Nie daję się zwariować
tej pogoni za wszystkim
tej cywilizacji szaleństwa
życie jest takie piękne
szkoda czasu na kłótnie
i wypominki że to że owo.
Dzisiaj patrzę w oczy
listopadowemu słońcu
ono się uroczo uśmiecha
tańcząc walca z wiatrem
który mnie lekko muska
po rozpiętych ramionach
wyciągniętych po szczęście.
Gładzę zabłąkanego pieska
i on potrzebuje miłości.
Podprowadzam staruszkę
w jej zamglonych oczach
spostrzegam wdzięczność.
Lubię bardzo się uśmiechać
więc daję uśmiech innym
jaka to radość ogromna
widząc uśmiechnięte usta.
Na Giewoncie spojrzeniem łapię
najczystszą zieleń srebro gór
i ciszę co słyszy oddech piersi
i wnętrzem przepływa jak strumyk
urzekający swym wdziękiem
które w sercu dokumentuję
by wyciągać zimą wspomnieniem.
Nacieszyć się szumem rzeki
i falami unoszącymi moje myśli
w stronę nietuzinkowych marzeń.
Siedzę w domku na konarze dęba
i piszę strofy wiersza piórem które
moczę w szafirowym niebie.
Jeszcze pójść boso na łąki pełne ziela
zapalić ognisko spleść dłonie wokół
i chodzić z ukochaną po chmurach
po deszczu księżycu po gwiazdach.
Moją pasją największą jest żyć.
Kazimierz Surzyn
Fotel stoi pusty Twój ulubiony
tęsknię mamo za rozmowami
zatrzymany czas przerwany wiersz
jesiennych liści szelestem pisany
niesie Twą duszę do wiecznej krainy
pośród łąk lasów dziś płaczliwych
Nie powiesz - Co u ciebie kochany?
milczą kamieniem pokoju ściany.
Sad bez Ciebie bezludną wyspą
strumieniem mgły szarej zalany
tatku przyjacielu mój uwielbiany
rozłożysty kasztan zamiast owoców
teraz zsyła perły łez na ziemię
Nie zagadasz - Jestem dumny z ciebie
czuję jak oddycha cierpienie.
Kazimierz Surzyn
Zasiane ziarna
w owocach zbierzesz
chcesz miłości -
podaruj miłość
pragniesz szacunku -
daj szacunek innym
chciałbyś sprawiedliwości -
bądź sprawiedliwy
kąsasz słowem -
i ciebie ukąszą
marnujesz zdrowie -
da ci we znaki
okrutnie kłamiesz -
udowodnią że tak robisz
burzysz marzenia -
ktoś zniszczy twoje
zdradzasz chociaż
mówiłeś kocham -
ciebie zdradzą
odbierasz nadzieję -
tobie zabiorą
szykanujesz czyjąś wiarę -
inni nie będą
akceptować twojej
szkalujesz czyjeś
poglądy choćby
polityczne moralne -
nikt nie przyjmie twoich
podaruj odrobinę
uśmiechu dobroci -
one do ciebie wrócą
traktuj ludzi z godnością -
tak jak sam chcesz
być traktowany
Kazimierz Surzyn
Z ust stojących nad mogiłami
modlitwy płyną jak najciszej
Przy świecy płomieniu wspominamy
ostatni dzień z bliskimi i płaczemy
W głębokiej zadumie nagich drzew
posmutniałych alejek cmentarnych
prosimy Boże zabierz dusze do Siebie
tam gdzie niczego nikomu nie braknie
Zmarli są teraz po tamtej stronie
my z nadzieją czekamy na spotkanie
I jeszcze z zapałem idziemy
przebudowując wartości od nowa
nie jest wcale tak źle z nami
kto grymasi nic na to nie poradzę
Drodzy moi kochani przyjaciele
jest szczery uśmiech na twarzy
wzajemna miłość ukochanych
dobro również gości w sercach
i droga choć pod górę - prowadzi
na ogrody wyświęcone fartem
Wystarczy aby się nam chciało
to wszystko w sobie odnaleźć
Kazimierz Surzyn
Schwytam biały obłok
i zaniosę Tobie
w serca uniesieniu,
aby szczęściem cię napełnił.
Ześlę piorun,
by odstraszył ludzi tych,
którzy snują plany złe.
W sidła złapię morze
i zatopię smutek,
jakiś żal, rozczarowanie.
Wzniecę ogień,
aby wypalił chwasty
w człowieku XXI wieku,
byśmy razem żyli
w miłości i nadziei.
Dobrocią wielkiego,
nieskalanego serca,
zbuduję zaufanie
innych serc.
Dobrą radą,
życzliwym słowem,
przyjaźń, co nawet
skały przełamie.
Pocałunkiem miłość,
romantyczną, tkliwą,
rodzącą wciąż nowe,
ale zawsze dojrzałe
owoce szczęścia.
W bezdechu
szaleńczym muśnięciem,
rozkocham Twoje ciało,
co rozpłynie się we mnie
mdlejącymi uniesieniami.
Rozkoszą zerwę kajdany
w które ubrało
mnie życie.
Choćby nie wiem
co się działo,
splataniem rąk
pojednanie na zawsze,
a wiarą - siłę, która
z niemocy wyzwoli.
Czułością sprawię,
by dla kogoś
jesień albo zima życia,
była najpiękniejszą porą.
Przytulę serce
najmocniej zranione.
Prawdą uczynię
istnienie lepszym,
powabniejszym,
co pachnie jaśminem,
zbożem, miodem.
Budować będę z werwą
DOBRO nieustannie.
Kazimierz Surzyn