Aluzje...

 

Aluzje, milczenie,

przeciągłe spojrzenia...

Zachwyt nad różą,

choć schabowy

smaczniejszy...

Piękne słowa

wzbudzają natchnienie...

Choć prosty przekaz

jest ciut jaśniejszy.

 

Pytania bez związku,

choć gdzieś tam zmierzają...

Niekiedy obawa gasi twój głos...

Czasem mężczyźni

subtelności nie ogarniają...

Wołają: Tłumaczu

prędko tu chodź!

 

A ona dziwi się

bezustannie...

Przecież tak jasne

dawała sygnały...

Życie społeczne,

to nie jest kochanie.

Ważne, by odmienności

bez słów się przytulały.

 

Oskar Wizard

 

 

Walentynki w Środę Popielcową.

Nastąpiło

niespodziewane zderzenie.

Spotkała się miłość z pokorą.

Co dzisiaj twoje serce wybierze?

Co twoi znajomi wybiorą?

 

Już słychać,

że konflikt się zrodził!

Bo popiół

wyklucza miłosne wyznania.

By wszystkich pogodzić,

jeszcze ten się nie urodził...

Więc wstrzymaj oddech

i zakończ wzdychania?

 

Lecz jak dziś nie kochać,

kiedy dzień tak wiosenny?

Pomóż mi

rozwikłać konflikt

mój Boże!

Nigdy moich próśb

nie był to trud daremny...

Będę dziś wzdychał

w ciszy i pokorze!

 

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Rodzina.



Wszystko, co cenne

ukryte jest w rodzinie.

Dzieci radość dają

i uczą poświęcenia.

Przy żonie

życie atrakcjami

płynie.

Mieszanka reprymend

i przytulenia.



Pieniędzy

nigdy nie jest

zbyt wiele.

Nie mogą być celem

samym w sobie.

Rodzina to więcej

niż przyjaciele...

Nawet gdy czasem

dostajesz po głowie.



Twoi rodzice

życie ci dali.

Dzieci zaś są

twojego ja

kontynuacją.

Najlepiej abyście

się z żoną

uzupełniali...

Wnuki będą

życia wspaniałą

kulminacją.





Oskar Wizard





Nick.



Kłębią się wciąż

i spokoju nie dają.

Jeden piękniejszy

od drugiego.

Słodzą sobie

lub zaczepiają.

Czy powstanie

coś wielkiego?



Lubią tak robić

internauci i poeci.

Bo każdy profil

to inne doznania.

Wszystko

się przecież

pomieści w sieci.

Fałszywy obraz

prawdę przesłania.



Mistrzowie potrafią

podrabiać płcie

obydwie.

Maksymalne ukrycie

własnej tożsamości!

Pamięć o kimś takim

szybko zginie...

Gdyż brak mu odwagi

albo godności.



Trudno być sobą

w czasach dzisiejszych.

Swoimi ustami

prawdę wyrażać...

Ktoś udawany

jest może piękniejszy?

Być sobą

potrafi niektórych

przerażać!



Oskar Wizard





Lepsze od miłości...

 

 

Było nie brać,

tego jabłka

od Ewy!

Bo czy nam źle było

w baśniowym raju?

Aniołki wykonywały

swój lot podniebny...

Potem golonką

karmiły nas

w cudownym gaju...

 

Nie powiem,

miłość to uczucie piękne...

Lecz ile się trzeba

przy nim nastarać?

I złość,

jeśli były to

wysiłki daremne...

Albo też łączyć się

i w gniewie

rozstawać!

 

Więc zamiast lenistwa

mamy teraz kochanie...

Chociaż częściej

zamiast seksu

boli ją głowa...

Każdy tygrys

misiaczkiem

wnet zostanie...

W nagrodę

na wczorajszym rosole

pomidorowa!

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

Hejteryzm.

 

W każdej sprawie,

musi wyrazić zdanie!

