Szopa
Ogrzewam dłonie od ciepła
rozpalonego na polanie płomienia
gdzie szopa stała drewniana
teraz ogień tam płonie
gdy przekraczałem drewniany próg
świat znikał w czterech ścianach
i z ręką na sercu przysiądź bym mógł
że szopa ta dla mnie wybrana
przed deszczem choć dach dziurawy
chroniła gdy wichry niezgody
podstawiałem wiaderko blaszane
łzy kapały w nie do lepszej pogody
i czasy przyszły zawiane
przez okno widziałem tęcze
nadziei oczy zaspane
kiedy w swym ciele się męczę
Czas zmienia konstrukcji struktury
przez palce bez celu płynie
wspomnień rozkrusza mury
zawala się i ginie
I zginął bym w tej szopie
deski lecą na głowę
uciekaj myślę chłopie
i żywot bywa pieski
W oczach płomienie skwierczą
co w gruzach to nie skleją
bale z ogniska sterczą
przynajmniej się ogrzeję
Komentarze 6
czytałem z podobaniem -wiersz budzi marzenia i tęsknotę za tym co przeminęło
Co przeminęło niestety nie wróci . Pozdrawiam serdecznie .
Bardzo ciekawe refleksje, wnioski i powiązanie przedmiotów z symboliką życia. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za komentarz Oskarze , również serdecznie pozdrawiam .
Tęsknota za czymś co było szczęśliwym w życiu. Pozdrowienia Marmurze.
Dziękuję Kazimierzu za komentarz . Zbyt często tęsknota kojarzy mi się z żalem . Zycie płynie dalej i to jest najważniejsze. Pozdrawiam serdecznie .