Dzikość wbija się w przestrzeń człowieka
Powoli staje się jak dzielny kaleka.
Lecz czas pokazuje, że ten kaleka dzielny
Przestaje być nawet sobie samemu wierny.
Nie ufa rzeczywistości, w której dryfuje
Padł strzał, planów na przyszłość nie snuje.
Żyje dla siebie, dla siebie się katuje
Kwas samotności, w nim złość się gotuje.
Nie potrafi z niej uciec
Nie potrafi jej zapobiec.
Zakażony został chorobą zakaźną
Bezsilność staje się cechą wyraźną.
Do Boga modlić się już przestał
Życie odebrał, innemu go nie dał.
Przecinek to problem między zakrętami
Kropka to postój między sercami.
Serce dla serca powinno żyć
Gorzej jak serce samotnym chce być.
Samotne serce nie znające miłości,
stęskniony ptak szukający radości.
Wzlatujący smutek nieokrzesany,
błądzący po świecie i jego ramach.
Jak Pustynia Sahara i karawana pośrodku,
prawdziwa miłość rodzi się w zarodku.
Jak Wodospad Angel chcący się zatrzymać,
jak łódka z kotwicą niemogąca płynąć.
Samotność jest bolesna i straszna zarazem,
nie zna litości, ani słowa ??razem?.
Lecz, gdy odpocząć pragniemy od wielkiego świata,
nie patrzmy jak i kiedy płyną nasze lata.
Wzbudźmy Prometeusza odwagę i siłę Herkulesa,
Popłyńmy w cichą otchłań, tam gdzie szumu nie ma.
Przysłuchaj się morzu i piaskom wilgotnym,
Gdyż można być sam, lecz nigdy nie samotnym.
Jesteś, a Cię nie ma
nie ten sam
inny
obojętny
dlaczego?
niepokój
głucho
pusto
BOJĘ SIĘ.
nie chcę już nic
naprawdę, teraz wszystko jedno
nie rozumiem.
tęsknię za jedynym, co nas łączyło
spojrzeniem,
czasem nawet nie dość odważnym na tyle
ile to konieczne
by móc uznać że miało ono w sobie
głębszy sens
nie wiemy o sobie nic.
nie wiem nic.
uciekasz wzrokiem, znikasz
ja sama dotychczas,
Ty-wiecznie nie sam.
znużyło mnie to czekanie
zwłaszcza,
że nie wiem na co właściwie czekam
czego mogę oczekiwać
nie wiem nic.
Kiedyś leciał nisko, lecz wznosił się wysoko
dopóki strzałą nie dostał w oko,
Orzeł wspaniały
toną w przepaści bez dna
w bezdechu runą na ziemię.
Leży i płacze
Dusza wciąż skacze
tęskni za dawnymi lotami
za wspaniałymi łowami
za ukochaną wolnością
lecz na próżno.........
ogarnięty jest ciemnością,
śmiercią i samotnością.
Krollord , Gdynia 2007
Gdy wieczorem znów gardło się łzami napełnia
Pędzone samotnością
Myśli cisną się do serca by uciec choćby w ciemność
Szukając kogoś
Kogoś kto by patrzył i widział
Brał i dawał
Mówił i słuchał
Inaczej chciałem
Inaczej chcę
Nie zmienię.
Zapadła cisza
i zapadł zmrok
ciężki tak ze moje powieki
ani wargi
nie są w stanie
udźwignąć lub złamać
słowo kocham
nie przechodzi mi przez usta
uszy nie chcą tego słyszeć
więc tkwię w ciszy
nie chcę widzieć Twoich oczu
nie chce wiedzieć że patrzysz na mnie
zaciskam powieki
i tkwię w mroku
boli mnie miłość
to że nosisz mnie w sercu
to że ja świat poza Tobą widzę
szept mój krzyczy
lecz nikt usłyszeć go się nie stara
nikt nie dostrzega
w zwierciadle mej duszy wypisanego smutku
przyjaciele mówią
"wy to jesteście szczęśliwi"
a mi z przygryzionego języka
sączy się krew
by nie powiedzieć nic "głupiego".
Jestem lecz czy mnie ktoś widzi
Kto zapłacze jak odejdę i czemu
Sam na sam ze wszystkim
Słuchając muzyki którą mi ktoś wyjął z serca
Czekam na litość której chcę i nie
Jak długo wytrzymam.
Siedzę sama, zegarek nie tyka
W ciszy słyszę jak papieros się pali
Zaciągając się jak powietrzem jego dymem
myślę o tym, co mi kiedyś dawałeś
Myśląc o tym myślę w dwójnasób
nasłuchując jednocześnie twoich kroków
Dusza z ciałem łączy się tępym bólem
kiedy chowam się w kuchennym półmroku
Wpół spalony jest papieros kiedy słyszę
jęk podłogi która skrzypi pod stopami
(czy to twoje stopy depczą ją do bólu?)
Ja bezgłośnie jej wtóruję mięśniami
Dźwięk ustaje i zamarza w chłodzie ciszy
co przenika każdy skrawek mego ciała
Jak papieros kończy się wspólne życie
co dzielone mnożyło doznania.
Każesz mi wracać w progi nieznajome
i chwytać listy jak motyle czyste
a ja kaleki zbieram krople szkliste
dalekie dźwięki nocą uronione
co kalekując wędrują przez cienie
bez odpoczynku jak mgliste istnienie.