Najbardziej w tej,

której nie pojmuje.

Obrazić kogoś,

to jego największe

kochanie.

To nic,

że mu się wątroba

już psuje.

 

Bo jad

jest naturalnym

hejtera pokarmem.

Wyobraża sobie

swój nick

jako tarczę bohatera.

Bluzg dla niego

jest jak dla małpy

bananem...

Odreagowuje to,

co w życiu nazbierał.

 

A jest to wręcz

niewielkie dokonanie...

Gdyby miał bujne życie,

nie siedziałby

przed monitorem...

Nie dla niego pieniądze

ani wiekie kochanie...

Tygrys bez twarzy,

z dziadowskim honorem.

 

 

;)

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

O Przyjaźni...


Jak Cię widzą tak Cię piszą
a jak piszą tak Cię znają
jedni nie cierpią
inni wręcz przeciwnie
szalenie kochają
lecz niech jedni i drudzy
przy słowach Twych
niech w zadumie stają

na czyjeś myśli tak naprawdę
nie masz wpływu
tego nie zmienisz
mimo lat upływu
więc po prostu
bądź zawsze sobą
i blisko bądź
jak najbliżej
z miłą sercu osobą

 

Oskar Wizard

 

 

 

Facet to Świnia.

 

Facet to świnia,

a nawet podły zwierz...

Najchętniej wylegiwałby się

całymi dniami na kanapie...

Masz chęć go wygnać

lecz dobrze wiesz...

Że miło jest gdy

cię wpół złapie!

 

Facet to świnia,

a nawet kawał leniwca...

Choruje nagle,

gdy ma zrobić odkurzanie...

Zbyt często wieczorami

zagląda do piwa...

Lecz uwielbiasz,

gdy mówi Ci:

Kochanie!

 

Od wieków trwa

zaciekła wojna płci.

Raz dominują mężczyźni,

innym razem kobiety...

Lecz lubisz, gdy facet

o tobie wciąż śni...

Bo bez siebie

nie możemy żyć,

niestety.

 

;)

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

 

(08 luty 2018 r.)

 

(wiersz nr 2500)

 

Pączek Czwartkowy.

 

Na każdym rogu

patrzą się na mnie

z głodem...

Podstępne choć smaczne

bomby kaloryczne...

Mam pożreć je,

nie pytać co potem?

W promieniach słońca

błyszczą lukrem

ślicznie!

 

Chciałbym zatracić się

w rozpuście pączkowej...

Lecz jeśli mam tyć,

to tylko z tobą!

Cieszmy się razem

na Uczcie Czwartkowej!

Niech pączek

będzie dzisiejszego dnia

ozdobą!

 

 

Oskar Wizard

 

 

(08luty 2018r.)

 

 

Jutro.

 

Buduję wciąż przestrzeń

za nadzieje nowe.

Jutrzejszym dniem

pragnę witać bohatera...

Poprawić kilka wad,

hodować zalety...

Dlaczego nie mogę tego

osiągnąć teraz?

 

Marzę też,

aby o dniu wczorajszym

zapomnieć.

Dniu, który szepcze

o niedoskonałości.

Będę wciąż doskonalić

duszę i ciało...

Aby znaleźć się

w kręgu

twojej miłości.

 

 

Oskar Wizard

 

 

 

(06.02.2018)

 

 

 

NIESPÓJNOŚĆ PRZESTRZENI.

 

Lubimy wymyślać słowa

dla tego, co niepoznane.

Mówisz więc Bóg

i w tej chwili

go stworzyłeś.

Nauka zaś zna teorie,

które są niezmierzalne...

Odpalasz atomową bombę

lecz nie wiesz

jak to zrobiłeś.

 

Co trzyma

elektron z protonem

na uwięzi?

Ktoś twierdzi,

że Wszechświat

kiedyś całkiem się

rozrzedzi...

