Wierszyk rozpaczliwy

Wierszyk rozpaczliwy.


Kiedy wreszcie przestanę być stary?
Chyba dosyć już tego dobrego!
Inni mogą brać życie za bary?
A ja muszę być już do niczego?

Już mi stawy jak drzwi w szafie skrzypią,
W oczach pełno jest piasku jakiegoś,
Włosy siwe do końca się sypią,
W lustrze kawał jest pyska czyjegoś.

Kiedy wreszcie przestanę być stary,
To golonki za czterech się najem,
Cztery piwa naleję do czary,
Cztery dni będę dawnym hultajem!

Będę biegał i skakał do woli,
Krzepkie ciało wystawiał do słońca,
Albo leżał gdzieś w cieniu topoli
Wierząc, że już będzie tak bez końca.

Jeszcze tylko ten roczek przetrzymam!
Dwa tysiące i dziesięć - i dość!
Niech mi rentę zabiorą - wytrzymam!
Potem wracam! Staruchom na złość!

Kielce 31 grudnia 2009 r.

Sylwestrowe smuteczki (i nadzieje)
Jedyne moje przedstawienie
 

Komentarze 1

Gość - Chicken w czwartek, 19 wrzesień 2013 13:46

Bardzo ciekawe. Dużo się dowiedziałem.

Bardzo ciekawe. Dużo się dowiedziałem.
sobota, 20 kwiecień 2024

Zdjęcie captcha