Padł mi smartfon – olaboga,
Potrzebuję psychologa ...
Była sobie dziewczynka,
Nazywali ją „Blondynka”.
I nie to, że kolor włosów
Odróżniał ją od innych osób,
Tylko ta bystrość w szczególny sposób …
Pewna siostra w Bostonie
Miała pas cnoty na łonie.
Założył go prezbiter
W imieniu swych trzech liter,
By nikt nie chodził do niej ...
Zimowego poranka
Jacuś roztargniony
przyjechał do miasta
może szukać żony?
Mało rolny jestem
ze wsi człowiek przecie
gdzie znajdę dziewuchę
jak nie w wielkim świecie
Na wsi bywa ciężko
człowiek sam niestety
chłopy pozostali
zniknęli kobiety
W oddali zobaczył postać
zamiast kurtki czarna skóra
długie włosy aż do pasa
całkiem zgrabna też figura
podszedł na wyciągnięcie ręki
a co to Jezusie malusieńki?
Co to są za szopy
co to jest do chu...a
toć to nie dziewczyna
to facet się buja
Jakoś by zagadać
chuchnął w dbie łapki
nie zimno kolego
tak chodzić bez czapki
Uśmiechnął się koleś
wyjął słuchawkę z ucha
nigdy nie jest zimno
kiedy "metalu" się słucha
Jacuś zadziwiony
chłodno się zrobiło
znalazł bym jakiś metal
wziął i ogrzał ryło
Klamka drzwi sklepowych
zaraz będę prychać
w ucho mnie nie grzeje
ani nic nie słychać
Może inny sposób
walnąć trzeba bykiem
i zrobi się ciepło nie
dotknę klamki językiem
Przestał dwie godziny do klamki przyklejony
-10 stopni na termometrze język odmrożony
pan doktor popatrzał szarpnął za makówkę
a że był karetką wziął na urazówkę
Jacek pokręcił głową w każdy na inną miarkę
a dzięki metalowi poznałem fajną pielęgniarkę
Miłość jest jak metal wrzący do czerwoności
wypełnia serce umysł wpływa w duszę w kości
lecz kiedy stygnąć zacznie inna mowa ciała
gdy ostygnie całkiem zimny jest jak lodowa skała
Sąsiadki na dole ...
dalej niedosłyszałem
ja chromolę
Żona dzwoniła tylko
telefon mam słaby
o co im chodzi
nie znam tej sprawy
Schodzę więc na dół
w głowie układam równanie
rower źle postawiłem
a może ze spółdzielni wezwanie....
....żeby porządek zachować
w korytarzu piwnicy
tam nic nie ma tylko farba , drabina
trochę płytek , części auta
coś od chłodnicy
i jeszcze parę szpargałów
jakie wie to licho
pukam do pierwszych drzwi
tam cicho
Robię obrót na pięcie
dzwonie tym razem wizawi
dzień dobry sąsiedzie jest żona
-zara bedzie
A o co chodzi bom ciekaw tego
jaką masz sprawę do mojej żony
kolego
Ja nic to pana żona chciała
nie znam szczegółów bo
rozmowa telefoniczna
się urwała
Telefoniczna o czym sąsiad rzecze
jak wróci do domu jej się nie upiecze
nic wspólnego nie ma między nami
chciałem wytłumaczyć on
wziął trzasnął drzwiami
Głupa z siebie zrobiłem i wkurzony
dzwonie do żony
Co te sąsiadki chciały
co to za historia
co ja mam do zrobienia
słyszę wyraźne westchnienie
w samochodzie są dwie siatki
na górę do wniesienia
Casanova tak mówili koledzy
o nim od podstawówki
bo kiedy urok zawodził
pomagały z portfelu złotówki
Podrywaczy takich nie znajdziesz
wyjątek jakich mało
wystarczy zamienił dwa słowa
i że tak powiem się działo
Pewnego razu wyperfumowany
fryzura nienaganna święcące zęby
wyszczerzył wsiadając do przedziału
w pociągu do Szklarskiej Poręby
Czy miejsce jest tu wolne
jadę odwiedzić rodzinkę
kłopotu żadnego nie sprawię
zagadnął zgrabną blondynkę
Proszę niech pon siada
nikogo więcej nie było
zmieści się pan i bagaż
uśmiechnęła się dziewczyna miło
Ja tylko podręczny
przycupnął i ... zapiszczał ojej
oczy czerwienią podeszły i łzami
bo usiadł na torbie swojej
Co takiego się stało psze pana
że tak pan się dziwnie wzdryga
cały jest pan spocony to grypa?