Inny zaś,

iż przeciwnie

- do czarnej dziury

się zwęzi...

Pokaż mi,

gdzie w tej chwili

są dusze

i Wszyscy Święci?

 

Rozpadają się książki

od moli i starości...

Kiedyś zatrzymają się

serwery internetowe...

Urodzi się ostatni

spośród ludzkości...

Pojawią się inne

gatunki dominujące.

 

Wymyślamy wciąż słowa

dla tego, co nowe...

Tak jakby mowa

była największym

osiągnięciem.

A jeśli przestrzeń

jest zjawiskiem

wielowymiarowym?

Zaś My

spośród wielu,

niewielkim

eksperymentem?

 

 

Oskar Wizard

 

 

(06.02.2018)

 

 

Są wiersze pachnące jaśminem...



Są wiersze pachnące
jaśminem
rozkwitające barwnym
tęczowym
bukietem
odurzające jak mocnym
winem
srebrnych dzwoneczków dźwięczące
echem

bywają także wiersze
cudowne
co serca samotne
do siebie
zbliżają
a zagubione łączą
ponownie
z oziębłych zaś lód
gorącem swym
skuwają

czasem pojawi się utwór
krok
zatrzymujący
co serca
na pustyni ludzkiej
bywa
wołaniem
pięknem swej prawdy
myśli
zajmujący
bo Twojej duszy
jest on
przesłaniem

/daj mi w prezencie
taki wiersz proszę
:)*
nadmiaru słodyczy
czasem nie znoszę.../


Oskar Wizard

 

 

Stalowa tęcza.



Afirmowałem pogodne baśnie.

Chciałem zapomnieć o życia brzemieniu.

Zanim płomień życia nie zgaśnie...

Napisałem kilka wierszy w natchnieniu.



Zwłaszcza o moim garbatym losie.

Uczyłem się zwalczać pech pracowitością.

Bo mogło być już tylko gorzej.

Zbyt mocno nauczyłem się żyć z samotnością.



W moim życiu była śmierć, choroby i straty.

Nie będę się jednak z tobą licytował...

Może też masz los chronicznie garbaty?

Wiedz jednak, że nade mną nikt się nie litował.



Nauczyłem się władać pogodą ducha.

Chociaż czasem gasi ją cień z przeszłości.

Niekiedy Bóg moich próśb wysłucha...

Z wyjątkiem tych o szalonej miłości.



Dlatego też lubię wiersze zakochane.

Namiastką są tego, co się nie spełniło.

Mimo to życie wiodę wspaniałe.

Względną równowagą się wypełniło.



Tylko czasem staję się jak wilk czujny.

Doświadczanie katastrof uczy mądrości.

Bywam wtedy odrobinę czupurny.

Sam nie wiem dlaczego nie chcę ustąpić?



Udzielam z chęcią kredytu zaufania.

Bo w prawie każdym jest pragnienie dobroci.

Niektórym jednak złość rozum przesłania.

Wtedy daję powód do prawdziwej złości.



Pokonanemu lubię dłoń na zgodę podawać.

Życie nie może wojnami być wypełnione.

Kiedyś relację z życia będę Bogu zdawać.

Powiem Mu: wszystkie zadania sukcesem zakończone.



A jeśli śmierć jest końcem wszystkiego?

W nicości nie będę poświęcenia żałować.

Warto dać wszystko dla kogoś bliskiego.

Może większe szczęście od mojego wyhodować!



Oskar Wizard



 

https://www.youtube.com/watch?v=q6DWJPaNVz4

 

 

Nocna Zmiana Bluesa.


Zanim mrok odszedł zawstydzony
ptasi świergot rozbrzmiał
muzyką relaksacyjną
dolby surround stereo

senne niebo rozświetlił blask
boskich jarzeniówek
w rytmie teatralnej scenerii
aktu drugiego

widać już sylwetki
błogosławionych zmienników
zwiastują zmianę losu nocnych marków
już za chwilę ołowianym wzrokiem
będę mógł zatonąć
Morfeusz zawładnie duszą
silniej niż śmierć

p.s.
Lepkiego żaru południa
nie widziałem...
... nie było mnie nigdzie.

