Z myślami się biję kiedy
wieczorowa pora nadchodzi
bo po co człowiek żyje ?
i po co się rodzi ?
Krzyż swój smutny niesie
codziennych życiowych trosk
styczeń maj sierpień jesień
czeka na ślepy los
Bywają przebłyski szczęścia
rozpływa się faceta bieda
gdy widzi klęcząc żonę co
podłogę zmywa
lecz ona od tyłu nie da
Tłumaczyłam już razy tyle
pieski się tak rozmnażają
a tam rzecz święta , krzyż mój
koleżanki z różańca nie dają
Bo rozmawiałam i wiem
dały , lecz wykład sumieniu mojemu
że ksiądz w radio tłumaczył
bez gumki i tylko po bożemu
Na za piętnaście piętnasta
przy zgaszonym świetle w nocy
i w dziurkę nie zaglądać bo
diabeł jaki wyskoczy
A ja od krzyża bym wolał
niech w piekle się usmażę
gdy żona woła chodź do łóżka
ja po pokoju łażę
Z każdej przyjemności można
utracić pragnienia
gdy do rzeczywistości wkradają
zabobony i chore wierzenia