wydukał ... alergia chyba
Tak wygadany elokwentny casanova
z bólu zaciskając zęby
wypadł z przedziału jak strzała
gdy dojechał do Szklarskiej Poręby
Do taksówki wskoczył
gdzie przygoda nowa pana wiedzie
znajomy taksówkarz zapytał
do przychodni niech jedzie
Nie będę przedłużał wierszyka
że z poczekalnią się zapoznał
po paru godzinach bólu
do chirurga w końcu się dostał
Lekarz obejrzał wypadek
coś zaczął pod nosem nucić
co będzie panie doktorze
nic , worek trzeba skrócić
Wyciągnął się za bardzo
bez powodu i bez gracji
niestety wiek przychodzi
to wina grawitacji
Proszę podpisać papiery
tak owszem lecz zrób pan powoli
i dokładnie ten zabieg chirurgiczny
i niech mnie już nie boli
Leżąc na stole pytanie zadał głupie
nie żebym się na tym znał
czy zabiegi udają się zawsze
nie ,odpowiedział lekarz
pacjent nie usłyszał bo już spał
A że kłopotów nie koniec
powiedział bym początek
nastąpił tego dnia niestety
trzynasty na dodatek był w piątek
I wierzcie lub nie wierzcie
może to jest i bajka
kiedy przecinał chirurg worek
wypadły oba jaka
Chcąc złapać je niezgrabnie
goryczy przelał czarkę
skalpelem niefortunnie
wziął obciął i fujarkę
Pomyślał sobie doktor
zszywając nici pod skosem
przy wypisie kolego zaśpiewasz
cienkim głosem
A morał z tego taki
niektórzy ciągle się chłoszczą
bo chcieli by czegoś więcej
i nadmiaru zazdroszczą
Chciałbym porzucić już
to ciągłe wzdychanie!
Z rozwianym włosem
popłynąć w dal...
Poświęcić resztę życia
na marzeń zdobywanie.
(Chociaż poezji będzie mi żal)...
Poczuć sztormowe wichry
i bezkresne przestrzenie!
Nasycić się życiem,
zanim zegary się zatrzymają...
Pokonać siebie,
bo może się zmienię?
(Tylko nieco żal,
że wiersze
zapomniane zostaną)...
Bądź więc mi Muzą,
Osobistą Syreną i Afrodytą...
Wiedź mnie
(dobrym kursem)
na zmysłów pokuszenie.
Doświadczając przygód,
będę Twoim skrybą.
Osiągnę wszystko,
jeśli będziesz
moim natchnieniem!
Oskar Wizard
(fot. Autor)
Królują na czołówkach gazet
i wielu portali.
Bohaterowie naszych czasów.
Przez chwilę
bywają nawet zakochani.
Potem na czele skandalów.
Patrzysz z zachwytem,
zazdrościsz im powodzenia.
Pławią się w deszczu
wielkich pieniędzy.
A może to oni
mają nam
coś do pozazdroszczenia?
Bo małymi radościami
cieszymy się goręcej?
Może nie tak głośno
i nie tak kolorowo?
Mniej barw bywa,
gdy braknie photoshopu?
Nasza rzeczywistość
jest bardziej radosną...
Gdy żona ugotuje mężowi
ulubioną ogórkową!
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Namaluję nasze szczęście.
Wymarzone i beztroskie.
Temat lotny i ma wzięcie...
Porzucimy troskę.
Szczęście kryje się w uśmiechu.
Lecz on musi być najszczerszy.
Trochę żartów, nieco grzechu...
To przyjaciel najwierniejszy.
Jak rozśmieszyć mam cię Miła?
Chyba tym klepaniem wierszy?
Radość do nas znów wróciła.
Nastał dzień słoneczny.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Na osła pan zapakował bagaż
osioł mały przykurczony no
nic takiego tragarz
Przejechał kraj wzdłuż i wszerz
zwiedził te świata strony gdzie
mówią w nich ty o rzesz
ośle pier...lony
Krok za krokiem mijał świat
krok za krokiem płynął czas
przybywało szarych lat
płomień w oku wolno gasł
Co narzekać kiedy gnie
ciężar losu paki skrzynie
a i osioł co tam wie
o francuskim drogim winie
Koń zarżał rozbawiony
niech zostanie między nami
jak nazywa się osioł na emeryturze?