Oskar Wizard

 

(22 czerwiec 2012)

 

 

KRÓL JULIAN CZYLI JA*

 

*Myślisz, że mnie zaskoczysz mówiąc, że zwariowałem...
... O, nie! Ja to powiedziałem pierwszy!

 

 

*Dziękuję pradawni bogowie za mnóstwo komentarzy!
... Teraz mi je przeczytajcie!

 

 

*Wiem, że blask chwały tak Cię onieśmiela...
że boisz się pisać cokolwiek pod moimi fotkami...



* To straszne! Dopięłaś się do mojej fotki...
... Nie skazuj mnie na polubienie Ciebie!

*Wszędzie tylko ten sex, kiss i lovciam... co to znaczy?
Będąc na szczycie własnej ignorancji nie mogę przecież przyznać...
że jak większość Polaków nie znam angielskiego!

* Jestem w sądzie. Sprawa przegrana.
Do domu nie wracam by nie przeszkadzać komornikowi...
Idę do dentysty bo bolą mnie trzy zęby.
Mój pies wpadł pod ciężarówkę.
Skręciłem nogę i zgubiłem portfel.
... i dokumenty...
... klucze też...
Ale dziękuję, że życzysz mi miłego dnia!

 

 

Oskar Wizard



*/ teksty własne wzorowane na Królu Julianie.../

Moja miłość

Gdy nerwy moje są napięte, biorę do ręki moje skrzypce zdarte, święte i gram na nich tak zawzięcie,

że struna pod smyczkami pęka - jęczy, a ja ją wkładam do swej pamięci.  Tak ma wyobraźnia nakazuje:

słuchaj muzyki, gdy cię coś stresuje. I słucham tak zapamiętale,że z oddali przybywa do mej fali: lekka cudowna pieśń

z krainy czarów, marzeń tysiąca --. Słyszę i widzę, te piękne tony i tańczy ma dusza razem z nimi. a że gorąca, to mnie 

delikatnie trąca i daje tyle radości,że wiruję i nie dostrzegam końca nicości. Drży moje serce, a jej muzyka i cudowne granie

niesie mnie w światy niezbadane. I słyszę głos- on mnie uspakaja. Gdzie ja jestem? w leśnym gaju ? Nade mną niebo lazurowe

krąży, a ja za wzrokiem mym podążam, dalej i wyżej tam gdzie obłoki, trudno ma dostrzec moje oko. I melodia znowu płynie,

słucham cichego jej kwilenia. Kim ty jesteś? że tak grasz, bo rozpłaczę się zaraz. Z jakiej głębiny wydobywasz te dźwięki 

i wkładasz je do całości, to rozwijasz jej lica, to znowu jak ta błyskawica, uderzasz lekko, leciuteńko, to znowu ciągniesz akordy

żałosne i po schodach gamy pniesz się coraz wyżej, to niżej sięgasz, tam i  z powrotem aurę tworzysz, bo w kolorach twoich jest

potęga,że serce się wzrusza, to  płynie jak ta fala wzburza się i porusza, znowu przystaje, pląsa,  się  nadyma, pyta, zatrzymuje

gada do siebie, goni zgrzyta jak zniszczona płyta, to się stresuje. Czy się boi? NIE.

Ta melodia i te tony czują się dobrze: są wzbogacone i bezpieczne, a ja spokojna i rozczulona. To składam, to rozkładam ramiona.

Splatam dłonie w podzięce za to, że mam wrażliwe i czułe serce? Co zyskasz ? Co ty piszesz. Czy ty tak naprawdę grasz ?

Nie, ja tylko słucham, a moja dusza wzywa mnie, wyznacza tor, płynie i jestem w innej krainie.

