Bez granic i czasu

Patrzysz w gwiazdy i

widzisz w nich swoje oczy

tak to ty mój przyjacielu

stworzony z pyłu tysięcy

mgławic jasnych gorących

w barwach nieogarniętych

jak pierwsza miłość niewinna

wyciągasz ręce ku górze gdzie

dom twój zostawiony na krótką chwilę

by doświadczyć dualnego świata

zimno boli strach to

oznaki narodzin że tu przyszedłeś

z serca serc wnętrza wnętrz

z obłoku Magellana jesteś iskrą

kosmosu i prawdy zasianą w

trójwymiarowej przestrzeni

miłość to twoje imię czujesz ją

całym sobą serce wystukuje

rytm kosmicznego bicia a że

na ziemi uczysz się nowego życia

wystraszony jak dziecko w

piaskownicy nie widząc rodziców

oni nigdy nie są dalej niż sięga

twój wzrok wystarczy świadomości

skok jak ciarki na ciele czujesz

obecność tego którego jesteś

cząstką bo czym jest plaża

bez ziaren piasku a jedno z nich

to ty mój przyjacielu więc

 

W zrozumieniu bycia niech

ciepły ocean Źródła miłości

obmywa nasze dusze w

niezmierzonej bez granic i czasu

wieczności 

 

Rajskie wiśnie

Kapiące wiśnie czerwone

rozlewają się na koszulę białą

barwiąc ją tak żeby

plama na zawsze została

 

Byś nie uprał myśli że

jawa to jest nie żaden sem

nawet kiedy się przyśni

zapomnienia piorący tlen

 

Łapię dwa oddechy o świcie

soczyście wciągam do płuc

na dzień dobry na nowe życie

by siłować się z nim móc

 

Kropla drąży zlew

a ja patrzę na czas

jak na kapiący kran

w niedoróbek codziennym teatrze

musisz wszystko naprawić sam

 

I te wiśnie przysuwam czerwone

do ust swoich bo usta to twoje

słodko kwaśna ta wspólna przygoda

gdy za rękę idziemy we dwoje

przemijaniem jest wiek i uroda

w duszy nasze lata szalone

 

Czerwień kapie a usta namiętne

one zwarły się w gorącym splocie

pieczętując krwią chwile tak piękne

gdzieś w słonecznym promieni złocie

 

Jem śniadanie i czuję jak w niebie

może pięknie być w to mi graj

zaraz , ze słoika wiśni od Ciebie

nie spróbuję tam

więc tu jest mój raj

 

 

 

 

 

KOLORY

czerwony - piękny kolor kolorów

oznaka władzy i atrybut królów

krew za Ojczyznę naszą przelana

miłości wielkiej moja ukochana

 

niebieski - cudna barwa nieba

otwarta przestrzeń wód morza

ikona uduchowienia świeżości

dynamiki mody i kreatywności

 

zielony - kolor pór wiosny i lata

Ziemia w zielone przebogata

nadzieją  wnętrza odziewa

wolność szczęście zasiewa

 

żółty - barwa wiedzy mądrości

napływ wszelkiej pomysłowości

słońce oświetlające bez miary

znak uśmiechu wakacji wiary

 

brązowy - kolor natury ziemskiej

ściółki drzew skib ziemi zaoranej

równowagi błogie przywrócenie

sił bezpieczeństwa wzmocnienie

 

biały - jasna barwa apostołów

czystości niewinności aniołów

pełnej odnowy życia duchowego

symbol pokoju międzynarodowego

 

granatowy - kolor powagi porządku

we władzach zachowania rozsądku

kojarzony z podniosłymi uroczystościami

dawniej zaś z uczniowskimi mundurkami

 

czarny - barwa cierpień żałoby śmierci

marka elegancji luksusu subtelności

wyraża żałość smutek przygnębienie

małą czarną na szybsze przebudzenie

 

różowy - śliczny kolor ducha pogody

kobiecego wdzięku powabności urody

bukiet różowych róż na płomienną miłość

w przytulaniu przy świecach serdeczność

 

pomarańczowy - barwa ciepłych nastrojów

motyli licznych kwiatów i soczystych owoców

talizman ikry optymizmu spontaniczności

ugruntowanie poczucia naszej wartości

 

Kazimierz Surzyn

 

