Horyzont jest przed nami,
niebo pełne pragnień.
Wspólne myśli fruwają
jak urocze świetliki.
Odbity samolot w wodzie
- jeden ruch i znika.
Jesteśmy my - jesteś ty
i znikasz - jak odbicie w
wodzie, jak rwący wicher,
jak tornado, które zabrało dusze,
a ciało zostawiło bez opieki...
Puste pole
Na nim jedynie
Słowa
Echem niesione
Rozważania
Nad życiem, śmiercią
Wiarą, herezją
Pytania nieskończone
W martwą pustkę rzucone
Jak oskarżenie, żądanie
Samotnej duszy błaganie
Na odpowiedź nadal
Czekam
Zniecierpliwiona latami zwlekań
Nie dlaczego
Nie po co
Nie ile
Nie o co
Czy obejmiesz?
Zostaniesz?
Sumienie ukoisz?
Łaską obdarzysz?
Lecz na polu
Cicho
Od ciszy
Głucho
Dusza się rwie
Od łez w sercu sucho
Pytania powierzam
Tobie
Przechowaj je dobrze
Może kiedyś
Odpowie
Myśl, to duszy częsta pociecha,
Czas - płynie, nawet gdy człowiek zwleka,
Natura, miota mną po każdej stronie,
Bym mógł raz jeszcze poczuć ciepłe skronie.
I mimo, że fajnie tak z ludźmi obcować,
Tylko z Tobą na końcu chciałbym się schować,
Przed światem, który nas ogranicza,
I tak do końca naszego życia.
Więc jedno życzenia mam ja do świata,
I nim się spełni - niech miną i lata,
Lecz jedyna rzecz której mi teraz potrzeba,
Usłyszeć raz jeszcze - "Я люблю тебя [1]".
[1] Я люблю тебя (czyt. ya lyublyu tebya), z rosyjskiego: Ja kocham Ciebie.
Po burzy nadeszła cisza
aż w uszach szumi
wczorajsze sprawy
zabrał cyklon niepamięci
siedzę i patrzę na ręce
poranione od przeciągania liny racji
pieką , parciany sznurek przyzwyczajeń
czas było go już puścić
puścić co nie służyło
zmyć paprochy nadziei
by się już skończyło
to czego czas nie sklei
w milczeniu ziarenka liczę piasku
przyklejają się do ran
jak na letniej pocztówki obrazku
na pustyni uczuć zostałem sam
deszcz obfity twarz przemyje
do suchej nitki zmoczy
cieszyć się ze żyję gdy
piachu wspomnień pełne oczy
cisza po burzy gorzka ulga
piorunem rażony stoję słup
w kamień zamieniony
zatrzymana akcja serca
czy kochać będę kiedyś mógł ?
Bo nie o słowa chodzi
co pchają się na moje usta
potrzeba przypomnienia
życie to nie jest pustka
Wiec kim jestem naprawdę
bywa szczęście toczy się kołem
lecz czemu zapomniałem o tym że
jestem wielkim i pięknym Aniołem
Moja moc , którą teraz poniewieram
aż serce zaczyna się psuć
krok po kroku łyżeczką małą dodam
by zacząć znowu ją czuć
Zacznę czuć od nowa
nie chcę nauczać i strofować
tyle lat narzekania więc
przestaję lamentować
To życie moje przecież
mistrzem jestem tego
co wokół sam stworzyłem
nie ucieknę od niego
Zapomniałem o sobie niestety
lęki te same w nich się spalam
trzymają mnie w ryzach
a ja im na to pozwalam
Mistrz który o sobie zapomniał
Usiąść pod drzewem w głuszy
wykopać spod ziem odkurzyć
diamenty uśpionej duszy
Drzwi zatrzymują z napisem wyjście
mocować będę się z następnymi
lecz krok do przodu zrobić muszę
by życia nie spędzić przed pierwszymi
Na planetę przyszedłem
los nie zawsze sprzyja
lecz po to tu jestem
bo tylko zmiana rozwija
Jeśli nie umiesz czegoś zmienić
zadawaj sobie ciągle pytanie
jak ?
tak długo aż przyjdzie
w z prawdy rozwiązanie
Przyjaciółka wszystkie powiedział te słowa
"rusz w końcu dupsko
przestań już lamentować
bo wspieram cię bardzo chłopie"