Zwykły uśmiech - a tak ważny,
rozweseli nawet gdyś poważny.
Bo ta krzywa znana na świecie,
czeka na twój uśmiech w odwecie. :)
Zwykły uśmiech - a tak ważny,
rozweseli nawet gdyś poważny.
Bo ta krzywa znana na świecie,
czeka na twój uśmiech w odwecie. :)
Kłócił się któryś poseł w Moguncji,
czy śledzia daje się do konsumpcji ?
Zanim podali danie,
zarządził głosowanie.
Po bibie doszło do reasumpcji.
Pewna blondynka kiedyś w Gwizdałkach,
była szczuplutka niczym zapałka,
lecz miała dość pokory.
Poszła więc na wybory,
może zostanie laską marszałka.
Jeden senator spod miasta Ryki,
wieszczył upadek złej polityki.
Łatwo się pozbędziemy,
tylko… przegłosujemy.
Ale ktoś wtedy …zepsuł guziki.
Dlaczego tak burczysz, porykujesz.
To nie fala na morzu.
Czy się dobrze czujesz.!
Napinasz swe mięśnie, jakie masz.
wyrzucasz z siebie ten gaz nazbierany
przez smaczne kęski, bulgoczesz, przesuwasz
i dalej lecisz do przodu, a może chcesz
trochę miodu, to będzie ci łatwiej grać
na tej fali w te gamy fortepianu klawisze,
możesz uderzać raz mocniej, głośniej, raz ciszej
i znowu do przodu, przesuwają się te zapasy
pełne kasy, masy, a ty śmiejesz się, aż po pachy
i z piersi się twojej wyrywa,
ta salwa karabinowa, bo uwolniona z tego niebytu,
pomału się dźwiga, wstaje i myśli :
jednak ten mój brzuszek jest doskonałym rajem.
Już nie dyszy, nie dmucha, zadowolony
,że może dopić ten złoty płyn ze swego kielicha.
Bo tylko on jako jedyny sprawia,
że jest tak bardzo spełniony, szczęśliwy,
i jest to dla niego prawdziwa zabawa.
Afekt ma pewien poeta z Brodni,
siedzi to w nim już wiele tygodni.
Kiedy coś tam płodzi,
wena wnet przechodzi.
Zdobył raz puchar ale przechodni.
Chory poeta ze wsi Iganie,
stracił ochotę raz na pisanie.
Rzekł jemu ktoś : kolego,
pora na coś nowego.
Zabrał się zatem za malowanie.
Smutny poeta spod miasta Świecia,
dumał o życiu na starych śmieciach.
Na twarzy miał maskę p-gaz.
A kiedy nadleciał Pegaz,
zabrał mu skrzydła, po czym odleciał.
Raz wykrzyknik posprzeczał się z pytajnikiem
który podniesionym głosem dowieść chciał racji
zapytał pytajnik urażony o prawo do reklamacji
zaś wykrzyknik trzymał sztamę ze średnikiem
ten ostatni posprzeczał się z pauzą już wcześniej
od tygodnia się do niego za to nie odzywała
a znajoma kropka na niego ją nabuntowała
sama była w związku od kilku dni z myślnikiem
i przeżywała to bardzo choć już nie tak boleśnie
jak wtedy gdy była w dwukropku zakochana
myśląc że z tego związku wielokropki się urodzą
a dwukropki tylko przecież z przecinkami chodzą
stąd kropka była w kropce i bardzo rozczarowana
w jednej chwili postawiona w krzywym nawiasie
czuła się obco jak w cudzysłowie a tymczasem
nikt już nie panował kto i co w tym galimatiasie
i nie pomogło postawienie kilku poza nawiasem
przybyła zaalarmowana przez wołacz gramatyka
sprowadziła wszystkich do wspólnego mianownika
Prosty pisarczyk z wioski Ligoty,
nie miał zupełnie mądrości cnoty.
Ludzi od durniów wyzywał.
W ten sposób pewnie ukrywał,
wielkie zasoby własnej głupoty
Pewien emeryt z Łąskiego Pieca,
już się wypalił jak stara świeca.
Znieważa dziś cały rząd,
i ma gdzieś prawo i sąd.
Obrazą Vipów tak się podnieca.
Czepił się raz pewien rzep do ogona
i tak powiada na to jednemu psu
rzepa psychopaty nikt nie pokona
a do tego cwaniak ma klej ,,super glu,,
*
jak się pozbyć tego durnego kiepa ?
żalił się pies na podwórku ferajnie
aż kumpel drugi pies odgryzł mu rzepa
po czym utopił go w pobliskim łajnie
**
Brosław ględoła ze wsi Motyle,
w gniewie nie spocznie chociaż przez chwilę.
Mówi, że chce spokoju,
a co dzień aż do znoju
lepi głupawe nowe paszkwile.
Niejaki Brosław ze wsi Młyn Cichy,
w pisaniu talent raczej miał lichy.
Do robienia zaś balona
wiedza była niezmierzona.
Na koniec pękł mu... z nadmiaru pychy
Świeca raz stała na stoliku
i dumna była niesłychanie
mówiła że to zaufanie
bo ona jedna na świeczniku
Głosiła przy tym różne hasła
jaka potęga z niej i siła
Aż na koniec się wypaliła
i zwyczajnie po prostu …zgasła
Chłopka Brosława koło Przechlewa,
co dnia cholera jasna zalewa.
Więc płodzi ciągle zamęt,
na rząd oraz parlament.
Ziarno niezgody stale rozsiewa.
