Jedyne moje przedstawienie

Jedyne moje przedstawienie.

Teatr ogromny i widzów tłum, to lśniący, to szarobury,
Już trzeci dzwonek i cichnie szum, kurtyna idzie do góry.

Już reflektory rozdarły mrok, jaśnieje miejsce na scenie,
Tam każdy z widzów kieruje wzrok. Zaczyna się przedstawienie.

Lecz scena pusta już długo dość i katastrofy czuć smrodek,
Wtedy reżyser wpadając w złość -  MNIE! -  każe wypchnąć na środek.

I główną rolę każe mi grać, bez tekstu i bez suflera!
I mam pokazać na co mnie stać,  że umiem być większy od zera!

Coś mówię i słyszę na sali śmiech, coś robię - śmiech znowu gości.
Chwilami znika mi w piersi dech,  jak trafić do publiczności?!

Choć się starałem ze wszystkich sił, pomidor zgniły mnie trafił.
A widz niezadowolony był i wrzeszczał, żem nic nie potrafił.

Ze sceny schodzę, łeb trzymam nisko, w oczy nie patrzę nikomu.
Bo zmarnowałem szanse na wszystko i wstyd tak wracać do domu.

Ale reżyser czekał w kulisach i kazał się kłaniać na scenie.
"Nie martw się chłopie, zagrałeś nieźle - jedyne swe przedstawienie."

Kielce 18 czerwca 2010 r.

Wierszyk rozpaczliwy
ADAM DENNISON - Na wpół-wprost z głowy
 

Komentarze

Umieść swój komentarz jako pierwszy!
czwartek, 25 kwiecień 2024

Zdjęcie captcha