Spokój - cisza, nic nie czuję -
żadnego bólu,
żadnego zgiełku,
żadnego dotyku,
zero światła...
Nic
Czy ja umarłam? -
Nie kochanie -
tafiłaś do lepszego świata -
świata niewinnych dusz.
Spokój - cisza, nic nie czuję -
żadnego bólu,
żadnego zgiełku,
żadnego dotyku,
zero światła...
Nic
Czy ja umarłam? -
Nie kochanie -
tafiłaś do lepszego świata -
świata niewinnych dusz.
Skalna grań nad obłoki wyrosła
czas wypiętrzył twardy pień
z ziemi wnętrza zrodzony
w niej zakorzeniam rdzeń
splotu mojego serca
jak soki wyciągam ku górze
żyzną ciszę w niej będę siał
ziarno ostatnie na skalnym murze
podlewał codziennie będę i dbał
kiełki ostatniej nadziei
uczuć zostało tak mało
lecz kiedy zwiędnie nadzieja
sam w końcu stanę się skałą
Tańczy i skacze z uśmiechem na twarzy,
Radość na ustach, cokolwiek się zdarzy,
Głupstw czyni dużo - wręcz masę całą,
By reszcie zapewnić rozrywkę wspaniałą.
Lecz za uśmiechem, gorycz on skrywa,
Twarz swą prawdziwą za maską zakrywa,
Choć uśmiech szeroki od ucha do ucha,
Wciąż niepokoi coś jego ducha.
Nazywa on siebie błaznem piekielnym,
Co w zaufaniu, człekowi był wiernym,
Lecz wiara jego sztylet zrodziła,
I ostatecznie głupca zabiła.
Stało się poległ błazen poczciwy,
Wiara - nie zawsze jest wybór właściwy,
Więc pomyśl dwa razy następnym razem,
Bo skończysz jak gnijący samotnie błazen...
Słońce, me Słońce na niebie widziałem,
Zawsze przed sobą znajdywać je chciałem,
Lecz chmury się ciemne, burzliwe zebrały
I ten cudny widok sprzed oczu zabrały.
Goryczy krople i srogi sztorm kłótni,
Dzieje człowieka opisał głos lutni,
I chociaż wydaje się że to chwilka,
Bohaterowie nie spali przez nocy kilka.
Tak więc i Ty doceń swe Słońce,
Bo co ma początki - ma też i końce,
A kiedy burza Twe Słońce przysłoni,
Niechaj Cię miłość przed deszczem uchroni...
Obojętni i zimni jak z kamienia
błazny króla Heroda wciąż się śmieją
na autostradzie frustratów i straceńców
serca odjechały już dawno z beznadzieją
podnieceni z gębami pełnymi rumieńców
ślepi na wdowy i sieroty pękają z dumy
patrię poranioną między siebie dzielą
jak poszarpaną szatę Jezusa na golgocie
gdzieś pomiędzy berlinem a brukselą
titaniki pełne dumy toną w głupocie
na staruszkę macierz leją wciąż pomyje
jak po herbacie z pokrzywy i nawłoci
zbrukana ziemia niczym pole niczyje
fałszem wypchani tak zwani patrioci
za nich dzisiaj modlitwy zanosimy panie
zanim potopem bezmiłości świat zaleją
i połkną nas fale jak zgłodniałe cyklopy
zburzmy wszystkie escape room-y
nim spłoną zbóż ostatnie złote snopy
w stosów nienawiści płomieniach
Na pustej drodze stoi -
kamienie już dawno rzucone.
O swoją przyszłość się boi -
w kim ma teraz ostoję?
Pogniecione życie daje znać -
porysowana dusza z piekła.
Kogo ja chcę oszukać -
ostatnim tchnieniem rzekła.
Nim odwróciła swój wzrok,
ostrze noża błysnęło.
Osunęła się cicho na bok -
życie w sekundzie stanęło.
Wyrzucam w ocean,
wszystkie złe myśli.
Próbuję złamać zaklęcie,
nad przepaścią snów.
W twoich oczach widzę
niebo - ono głęboko dotyka -
chociaż miłość
pojawia się
i znika.
Bomba spadła - świat jest w dymie -
my jak ślepcy szukamy drogi.
Czy odnajdziemy się w tłumie?
Idź niżej - tam bliżej podłogi.
Pochyl się nad nim - kimś innym -
nie tylko nad samym sobą.
Ten świat nie jest takim dziwnym -
tylko 'dziwny' jest jego ozdobą.
Podaj rękę wykluczonym,
daj im szansę przywitania.
Jeden gest dla niego bezcennym -
daj mu odrobinę uznania.
