Powiedz, czyje to jest dzieło?

Obudziłem się wcześnie rano
Obowiązki kradną czas
Dni nie mijają już tak samo
Skończył się nastoletni staż

Mniej mówią moje usta
Częściej działam, rzadziej marzę
A w płynnym ruchu lustra
dostrzegam nowe, dziwne twarze

Bo świat chyba jest chimerą
Zmienny jak podstępny skrzat
Przez sumę wszystkich ran, już nie jestem taki sam
Powiedz, czyje to jest dzieło?

Życzyłem sobie nie mieć brody
Postanowienie jak najcięższy głaz
Wtem bez słowa i bez zgody
Dorosłość okryła moją twarz

Kolejne wiosny wszystko zmienią
W mgnieniu oka prysło tyle lat
Suma wszystkich ran, mamo, nie jestem taki sam
Powiedz, czyje to jest dzieło?
Czytaj wiersz
  720 odsłon

Przejścia

Miłość przysypia zmęczona, leżąc na moim sercu
A ja puste myśli przelewam w próżnie
W ciągłym ruchu jestem, stojąc nadal w miejscu
Te same pytania w głowie, a odpowiedzi różne


Zakochany po uszy, czy pierwszy naiwny?
Deszcz po suszy, a może traf dziwny?
Przechodzę Rubikon, czy tylko przeciągam struny?
Rozpaczy głosy milkną, czy knują nowe trudy?


Szczęście? A może tylko kolejny twór
Co szyty grubymi nićmi, pachnie kryminałem?
W ciągłym ruchu zatrzymany wczorajszy ból
Milczeniem krzykliwym obawy harfowałem


Zakochany po uszy, chłodny spokojem ducha
Deszcz po suszy, nie straszy depresji kostucha
Przechodzę Rubikon, sto osiemdziesiąt stopni
Ciepły kominek wygrzewa z wczorajszej chłodni
Czytaj wiersz
  767 odsłon

Wiersz o Niczym

Dzisiaj znowu jestem sam w domu i widzę obrazy

Z przeszłości z dni, gdy na sercu nie było skazy

Na twarzy uśmiech, a w głowie głupoty

Które w przyszłości przyniosą kłopoty

Dziecinne psoty, młodości złote czasy

Po których zostały tylko nostalgii masy

i mała satysfakcja jak drogi się ułożyły

Bo nadal mam niepocięte żyły

Bo nadal prowadzi mnie dziecięcy gniew

W dorosłym życiu, w świadomości na dnie

Był powodem dla moich dobrych wyborów

Był powodem dla moich złych wyborów

Jest powodem moich psychicznych chorób

Jest powodem, dlaczego taki zółtodziób

Będzie czuł spełnienie, gdy przyjdzie czas rozliczeń

Będzie wierszem, gdy nadejdzie czas psychicznych zakotwiczeń

 

Dziecięcy sen,

życia w fikcyjnym świecie

Zamieniłem w dorosłą rzeczywistość

Gdzie kolejny dzień,

Opalony w grudniowym lecie

Będę rozmyślał jak to wszystko przyszło

 

Jutro znowu w towarzystwie będę widział obrazy

Z przyszłości, do której tak bardzo się marzy

Słowa zamienione w czyny oddadzą owoce

Może w tym sezonie będą ich krocie,

Chociaż ich nie potrzebuję - tak sądzę

Z nimi lub bez nich nadal błądzę

Po łące moich wyuzdanych marzeń

Chociaż już nie szukam żadnych wrażeń

Z Bogiem rozstałem się na którymś rozdrożu

A to chyba wiary brakuje w moim podłożu

Chociaż zawsze wierzyłem w siebie

Chociaż modliłem się w wierze

Że utrzymam się w sztormie na sterze

Że nie zginę w tej depresyjnej sferze

Dlatego napiszę ten wiersz o niczym

Dlatego wierzę, że te obrazy nie zostawią mnie z niczym

 

Dziecięcy sen,

życia w fikcyjnym świecie

Zamieniłem w dorosłą rzeczywistość

Gdzie kolejny dzień,

Opalony w grudniowym lecie

Będę rozmyślał jak to wszystko przyszło

 

 

 

 

 

 

 

 

Czytaj wiersz
  1013 odsłon

Odliczam Rok cz 1

Dzisiaj wyjątkowo zacznę od Listopada

Przez pamiętny dzień ciężko mi nadal

Tabletki i koszmary to już wieczna pamiątka

Po naiwności, którą rozwiewam do dziś po kątach

 

Z tamtego sylwestra wspomnienia przychodzą z trudem

Nie sądziłem, że kiedykolwiek nazwę się ćpunem!