Z innej perspektywy

 

czasem warto

oderwać się od ziemi

i z okna samolotu

spojrzeć na nią z góry

a na wszystkie nasze

codzienne problemy

popatrzeć spokojnie

z innego wymiaru

 

śmieją się na okrągło

biało-szare obłoki

które wolno sobie płyną

nie spiesząc się donikąd

bo przecież dla nich

gigantyczne kombinaty

to tylko pudełka zapałek

a zagonionych ludzi

nie widzą już wcale

 

 

Autor: Don Adalberto

Fotografia: Don Adalberto

Hipnotyczna chwila

 

w efemerycznej podróży

odwiedzam kraj daleki

kołysany egejską falą

a moja wyobraźnia

jak Pegaz skrzydlaty

wzlatuje nad oliwne gaje

i z kamiennych ruin

wskrzesza dawne piękno

Hellady

 

płynę przez świątynie

mitycznych bogów

słucham Egerii

natchnianego szeptu

wchodzę w arkana

sztuki tworzenia

i w jaskini Platona

odsuwam bezskutecznie

kielich cykuty od ust

Sokratesa

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Fotografia: Don Adalberto

Z niebiosów gwiazdy

Usiądź na łące zielonej , poczuj

ciepły wiatr letni on muska skronie

oczu twych kolor łączy się z brzaskiem

bywa zmieszany z księżyca blaskiem

jesteś , tylko tyle czy aż raczej

wypieść więc w sobie tą krótką chwilę

swą przychylnością co doprowadza

do miejsca zielonej beztroskiej łąki

nie ma w niej żalu ani miłości

złap ją w swe dłonie tak bez powodu

uchwyć za skrzydła lecące ptaki

niech one niosą w pola pachnące

nad morza nieogarnięte szumiącą baśnią

szepczące dobre słowa w przestworzach

że jesteś tą  iskrą prawdziwą , godną

zapominając o dróg trudnych rozdrożach

Bycie szczęśliwym gdy jesteś z sobą

tak naturalne dla duszy związki

ty no i  ona na kocu  łąki

patrząc na spadające z niebiosów gwiazdy

 

 

 

Corpus Domini

 

 

rozkołysały się dzwony

radosnym śpiewem

Chrystus

          idzie

                ulicami

kolorowe wstążki

łopocą na wietrze

chorągwie płyną

ponad głowami

jak żagle przesłania

wiecznie żywego

poszumem liści

w procesji

              kroczą

                       nawet

                               drzewa

muzykanci symfonię

pobożnie fałszują

a na rozgrzany asfalt

wdzięcznie

              kwiaty

                       opadają

wyrzucane z koszyczków

drobniutkimi rączkami

 

a Ty

taki kruchy i mały

jak płatek śniegu

w cieniu baldachimu

schowany

patrzysz i czekasz

 

kto Cię zaprosi do siebie

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Zostańmy tu

Ta historia

nie może mieć końca.

Naszej bliskości

nie da się zapomnieć.

Nie gasi się przecież

płonącego słońca.

Ani ty, ani ja,

nie możemy stąd odejść.

 

To miejce kluczowe

w tej opowieści.

Poznaliśmy się tu,

bywaliśmy razem.

Tak wiele miłych wspomnień

w sercu się mieści...

Znikamy na chwilę

i tylko czasem.

 

Nowe pomysły

śle nam wyobraźnia...

Szczęśliwe krainy

za horyzontem ukryte.

Lecz tylko to miejce

uśmiech na ustach rozjaśnia.

Wspólnej radości

na lepszą

nie zmienimy.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Dopłynąć do marzeń

Chciałbym porzucić już

to ciągłe wzdychanie!

Z rozwianym włosem

popłynąć w dal...

Poświęcić resztę życia

na marzeń zdobywanie.

(Chociaż poezji będzie mi żal)...

 

Poczuć sztormowe wichry

i bezkresne przestrzenie!

Nasycić się życiem,

zanim zegary się zatrzymają...

Pokonać siebie,

bo może się zmienię?

(Tylko nieco żal,

że wiersze

zapomniane zostaną)...

 

Bądź więc mi Muzą,

Osobistą Syreną i Afrodytą...

Wiedź mnie

(dobrym kursem)

na zmysłów pokuszenie.

Doświadczając przygód,

będę Twoim skrybą.

Osiągnę wszystko,

jeśli będziesz

moim natchnieniem!

