy "metalu" się słucha

 

Jacuś zadziwiony

chłodno się zrobiło

znalazł bym jakiś metal

wziął i ogrzał ryło

 

Klamka drzwi sklepowych

zaraz będę prychać

w ucho mnie nie grzeje

ani nic nie słychać

 

Może inny sposób

walnąć trzeba bykiem

i zrobi się ciepło nie

dotknę klamki językiem

 

Przestał dwie godziny do klamki przyklejony

-10 stopni na termometrze  język odmrożony

pan doktor popatrzał szarpnął za makówkę

a że był karetką wziął na urazówkę

Jacek pokręcił głową w każdy na inną miarkę

a  dzięki metalowi poznałem fajną pielęgniarkę

 

Miłość jest jak metal wrzący do czerwoności

wypełnia serce umysł wpływa w duszę w kości

lecz kiedy stygnąć zacznie inna mowa ciała

gdy ostygnie całkiem zimny jest jak lodowa skała

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Hipnotyczna chwila

 

w efemerycznej podróży

odwiedzam kraj daleki

kołysany egejską falą

a moja wyobraźnia

jak Pegaz skrzydlaty

wzlatuje nad oliwne gaje

i z kamiennych ruin

wskrzesza dawne piękno

Hellady

 

płynę przez świątynie

mitycznych bogów

słucham Egerii

natchnianego szeptu

wchodzę w arkana

sztuki tworzenia

i w jaskini Platona

odsuwam bezskutecznie

kielich cykuty od ust

Sokratesa

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Fotografia: Don Adalberto

Z niebiosów gwiazdy

Usiądź na łące zielonej , poczuj

ciepły wiatr letni on muska skronie

oczu twych kolor łączy się z brzaskiem

bywa zmieszany z księżyca blaskiem

jesteś , tylko tyle czy aż raczej

wypieść więc w sobie tą krótką chwilę

swą przychylnością co doprowadza

do miejsca zielonej beztroskiej łąki

nie ma w niej żalu ani miłości

złap ją w swe dłonie tak bez powodu

uchwyć za skrzydła lecące ptaki

niech one niosą w pola pachnące

nad morza nieogarnięte szumiącą baśnią

szepczące dobre słowa w przestworzach

że jesteś tą  iskrą prawdziwą , godną

zapominając o dróg trudnych rozdrożach

Bycie szczęśliwym gdy jesteś z sobą

tak naturalne dla duszy związki

ty no i  ona na kocu  łąki

patrząc na spadające z niebiosów gwiazdy

 

 

 

dwie sąsiad(t)ki ?

Sąsiadki na dole ...

dalej niedosłyszałem

ja chromolę

Żona dzwoniła tylko

telefon mam słaby

o co im chodzi 

nie znam tej sprawy

Schodzę więc na dół

w głowie układam równanie

rower źle postawiłem

a może ze spółdzielni wezwanie....

....żeby porządek zachować

w korytarzu piwnicy

tam nic nie ma tylko farba , drabina

trochę płytek , części auta

coś od chłodnicy

i jeszcze parę szpargałów

jakie wie to licho

pukam do pierwszych drzwi

tam cicho

Robię obrót na pięcie

dzwonie tym razem  wizawi

dzień dobry sąsiedzie jest żona

-zara bedzie

A o co chodzi bom ciekaw tego

jaką masz sprawę do mojej żony

kolego

Ja nic to pana żona chciała

nie znam szczegółów bo

rozmowa telefoniczna

się urwała

Telefoniczna o czym sąsiad rzecze

jak wróci do domu jej się nie upiecze

nic wspólnego nie ma między nami

chciałem wytłumaczyć on

wziął trzasnął drzwiami

Głupa z siebie zrobiłem i wkurzony

dzwonie do żony

Co te sąsiadki chciały

co to za historia

co ja mam do zrobienia

słyszę wyraźne westchnienie 

w samochodzie są dwie siatki

na górę do wniesienia

 

 