salami
Ładne imię salami jest
jak Salomon czy coś tak
pan mój to ma szczery gest
poszanuje kiedy roboty brak
Przelatywał właśnie bąk
osioł ogonem machnął
bąk usiadł na pąk
ale zanim w tyłek go trachnoł
Podskoczył z rykiem impetu
torby skrzynie i paki
spadły z ciemiężonego grzbietu
Pędząc w tępym galopie
w kierunku dotąd nieznanym
lekkość poczuł po kopie od losu
bąka żądłem pisanym
Stanął jęzor zawisł do
ziemi samej ból w kolanie
kto mi powie teraz co
ja tu robię na polanie
Zachłyśnięty zielenią bycia
w stanie błogości jego
wolność od ciężaru życia
to niebo
"Idź do diabła"
powiedział Anioł do Anioła
Ten nie myśląc długo poszedł
Stanął pod drzwiami puka woła
Kto pałęta się o tej porze spać nie daje
otwiera diabeł drzwi zdziwiony
Anioł ? O mój Boże
Co sprowadza w progi tak zacnego brata
nie ma już u was z kim pogadać
proszę czym chata bogata
Wszedł Gabryjel na imię tak mu dano
po rozbłysku wielkim
z wielu świętych imion właśnie to wybrano
Przejdź proszę usiądź wygodnie na sofie
lecz najpierw otrzep pył złoty
bo sprzątać go niewygodnie
Kawa, herbata ? Ptasiego mleka nie ma
tu w piekle głos rozciągając przewlekle
Wody napił bym się w gardle zaschło
klima tu słabo działa i światło jakoś przygasło
Z Ojca jednego jesteśmy chodź matki różne chowały
moją matką jest miłość twoją kłótnia i zwady
Do rzeczy diabeł rzecze stawiając na stole szklankę
kryształowej cieczy mów zatem i wzrokiem bada
białą Anielską firankę
No właśnie po co tu przychodzę ? Nie wiem ?
Bliski ktoś kazał odwiedzić ciebie
Diabeł podrapał się w czoło zaskoczony tymi słowy
chyba tam na górze słonko za mocno grzeje
albo palą ciągle rajskie mocne zioło
Co powiedział ów przyjaciel zacny
gdybyś powtórzył te słowa co do litery jednej
jak przebiegała rozmowa?
Gabryjel zmieszał się okropnie . A poszło o kulę ognia
com rzucił ją pochopnie
Bo kolej moja nie była wygrać koniecznie chciałem z Michałem
Burzowe kręgle rozstawił lecz nigdy w nie nie grałem
No i...co dalej...słucham było ? zawraca mi gitarę jakąś śmieszną pierdziłą
Więc...machnął Michał ręką i zrobił dziwny gest
a "idź do diabła Gabrielu " rzekł , hop hop i Gabriel u ciebie jest
Uśmiechnął się Lucek pod wąsem szczęśliwy że w górze tam
mowa jego zasiana sięgnęła rajskich bram
Zatem przekaż Michałowi Gabrielu
choć schowani jesteśmy każdy za własnym światem
Ten co z aureolą chadza bywa czasem
mym bliskim
Bratem
Szedł se Jan po drodze w słońcu rozpalonym
niósł worek kartofli z czołem upoconym
kartofle nielekkie ale coś jeść trzeba
w trucie znoju rosły prezent to od nieba
Konia sprzedał będzie chyba ze dwa lata
koń to już przeżytek niech hasa u brata
traktor nowiusieńki za dotacje kupił
tyle było szczęścia że się Janek upił
Za zakrętem stali prawko mu zabrali
chłopcy już się cieszą z workiem
wraca pieszo
Pomyślał Jan co mam sobie do zarzucenia
jak nie ten parciany worek
chciało się na rynek
w ten targowy wtorek
Czerwień na policzkach ciężar wciska w ziemię
ukrzyżowan został za te chłopskie plenię
co umiaru nie ma niech to jest przestroga
pot kapie mu z czoła długa jeszcze droga...