I chociaż nigdy nie napięła się przeze mnie lina

Nie byłem pewny czy moja matka nie straci syna

 

Przepłakałem ten miesiąc bijąc się z myślami

Rozmyślając, czemu miłość zostawiła mnie za drzwiami

Myślałem, że na zawsze na szczęście straciłem wizję

W telefonie do dzisiaj wisi notatka "podjąłem decyzję"

 

Pamiętam też te walentynki, i tę szarpaninę

Te parę słów, które wyleciały w jedną chwilę

I te oczy podbite, te włosy wyrwane

W imię miłości, miłości w ofierze oddane

 

W Marcu chciałem uciąć te macki

Uwiązany w tej toksycznej relacji

Bez wiary w lepsze jutro, na zawsze

W takich kolorach Cię widziałem;

W takich kolorach na Ciebie patrzę

 

W kwietniu byłem trochę młodszy

Jak mnie ojciec mój najsłodszy

Pobił i dał argument wieczny na to

Bym nie nazwał go już więcej tatą

 

Na maj zacząłem wołać pomocy

Gdy spojrzałaś po raz tysięczny, pierwszy raz w oczy

Pamiętam, pamiętam doskonale

A bardzo bym nie chciał...

 

Ah, w ten miesiąc naiwny również zajrzę

Gdy upojony w wiarę nie wierzyłem w porażkę

Gdy tylko czekaliśmy na wspólną próbę

W niewiedzy, że poślesz na mnie zgubę

-

-

Bo Lipiec zaraz nadejdzie i przebije na wylot

Wymiotowałem z nerw, mdlałem, co chwilę za chwilą

Potajemnie o podłej zdradzie śniłaś

Puściłaś się dziwko, puściłaś...

 

Sierpień, miesiąc cierpień

Nieprzespanych nocy dla tej jednej

A piętnastego w ulewie, jak we śnie

Błagała lata wcześniej

 

Smutny był wrzesień dla mojej matki

Na grób musiała zabrać swego ojca manatki

I atakuje mnie świadomości ta wieczna mantra,

że kiedyś też będę musiał Jej manatki tam zabrać

 

Gdy zacząłem studia, wyniki z egzaminów były zgodne

Pierwsze tabletki, pierwsza depresja na piątkę

Pierwsze ręce, które szczerą opieką mnie łapią

Rozpoczęta długa droga z psychoterapią

 

...

...

 

 

 

 

 

 

Czytaj wiersz
  751 odsłon

Bezsilność

Oddałem w czyjeś ręce swoje serce
Nie przyszło mi uwierzyć łatwo
Że przeżyte tysiąc prawd
Zabije tysiąc pierwsze kłamstwo


Oddałem w czyjeś ręce
Swoje ostatnie nadzieje do kochania
I gdy przeżywam tysięczną prawdę
Fontanna łez mi przyszłość zasłania


Chciałbym trzymać siebie samego
We własnych dłoniach
W nich nie stanie się nic złego
Lecz nie umiem


Bo jeśli historia się lubi powtarzać
To proszę zatrzymaj nasz czas
Sekundy nieustannie idą dalej
Tak samo obojętnie pójdą bez nas


Oddałem w czyjeś ręce swoje serce
Z wiarą, że piękny będzie nowy dom
I wraz z pierwszą wybitą szybą
Wątpić zaczynam w ten cudowny schron


Chciałbym trzymać Ciebie całą
We własnych dłoniach
Ubrany wciąż w prawdę nagą
Lecz znowu jestem sam


Jeśli historia się lubi powtarzać
To bezsilny jestem na Twoje odejście
Sekundy nieustannie idą dalej
Lecz żadna już tak wyjątkowa nie będzie.
Czytaj wiersz
  896 odsłon