Nad ciemnym stawem I
Nad zamglonym stawem zaległy cienie
To szelest skrzydeł rozbudza zmysły
Przestały docierać jasne promienie
I każdy zmysł mój stał się nieczysty
W skowycie chaosu i ciemności niezmierzonej
Słychać tylko skrzeki szarańczy dzikiej
Na drzewach już widać uroki woli spełnionej
Zalegają jak czarne liście na nadziei nikłej
Bezlistne drzewa a jednak zarośnięte
Przez zwęgloną pierzastą pierzynę otulone
Z braku czaru rozpaczą zawinięte
Stoją tak wiecznie mrokiem zemdlone
I trwają w melancholii bezzmiennej
Czasem tylko marzenia odlatując zabierają
Żyjąc tak w śmierci codziennej
Wpływu radości jak ja nie znają.
Komentarze