Bo nie o słowa chodzi
co pchają się na moje usta
potrzeba przypomnienia
życie to nie jest pustka
Wiec kim jestem naprawdę
bywa szczęście toczy się kołem
lecz czemu zapomniałem o tym że
jestem wielkim i pięknym Aniołem
Moja moc , którą teraz poniewieram
aż serce zaczyna się psuć
krok po kroku łyżeczką małą dodam
by zacząć znowu ją czuć
Zacznę czuć od nowa
nie chcę nauczać i strofować
tyle lat narzekania więc
przestaję lamentować
To życie moje przecież
mistrzem jestem tego
co wokół sam stworzyłem
nie ucieknę od niego
Zapomniałem o sobie niestety
lęki te same w nich się spalam
trzymają mnie w ryzach
a ja im na to pozwalam
Mistrz który o sobie zapomniał
Usiąść pod drzewem w głuszy
wykopać spod ziem odkurzyć
diamenty uśpionej duszy
Drzwi zatrzymują z napisem wyjście
mocować będę się z następnymi
lecz krok do przodu zrobić muszę
by życia nie spędzić przed pierwszymi
Na planetę przyszedłem
los nie zawsze sprzyja
lecz po to tu jestem
bo tylko zmiana rozwija
Jeśli nie umiesz czegoś zmienić
zadawaj sobie ciągle pytanie
jak ?
tak długo aż przyjdzie
w z prawdy rozwiązanie
Przyjaciółka wszystkie powiedział te słowa
"rusz w końcu dupsko
przestań już lamentować
bo wspieram cię bardzo chłopie"
Wystarczyły dwie nasze iskierki
rozpalone kuszącym spojrzeniem
jak jeden tik tak zegara krótkim
Usta piernikowe wbite w żądze
muśnięcia wokół ucha odlotowe
i serce wylatujące z orbity doznań
Dniem działania skrzydłami aniołów
siódme niebo zmysłowe nocami
a rano wstajemy ubrani gwiazdami
Kazimierz Surzyn
Zgubiłam cały sens,
życie jest do kitu.
Mam cię szukać - gdzie?
Chcę naszego zgrzytu.
Powietrzem moim bądź -
wodą, ogniem, wiatrem.
Za sterami życia siądź -
stań się moim żaglem.
Dotykiem mnie prowadź,
po twego ciała mapie.
Smaków chcę próbować -
każdy jeden złapię.
Powróciła na piastowską ziemię
Ojczyzna nasza to jedyna
Listopad o tym przypomina
Serca biją mocniej gdzie brzemię
Kute dawniej w łańcuchu okowach
A ci co w niewoli tyle lat byli
Na niebo patrząc od tej chwili
Inwokacji do Boga powtarzali słowa
Europa w milczeniu słuchała
Pieśni w których chwała
Ojczyzny opiewana jest wciąż od nowa
Do wszystkich domów niech powędrują
Liryki i ody na Twoją cześć
Europa też wysłucha tę pieśń
Głosami rodaków obwieszczą na świat cały
Łany zbóż się pokłonią świeży chleb podarują
A słowa hymnu zabrzmią jako pieśń chwały
rany
uświęcone makami
o POLSKO
byłaś jesteś i będziesz
piastowską ziemią
NASZĄ ZIEMIĄ
wolności nie oddamy
kutej przez POKOLENIA
kłaniać się nie będziemy
europejskim salonom
my wiemy
co dla nas najlepsze
w ukochanym
DOMU NASZYM
rządzimy sami
Kazimierz Surzyn
Odrzuciłaś bożki pogańskie
przyjęłaś wartości chrześcijańskie
koroną i berłem władałaś
wojny z wrogami wygrywałaś
Spętana w łańcuchy zaborców
omotana nienawiścią zdrajców
co w suknię czarną Cię ubrali
i wieniec kolczasty na głowę Ci dali
Bohater Piłsudski z Legionami
Myśliciel Dmowski z Narodowcami
Błękitny Haller konstruktor Niepodległej
Paderewski co Wilsona przekonał do sprawy polskiej
Beck Daszyński Dowbor - Muśnicki
Kasprzycki Korfanty Lubomirski Szeptycki
Rozwadowski Sikorski Sławek Sosnkowski
Śmigły - Rydz Wieniawa - Długoszowski Witos Żeligowski...
Pokolenia Polaków Żołnierzy co wywalczyli wolność
przez krew i rany przywrócili Polsce godność
Dziś w białej sukience dumna
koralami od Tatr po Bałtyk przybrana
z Orłem Białym w koronie
z Mazurkiem Dąbrowskiego w hymnie
Z Biało - Czerwoną co polskości chroni
z Krzyżem co wiary broni
piękna łagodna obowiązkowa
chrześcijańska solidarna honorowa
Tyś perłą najcenniejszą
Tyś ziemią najcudniejszą
Wisła muzyką fal niech Cię sławi
Niech Bóg Ciebie błogosławi
Kazimierz Surzyn
Dlaczego mnie skrzywdziłeś -
zimna cisza, przeplata się z lodem.
Twoja twarz jest jak z kamienia -
twoje usta pachną chłodem.
Wybaczyłam ci - po latach,
lecz pamiętam co się stało.
Chociaż byłeś dla mnie katem,
wtedy, tamtej zimy - tato...
