Oglądanie

W trawę się patrzę
W mrówkę się wpatruję
Spoglądam na grudki ziemi
Gapię się na liście
Na orzecha korę spojrzałam
Widzę siebie za tysiąc lat...

Nad ciemnym stawem III

Nad zamglonym stawem zaległa nicość
Zniknęły cienie rozszedł się mrok
W mętnej wodzie widoczna chciwość
Rozpoczęła nadchodzącą szklistą noc
Nadszedł czas dla utopienia zmysłów
Udałem się w zaklęte zgubne jądro
Jądro leśnej zagłady końca mego umysłu
Za chwilę nakarmię kresu taflę głodną
Pochłonie mnie odbicia liściastego oblicze
Gdzieś w zgniłych kłosach moje miejsce
Gwieździstej nocy ja panowanie zakończę
Ciągle sam w tej toni przeklętej żyję jeszcze
Kończy się królestwo stawu niszczące
Odejdę ze smętnym wiatrem tak jak ono
Ostatni odbity blask pustką się zaleje
Utopi się nieusłyszane ostatnie me słowo
Wskoczę ogarnie mnie spokój w glebie.

Liście

Liście
Choć kiedyś tak żywe
Złociste szkarłatne lub żółcią błyszczące
Dające siłę dłoniom artysty, malarza
Słowu poety
Oko cieszące
Zeschnięte słabe
Choć kiedyś tak żywe
Wrzącą zielenią kłujące w oczy
Teraz spadają bezsilnie na ziemię
Ostatkiem sił czyniące
Ostatni taniec
Na wietrze
Nie cieszą, gdy młode i silne
Zielone, zielone, zielone
Na drzewach spokojne
Dopiero, gdy jesień nadejdzie
Wraz z wichrem i deszczem
Niebo burzowymi chmurami zasnute
Śledzi
Śledzi śmierć liści milionów
Upadają bez krzyku
Staną się zapomniane
Gdy natura ześle nareszcie
Śniegu swe zastępy
Które przygniotą liście
Liście,które umierają bez krzyku
Liście, które nikogo nie obchodzą
Zapomniane przez poetów, malarzy, Boga i naturę
Gdzieś na krańcu świata
Z daleka od ziemi mych ojców i dziadów
Liście, które umierają bez krzyku
I nikt nie zada pytania
DLACZEGO?!
Dlaczego?

U progu wiosny

Choć jeszcze zimno i szczypie mróz
Lecz na wiosenkę nadzieja już.
Państwo szpakowie budkę zajęli.

A sroka gniazdo zaczęła ścielić.
 
Czajka na łące kwili wieczorem
Śniegu już tylko resztki pod borem.
Jeszcze dni kilka, a kotki puchowe
Okryją krzywą wierzbę nad rowem.

Za tydzień, może za dwa niecałe
Zakwitną nad rzeką śnieżyczki białe.
W stawie chór żabi zarechocze
I zaczną się ciepłe i parne noce.

Już tylko czekać jak w każdej chili
Słowika trel wieczór umili.
Za chwilkę kukułka zacznie już kukać
I dzieciom w sadzie każe się szukać.

Nad ciemnym stawem I

Nad zamglonym stawem zaległy cienie
To szelest skrzydeł rozbudza zmysły
Przestały docierać jasne promienie
I każdy zmysł mój stał się nieczysty
W skowycie chaosu i ciemności niezmierzonej
Słychać tylko skrzeki szarańczy dzikiej
Na drzewach już widać uroki woli spełnionej
Zalegają jak czarne liście na nadziei nikłej
Bezlistne drzewa a jednak zarośnięte
Przez zwęgloną pierzastą pierzynę otulone
Z braku czaru rozpaczą zawinięte
Stoją tak wiecznie mrokiem zemdlone
I trwają w melancholii bezzmiennej
Czasem tylko marzenia odlatując zabierają
Żyjąc tak w śmierci codziennej
Wpływu radości jak ja nie znają.

Nad ciemnym stawem II

Nad zamglonym stawem zaległ mrok
To już oszalałe zjawy się zbierają
Zwykli ludzie przechodząc naglą krok
A szaleńcy swą niedolę wielce zalewają
Rozpętała się hipnotyczna emocji burza
Uderzyła tak że uciekło z drzew pierze
W transie boleści radosna krwista smuga
Półprzytomne oblicze a w sercu zwierze
Zarośla nienawiści nieudolnie ukrywają żale
Wywołując wściekłość gdzieś z dna jeziora
Boski nektar zaczyna działać wspaniale
Nic powstrzymać ulewy furii nie zdoła
I burzą się wszelkie odwieczne granicę
Diabelskie pomioty postaci odrzucone
Stawiają w płomieniach posągów ławicę
Ich zwierzęce życie jest już dawno zniszczone.