Pokolenie

O młodym pokoleniu już nie raz nie dwa pisano
Bo to narodu srebro i złoto jest
Nawet w powiedzeniu ujęto tę wyżej treść.
Młodzi mają tyle chęci i siły ,że na lodzie ogień by rozpalili
I tyle nadziei dyktuje im umysł i wznieca ich wyobraźni kres.
Szybują jak ptaki w przestworza nieznane ,nie boją się tam wejść.
RADOŚĆ rozpiera ich serca i pcha na tory zwycięskie,
Obce są dla nich żale i smutki ,bo to są  słówka ,które zaskakują,
zniekształcają ,pomiatają i nie ma żadnej korzyści z nich.
A ,że lubią podskoki ,często robią uniki na boki ,bo MŁODOŚĆ
ma swoje prawa i dla nich najlepsza jest zabawa i do ziemi
obiecanej z uśmiechem kroczą.
Chociaż są tacy , co ich zauroczą i bramę do głębokiej i szczerej
miłości zastawią ,lecz pomimo batów jakie spadają z obłoków na ich ciała,
że aż ciarki chodzą po plecach IDĄ  NAPRZÓD DALEJ  bez strachu ,bo wiedzą,
że ich bronią jest ENERGIA  I  SIŁA ,bo takich zuchów MATKA  ZIEMIA  ZRODZIŁA,
a szczery entuzjazm rozjaśnia im lica jak burza ,w której błyskawica mglistą powłoką
nieba przenosi na skrzydłach orła informacje fantastycznej natury świata
dla nie jednej siostry i brata.
    Na nic mają niebytu piruety , oni cenią i wolą inne życie niestety i przeszłość jest
warta wspomnienia ,ale ciągłe przypominanie jest nie do zniesienia.
To drążenie w tym samym temacie ,jest niepotrzebnym zakrętem ,tak bardzo męczy,
że pot kapie z przełęczy i może nabrać takiego rozpędu ,że nie da się rozplątać zaprzęgu
i cała masa towaru na oślep leci i zanim ten trzeci doleci to się wszystko rozleci.
   W takiej sytuacji nie ma żadnej gracji ,bo zamiast do spełnienia marzenia dochodzi
do unicestwienia.
Starsi są potrzebni jako doradcy czyli ANTENORZY ,nie tylko do krytyki ,bo mają przestarzałe
nawyki i często bez żadnego powodu doprowadzają do rozwodu.
Podają na talerz jabłko niezgody zamiast miodu ,które działa jak trucizna
po ,którym rana się nie zabliźnia.
Zajmują im niepotrzebnie stołki ,często mówią ,że są to matołki wykształcone,
lecz nie dorobione.
ANTENORZY  dla siebie wypychają fotele futrzaną ozdobą ,a dla młodych szykują łoża
z twardego podłoża ,po to aby nie mogli zobaczyć innego przymierza i tak bałamucą
swą przeszłością ,często z wielką złością. Upewniają o swej niewinności z rozkoszą
rozprawiają o swej przezorności o rzeczach WIELKIEJ WAGI ,PROROCTWIE ,PRZEPOWIEDNIACH,
WRAŻLIWOŚCI i z premedytacją przekraczają granice przyzwoitości.
      Zastanówcie się nad tym wszystkim WY  STARZY  I  MŁODZI w jaką grę chcecie  NARÓD
wprowadzić , czy chcecie rzeką wpław czy z prądem płynąć ,czy wtrącić w przepaść wojny,
czy ją odmłodzić ,czy oswobodzić ,czy zginąć.
       Gdy za dużo się o czymś gada ,to w niełaskę się wpada
i nie jest to obiekt godny uwielbienia ,lecz jak ta grządka chwastów do wyplewienia.

To proste

Mówisz:
robimy krzywdę naszym dzieciom...

Odpowiadam:
nie rozumiem
- robimy krzywdę naszym dzieciom !