Casanova

Casanova tak mówili koledzy 

o nim od podstawówki

bo kiedy urok zawodził

pomagały  z portfelu złotówki

Podrywaczy takich nie znajdziesz

wyjątek jakich mało

wystarczy zamienił dwa słowa

i że tak powiem  się działo

Pewnego razu wyperfumowany

fryzura nienaganna święcące zęby

wyszczerzył wsiadając do przedziału

w pociągu do Szklarskiej Poręby

Czy miejsce jest tu wolne

jadę odwiedzić rodzinkę

kłopotu żadnego nie sprawię

zagadnął zgrabną blondynkę

Proszę niech pon siada

nikogo więcej nie było 

zmieści się pan i bagaż

uśmiechnęła się dziewczyna miło

Ja tylko podręczny

przycupnął i ... zapiszczał ojej

oczy czerwienią podeszły i łzami

bo usiadł na torbie swojej

Co takiego się stało psze pana

że tak pan się dziwnie wzdryga

cały jest pan spocony to grypa?

wydukał ... alergia chyba

Tak wygadany elokwentny casanova

z bólu zaciskając zęby

wypadł z przedziału jak strzała

gdy dojechał do Szklarskiej Poręby

Do taksówki wskoczył

gdzie przygoda nowa pana wiedzie

znajomy taksówkarz zapytał

do przychodni niech jedzie

Nie będę przedłużał wierszyka

że z poczekalnią się zapoznał

po paru godzinach bólu

do chirurga w końcu się dostał

Lekarz obejrzał wypadek

coś zaczął pod nosem nucić

co będzie panie doktorze

nic , worek trzeba skrócić

Wyciągnął się za bardzo

bez powodu i bez gracji

niestety wiek przychodzi

to wina grawitacji

Proszę podpisać papiery

tak owszem lecz zrób pan powoli

i dokładnie ten zabieg chirurgiczny

i niech mnie już nie boli

Leżąc na stole pytanie zadał głupie

nie żebym się na tym znał

czy zabiegi udają się zawsze

nie ,odpowiedział lekarz

pacjent nie usłyszał bo już spał

A że kłopotów nie koniec

powiedział bym początek

nastąpił tego dnia niestety

trzynasty na dodatek był w piątek

I wierzcie lub nie wierzcie

może to jest i bajka

kiedy przecinał chirurg worek

wypadły oba jaka

Chcąc złapać je niezgrabnie

goryczy przelał czarkę

skalpelem niefortunnie

wziął obciął i fujarkę

Pomyślał sobie doktor

zszywając nici pod skosem

przy wypisie kolego zaśpiewasz

cienkim głosem

A morał z tego taki

niektórzy ciągle się chłoszczą

bo chcieli by czegoś więcej

i nadmiaru  zazdroszczą

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Namaluję nasze szczęście

Namaluję nasze szczęście.

Wymarzone i beztroskie.

Temat lotny i ma wzięcie...

Porzucimy troskę.

 

Szczęście kryje się w uśmiechu.

Lecz on musi być najszczerszy.

Trochę żartów, nieco grzechu...

To przyjaciel najwierniejszy.

 

Jak rozśmieszyć mam cię Miła?

Chyba tym klepaniem wierszy?

Radość do nas znów wróciła.

Nastał dzień słoneczny.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z Google)

Osioł

Na osła pan zapakował bagaż
osioł mały przykurczony no
nic takiego tragarz

Przejechał kraj  wzdłuż i wszerz 
zwiedził te świata strony gdzie
mówią w nich ty o rzesz
ośle pier...lony

Krok za krokiem mijał świat
krok za krokiem płynął czas
przybywało szarych lat
płomień w oku wolno gasł

Co narzekać kiedy gnie
ciężar losu paki skrzynie
a i osioł co tam wie
o francuskim drogim winie

Koń zarżał rozbawiony
niech zostanie między nami
jak nazywa się osioł na emeryturze?
        salami

Ładne imię salami jest
jak Salomon czy coś tak
pan mój to ma szczery gest
poszanuje kiedy roboty brak