Moja wieś rodzinna

Tu na polskiej ziemi
W tarnowieckiej gminie
Jest wioska Łubienko
Co od wieków słynie
Położona w dolinie
Pomiędzy górami
Które już porosły
Zdrowymi drzewami
Środkiem naszej wioski
Mały strumyk płynie
Zwie on się Chlebianka
W tej naszej wioszczynie
Mamy piękną szkołę
Szkoła 1000-latka
Budował ją dziadek
Pomagała babka
A na samym wzgórzu
Gdzie lipa zakwita
Stoi piękny kościół
Który wszystkich wita
Wszystkich nas naprasza
Wszyscy uczęszczają
Bo wszyscy nadzieję
Tylko w Bogu mają
Tak bym cię chwaliła
Moja wiosko mała
Jeszcze bym życzenie
Tylko jedno miała
Żebym tu na wieki
Zamknąć oczy chciała
Byś ty moja ziemio

Na zawsze mnie otulała.

Słońce i księżyc

W srebrzystą noc, jak gwiazdy na niebie
świecił ? tylko dla siebie.
Samotna była, złocisty dzień
swym blaskiem okryła.
Choć wiedzieli o swoim istnieniu,
nigdy? nie powiedzieli o tym nikomu.
rozświetlają swe połówki doby
odbijając się w falach
szumiącej wody.
Podczas Jej ??zmiany? świat rozradowany
cieszył się życiem.

On szczycił się ciemności kryciem,
najbardziej wtedy widoczny
na niebie tańczył z gwiazdami,
jak słońce z chmurami.
Spokój zawładnął Ziemią,
liście leciały jesienią.
Dłużej cieszył się swym panowaniem,
nie? Nie był wielkim draniem.
Za rok znów szanse wyrównane mieli,
choć spotkać się nie mogli,
może nie chcieli.

Nie było widać przechwaleń
Księżyca końca,
choć szybko się wydało,
że nie może istnieć bez słońca.
Okazało się, że ważniejsze było,
choć wcale Go to nie cieszyło.
I chociaż przy księżycu chce się być,
to jednak przy słońcu wciąż ciągle żyć.
Bo? Czy mężczyzna może istnieć
bez kobiety? Nie!
Jak Księżyc bez Słońca ? niestety.

Jesień

Wiatr nuci w koronach dębów
Liście jak miodem złocistym
Wtopione w ziemię,jeszcze ciepłą
Pełne ognia tańce brzóz
W kolorowym lesie......
Kłosy bez ziarna sterczą
Na polu kłuje rżysko......
Chłód przechadza się w dolinie
Kryształki szronu ściskają wrzos
Słońce przestało grzać
Jesienny czas...

Statystyka

Sprawy, awanse, statystyka
to nie są rzeczy, o których śnię
bo mnie zachwyca...
gdy jarzębina kryje w koralach hiszpańską krew.
Chmury na szczytach,
Jezior opary, kolory buków...
Pod powiekami ukryły się.

Witaj

Grejpfrutowe Słońce patrzy mi w oczy,
mruga plamami,
wysyła gończe chmury na powitanie Ziemi
Czujesz ? - Witaj wśród nas...

Piękno

Jeśli szukasz piękna
nie musisz iść dalej.
Odnajdziesz je
w zielonej trawie
i w śpiewie ptaków na leśnej polanie.
W szumie drzew
nad brzegiem ruczaju
w małej jaskółce
lecącej do gaju.
W prądzie rzeki
uchodzącej do morza
w kroplach deszczu
danych od Boga
I wtedy na pewno zrozumiesz,
że prawdziwe prawdziwie szczęśliwym jest ten,
który to piękno
dostrzec umie.

Źródełko

Tworzyła się łąka bezkresna
i źródełko w niej bije swym życiem
Otworzyła szeroko ramiona
drży w nadziei - czekając na dotyk
Rzuca ciałem - konwulsyjnie się toczy
I wybucha źródełko falując
Coraz większe zataczając łuki
Ciepło Gorąco i Czeka ...

Czekać dłużej nie może
Wysycha.