Tajemniczość

Kiedy sen mruży powieki
Świat uchyla rąbek tajemnicy
Mnożą się wizje mnożą się żale
Świata barwny smutek w jaskrawej łunie

I pytania zasypują jak grad
Pogrążone w zadumie powieki umysłu
Nierozwiązany codzienny problem

Dzień w dzień zagadek przybywa
To wizja senna czy może prawdziwa?.

Bez pośpiechu

W połowie
zaczynam od nowa
stawiam kroki bardzo rozważnie
pierwszy pachnie marnie
lecz nie waham  się  niebo ścieli mi sen
słońce układa dzień
wiatr rozwiewa złe myśli
a ja zachłannie zabieram te najlepsze dni.

On

Niewinne uwrażliwienie
lękliwe stworzenie
pozornie nieodgadnione.

Szczęście

Czym jest szczęście?
Chyba nikt tego nie wie.
Żaden filozof dobrze nie odpowie,
Ani nikt inny w tym mieście,
a teraz zamknij oczy

Gdy widzisz srebrzyste jezioro,
Żadnych trosk i złych wspomnień,
Wszystko porośnięte florą,
Czy to jest Twe szczęście?

Gdy czujesz słodki smak wygranej,
I masz pieniędzy pod dostatkiem,
Głowy nie miałaś nigdy zatroskanej,
Czy to jest Twe szczęście?

Gdy głosisz hasła wyzwoleńcze,
Chcesz śmierci złych ludzi,
I brać los w swoje ręce
Czy to jest Twe szczęście?

Kiedy widzisz w około roześmiane twarze,
Muzyka, piwo i dobrą zabawę,
Czujesz, że to będzie dzień pełen wrażeń,
Czy to naprawdę jest Twe szczęście?

Kiedy bosą stopą depczesz kwiatuszki,
Czujesz letni wiatr na piersiach,
Baranek liże twojej dłoni paluszki,
Czy to naprawdę Twe szczęście?

Kiedy patrzysz w oczy ukochanemu,
Widzisz w nich silny ogień miłości,
I wiesz, że będziecie żyć aż do późnej starości,
Czy to naprawdę Twe szczęście?

Powiem Ci czym dla mnie jest szczęście.

Jeśli wiem, że godnie przeżyłem swe życie,
I już przenosząc się na łono Abrahama
Bez strachu, z uśmiechem mogę umrzeć
Jestem szczęśliwy.

Jeśli będę mógł przyjąć na Siebie, Twoje
Wszystkie kary, cierpienia, a Ty będziesz radosna,
A moje rany Twym głosem ukoję,
Jestem szczęśliwy.

Jeśli szczerze się do mnie uśmiechniesz,
A ja bez strachu, powiem Ci prawdę o życiu,
Ty zaś całując mnie w spokoju uśniesz.
Jestem szczęśliwy

Jeśli uwierzę w końcu w Boga, jeżeli on istnieje,
Nie powtarzając jak obłudnicy słowa ?wierzę?,
I on mnie swoją miłością ogrzeje,
Będę szczęśliwy.

Jeśli znajdę człowieka, który słyszy ciszę,
Patrząc na świat, sercem, a nie zwykłym okiem
A on nauczy mnie, czuć radość z każdym krokiem.
Będę szczęśliwy.

Jeśli będę Twym przyjacielem, który Cię nie zawiedzie,
W każdej chwili pomocny, któremu zawsze zaufasz,
Człowiekiem, który będzie Cię kochał z serca,
Ty tą miłość odwzajemnisz i pozwolisz oddać za Siebie życie,
Będę szczęśliwy.

A teraz otwórz oczy.
Wyjrzyj przez okno.
Nie, źle!
Patrz sercem, całym swym wspaniałym sercem
Bym mógł spotkać człowieka, który słyszy ciszę i patrzy sercem.
Więc proszę, uszczęśliw mnie?
A zrobię dla Ciebie wszystko!

Spowiedź

Ciągle patrząc przez okno, nigdy nie wiem co chcę widzieć,
Myślę i czuję, ale uczucia tego nie chcę znać, nie chcę słyszeć,
To obawa.
Patrzę na innych, nie widzę siebie,
Patrzę w głąb siebie, nie widzę ciebie,
Kimkolwiek jesteś.