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. Autor)

Moja modlitwa

Ojcze ludzi zwierząt roślin bytów
charakterów instynktów zieleni mitów
który patrzysz błękitnymi oczyma nieba
z miejsca środka z tam gdzie nic nie trzeba
kiedy Twój palec nosa mojego dotyka
uśmiecham się niezrozumienie znika
niech widzę innych rozpalony snami
w miłości mojej Twoimi oczami
prowadzisz drogą krętą doświadczania
dla dobra duszy mego wzbogacania
chlebem podzielisz biedaka bogatego
kłosy zbożowe siejesz dla każdego
miłość bez granic i bezwarunkowa
dajesz parasol kiedy mokra głowa
szanując innych o codzienność proszę
i dla żebraka znajdę jakieś grosze
w chwilach słabości przyślij swe Anioły
niech piórkiem gilgocą gdym w ciemnościach goły
niech nie zapomnę że Ty Jesteś całym
źródłem jasności Stwórcą Doskonałym.

Osioł

Na osła pan zapakował bagaż
osioł mały przykurczony no
nic takiego tragarz

Przejechał kraj  wzdłuż i wszerz 
zwiedził te świata strony gdzie
mówią w nich ty o rzesz
ośle pier...lony

Krok za krokiem mijał świat
krok za krokiem płynął czas
przybywało szarych lat
płomień w oku wolno gasł

Co narzekać kiedy gnie
ciężar losu paki skrzynie
a i osioł co tam wie
o francuskim drogim winie

Koń zarżał rozbawiony
niech zostanie między nami
jak nazywa się osioł na emeryturze?
        salami

Ładne imię salami jest
jak Salomon czy coś tak
pan mój to ma szczery gest
poszanuje kiedy roboty brak

Przelatywał właśnie bąk
osioł ogonem machnął
bąk usiadł na pąk
ale zanim w tyłek go trachnoł

Podskoczył z rykiem impetu
torby skrzynie i paki
spadły z ciemiężonego grzbietu

Pędząc w tępym galopie
w kierunku dotąd nieznanym 
lekkość poczuł po kopie od losu
bąka żądłem pisanym

Stanął jęzor zawisł do
ziemi samej ból w kolanie
kto mi powie teraz co
ja tu robię na polanie

Zachłyśnięty zielenią bycia
w stanie błogości jego
wolność od ciężaru życia
    to niebo

Więc jestem

Żółw szybszy od ślimaka
Za to od żółwia słoń
Osioł na czterech drepce 
pięknie galopuje koń
 
Wilk osacza swą zdobycz 
w stadzie siła się skrzy
łapy zmęczone pościgiem
najsłabszy odpada z gry
 
Ptaki szybowce pod chmurne 
wiatr wysmukla ich lot
pikują pędzące strzały 
najszybszy jednak jest kot
 
Wycętkowany docent łowów 
w strategii liczy się start 
chwyta zdziwioną swą zdobycz
nasz salonowy gepard
 
Natura zdarzeń bałagan
prędkości wiatrów i burz 
najpotężniejszy huragan 
rozprasza fale jej mórz 
 
Fizyce poza krąg ziemi 
wyjść w obliczeniach dość łatwo
najszybsze znane w przestrzeni
pędzące drogą swą światło
 
Lecz to nie koniec prędkości
widzę spadający liść
według duchowej teorii
od światła szybsza jest myśl
 
Historię zaczynał ślimak
który nogami nie tupie 
nie pędzi tempem szalonym
gdy źle to znika w skorupie
 
Myśl jest szybsza od światła
myśl co życiowym znakiem
myśl że droga nie łatwa
myślę więc (że) jestem
  ślimakiem.

Konać?