...do domu powrotna tam jego przystanek
cień od brzozy miły no i wody dzbanek
ludzie dajta łyczka
zaraz se odpocznę gdzie wiejska kapliczka
Zdjął worek ziemniaków kładąc go na glebie
widzisz drogi Jezu podobnym do ciebie
w mękach cały jestem zdarte mam trzewiczki
spojrzał na figurę przydrożnej kapliczki
Za jakie to grzechy jestem cały w męce
nie dość że mnie smali mam purchle na ręce
Jezus ze wzrokiem zimnym bo o wszystkim wiedział
westchnął sobie w duchu i nic nie powiedział
Jan więc ruszył z workiem szosą maszerując
Jezus milczał dalej winy mu darując
Ja ciebie rozgrzeszam na me rany kłute
jak wrócisz do domu stara da pokutę
Wyciągnąłem z kieszeni
ogólnego użycia
zapalniczkę pstryk robię
zaczynam czuć sens życia
Pykam sobie fajeczkę
machorkowe te ziółko
bo legalne jest przecie
niech poleci z ust kółko
Zaciągam haust spokoju
jest lekarstwem na stres
teraz w moim pokoju
siwo od niego jest
Przymrużam ciężkie powieki
żar czerwony się tli
widzę w nim szare chwile
na policzku mam łzy
W samochodzie zapalisz
zasmrodzona maszynka
nie pomoże ze sklepu
zapachowa choinka
Więc balkon mym królestwem
miejsce mam tu siedzące
nie przeszkadza że pada
albo grzeje słońce
Tron na czterech nogach
obicie się zderło
a znakiem tej władzy
jest dymiące berło
O paleniu mógłbym
napisać tysiąc słów
ale po co kiedy robię
zwyczajowe puf
Nie jednemu nałóg
zabrał wziął na raty
zdrowie czy to mędrzec czy głupi
biedny czy bogaty
Tak niełatwo
z paleniem mi tym
kiedy w życiu zostaje
garść popiołu i dym
Wymyślam nowe puenta
po balkonie się snuje
wiecie od tego palenia to
chu-owo się czuję
Kiedy człowiek zszedł z drzewa
pierwsze co zobaczył niestety
był widok klęczącej kobiety
Zbierała właśnie jagody
lekko miała ugięte kolana
człowiek podrapał się w czoło
o matko moja kochana
Niesamowite zjawiska
Te gwiazdy słońca wszechświaty
nic to
popatrzę na nią z bliska
Na ziemi jest tak pięknie
to raj muszę tu zostać
kobieta podniosła się z kolan
a tak wygląda jej postać?
Jestem Adam zszedłem z drzewa
a pani godność spytam
Ewa
Z pierwotnych czasów przywara została
patrzysz w oczy się uśmiechasz
a interesuje tylko jedna część
jej ciała
Widzisz zgrabną jej pupę
czy na jawie czy we śnie
i czujesz że brał byś ją
jak szpak czereśnie
albo na tacę ksiądz
ta pupa to jedna z męskich
największych żądz
myślisz tylko o niej
cieszy cię pupa sama
reszta jest dodatkiem
a wszystko przez Adama
Wielu straciło przez nią
zdrowie majątek życie
i drogie samochody
i wieloletnie picie
Ile byś w nią nie włożył
od wieków tak to trwa
skarby oddał największe
ta studnia jest bez dna
Napisz se maczkiem drobnym
i noś ze sobą lupę
do serca nie przez żołądek
tylko (wszystko) przez Ewy dupę
Idź po pietruszkę Heniu
do zupy mi potrzebna
bez smaku będzie rosół
prosi żona wylewna
Na grządce ją znajdziesz
obok selera, jego też
zerwać możesz jednego
bez włoszczyzny zupa niesmaczna wiesz
I pora przynieś ukrytego
za sałatą ona również
będzie do śniadania porannego
na kanapki czy wszystko rozumiesz ?
Henio założył buty
pomyślał lata nie służą
powoli zawiązał sznurówki
na kokardkę całkiem dużą
Wychodząc z domu usłyszał
na progu tam gdzie marchewki szereg
zerwij mi mój drogi jeszcze
pachnący naciowy koperek
Więc w ogród wyruszył
w południa pięknej porze
czasu człek nie zatrzyma
i lekką ma sklerozę
Przez sad pachnący przechodząc
lata młodości wspomniał
zapatrzony w dostojność przyrody
co przynieść miał zapomniał
Stanął pośrodku grządki
otarł pot bo mokre czoło
słońce czerwcowe paliło
miałem coś zerwać do rosołu
Nie pamiętam co to dokładnie było
takie zadania to nie
dla prawdziwego mężczyzny
więc schylił się i zerwał garść najbliżej
rosnącej włoszczyzny
Stanął w drzwiach szczęśliwy
tak z siebie zadowolony
wziął przyniósł bukiet dorodnych
marchewek dla swojej
najukochańszej żony
To już prawie lato,
kochanie ...
Skwary nastały
wręcz saharyjskie.
Czas już
na radosne
plażowanie!
Bo słońce
stało się nam
bliskie.
Rzucą się ciała
na łąki i plaże.
My wybierzemy
ustronniejsze miejsce.
Każde jest dobre,
aby na brąz się smażyć.
Taki wypoczynek,
to właśnie szczęście.
Niech inni prężą
wątłe muskuły,
wątpliwe wdzięki...
Nam wystarczy,
że sobie się podobamy.
Niech żyje morze,
jeziora i rzeki!
Wśród przyrody
o naszą radość
zadbamy!
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Dziś chcę wyruszyć
na spacer
po słonecznym promieniu.
