Nicość

„Nicość”

Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”

 

Nicość tworzy , Nicość rujnuje,

Piękność w brzydote zamienia ,

brzydotę w piękność odmienia

Śmiercią buduje.

 

Uczniowie mądrość głupotą zastąpili

Hypatia , Sophia, De Molay, Pan z Brescii ,

Oni doświadczyli…anatema.

 

Głupiec Bydlęciem się staje, Bydlęta klękają

Mędrców wciągają , Masa nicość sieje

To prawią dzieje.

 

Każdy Imperium pożąda ,

W każdym władza , dyktatura , żądza

Od tego się zaczyna

Myśliwy i Zwierzyna.

 

Za życia śmiercią ozdobiona

Po śmierci sama sobie pozostawiona

W skrzyni złocistej się skrywa

W Gildii Arachona.

 

Odkryta przez Mężów z Brytanii

Otwarta przez Lorda Renussa

Uwolniona Aldora dusza

 

Dzielnych wojów Demon przyodziewa

Pochłania , życie odmienia.

Groza i Śmierć się rozprzestrzenia

W pył wszystko zamienia.

 

Krollord  Gdynia sierpień 2019

 

Zapraszam do Subskrypcji mojego kanału na youtube.com

Wiersz z muzyką na moim kanale

Pozdrawiam Serdecznie.

 

https://youtu.be/COYUI2-Z-Cg

 

Nikt We Mnie Nie Wierzył

W czasach, gdy miałem kilka lat
A za wzór służył mi brat
Przerażał mnie ciężar dorosłości
Chciałem od życia tylko wolności

 

W czasach, gdy słuchałem rodziny
Wierzyłem w ich pogardliwe miny
Czułem się tłem we własnym filmie
Musiałem coś z tym zrobić pilnie

 

Dziś, unoszę się ponad ziemię
Jestem tam, gdzie nigdy bym nie mierzył
Jak miałem uwierzyć w siebie?
Przecież nikt we mnie nie wierzył

 

Dziś, zdarza mi się krążyć po niebie
Choć nieraz podmuch piekła mnie uderzył
Wcześniej nie wierzyłem w siebie
Bo nikt we mnie nie wierzył

Najlepsza Wersja Siebie

Maluję jutro wczorajszą krwią
Szukam ochrony na własny schron
Z błędów własnych buduję dom
Z nadzieją, iż to będzie mój ląd
Nie wierzę w żadną ze swoich klątw
Nie dotykam żadnej z Twoich rąk
Zataczam w głowie kolejny krąg...

 

A wszystko po to
By być najlepszą wersją siebie!
A wszystko po to
By uciec przed własnym gniewem!
A wszystko po to
By wierzyć w swoje wartości!
A wszystko po to...
By oddać się ponownie miłości

 

Maluję uśmiech wczorajszym smutkiem
Ten obraz ozdobię bujnie
Na świecie przecie może być tak cudnie
Chociaż Anty, to Mu tego nie utrudnię
Bo pracuję nad sobą schludnie
Wstyd mi przyznać z jakim skutkiem
Zataczam w głowie kolejny krąg...

 

Porażkę odniosę tylko, jeśli nie spróbuję!
Walcząc o siebie świata nie rujnuję
Nie muszę być Aniołem, by być w Niebie!
Wystarczy, że będę najlepszą wersją siebie...

 

A wszystko po to
By uciec przed własnym gniewem!
A wszystko po to
By wierzyć w swoje wartości!
A wszystko po to...
By oddać się ponownie miłości

 

//Wiersz pochodzi z mojego "albumu wierszy" o tytule "Anty"
https://wrzucplik.pl/pokaz/1782292---naqy.html?fbclid=IwAR3hqzEfWacqoWiQDDzVOkE8htxbmay2Q08lcFgMj9p00KRZ-BDv-sSwYsQ

Serdecznie zapraszam do przeczytania całości :)

"Anty" to zbiór wierszy moich przemyśleń na temat mojej osoby względem świata, a także moje prywatne zarzuty wobec tego, co się dzieje wokół nas
Próbowałem tutaj pokazać w pewien sposób emocje ( "Bunt" i inne "capslocki" :)), próbowałem sił także w niedokładnych rymach oraz nieregularnych budowy wierszy

BI

Uśmiechu polar chowa niekontrolowany bipolar
Bo mimo iż szkiełko mędrca chwale
To wciąż jednak za sercem ganie
Godzina młoda  zamienia czyny w słowa


Pęka mi głowa, chyba mam uraz
Złamane serce, bolesny tatuaż
Jestem głupcem przekonany o swojej mądrości
Jestem mędrcem w swojej głupocie świadomości


Zdecydowanie niezdecydowany
Chcę spokoju i cudzego dotyku
Piekło tworzę przez własne rany
A niebo mam na miłości odwyku


Nogi mnie niosą niekontrolowanie
A przecież jestem swego losu panem
Po jasny cel idę, nieważne obcych zdanie
Mimo to błądzę, nie to było w mym planie


Uparcie niepewny - planuję bolesne błędy
Bogaty a wciąż biedny - Zero owiec, ogrom wełny
Anty - A taki jak inni
Martwy - A żywy jak kwiat lilii


Jestem BI, prowadzi mnie vis-a vis
Oryginalny jak kopia
Zapłakany chaos w pokoju
Biała flaga - idę do boju


[Boję się tylko mnie i siebie !]