Trafiony strzałą prawdy upadł na ziemi zbrukanej
pychą nienawiścią i brakiem ludzkiego sumienia
jeszcze na moment uniósł głowę
w pękniętej przyłbicy
zawołać do boju chciał resztką
sił pospolite ruszenia
aby uderzyły we wroga na
ojczystej ziemi pokalanej
zapomniał kim sam był
teraz
leżał i konał bez gromnicy
w myślach kołatała mu się
ostatnia jedna myśl szalona :
,, przed nami kolejne bitwy
jeszcze bitwa nieskończona,,
lecz miecz mu rozsypał się
na kawałki w tej samej chwili
a zbroja pordzewiała na piersi,
która nosiła dumnie medale
rycerze jego rozpierzchli się,
którzy cudem na polu przeżyli
jakiś zakonnik nieopodal
odmawiał po cichu Gorzkie żale
dzień chylił się ku końcowi
niebo chmurzyło się czerwone
i wtedy pojawili się woje
na białych koniach na polanie
a zbroje ich były nowe
nietknięte jeszcze i tak lśniące
odbijało się w nich
niczym jutrzenka majowe słońce
OJCZYZNĘ WOLNĄ POBŁOGOSŁAW
DZIŚ PANIE
zabrzmiał śpiew a wraz
z rycerzami zaśpiewała cała okolica
a w tej samej chwili chmury
się rozstąpiły na nieboskłonie
i ukazała się rycerzom zdumionym
na biało Bogarodzica
która wyciągnęła do nich swe
niewinne i czyste dłonie
błogosławiąc im na nowy czas
bez fałszu, nienawiści i obłudy
a wraz z czarną rzeką kłamstwa
odpłynęły na zawsze wszystkie brudy
Miałam dom pełen miłości -
od mamy,
miałam też dom nienawiści -
od ojca.
Ona każdy krok chwaliła -
z zapartym tchem walczyła.
Któregoś dnia nie dała rady -
nie wybaczyła mu zdrady.
Zaczęła się przemoc psychiczna -
mało mu było - tępił fizycznie -
bez końca.
Wytrzymywała to długo -
do czasu -
kiedy 'zajął' się córką...
Nienawidził jej okropnie -
ona kochała go jednostronnie.
Szukała jego akceptacji -
miłość doprowadzała do frustracji.
Była dla niego czarną owcą -
jednak się nie poddała -
ogarnięta do niego złością,
swoją rodzinę założyła.
Prawdziwą miłość frajerowi pokazała
Nie złamał jej - silną kobietą się stała.
Jest po ścieżkach przewodnikiem
omijania dróg krętych nauczycielem
pomocnikiem w złym padołu losie
i lekiem na każde moje zmęczenie
Wiarygodnym takim z sercem mówcą
twarzą w twarz normalnym rozmówcą
co bardziej pomaga niż tysiące znajomych
koło mnie codziennie przechodzących
Gojącą rozpierzchłe rany muzyką
na wspaniały nastrój szczepionką
tańcem który do gwiazd przenosi
a duszę na Ziemię Obiecaną zanosi
Otwartymi na oścież drzwiami
rozwiązanymi wspólnie sprawami
do dalszego działania sił ożywieniem
i dawaniem dobrych rad czarodziejem
Węzłem co łączy a nie więzi
jasnością wzroku który błądzi
nieśmiertelnikiem co nie więdnie
windą ciągnącą w górę nieustannie
Żeliwnym nad przepaścią mostem
bukowym na ukrop dnia cieniem
otwierającym pąki zbawienia kwiatem
pobudzającym do lotu aniołem
kiedy skrzydła moje opadły
a marzenia na dnie osiadły
Kazimierz Surzyn
Tobie dzisiaj
z ręką na sercu gram
bo tylko jedną Ciebie mam
matulu moja
przez lata liczne poraniona
aż pola przesiąknięte krwią
w Twojej ziemi dzisiaj śpią
rycerze którzy Ciebie strzegli
całe wieki
anioł nad nimi rozkłada ramiona
lecz nie na darmo oni polegli
i oddali swego ducha
dobry Bóg ich za to dziś wysłucha
z naszych modlitw ułożoną pieśń
nadszedł czas odbudowy
znów zalśni hetmańska zbroja
by zdusić węża nienawiści
miłością zalejemy zgniłą
jego pleśń
Tobie dziś
z ręką na sercu zapiszę nowy
fragment historii do wielkiej
księgi
nareszcie sen pokoleń się ziści
i nikt już nie skruszy tej potęgi
spełnią się wreszcie sny
o lepszej przyszłości
gdzie nadzieja i wiara
jak wody rzeki
popłyną wzruszenia łzy
Tobie dzisiaj
z ręką na sercu gram
bo już wreszcie nie jestem sam
słyszę okrzyk radości
niedaleki
Matko
co powróciłaś z dalekiej tułaczki
znów jesteś
Ojczyzno moja
Nie pytałeś -
wszystko samo się stało -
usta połączył słodki pocałunek.
Spojrzałeś -
wszystko za szybko się działo -
nie zatrzymałam czasu.
Poczułam,
jak odlatujesz w powietrze -
jak wiatr -
wiatr, który już nigdy nie wróci.