odwaga je wyzwala, a mądrość buduje,
a zrodzone z nich dobro tak pięknie triumfuje.
Stoi tam w rogu
całkiem sam Stoi
W zamyśleniu całkiem poważny
Piękny nie jest wręcz okropny.
Ofiarą niczyją nie jest
Lubiany wręcz przez wielu kochany
przez tą jedną
Ale sam stoi poważny całkiem
I to cie zmyla i chcesz mu współczuć
Chcesz mu pomoc podać rękę
Widzisz że on łeb podnosi
Patrzy w niebo zamyślony
Patrzy ci się teraz w twoje oczy
I uśmiecha się szeroko
patrzy w lewo potem w prawo
Widzisz w coś w nim niezwykłego
Nie potwora
Nie cudaka
Lecz człowieka
Romantyka
Zamykasz oczy i widzisz jego serce piękne
Otwierasz oczy już go nie ma
Zniknął znowu ktoś niezwykły
Ktoś kto nie był dziś ofiarą
lecz
no właśnie kim.
Stał stół
a na nim nóż i kilka ściętych róż
ktoś wszedł
bezszelestnie
zabrał nóż by ściąć kolejną z róż
i znów uschła jedna z róż
wyrzucił ją na bruk
tak bez słów
i znów zabił
bezszelestnie
czy można żyć bez róż?
Problemów się nie rozwiązuje,
Problemy się przeżywa.
Jak dni, których gdy miną,
już nie ma.
Jak szaty znoszone,
z których się wyrosło.
I w drzwi ostatnie,
Wchodzisz nagi, wolny,
Jak świt.
Nikt nie dojeżdża, nie odjeżdża.
Bo nie ma od kogo, do kogo
Księżyc za wysoko, a tak kusi
Słońce dociera do ziemi – promieniami
Moje ciepło – mój dzień
Moje przekleństwo – moja noc
Pomiędzy nimi jestem Ja
Stworzona, zapatrzona.
Jestem i nią gdy nie chcę być nim
Jestem i nim gdy nie chce być nią
Jestem nimi wszystkimi naraz
Bo brak decyzji mojego Ja daje możliwości
A haos?! Był na początku
To on – najważniejszy – wyznaczył Księżyc i Słońce
I dzięki nim jestem JA.
Słowa zaczynają się
Gdy deszcz spada z nieba
Kiedy wszelkich chęci brakuje
A kończy się nadzieja
Wtedy wykrzyczane
Ranią stosy papieru
Słowa układają się
Jak błysk za błyskiem w górze
Podczas pojawiania się błękitu
Rozchodzą się w naturze
Wtedy mowione
Płyną po papierze
Słowa kończą się
Tak jak wszystko umiera
Powoli gdzieś odchodzą
Zaprzestają się dobierać
Wtedy wyszeptane
Znikają powoli w papierze.
Czas stać na nogach.
Mieć wszystko ułożone.
(...)
Choć sercem życie trawić nie przestane.
Dalej szukać spokoju i szczęścia.
Każdym krokiem bliżej,
Każdym oddechem silniejszy.
Błądzić mądrze.
Potykać i wstawać.
(Dlaczego teraz weny czas, dlaczego spotykam...)
Zasnę z twymi oczami.
Gdy zasypiamy nigdy nie chcemy być sami.
Bo samotność trucizną życia mego.
Kiedy sen mruży powieki
Świat uchyla rąbek tajemnicy
Mnożą się wizje mnożą się żale
Świata barwny smutek w jaskrawej łunie
I pytania zasypują jak grad
Pogrążone w zadumie powieki umysłu
Nierozwiązany codzienny problem
Dzień w dzień zagadek przybywa
To wizja senna czy może prawdziwa?.
W połowie
zaczynam od nowa
stawiam kroki bardzo rozważnie
pierwszy pachnie marnie
lecz nie waham się niebo ścieli mi sen
słońce układa dzień
wiatr rozwiewa złe myśli
a ja zachłannie zabieram te najlepsze dni.
Czym jest szczęście?
Chyba nikt tego nie wie.
Żaden filozof dobrze nie odpowie,
Ani nikt inny w tym mieście,
a teraz zamknij oczy
Gdy widzisz srebrzyste jezioro,
Żadnych trosk i złych wspomnień,
Wszystko porośnięte florą,
Czy to jest Twe szczęście?
Gdy czujesz słodki smak wygranej,
I masz pieniędzy pod dostatkiem,
Głowy nie miałaś nigdy zatroskanej,
Czy to jest Twe szczęście?
Gdy głosisz hasła wyzwoleńcze,
Chcesz śmierci złych ludzi,
I brać los w swoje ręce
Czy to jest Twe szczęście?
Kiedy widzisz w około roześmiane twarze,
Muzyka, piwo i dobrą zabawę,
Czujesz, że to będzie dzień pełen wrażeń,
Czy to naprawdę jest Twe szczęście?
Kiedy bosą stopą depczesz kwiatuszki,
Czujesz letni wiatr na piersiach,
Baranek liże twojej dłoni paluszki,
Czy to naprawdę Twe szczęście?