Myślę:
nie chcę rozumieć...

Myślisz:
Nie rozumiesz?- to proste...

Myślę:
robimy krzywdę naszym dzieciom,
których nie ma,
których nie będzie,
które mogłyby być...

Mówię:
Nie rozumiem !

Karteczka

Wieczór był ciepły. Tylka mokra jezdnia przypominała o popołudniowej burzy. Zapach świeżego powietrza orzeźwiał. Szła szybko energicznie wymachując torebką, wyraźnie się spieszyła.  Jej czarne długie włosy swobodnie opadały na ramiona. Wilgotne burzowe powietrze zaczynało psuć jej misternie zrobioną fryzurę, nie lubiła tego, ale w tej chwili nie miało to znaczenia, pomyślała tylko, że jest już bardzo spóźniona. Przystanęła nagle, sięgnęła do niewielkiej ale bardzo gustownej torebki i po chwili nerwowych poszukiwań w jej dłoni pojawiła się zmięta karteczka. Godzina i adres na niej zapisany wydawały się posiadać jakąś wyjątkową moc. Wpatrywała się w nią dłuższy czas jakby chciała z niej wyczytać coś więcej niż to co ktoś tam wpisał równym, nienagannym pismem. Rozejrzała się i ze zdumieniem znalazła przed oczami tabliczkę ze znanym już na pamięć adresem.  Podeszła do drzwi, otworzyła je nie bez wysiłku, były duże i ciężkie. Nagle wyrosły przed nią wysokie kilkunastostopniowe schody. Zawahała się. W końcu nic nie wiedziała o autorze karteczki, która ją tu przywiodła. Dopiero teraz  zaczęła mieć wątpliwości. Weszła do środka. Drzwi stuknęły za nią jakby ktoś celowo je zatrzasnął. Wzdrygnęła się . Bała się. Ścisnęła schowaną w dłoni karteczkę, która zaszeleściła echem w pustym ogromnym korytarzu. Poprawiła włosy, pierwsze stopnie pokonała powoli i nagle przyspieszyła jakby to miało dodać jej odwagi, ale z każdym krokiem jej nieskazitelnie czarne szpilki demaskowały jej zdenerwowanie stukając dźwięcznie o drewniane stopnie. Serce jej biło coraz szybciej, ale postanowiła już się nie cofnąć. Na końcu schodów znajdował się korytarz. Boczne lampy nie dawały wystarczająco światła aby wyraźnie dostrzec drzwi. Posuwała się powoli, aż stanęła przed wejściem do … no waśnie nie wiedziała co jest za tymi drzwiami. Bała się, ale jednocześnie była bardzo podekscytowana. Wystarczyło zapukać.

Siedział w fotelu. Na stoliku obok szklaneczka whisky mieniła się odbijając światło lampki. Siedział bez ruchu. W pokoju panował półmrok, jednym kliknięciem przełącznika kilkanaście minut temu zrobił odpowiedni nastrój. Czekał … Czekał na nią. W pokoju pachniało korą drzewa sandałowego, delikatnie a jednak znacząco. To dla niej. Podsłuchał kiedy roześmiana opowiadała jak bardzo lubi ten zapach jednemu z gości na dzisiejszym bankiecie kilka godzin temu. Jej śmiech od razu zwrócił jego uwagę. Nie mógł jej dostrzec wśród zgromadzonych licznie ludzi, tylko od czasu do czasu do jego uszu docierał jej perlisty a zarazem ciepły śmiech. Odstawił szklaneczkę i ruszył na salę aby ją odnaleźć. Stała wśród roześmianych młodych ludzi bawiąc ich opowiadaniem historii z lat szkolnych, błyszczała. Była piękna, szczupła talia i wysoka sylwetka powodowały, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Był zaskoczony swoja reakcją, ostatnio chłodno patrzył na kobiety, był trochę nimi znudzony. Stał z boku karmiąc oczy jej widokiem. Wreszcie ich spojrzenia na krótko się spotkały, jednak na tyle długo, że ujrzał w jej oczach zainteresowanie. Tego przedpołudnia nie zamienił z nią ani słowa, ale ciągle szukał jej wzrokiem. Zauważył, że ona robi to samo.