Na tęczy rozrzucić
wszystkie marzenia.
Skakać po chmurach
w dziecinnym natchnieniu.
Na strugach deszczu
na łąkę zjeżdżać.
Zapomnieć pragnę
o tym,
co wczoraj było.
Beztrosko podrzeć
jutrzejsze plany.
Popatrzeć
co się w lesie
zmieniło?
Stanąć przed Tobą,
jako zakochany.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
W każdy wtorek
wczesnym rankiem
u skrzyżowania ulic
jarmark suski
tętnić życiem zaczyna.
Tłum ludzi
stragany oblega
po brzegi wypełnione
różnymi towarami.
Tutaj nikt
nie odejdzie z niczym.
Są owoce, warzywa -
marka witalności,
zdrowia, wytrwałości,
uśmiechają się kwiaty -
do sadzenia gotowe.
Swetry, bluzki
kurtki i płaszcze
modne garnitury
na wszelakie imprezy,
młoda pani
suknię ślubną
jak zechce wybierze.
Spodnie, buty
kapcie na domowe ciepło.
Proszę co podać?
do wyboru
do koloru -
zachęcają klientów
przekupki.
Są meblościanki
kuchenne, do salonu
leżanki, fotele
perskie dywany
na drążkach rozłożone.
Zegary z kukułką
całkiem zapomniane.
Tu stoisko z płytami -
roztańczona muzyka
wszystkim się udziela,
tam biżuteria
srebrem złotem
oczy kusi.
Za rogiem pan
krzyczy - obwarzanki! -
pyszne obwarzanki!
Dalej serwują gofry
i kiełbaski z rożna.
Tutaj kalosze kolorowe
na smutki deszczowe.
Stoją cyfrowe ekrany
jak z reklamy,
komórki nowe, używane
zegarki czasu - nieubłagane.
Zwierciadła, kremy, szminki -
do pań zwłaszcza szepcą
weź mnie - moja droga,
wyboru pełna swoboda.
Tu kupisz kijki
na chody po zdrowie,
z przerzutkami rower,
a nawet skuter.
Gdzieś w oddali
kwiczą prosiaki,
gęgają gęsi,
kury gdaczą,
nad głowami
srebrne gołębie latają.
Ktoś chce sprzedać
rasowe pieski.
Ktoś inny szuka
plastikowych taczek
dla dziecka,
wiaderek, łopatek
do piaskowych zabaw
i anielskich lalek.
Kto policzy,
ile jeszcze innych
jest drobiazgów
na targu.
I warto wiedzieć
że królowi
Augustowi III
i cesarzom
Leopoldowi II
i Franciszkowi II
zawdzięczamy początek
wspaniałych jarmarków,
które do dziś
przetrwały
i cieszą się
powodzeniem ogromnym.
Kazimierz Surzyn
Nic się nie stało
ja to czterdziestkę
parę lat ćwiczę i nie 100
ale 140 lat życzę
Niech cię prowadzi droga prawdziwa
rób tak by żona była szczęśliwa
Rób niech miłości struna w niej zagra
a jak za mało pomoże wiagra
Dla ducha dobra jet i melisa
kiedy powiedzą że jesteś ramol
nic się nie przejmuj na ciało działa
z apteki prostamol
Będziesz się zmagał bił się z myślami
to tylko taki mały egzamin
Zachowaj zatem swoją energię
czas nieustanie chociaż byś wyjął
z zegarka małą podłużną baterię
A kiedy ciśnie ze wszystkich stron
ty masz pierwszeństwo w walce o tron
To po czterdziestce siadaj na desce
czy to z wieczora czy może z rana
to i tak deska będzie osikana
i chociaż ptaszek dobrze strząśniony
ostatnia kropla i tak w kalesony
Nikt po czterdziestce nie jest za stary
lecz do czytania kup okulary
Bywa dopadnie życiowa próżnia
więc zapamiętaj czas to tylko iluzja
Więc czasu nie licz wiedzą to w niebie
licz na rodzinę i licz na siebie
Niech każda wiosna wesoło mija
składam życzenia całuję ryja
Ćwiczyłem usta
w uśmiechu
marszczenie.
Uczyłem się
jak uśmiechać się
sympatycznie.
W poradnikach
próbowałem
odnaleźć natchnienie...
A jednak twarz
nadal
wyglądała sztucznie.
Wszystko zmieniło się,
gdy ciebie poznałem.
Uśmiech rozkwitł sam
i nie chciał mnie opuścić.
Mądre książki
więc molom oddałem.
Proszę, nie próbuj
mojego uśmiechu
porzucić!
Oskar Wizard