Kiedy patrzysz w oczy ukochanemu,
Widzisz w nich silny ogień miłości,
I wiesz, że będziecie żyć aż do późnej starości,
Czy to naprawdę Twe szczęście?
Powiem Ci czym dla mnie jest szczęście.
Jeśli wiem, że godnie przeżyłem swe życie,
I już przenosząc się na łono Abrahama
Bez strachu, z uśmiechem mogę umrzeć
Jestem szczęśliwy.
Jeśli będę mógł przyjąć na Siebie, Twoje
Wszystkie kary, cierpienia, a Ty będziesz radosna,
A moje rany Twym głosem ukoję,
Jestem szczęśliwy.
Jeśli szczerze się do mnie uśmiechniesz,
A ja bez strachu, powiem Ci prawdę o życiu,
Ty zaś całując mnie w spokoju uśniesz.
Jestem szczęśliwy
Jeśli uwierzę w końcu w Boga, jeżeli on istnieje,
Nie powtarzając jak obłudnicy słowa ?wierzę?,
I on mnie swoją miłością ogrzeje,
Będę szczęśliwy.
Jeśli znajdę człowieka, który słyszy ciszę,
Patrząc na świat, sercem, a nie zwykłym okiem
A on nauczy mnie, czuć radość z każdym krokiem.
Będę szczęśliwy.
Jeśli będę Twym przyjacielem, który Cię nie zawiedzie,
W każdej chwili pomocny, któremu zawsze zaufasz,
Człowiekiem, który będzie Cię kochał z serca,
Ty tą miłość odwzajemnisz i pozwolisz oddać za Siebie życie,
Będę szczęśliwy.
A teraz otwórz oczy.
Wyjrzyj przez okno.
Nie, źle!
Patrz sercem, całym swym wspaniałym sercem
Bym mógł spotkać człowieka, który słyszy ciszę i patrzy sercem.
Więc proszę, uszczęśliw mnie?
A zrobię dla Ciebie wszystko!
Ciągle patrząc przez okno, nigdy nie wiem co chcę widzieć,
Myślę i czuję, ale uczucia tego nie chcę znać, nie chcę słyszeć,
To obawa.
Patrzę na innych, nie widzę siebie,
Patrzę w głąb siebie, nie widzę ciebie,
Kimkolwiek jesteś.
Chociaż wiem, że tak bardzo mi ciebie brakuje,
Czuję lęk przed tobą i tą obawę, która mnie ratuje,
Przed ośmieszeniem.
Jedyną przyjaciółką, czysta cisza,
Upadam pod ciężarem, duchowego bicza,
Który sobie skręcam.
Wyobraźnia tylko dla mnie, zespolona myślami,
Które rozmawiają, głęboko ukryte w cieniu mojej głowy.
To nie utwór z rymami.
To nie populistyczny pens.
To dzisiejsza spowiedź.
Przed zamknięciem powiek.
Która jutro straci sens.
Myślisz, że mą duszą władasz
Bo znasz każdy czuły punkt
Rozsypane puzzle składasz
I rozdrabniasz je na pół
Później wkładasz do pudełka
Rzucasz w najciemniejszy kąt
Czasem zetrzesz kurz i zerkniesz
Czy w nim wszystkie części są
Nie wiem kiedy i dlaczego
Stałam się nie "nią" lecz "tym
Uprzedmiotowiłeś nawet
Moją niewypowiedzianą myśl
Każdą iskrę gasi wilgoć
Nowo powstających łez
Zamiast chłonąć wciąż odbijam
Niewidzialna w tłumie trwam
Niby wszystko jest przejrzyste
A pod mą powieką mgła.
Dziel się radością jak opłatkiem,
Bóg tak podzielił nam Duszę.
Teraz, gdy spotkasz kogoś podobnego
Wiedz, że jest z kawałka
Tobie bliskiego.
Jedni mówią "Święta piękne,
szynka, jajko, wszystko święte".
Inni znowuż "Ja nie wierzę,
wszystko gdzieś mam, mówiąc szczerze".
"Toć tradycja", ktoś tam z tłumu,
"nie wiem o co tyle szumu".
Czy już widzisz te skrajności?
Ciemne myśli robaczywe.
Nie ma w nich bogobojności,
wszystko ślepe i fałszywe.
Na nic tutaj okna czyste,
chociaż mówisz "Dla Jezusa".
Dla niego jest ważna dusza,
i mieszkający w niej Chryste.
Lepiej usiądź, pomyśl chwilę,
gość poczeka, nie jest katem.
A ty odkryj w sobie siłę,
która jest tych świąt tematem.
Pewnie czekasz na życzenia?
Składać Tobie ich nie trzeba.
Radość, zdrowie, chęć do życia
same przyjdą prosto z Nieba.
Droga życia niczym szlak górski
Różne ma odcienie
Sam wybierasz, którym chcesz iść
Na własne życzenie
Jednakże, gdy wybrana droga
Okazuje sie nie do przebycia
Poddajesz się i schodzisz
Na inna drogę życia
Która jest prosta i bez znaczenia
Przejdziesz ja bez palca skinienia...