Wyrzucony z arki

brudnego gniewu pianę toczy
która jak potop się przelewa
na zgarbioną grzechami posturę
z wyciśniętą na twarzy tapetą
raz dziennie ślepe otwiera oczy


słowa jak kolczaste drzewa
bez sumienia w bólach rodzi
kolejne myśli na makulaturę
matoła widzi nie człowieka
nie zadrży mu dłoń żylasta


co noc się budzi martwa powieka
kiedy śni wysoką złotą górę
na ołtarz ofiarny rzucić takiego
jak czarnego starego barana
za win naszych odkupienie


za takie same szare wieczory
kiedy cały czas do nienawiści
zmierza chwiejnym krokiem
odeszły dawno znajome cienie
zostanie cuchnącym śladem


którego nikt już nie ogarnie
choćby zakrwawionym okiem
zawiść jaka ty jesteś zabawna
nikt tak nie umie dręczyć jak ty
tak okrutnie i tak koszmarnie


lejąc nieustannie krokodyle łzy
zatruty własnej cykuty jadem
zginie jako nieuleczalnie chory

...
a tak bardzo chciał być poetą

 
*Pijane kwiaty
Wołanie serca
 

Komentarze 1

kazimierzsurzyn@gmail.com w środa, 30 październik 2019 06:40

Smutne słowa, ale jakże prawdziwe. Pozdrawiam serdecznie Maćku, miłego dnia życzę.

Smutne słowa, ale jakże prawdziwe. Pozdrawiam serdecznie Maćku, miłego dnia życzę.
czwartek, 18 kwiecień 2024

Zdjęcie captcha