Chociaż wiem, że tak bardzo mi ciebie brakuje,
Czuję lęk przed tobą i tą obawę, która mnie ratuje,
Przed ośmieszeniem.

Jedyną przyjaciółką, czysta cisza,
Upadam pod ciężarem, duchowego bicza,
Który sobie skręcam.
Wyobraźnia tylko dla mnie, zespolona myślami,
Które rozmawiają, głęboko ukryte w cieniu mojej głowy.
To nie utwór z rymami.
To nie populistyczny pens.
To dzisiejsza spowiedź.
Przed zamknięciem powiek.
Która jutro straci sens.

We mgle

Myślisz, że mą duszą władasz
Bo znasz każdy czuły punkt
Rozsypane puzzle składasz
I rozdrabniasz je na pół
Później wkładasz do pudełka
Rzucasz w najciemniejszy kąt
Czasem zetrzesz kurz i zerkniesz
Czy w nim wszystkie części są
Nie wiem kiedy i dlaczego
Stałam się nie "nią" lecz "tym
Uprzedmiotowiłeś nawet
Moją niewypowiedzianą myśl
Każdą iskrę gasi wilgoć
Nowo powstających łez
Zamiast chłonąć wciąż odbijam
Niewidzialna w tłumie trwam
Niby wszystko jest przejrzyste
A pod mą powieką mgła.

Kawałeczki

Dziel się radością jak opłatkiem,
Bóg tak podzielił nam Duszę.
Teraz, gdy spotkasz kogoś podobnego
Wiedz, że jest z kawałka
Tobie bliskiego.

Wielkanocne refleksje

Jedni mówią "Święta piękne,
szynka, jajko, wszystko święte".
Inni znowuż "Ja nie wierzę,
wszystko gdzieś mam, mówiąc szczerze".
"Toć tradycja", ktoś tam z tłumu,
"nie wiem o co tyle szumu".

Czy już widzisz te skrajności?
Ciemne myśli robaczywe.
Nie ma w nich bogobojności,
wszystko ślepe i fałszywe.

Na nic tutaj okna czyste,
chociaż mówisz "Dla Jezusa".
Dla niego jest ważna dusza,
i mieszkający w niej Chryste.

Lepiej usiądź, pomyśl chwilę,
gość poczeka, nie jest katem.
A ty odkryj w sobie siłę,
która jest tych świąt tematem.

Pewnie czekasz na życzenia?
Składać Tobie ich nie trzeba.
Radość, zdrowie, chęć do życia
same przyjdą prosto z Nieba.

Droga Życia

Droga życia niczym szlak górski
Różne ma odcienie
Sam wybierasz, którym chcesz iść
Na własne życzenie
Jednakże, gdy wybrana droga
Okazuje sie nie do przebycia
Poddajesz się i schodzisz
Na inna drogę życia
Która jest prosta i bez znaczenia
Przejdziesz ja bez palca skinienia...

05.02.2006

Dziś to co niemożliwe, stało się możliwe,
Dziś to co nieosiągalne, zostało osiągnięte,
Dziś to co nieprawdziwe, stało się realne,
Dziś to co obce, stało się moje,
Dziś to co było utracone, zostało odzyskane.

To co było pytaniem wczoraj,dziś jest odpowiedzią,
To co było udręką wczoraj, dziś jest szczęściem,
To co było trudne wczoraj, dziś stało się łatwe,
To co było wczoraj banałem, dziś stało się ważne
To co było wczoraj fikcją, dziś stało się prawdą

Dziś poznaję odpowiedzi na pytania zadawane od lat,
Dziś na nowo poznaję siebie.

Już nie będzie pustki w tym miejscu..

Smak błota

Znów pchnięto mnie w błoto,
Upadłam
Zamknęłam oczy, czując jak..
moje ubranie nasiąka miejskimi brudami.

Znów czuję się podle..
znów kogoś zawiodłam,
Znów mnie odrzucono..
jak papierek po cukierku.

Dotarli do wnętrza..
wzięli co chcieli,
a resztę?
resztę wyrzucili..

Unoszę głowę i widzę tłum ludzi
omijają mnie i idą dalej,
nie zwracają uwagi,
oczy przesłania im mgła pieniądza..
dla nich nie jestem nic warta..