Przelatywał właśnie bąk
osioł ogonem machnął
bąk usiadł na pąk
ale zanim w tyłek go trachnoł

Podskoczył z rykiem impetu
torby skrzynie i paki
spadły z ciemiężonego grzbietu

Pędząc w tępym galopie
w kierunku dotąd nieznanym 
lekkość poczuł po kopie od losu
bąka żądłem pisanym

Stanął jęzor zawisł do
ziemi samej ból w kolanie
kto mi powie teraz co
ja tu robię na polanie

Zachłyśnięty zielenią bycia
w stanie błogości jego
wolność od ciężaru życia
    to niebo

Brat

"Idź do diabła"
powiedział Anioł do Anioła
Ten nie myśląc długo poszedł
Stanął pod drzwiami puka woła
Kto pałęta się o tej porze spać nie daje
otwiera diabeł drzwi zdziwiony
Anioł ? O mój Boże 
Co sprowadza w progi tak zacnego brata
nie ma już u was z kim pogadać
proszę czym chata bogata
Wszedł Gabryjel na imię tak mu dano
po rozbłysku wielkim
z wielu świętych imion właśnie to wybrano
Przejdź proszę usiądź wygodnie na sofie
lecz najpierw otrzep pył złoty
bo sprzątać go niewygodnie
Kawa, herbata ? Ptasiego mleka nie ma
tu w piekle głos rozciągając przewlekle
Wody napił bym się w gardle zaschło
klima tu słabo działa i światło jakoś przygasło
Z Ojca jednego jesteśmy chodź matki różne chowały
moją matką jest miłość twoją kłótnia i zwady
Do rzeczy diabeł rzecze stawiając na stole szklankę
kryształowej cieczy mów zatem i wzrokiem bada
białą Anielską firankę
No właśnie po co tu przychodzę ? Nie wiem ?
Bliski ktoś kazał odwiedzić ciebie
Diabeł podrapał się w czoło zaskoczony tymi słowy
chyba tam na górze słonko za mocno grzeje
albo palą ciągle rajskie mocne zioło
Co powiedział ów przyjaciel zacny
gdybyś powtórzył te słowa co do litery jednej
jak przebiegała rozmowa?
Gabryjel zmieszał się okropnie . A poszło o kulę ognia
com rzucił ją pochopnie
Bo kolej moja nie była  wygrać koniecznie chciałem z Michałem
Burzowe kręgle rozstawił lecz nigdy w nie nie grałem
No i...co dalej...słucham było ? zawraca mi gitarę jakąś śmieszną pierdziłą
Więc...machnął Michał ręką i zrobił dziwny gest
a "idź do diabła Gabrielu " rzekł , hop hop i Gabriel u ciebie jest

Uśmiechnął się Lucek pod wąsem szczęśliwy że w górze tam
mowa jego zasiana sięgnęła rajskich bram

Zatem przekaż Michałowi Gabrielu
choć schowani jesteśmy każdy za własnym światem
Ten co z aureolą chadza bywa czasem
mym bliskim
Bratem

Kapliczka

Szedł se Jan po drodze w słońcu rozpalonym
niósł worek kartofli z czołem upoconym
kartofle nielekkie ale coś jeść trzeba
w trucie znoju rosły prezent to od nieba

Konia sprzedał będzie chyba ze dwa lata
koń to już przeżytek niech hasa u brata
traktor nowiusieńki za dotacje kupił
tyle było szczęścia że się Janek upił

Za zakrętem stali prawko mu zabrali
chłopcy już się cieszą  z workiem
wraca pieszo

Pomyślał Jan co mam sobie do zarzucenia
jak nie ten parciany worek
chciało się na rynek
w ten targowy wtorek

Czerwień na policzkach ciężar wciska w ziemię
ukrzyżowan został za te chłopskie plenię
co umiaru nie ma niech to jest przestroga
pot kapie mu z czoła długa jeszcze droga...