Wysunęła szczupłą rękę w stronę drzwi i zapukała delikatnie, wydawało się jej, że za cicho więc powtórzyła pukanie tak energicznie, że zdobiące jej nadgarstek bransoletki zabrzęczały głośno. Nie było odwrotu. Za drzwiami panowała cisza. Po chwili klamka opadła i stanął przed nią tamten mężczyzna, wydawał się wyższy i jeszcze bardziej tajemniczy. Zrobił miejsce w drzwiach tak żeby mogła wejść, a ona bezszelestnie weszła do środka. Przechodząc obok niego wsunęła mu zmiętą karteczkę w dłoń identycznie jak on to zrobił na przyjęciu. Uśmiechnął się i upuścił ją na podłogę. Na ten widok jej strach nagle zniknął, zdjęła płaszcz i rzuciła go na stojący pod ścianą fotel.

Od razu wiedzieli, że nie zamienią ze sobą słowa. Przyciągnął ją do siebie, nie broniła się. Spojrzał jej prosto w oczy, potem na jej włosy i przegarnął je delikatnie odsłaniając jej piękną twarz. Stał oniemiały. Dopiero jej uśmiech uświadomił mu jak bardzo się zapatrzył. Ich spojrzenia nie mogły się rozdzielić. Nawet nie wiedziała kiedy złapał ją za ręce, byli bardzo blisko, czuli swoje oddechy coraz bardziej przyspieszone. Jego wargi dotknęły jej policzka i powoli zbliżały się do ust, stała nieruchomo, ale po chwili kiedy był coraz bliżej postanowiła wyjść mu na spotkanie. Przechyliła lekko głowę i ich wargi splotły się w gorącym uścisku. Wysunęła lekko język a on rozchylił usta żeby móc wpuścić go do środka, dotknął go swoim i zaczął delikatnie pieścić. Ich usta co chwila rozdzielały się żeby zaraz połączyć się. Obsypywali się pocałunkami coraz szybciej, brakowało powietrza, nagle zatrzymali się, oddychali szybko,  ich oczy błądziły po pokoju szukając wspólnego punktu. Czuła jak bije z niego wyjątkowe ciepło, jego dłoń paliła ją w szyję a serce chciało uciec z jej piersi. Odsunął się od niej, chwycił zdecydowanie za rękę i poprowadził delikatnie w głąb pokoju. Milczeli, rozmawiali spojrzeniami i uściskiem dłoni. Szła za nim drżąca ale zdecydowana na wszystko, myślała o nim jak odkrywanej tajemnicy, nie chciała przestać , nie chciała żeby on przestał. Zatrzymali się przy dużym, kremowym, pełnym kolorowych poduszek łóżku. Znowu przylgnęli do siebie. Pocałunki były znowu ostrożne, ale pełne czułości i namiętności. Jego ręce stały się odważniejsze, schodziły coraz niżej by dotrzeć na uda i potem z brzegiem krótkiej spódniczki wróciły na jędrne pośladki. Ścisnął je mocno, a ona uniosła się na palcach tak jak by chciała uciec od tego uścisku by po chwili opaść na jego dłonie. Jej ręce sprowokowane jego dotykiem zaczęły szukać nagości jego ciała. Pieściła jego szyję, wsuwała dłonie pod koszulkę po chwili stał już przed nią nagi. Jej ubranie znalazło się na podłodze a oni w cudownym uścisku leżeli w miękkich poduszkach.  Całowali się łapczywie by po chwili zwolnić, obserwował jej ciało jak się zachowuje pod wpływem jego dotyku. Jej skóra była gładka prawie aksamitna. Włożył dłoń między jej uda, delikatnie rozchylił palcami. Dotknął jej warg i zaczął przesuwać delikatnie próbując się dostać do środka, po chwili pod palcami poczuł wilgoć tak obfitą, że palce gładko dostały się blisko celu, masował jej wargi obserwując jej oddech, nagle zaczął całować ją niżej i niżej, całował jej piękne krągłe piersi, jej sutki były nabrzmiałe, przytrzymała jego głowę  tym miejscu nie chciała żeby przestawał. On jednak wędrował dalej by znaleźć się między jej udami i móc poczuć jej intymny zapach. Ruchy jego języka wprawiły ją w stan euforii, uniosła się gwałtownie i opadła na łóżko zemdlona, ściskała czubek jego głowy jak by chciała by dotarł jak najgłębiej … zapragnęła go mieć w sobie. Odczytał jej pragnienia natychmiast, w tej samej chwili byli już jednością, ich ciała współgrały w jednym rytmie, oddechy nakładały się na siebie, usta szukając pocałunków jakby się odpychały, byli coraz bliżej chcieli tego oboje , chcieli krzyczeć, chcieli skończyć … Zapadła cisza. 