Wstaję powoli, ocieram twarz z błota,
W mej głowie kłębią się myśli złowrogie,
Zawiść w mych oczach, a w sercu nienawiść.
Tak bardzo przesiąkłam miejskimi brudami

Wpadam do domu, niczym burza gradowa,
Biorę prysznic, zmieniam ubranie,
by z powrotem być sobą..

Wychodzę na ulicę, znów pochłania mnie tłum,
szarpnięto mnie za rękę, uderzono w brzuch
marzenia me dziecięce skruszono niczym szkło.
 
Uczą mnie tu życia, poznałam jego smak,
Zamyśliłam się na chwilę i to był mój błąd,
przez chwilę nieuwagi otarłam się o dno.

Moją słabą psychikę tu na próbę wystawiono,
twarzą w twarz stanęłam z własnymi słabościami
i chyba tego właśnie potrzebowałam by stanąć na nogi..

Wiele razy smak błota w ustach miałam,
wiele razy wracałam poturbowana..
wiele razy poniżenia doznałam, zanim zasady tej gry poznałam..

Teraz gdy mnie popychają, nie daję za wygraną,
walczę codziennie wszystkimi siłami, by nie leżeć już na ziemi.
Mam dosyć smaku błota...

Myśli

Spadła gwiazda gdzieś w oddali
A ja szedłem w myśli otchłani
Błysk tylko a potem mrok
Kolejny krok naprzód, a dwa w tył
Ona zniknęła a ja cały czas idę
Przez własne oblicze przebywam
Dlaczego nie mogę być jak ona?
Taka piękna w mroku nieba zaginiona
Zmuszony jestem by żyć wśród nich
Zmuszony również do tego by być
Nie mogę tak odlecieć w dal
To dla mnie niemożliwe, bo z każdym dniem
Zostawiam gdzieś myśli me i tracę je
No i wtedy coraz bardziej zatracam się
Pozbierać je wszystkie to nieosiągalne jest.

Moje miasto

Czasem powracam myślami do czasów
Gdy byłam jeszcze niewinna
Gdy nie znałam pojęcia zawiści
Gdy obce mi było ludzkie wyrachowanie
Do czasów, gdy byłam prostą dziewczyną
Gotową na wszystko dla swoich bliskich
To czasy, gdy byłam w mym mieście
Tak innym od świata tutaj
Dokąd odeszła moja niewinność?
Zdeptana przez realia tego miejsca
Wgnieciona w ziemię przez tutejszych ludzi
Czasem chcę ją odzyskać z powrotne
Lecz prosta dziewczyna nie przetrwa tutaj
Zbyt naiwna, zbyt ufna, zbyt wierząca w ludzi
Czeka więc cicho, ukryta głęboko
W zakamarkach żółto-czerwonego serca
By się przebudzić, gdy przyjdzie pora
By powrócić do swego miejsca na ziemi.

Pdziekowanie

Tyle lat przeżyłam
Tyle przemyślałam
Do głowy nie przyszło
Że stronę będę miała
Dziękuje Wam państwo
Za te wiersze przeczytane
I w tak piękny sposób
Są oceniane
Jestem już nie młoda
Wieś mnie wychowała
A tak bardzo szczęśliwa
Jakbym w totka wygrała !

Ciesz się

Ciesz się każdym dniem
bo nie wiadomo
kiedy twoje słońce zgaśnie
a serce przestanie bić.

Czekając na jutro

Życie nie zawsze pokazuje się z tej słodszej strony.
Gorzki smak w ustach codzienności gości znacznie częściej.
Być może dzisiejsze "dziś" nie sprostało oczekiwaniom.
Być może zostało uznane za dzień stracony.
Być może ktoś zapamięta ten dzień ciepło do końca życia.
Być może to był najgorszy dzień w życiu wielu ludzi.
Być może.. a jak było ?
Przeszłości nie da się zmienić, więc trzeba skupić się na chwili, która trwa i nie pozwolić jej odejść.
Wycisnąć z niej ile się da, a jeżeli się nie udało czekać na kolejną.
Trzeba mieć nadzieję, że jutro będzie lepiej.
Jutro przyniesie ze sobą nowe szanse, nowe minuty gotowe do wykorzystania.
Przyniesie ulgę i trzeźwe spojrzenie na świat.
Przyniesie spokój.
Jednak czekając na jutro tracimy dzisiaj.
Czekając na jutro tracimy siebie.
Czekając na jutro tracimy cenne minuty życia, których nie uda się już odzyskać.
Bo kiedy mija noc, znów jest dzisiaj.