Zanurzam dłonie w nurcie wody
przysuwam do ust łyk dla ochłody
przemywam oczy skrapiam swą głowę
ciało dzielone na pół na połowę
przez czas który wciąż  biegnie dogoni
noga na brzegu druga do toni
nieznanej wiary w siebie samego
życia wbrew wszystkim nie wiem dla czego
chcę w te odmęty zanurzyć całą
duszę wymoczyć niedoskonałą
prawda ma jedna w sercu jest ona
w źródle miłości uczyć pływać się wolę niż
na ciepłej plaży zakłamania powoli konać

Brat

"Idź do diabła"
powiedział Anioł do Anioła
Ten nie myśląc długo poszedł
Stanął pod drzwiami puka woła
Kto pałęta się o tej porze spać nie daje
otwiera diabeł drzwi zdziwiony
Anioł ? O mój Boże 
Co sprowadza w progi tak zacnego brata
nie ma już u was z kim pogadać
proszę czym chata bogata
Wszedł Gabryjel na imię tak mu dano
po rozbłysku wielkim
z wielu świętych imion właśnie to wybrano
Przejdź proszę usiądź wygodnie na sofie
lecz najpierw otrzep pył złoty
bo sprzątać go niewygodnie
Kawa, herbata ? Ptasiego mleka nie ma
tu w piekle głos rozciągając przewlekle
Wody napił bym się w gardle zaschło
klima tu słabo działa i światło jakoś przygasło
Z Ojca jednego jesteśmy chodź matki różne chowały
moją matką jest miłość twoją kłótnia i zwady
Do rzeczy diabeł rzecze stawiając na stole szklankę
kryształowej cieczy mów zatem i wzrokiem bada
białą Anielską firankę
No właśnie po co tu przychodzę ? Nie wiem ?
Bliski ktoś kazał odwiedzić ciebie
Diabeł podrapał się w czoło zaskoczony tymi słowy
chyba tam na górze słonko za mocno grzeje
albo palą ciągle rajskie mocne zioło
Co powiedział ów przyjaciel zacny
gdybyś powtórzył te słowa co do litery jednej
jak przebiegała rozmowa?
Gabryjel zmieszał się okropnie . A poszło o kulę ognia
com rzucił ją pochopnie
Bo kolej moja nie była  wygrać koniecznie chciałem z Michałem
Burzowe kręgle rozstawił lecz nigdy w nie nie grałem
No i...co dalej...słucham było ? zawraca mi gitarę jakąś śmieszną pierdziłą
Więc...machnął Michał ręką i zrobił dziwny gest
a "idź do diabła Gabrielu " rzekł , hop hop i Gabriel u ciebie jest

Uśmiechnął się Lucek pod wąsem szczęśliwy że w górze tam
mowa jego zasiana sięgnęła rajskich bram

Zatem przekaż Michałowi Gabrielu
choć schowani jesteśmy każdy za własnym światem
Ten co z aureolą chadza bywa czasem
mym bliskim
Bratem

A nie mówiłem

...z przymrużonymi oczyma duszy oglądam świat tysiąca iskier
rozżarzonych czyjąś pamięcią
Zimny marmur jesiennej zadumy przypomina o bliskich nieobecnych
odeszli ? Dokąd ? Do zakamarków pamięci i wspomnień ?
raczej do innej przestrzeni której subtelną wibrację wyczuwam w
orzeźwiającym podmuchu wiatru szeleszczących ostatnich pożółkłych liściach
w gwiazdach  mruczeniu kota w rozwiązanej sznurówce
Czuję ich w każdym wdechu i wydechu który był ich oddechem
Kiedy na ziemi płaczą bo kogoś żegnają w niebiosach się radują bo go witają
Nikt nie odchodzi ani za szybko ani za późno jest tu tyle ile trzeba
nie za długo nie za krótko to nasze chcenie wywołuje żal i tęsknotę
Nikt się tu przypadkiem nie znalazł  trzeba go tylko  wysłuchać
  bo ma nam coś do przekazania do doświadczenia i pozwolić w milczeniu odejść
Zebrać dla siebie wszystko co  wzbogaca i choć czasem zły to nauczyciel
 wysłuchać  jutro można go już nie spotkać
Czasami musi ktoś odejść żeby został zrozumiany
Oddzieleni mgłą innej rzeczywistości która jest o krok
Ale nikt nigdy nie znika na zawsze, odchodzi z naszego Tu w wieczne tam
i czeka bo chce powiedzieć  kiedy się znowu spotkamy
A nie mówiłem ...

