Nie sprawiaj, że rzeczy bedą łatwiejsze
Chcę widzieć świat w pierwotnej formie
Chociaż moje serce jest coraz chłodniejsze
Chociaż upadłem, i tak nie poddam się klątwie
Broń się przed zmorami, nie zamykaj oczu
To coś gorszego, niż zły sen
To Twoja rzeczywistość
Jeden moment, jeden wdech
Mocno, zaciągnij się!
Rozdziewicz swoją niewinność
Jeden uśmiech, nadszedł kres
Mocno, zaciągnij się!
Czyń swoją powinność
Porażka!!
Nie sprawiaj, że fałszywy uśmiech Cię pocieszy
Chcę zwalczyć ten smutek innym człowiekiem
Chociaż myślę, że do śmierci mi się śpieszy
Bo teraz Ty jesteś moim lekiem
Broń się przed myślami, patrz w światło
To coś gorszego, niż upadek
To Twoja porażka
Jedna chwila, tłoczny cień
Mocno, życie zmień!
Rozdziewicz swoją niewinność
Jeden uśmiech nadszedł kres
Mocno, uduś się!
Czyń swoją powinność
Odnajdujesz siebie w nowych używkach
Szukasz szczęścia w nowych naszywkach
Spójrz w głąb innego człowieka
On na Ciebie czeka
Bo jeśli zostaniesz z tym sam, porażka
Bo jeśli zostaniesz z tym sam, porażka...
Chłopiec w skórze mężczyzny
Patrzący z uśmiechem w słońce
Promienie ze szczęściem łączące
Pod czaszką chowa swe tężyzny
Trzyma za rękę swoje marzenia
Zmierza dać spełnienie ponad oczekiwania
Jednak los oszczędził miłości miłe spotkania
Pierw przeżyje rozczarowania roszczenia
Cieszę się z wylanych łez
Kąpałem się w ich morzu
Postawiłem sobie tyle tez
Aż wreszcie ruszyłem do przodu
Mężczyzna wyparł się chłopca
Dawno minął wspomniane słońce
Silniejszy niż wspomnienie tnące
Marzenia rzeczywistością potrąca
Trzyma za nos pragnienia
Za słowami poszły czyny ambicji
Zbędna mu nora zaczarowanej Alicji
Wyszedł sam z własnego cienia
Cieszę się z wylanych łez
Kąpałem się w ich morzu
Postawiłem sobie tyle tez
Aż wreszcie ruszyłem do przodu
Pamiętam, jak marzyłem o marzeniach
Smutna codzienność dała mi uśmiech
Obecny na wszystkich smutnych zdarzeniach
Żyłem w wiecznym półśnie
Cieszę się, że Cię nie ma
Cieszę się, że jesteś Ty
Cieszę się, że znam smutku smak
Cieszę się, że dziś spełniam sny
Cieszę się z wylanych łez
Ojciec przytyka Matce nóż do gardła
Widziałem dziecko, które zjadła trauma
Chciałem pokazać Tobie ten lepszy świat
Być karmą za tyle straconych lat
Gorące pocałunki którymi się darowaliśmy
Kochać za to, że jesteśmy - albo byliśmy
W lesie ciemnego życia pokazać łąkę Światła
By oświecić duszę, gdy ta już prawie wyblakła
Miłość nasza w czasie przeszłym
Oblicza prawdziwej twarzy nadeszły
Miłość nasza była tylko moją
Tyś schowana za zdrady zbroją
Gdziekolwiek będziesz, ja będę obok
Cokolwiek zdobędziesz, ja będę obok
Chociaż patrzysz złowrogo - ja jestem obok
Mimo tego co mi zrobiłaś
Mimo tego, że nas zabiłaś
Impuls - Zdrada - moja miła
Popatrz na co się zdobyłaś
Gdziekolwiek będziesz, daję Ci słowo
Cokolwiek zdobędziesz, przytaknę głową
Ale ja już jestem o wiele dalej
Pocałunek na skrzyżowaniu, pamiętam do dziś
Kiedy ten czas zabrał wszystko, a zostawił nic?
Ukradłaś mój świat i zamieniłaś w swój
Tak bardzo wtem chciałem być Twój
Tyle leków i wylanych łez, Twoja manipulacja
Sprawiła, że niczym dla mnie była ludzi racja
Dziś oboje w innych objęciach
Dziś oboje po różnych przejściach
Chciałaś usłyszeć, że jestem szczęśliwy
I oto jestem, odszedł Gniew pogardliwy
Dałaś mi siłę, a jego fale teraz odeszły
I wiesz - dzisiaj bez niej jestem silniejszy
Gdziekolwiek będziesz, ja będę obok
Cokolwiek zdobędziesz, ja będę obok
Chociaż patrzysz złowrogo - ja jestem obok
Mimo tego co mi zrobiłaś
Mimo tego, że nas zabiłaś
Impuls - Zdrada - moja miła
Popatrz na co się zdobyłaś
Gdziekolwiek będziesz, daję Ci słowo
Cokolwiek zdobędziesz, przytaknę głową
Ale ja już jestem o wiele dalej
Radość
Zrodziła stare, nowe uczucie
Zakończyła głowy trucie
Serce bije mocniej, motyle latają
Nasze cząstki w całość się zmawiają
Tonę w pięknie Twojej materii i formy
Ucichły psychiczne, bolesne sztormy
Wieki średnie skończone, nadszedł Renesans
Chętnie patrzę jak w mym wnętrzu mieszasz
Coś Ty mi uczyniła?
Ile razy muszę jeszcze zginąć, by docenić jedno życie?
Jak mam pozwolić odejść temu, co nigdy nie przyszło?
Jak zatrzymać mam swój wrzask, skoro nawet nie krzyczę?
Ile razy jeszcze ucieknę z mroku, chociaż światło nigdy nie prysło?
Tak bardzo cierpię