I rak - ryba

Na bezrybiu myśli
wyławiam denne słowa
i układam je w puzzle wspomnień
- o nich
- o tobie
- o mnie...

nothing else matters

Niezrozumiana, samotna , odrzucona. Błąkająca się bez celu po świecie.
Zagubiona, sfrustrowana, zapomniana. Kochająca bez pamięci nikogo.
Świat stał się klatką, bo przecież istnieją więzienia gorsze od słów.
Dzisiejszy nikt, kiedyś nadawał znaczenie życiu.
Jednak czasy się zmieniły. Ludzie się zmienili.
A może po prostu po raz pierwszy odważnie pokazali swoje prawdziwe wnętrze ?
Nie. Zmienili się.
Oczy są zwierciadłem duszy. Można doskonale kłamać, jednak one w pewnym momencie zdradzają prawdziwe zamiary.
Łatwo okłamać drugiego człowieka, lecz tylko człowiek pozbawiony duszy potrafi okłamać sam siebie.
Kłamał mówiąc ?kocham? ? Szydził mówiąc ?na zawsze? ?
Nie. Na pewno się zmienił.
Pod wpływem czegoś, kogoś, lub samego siebie. Albo pod wpływem zwierciadlanego odbicia duszy..
Dziś to bez znaczenia.  Za późno aby wypełnić oczy dawnym blaskiem.
Zrozumienie, towarzystwo, braterstwo dusz. Egzystencja miała cel.
Pamięć, wsparcie, miłość. Kochana bez pamięci przez niego.
Bezgraniczna wolność i chwila uwięziona w słowie "kocham".
Był wszystkim, a przecież nie można mieć wszystkiego.

Słowa

Wysunięty w głąb czasu w leśnych zakamarkach
Kryjący się nieznośny jak hałas wieczoru w metropolii
Biegnący przez ludzkie ciała pędzący niczym wiatr
Unosi parę słów rzuconych przez nas
Wnika w nasze serca uderza celuje
Celu zaś nieznanego nikt nie wykryje
Choćby łza pojedyncza po policzku spłynęła
Ten orzeźwiony strumyk ludzkiego sumienia
Płynie
I nie słucha nie czeka na znój
Ulatnia się tak cicho jak kurz
Co go z wieka starej skrzyni zwalono
Porzucony niepotrzebny zwykła pleśń
Takie zero
Jednak czeka i płynie i unosi się w dal
Mocne niczym stal gorące jak ogień
Dla innych ostre jak lodu krawędzie
Duszy wołanie i zwykłe orędzie
Walecznego rycerza co przez czas płynie
Jak te słowa wraz z resztą
Po ulicy idzie i nuci pod nosem
Pieśń wszystkim znaną tak dobrze wpajaną
Bo to tylko człowiek
Zwykły fragment życia
Tak drobny lecz świadomy tych słów
Tych paru słów płynących w głąb czasu
Znanych aczkolwiek niechcianych
Literek parę poukładanych
I nic więcej
Nic się nie liczy.

O istocie człowieczeństwa

Zza zasłony rzuconej na blade popiersie
Spogląda cień wspomnień wysnutych naprędce
Jednym okiem mruga, drugim oczekuje
Czy go kto na powrót z ciałem nie skrępuje

A ciało jak ciało - zimne, jak gdyby ospałe
Bo duch mu się zgubił, więc nie istnieje wcale
W rzeczywistości stopione z materią w lód jeden,
Jeden problem - gdy duch uciekł hen, gdzieś za Eden

W wichrze jest Pan. Dusza tańczy z Bogiem
Ciało ledwo spojrzy w górę już pochyla głowę
Ku ziemi co znana, twarda, oparcie stopom daje
Oderwać się od niej? To niemożliwe wcale!

Ziemio, co ciężkie serca nosisz jak głazy bezrozumne
Wybacz ból i zapomnienie, i śmierć zadawaną szumnie,
Na pokaz jakby. Czy powód do dumy? Łzy, krew i krzyk?
Bo wtedy w człowieku człowiek nagle znikł.