Czas kradł pośpieszne sekundy
W wolnych, straconych latach
Tkwiąc w błędnych decyzjach
Psychicznej traumy
Każdy wdech napełniał zmartwieniem
Wciąż zastając wnętrze
W pustce osądzających opinii
Odpowiedziami
Na które nie znasz pytań
Zakopując żal i pretensje w ogródku
Nigdy nie wiesz co z tego wyrośnie
Nie przeszkodzi to w podświadomym
Podlewaniu tych wspomnień
Błądziłem, wrzucony pomiędzy
Co masz jeszcze mi do zarzucenia
Jeśli nie swoje ramiona?
W królestwie serc
To Twoje dla mnie świeci najbardziej
Chcę po nie biec
Wziąć, schować, gdzie nikt je nie znajdzie
Bądź moją Rinoą
Pozwól mi proszę trzymać Cię za rękę
Nam świata nie zabiorą
Tyś jest światem, dla którego klęknę
Jesteś moim światłem
Blaskiem księżyca w ciemności
Razem nad miastem
Unosić będziemy się w naszej miłości
Jesteś przełącznikiem
Przełomem, gdy nie chciałem budzić się rano
Chcę być Twojej karmy wynikiem
Nawet w ubraniach stoję przed Tobą nago
Chciałbym powiedzieć "dziękuję"
Ale czym jest słowo przy tych uczuciach?
Codziennie w szczęście zyskuję
Budując zamek, gruntem moim nie jest już piach
Mówiono kiedyś, że zabraknie mi słów
Gdy będę jeden, a nie będzie nas dwóch
Przez lustro spogląda mój największy wróg
Dziś wieczór naciska w uczuć mych próg
Gonię szosą za głosem wybranych dróg
Czekając na karmę, co nagrodzi trud
Pali się serce, choć w środku wciąż lód
Przeżyte cierpienia dały ulgi cud
Mówią, żem uparty
Poprzez ambicje otwieram wrota
z wiarą, iż wysiłek warty
Zaklęty w kartach tarota
Na takich jak my
Od Sumerów wołają "kozie ryby"
Lecą nam wspak dni
Dorośle już zza młodu patrzymy
Mówią, żem przygotowany
Uporządkowany przyjąłem wzorzec
Mimo to codziennie zamotany
Zagubiony w sobie koziorożec
Nieważne, jakie rany zostawiła miłość
Bo tylko miłość wyleczy z miłości
Nieważne, jak życie z Ciebie drwiło
Skoro dziś nie potrzebujesz litości
Nieważne, jak się czujesz we własnym domu
Bo zaraz po wejściu i tak chcesz go opuścić
Nieważne, czy szczęście zdobyłeś za pomocą łomu
Skoro i tak ciężko je w siebie wpuścić
Jednostka „ja” indywidualista
Marzeń i celów pełna lista
Na jej szczycie drugi człowiek
On zdejmuje nam oczy z powiek
Dobro materialne zdobyte w stresie
Pozwala zapłakać w mercedesie
Bezcenne przed ceną się zawsze obroni
Ile zapłacisz, by otulić się w cudzej dłoni?
Nieważne, jakie rany zostawiła miłość
Bo każda rana się jednak zagoi
Nieważne, jak życie z Ciebie drwiło
Skoro to ono dziś się gubi w pogoni
Nieważne, czy zamek wspomnień wita z uśmiechem
Bo zaraz po wejściu i tak chcesz go opuścić
Nieważne, że gniew przychodzi z ciężkim wdechem
Skoro i tak ciężko go w siebie wpuścić