rodzisz się nie po to, byś padł w zwierzęce uderzenie
nie musisz też być rzucony w kamienie
lecz szpeci jedwabny szlak
tak znak na niebie w cieleśnie wkroczy
za rozstąpione morze, rozmnoży się w zaszpecenie
za każdą złą historię i urąganie świętem od złej woli, skazany ze zbroi schorzenie
swobodnie dopompuje sztuczki hierarchii w Pompeje, co w szyi kłuje z włóczni, bez uczniów odnowione cierpieniem, gdy błędy są sądni w rzeczywistości
To ukoronowanie, stanie za dostygłe w uwłaszczanie
Rzymskie zwały rajskim zwiedzionym złodziejem, i ten strach co wpadł dzikim koniem, w oczy boczy konaniem Ruskim uwielbieniem | szach mat usmaży się w szopy, w popiele
i widzisz płomienie, w ciszy kocy, od pochodni zanurzanych w pychy roni krwiste strumienie
Dawid „Dejf” Motyka