Ubierała się w milczeniu, jeszcze raz po raz jej ciałem wstrząsały emocje erotycznych uniesień. On wstał powoli i objął ją … uśmiechnął się i pocałował muśnięciem warg. Była jeszcze piękniejsza niż przedtem . Był nią oczarowany.

Wyszła szczęśliwa i z nadzieją. Każdy stopień kończących się schodów oddalał ją od wspaniałych doznań. Otworzyła drzwi i świeże powietrze buchnęło na nią z impetem. Zaciągnęła się nim kilka razy i ruszyła przed siebie. Szła energicznie wymachując torebką, po drugiej stronie ulicy stała kobieta wpatrzona w małą karteczkę, patrzyła na nią zdumiona … chyba jej to nie obchodziło.    

Koniec.

DO siebie

...jesteś z samym sobą czujesz samotność ?
jesteś z sobą sam na sam czujesz smutek i żal ?
jesteś z sobą na zawsze
jesteś z sobą samym samotny ?
nikogo tak naprawdę nie masz nie znasz
jak siebie
wszystko w koło przeminie a ty zostaniesz sam?
zawsze masz przecież siebie
świadomość bycia jest największą wartością
opieranie się na innych przynosi rozczarowanie
prędzej czy później
z akceptacji tego kim jestem wyłania się obraz mnie samego
kiedy akceptuję siebie takiego jakim jestem
nie potrzeba żebym podnosił swoją wartość
na krytykowaniu i ocenianiu innych bo ich rozumiem
bo wiem ich słabości są takie same jak moje
mam takie same problemy i odczucia
ale ja o tym wiem
potrafię zrozumieć czyjeś problemy i frustracje
bo sam to już przerabiałem i zaakceptowałem je w sobie
akceptacja siebie samego uwalnia z poczucia winy
i przestaje żyć życiem innych
rozumiem ich problemy ale nimi nie żyję
co podpowiada wnętrze kiedy głucha cisza ?
włącz radia czy wsłuchaj się w swoje myśli?
bycie z samym sobą to  jest samotność ?
to nie czyjaś opinia i ocena która chce ściągnąć mnie
do poziomu tego kogoś myślenia ubierania w czyjeś wartości
sam decyduję co jest moją wartością a nie ktoś
mam prawo popełniać błędy i nie prosić o wybaczenie
bo kiedy poznasz siebie odkryjesz wyświechtane słowa
nie czyń drugiemu co tobie nie miłe i tyle
samotność to nie bycie z sobą sam na sam ....
 przed sobą nie uciekniesz
dokąd zresztą       cisza od której uszy bolą
a może cisza do siebie ....