Kapliczka

Szedł se Jan po drodze w słońcu rozpalonym
niósł worek kartofli z czołem upoconym
kartofle nielekkie ale coś jeść trzeba
w trucie znoju rosły prezent to od nieba

Konia sprzedał będzie chyba ze dwa lata
koń to już przeżytek niech hasa u brata
traktor nowiusieńki za dotacje kupił
tyle było szczęścia że się Janek upił

Za zakrętem stali prawko mu zabrali
chłopcy już się cieszą  z workiem
wraca pieszo

Pomyślał Jan co mam sobie do zarzucenia
jak nie ten parciany worek
chciało się na rynek
w ten targowy wtorek

Czerwień na policzkach ciężar wciska w ziemię
ukrzyżowan został za te chłopskie plenię
co umiaru nie ma niech to jest przestroga
pot kapie mu z czoła długa jeszcze droga...

...do domu powrotna tam jego przystanek 
cień od brzozy miły no i wody dzbanek
ludzie dajta łyczka
zaraz se odpocznę gdzie wiejska kapliczka

Zdjął worek ziemniaków kładąc go na glebie
widzisz drogi Jezu podobnym do ciebie
w mękach cały jestem zdarte mam trzewiczki
spojrzał na figurę przydrożnej kapliczki

Za jakie to grzechy jestem cały w męce
nie dość że mnie smali mam purchle na ręce
Jezus ze wzrokiem zimnym bo o wszystkim wiedział
westchnął sobie w duchu i nic nie powiedział

Jan więc ruszył z workiem szosą maszerując
Jezus milczał dalej winy mu darując
Ja ciebie rozgrzeszam na me rany kłute
jak wrócisz do domu stara da pokutę

Źródło

Ile cień dla ciebie znaczy 

że brodzisz w nim uparcie

Wyjdź z mroku przyjacielu 

popatrz na słońca promienie

zostało w nim tak wielu

czas jest na przebudzenie

w jasny dzień się wypuść 

rozedrzyj szaty stare

niech światło w ciebie wleje

na nowo jasną wiarę

w szczęście w dobro w nadzieje

wbiegnij tak bez powodu

niech światło się rozleje 

z ciemności się wyprowadź 

bądź tarczą tego świata

bądź wielką tą potęgą

co zmienia czasoprzestrzeń 

bądź uczuć złotą wstęgą

a skrzydła twe wyrosną

z ciepłego twego ciała 

zabiorą jeśli zechcesz

z niebytu i nicości

do kochającego bez powodu

Źródła szczęścia i miłości

 

Mały krok

Zrób pierwszy krok 

nie musi być siedmiomilowy 

ani wyrwany z butów skok 

mały kroczek w kapciach

od taki szurający pokojowy

co nóżka goni nóżkę 

co ledwo to szuranie 

usłyszy kot wyciągnięty

jak struna na dywanie 

znajdź w sobie iskrę wiary 

by wprawił ten mechanizm 

pędzący niczym ślimak 

rozbudził twój organizm dla którego

cel to liść  sałaty

lecz gdzie on mój kolego 

no będzie stąd  za dwie rabaty

Krok w miłość w czułość w szczęście 

w to co jest nie do wiary 

w nieznaną sobie przestrzeń

nie potrzebujesz pary(kogoś)

bo jesteś tak kompletny

masz wszystko czego trzeba 

zrób mały krok przed siebie 

i dotknij stopą nieba

i bądź już w siódmym niebie

tu nie wypatruj cudu

bo mały krok do przodu

to wielki krok do siebie 

 

Szept wiary

 

 

wierzę

w wyższość wiary

nad rozumem

nieskończoności

nad ograniczeniem

 

wierzę

w Trójcę Przenajświętszą

(nie do pojęcia na ziemi)

i w Kościół potrzebujący

ciągłego oczyszczenia

 

wierzę

dobrym słowom

które leczą rany

i łzom płynącym

w świątyni sumienia

 

 

 

Autor: Don Adalberto

W internetu głębinie

Zanurzam się z chęcią

w internetu głębinę.

Słowa płyną liter

barwną ławicą.

Przez chwilę czuję,

że obok ciebie płynę?

Wystukuję na klawiaturze

rozmowę liryczną.

 

Wszystko to w półmroku

i wszystko w ciszy...

A jednak nastąpiło

połączenie naszych jaźni...

Cieszę się,

że wyobraźnią

serce usłyszysz.

Będzie wirtualny pocałunek,

zanim nie zaśniesz.

 

Jakże mi twoich rąk

teraz brakuje!

Mogę tylko opisywać

ich ucałowanie.

Wiesz dobrze,

co moje serce czuje.

Czy tylko takie

nas czeka

kochanie?

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. Autor)