Umysł nawalił, przestaje myśleć.
Zaczynam czuć, mocniej i mocniej...
Tak łatwo można oszaleć.
Dźwięki robią się głośniejsze, coraz głośniej i głośniej.
Przed lustrem stoję i pytam się ''czemu tego nie olewasz?''
Znowu wpadam w moją wewnętrzną histerię...
Za wariata mnie uważasz
co chwilę umysł wykrywa zagrożenie innym przypomina to komedię
Serce przyspiesza, oddechu złapać nie mogę.
Świat wiruje, dusza krzyczy i woła o pomoc.
Ja samą siebie zagoniłam w pułapkę.
I tak codziennie czuję tę niemoc
Potwory przeszłości przychodzą
Sceny...Sceny od nowa poniżenia przeżywam
Życie mi ciągle brzydzą
W teraźniejszości się ciągle rozmywam
Odchodzą i przychodzą z siłą nasiloną
zatykają mi usta...Duszę się
Stoją nade mną i drwią
Ja szarpię się i krzyczę...
Wpadłam w wewnętrzny mrok.
Wdech...wydech nawet to męczy.
Jakaś zjawa nad uchem jęczy
Odejdź!Czemu jesteś obok?
Wszystko jest w odcieniach szarości
Słońce gdzieś za chmurami
Codziennie leżę, gdy ciemno za oknami
Usiłuję wstać, pomimo trudności...
Gdy nadchodzi noc...
Gdy sen nie nadchodzi
Wpatruję się w strop
Z oczu płyną łzy
Czuję cały czas tą niemoc
Ciężko żyć tu bezludzi
Mówię ''Złe myśli zakop''
Wolę usnąć zamknąć oczy...
Nad umysłem tracę kontrolę
Jest ze mną złość i samotność
Może, zostanę tylko na chwilę
Jednostajnością stała się płaczliwość
Tonę w oceanie myśli
Samotna wśród ludzi
Ludzie nóż w plecy wbili
Może ktoś i mnie z bezwładu wybudzi.