...do domu powrotna tam jego przystanek 
cień od brzozy miły no i wody dzbanek
ludzie dajta łyczka
zaraz se odpocznę gdzie wiejska kapliczka

Zdjął worek ziemniaków kładąc go na glebie
widzisz drogi Jezu podobnym do ciebie
w mękach cały jestem zdarte mam trzewiczki
spojrzał na figurę przydrożnej kapliczki

Za jakie to grzechy jestem cały w męce
nie dość że mnie smali mam purchle na ręce
Jezus ze wzrokiem zimnym bo o wszystkim wiedział
westchnął sobie w duchu i nic nie powiedział

Jan więc ruszył z workiem szosą maszerując
Jezus milczał dalej winy mu darując
Ja ciebie rozgrzeszam na me rany kłute
jak wrócisz do domu stara da pokutę

Przez .... do serca

Kiedy człowiek zszedł z drzewa 

pierwsze co zobaczył niestety 

był widok klęczącej kobiety

 

Zbierała właśnie jagody

lekko miała ugięte kolana

człowiek podrapał się w czoło

o matko moja kochana

 

Niesamowite zjawiska

Te gwiazdy słońca wszechświaty

nic to 

popatrzę na nią z bliska

 

Na ziemi jest tak pięknie 

to raj muszę tu zostać

kobieta podniosła się z kolan

a tak wygląda jej postać?

 

Jestem Adam zszedłem z drzewa

a pani godność spytam

 

Ewa

 

Z pierwotnych czasów przywara została

patrzysz w oczy się uśmiechasz

a interesuje tylko jedna część

jej ciała 

 

Widzisz zgrabną jej pupę

czy na jawie czy we śnie 

i czujesz że brał byś ją

jak szpak czereśnie

albo na tacę ksiądz 

ta pupa to jedna z męskich 

największych żądz 

 

myślisz tylko o niej

cieszy cię  pupa sama 

reszta jest dodatkiem

a wszystko przez Adama

 

Wielu straciło przez nią

zdrowie majątek życie

i drogie samochody

i wieloletnie picie

 

Ile byś w nią nie włożył 

od wieków tak to trwa

skarby oddał największe

ta studnia jest bez dna

 

Napisz se maczkiem drobnym

i noś ze sobą lupę

do serca nie przez żołądek

tylko (wszystko) przez Ewy dupę 

 

 

 

 

 

 

Źródło

Ile cień dla ciebie znaczy 

że brodzisz w nim uparcie

Wyjdź z mroku przyjacielu 

popatrz na słońca promienie

zostało w nim tak wielu

czas jest na przebudzenie

w jasny dzień się wypuść 

rozedrzyj szaty stare

niech światło w ciebie wleje

na nowo jasną wiarę

w szczęście w dobro w nadzieje

wbiegnij tak bez powodu

niech światło się rozleje 

z ciemności się wyprowadź 

bądź tarczą tego świata

bądź wielką tą potęgą

co zmienia czasoprzestrzeń 

bądź uczuć złotą wstęgą

a skrzydła twe wyrosną

z ciepłego twego ciała 

zabiorą jeśli zechcesz

z niebytu i nicości

do kochającego bez powodu

Źródła szczęścia i miłości

 

W internetu głębinie

Zanurzam się z chęcią

w internetu głębinę.

Słowa płyną liter

barwną ławicą.

Przez chwilę czuję,

że obok ciebie płynę?

Wystukuję na klawiaturze

rozmowę liryczną.

 

Wszystko to w półmroku

i wszystko w ciszy...

A jednak nastąpiło

połączenie naszych jaźni...

Cieszę się,

że wyobraźnią

serce usłyszysz.

Będzie wirtualny pocałunek,

zanim nie zaśniesz.

 

Jakże mi twoich rąk

teraz brakuje!

Mogę tylko opisywać

ich ucałowanie.

Wiesz dobrze,

co moje serce czuje.

Czy tylko takie

nas czeka

kochanie?

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. Autor)