Boluś ględoła pod Konotopem,
nie potrafił żyć w zgodzie, czy z chłopem,
czy chociażby z jakąś babą,
wciąż wygrażał komuś grabą.
W końcu został sam, bo był… jełopem.
Boluś ględoła spod wioski Szczygły,
kupował w sklepie codziennie igły.
Gdy kupił całe kartony
usłyszeli słowa żony.
Są mu niezbędne, bo robi widły.
Posłowi żona z miasta Piwniczna,
odmawia ciągle młoda i śliczna.
Poszedł z tym do lekarza,
a doktor mu powtarza:
pewnie to taka gra polityczna.
Truteń spotkał pszczółkę w parku,
Chciał spróbować jej nektarku.
Ale ona rzekła cwana:
Jam już innym utaplana.
I stąd morał serce cieszy:
Lepszy ten, kto się pośpieszy ...
Siedzę sobie na pełnej ludzi plaży
szum morza wymieszał się z dużym gwarem
wszyscy jeszcze walczą z lipcowym skwarem
co to też się tutaj dzisiaj wydarzy ?
tak sobie marzę i leżę w grajdole
wtem patrzę a tu idzie Wacek, w szkole
do jednej chodziliśmy przecież klasy
czyżby też przyjechał tutaj na wczasy ?
brzuszek piwny mu urósł, także siwe
pierwsze włosy a dziewczę urodziwe
trzymał za rękę - co za cud blondynka
pewnie córka, grunt to własna rodzinka
tylko gdzie była ona wobec tego
czy nieopodal grajdoła mojego
gdy z tego głębokiego zamyślenia
wyrywa głos : cześć Maciek a to Renia
kopę lat kopę lat już chyba stary
czy dasz temu mój przyjacielu wiary ?
ile to będzie ? chyba ze czterdzieści
w głowie doprawdy to się nie pomieści
mówi coś teraz do swej pięknej Reni
widzisz to Maciek, prawie się nie zmienił
całe osiem lat z naszej podstawówki
na wuefie podmieniał tenisówki
a Renia patrzyła na mnie już bacznie
cała wyglądała tak bardzo smacznie
ten uśmiech delikatny kącikiem ust
i nogi do ziemi oraz super biust
ubrana w jasnoniebieskie bikini
niejeden facet pewnie aż się ślini
tak delikatnie trzymała pół ciastka
idealna cudowna osiemnastka
świetną masz córkę - Wacka pochwaliłem
gdy na moment stanęła do mnie tyłem
dobrze musi być zapewne chroniona
no co ty ? rzekł kumpel - to piąta żona
Pewien śledź, dodatek napoju,
Z cicha ssał swój ogon w znoju.
W około warzywa,
Zalewa parszywa,
Takie życie śledzia w słoju ...
Opadł kurz wczorajszej nocy
zaskakujący ciepły dotyk
promienia porannego
przez wpół zasłoniętą firankę
się zakradł i mówi szeptem wstawaj
Jak to wstawaj o tej porze
kury śpią jeszcze na grzędzie
ja oka nie otworzę
cicho i głucho wszędzie
Ledwo zgramolić się mogę
matko moja kochana
ten nie miał kiedy mi tu wpaść
obudził człowieka z rana
Przez ciebie przymrużam oczy
lecz wstanę zęby umyję
do łazienki umysł zaspany zawlokę
a przez te kafelki śliskie to kiedyś się zabiję
Tu też spokoju nie dasz
gdy budzisz mnie o świcie
o co chodzi ci że odbijasz się od lustra
-Ja chcę ci powiedzieć że piękne jest Życie
Marny jest los
zaangażowanego poety...
Dzień cały tkwić musi
przy edytorze...
A potem portale
i fejsbuk niestety...
Patrząc na monitor opisuje,
co dzieje się na dworze...
Żeby tak chociaż
dobrze za to płacili!
Wszystko wciąż krąży
wokół urojonego prestiżu...
Może zarobi czasem na waciki?
Czując popularność
jest czasem na wyżu.
Zamknąłem fejsbuk
i wcale nie żałuję.
Mam pracę,
która dostarcza
prawdziwej satysfakcji.
Błyszczeć też nie potrzebuję.
Wolę prawdziwe doznania,
czyż nie mam racji?
Oskar Wizard
(fot. z sieci)
Jak tam?
Jakże to modne dziś pytanie.
Lecz zamiast słuchać,
pytający sam opowiada.
W przerwach na oddech,
szansa dla mnie powstaje.
Oczywiście w pełni
nie będę się spowiadać.
Bo proza życia
nigdy nie wygląda
różowo.
To ciągłe wyzwania losu
i wiatr wciąż w oczy...
A mimo to
jest mi wciąż
wesoło.
Bo lubię się z życiem
droczyć.
Portfel mam zawsze
pieniędzmi wypchany.
Co z tego,
skoro potrzeby
mam minimalne?
Za ciągłe pożyczki
jestem w rodzinie kochanym...
Miłostki?
Chyba te w wyobraźni
hodowane?
Zdrowie?
Ach, zdrowie...
dobrze, że pytasz!
Jeszcze się nie rozsypałem
ze starości.
Dzień po dniu
w zachwycie życia mija.
Jestem szczęśliwy,
pozbyłem się złości.
Dzieci się starzeją,
ja wiecznie duchem młody.
Do problemów podchodzę
z chirurgiczną precyzją.
Czasem przez przypadek
trafi się buziak słodki...
Rano zaś spisuję,
co wyśniłem
wraz z Poezją.
Oskar Wizard
(fot. z sieci)