 

Miłość nieśmiertelna umarła
Zamroził ogień swe dzieci
Posprząta to wszystko Karma
Nogi na ziemi, umysł w przestrzeni leci


Mawiam iż cierpliwość popłaca
Po czym w pośpiechu zawracam
Zatruty oddech  ręce zaznacza
Wyleczyć chce powietrza katar


Biegnę, stoję, biegnę, stoję
Nic pomiędzy, bolesne te boje
Chcę ciszy, spokoju, piękna natury
Spaceruję między maszynami raz wtóry


Proszę, nie strzelaj
Nie trafisz w moją głowę
Ja sam też tego nie zrobię
Plony czynów zbieraj


Dobro żyje we mnie
Sprawia że wokół panuje na ustach uśmiech
Zło też żyje we mnie
Telepatycznie czujesz niepokój zanim uśniesz


Jestem BI, prowadzi mnie vis-a vis
Oryginalny jak kopia
Zapłakany chaos w pokoju
Biała flaga - idę do boju
Boję się tylko mnie i siebie !

 

 

//Razem z niektórymi opublikowanymi tutaj wierszami jest to kolejny utwór z cyklu " Anty "

 

Bunt

Ciągły opór, własne zdanie

Asertywność na ekranie

Intuicja podpowiada

Umysł rzeczywistość bada

Usta śmiechu, a w nich furia

Wybucha wyobraźnia bujna

Szczerym gniewem, przeciw światu

W miłości wyżyczyłem mu tych katów

JA NIE WIERZĘ

W WASZE SŁOWA

PODARTA BIBLIA

SPŁONĄŁ KORAN

BEZ KOMFORTU

ŻYĆ NA ŚWIECIE

CZY NA PYTANIE

ODPOWIECIE?

BUNT MŁODZIEŃCZY

REWOLUCJA

PRZECIW WSZYSTKIM

MOJE USTA

WĄTPIŁEM WCZORAJ

WIĘC DZIŚ MAM PEWNOŚĆ

KREACJA DUSZY

PRZEZ KRWISTĄ JEDNOŚĆ

 

Poznałem świat przez bunt

I coraz lepiej go rozumiem

System ciąć na pół

Dziś z uśmiechem to już mówię

 

...

 

Homofobia, czysty feminizm

Umniejsza słowa poprzez swe czyny

Otwarty umysł, dobywa skrzydła

Jak ten Ikar - w słońca leci sidła

Kochany Mesjasz, dźwignia handlowa

Zapłać kwotę, a usłyszy słowa

Odnajdź prawdę, nie miej poglądów

Przestań sądzić ich sądy sądów

INDYWIDUUM

INNY NIŻ WSZYSCY

JESTEM JAK WODA

GARDZĄ MNĄ BLISCY

WOLĘ UMRZEĆ

Z PIERSIĄ WYPIĘTĄ

NIŻ ŻYĆ WASZYM ZDANIEM

Aż me kolana klękną...

 

Poznałem świat przez bunt

I coraz lepiej go rozumiem

System ciąć na pół

Dziś z uśmiechem to już mówię

 

Czytaj książki, miej zawsze dystans

Poszerzaj wiedzę, mała łyżka,  wielka miska

Odnajdź siebie, rób co kochasz

Słyszałeś to pewnie, a i tak w miejscu się miotasz

Słowa łatwe, czyny trudne

A gdy zaczniesz czynić, dla głupoty otworzysz trumnę

Suplikacje II

 

Okiem Opatrzności

strzeż mnie - Panie

na wszystkich drogach

które dość często

w życiu się plączą

a niekiedy tworzą

węzły gordyjskie

lecz nade wszystko

zachowaj mnie łaskawie

 

          od rymów częstochowskich

          co składają się w ustach

          jak zardzewiały scyzoryk

          od filozofów

          którym się wydaje

          że mają na wszystko

          gotową receptę

          od teologów

          którzy drapiąc się po głowie

          próbują Ciebie niezdarnie

          zaszufladkować

          od polityków

          co naiwnym obiecują

          drugą Japonię czy Zieloną Wyspę

          od przebieglych krętaczy

          co po trupach dążą do celu

          od telewizyjnych manipulantów

          co przerabiają mózgi

          w globalne bezmózgowie

          i od wszelkiej innej plagi

 

zachowaj mnie - Panie!

 

 

 

Autor: Don Adalberto

Nie Bóg A Człowiek Stworzy Apokalipsę

Pare lat wstecz, gdy zaczął się ten skecz

Ludzie do przodu musieli biec

Ekologii mówiono "precz!" a człowiek

zamieniał Ziemię w Piekło

Lecz się nam nie upiekło

Rozsądek światem technologii wycięto

Gdzie jest drzew piękno?

Wtedy było nam wszystko jedno

Morza z butelkami i foliami wrzucane tonami

Pustynie niegdyś przerośnięte zieleniami

Zwierzęta z lasu uciekają w popłochu,

nie miały czasu - rzucone ziarna grochu

Słońce próbuje przebić się przez chmury dymu

Nasi wnukowie żywią się resztkami płynu

Czuję odpowiedzialności przybicie

Bo chwilą jest te stuleci pięć

Matka Ziemia dała nam życie

W zamian daliśmy jej śmierć

 

Umieramy we własnych śmieciach 

Nie myśląc o przyszłych dzieciach

Narzekamy na ciepło, narzekamy na tętno

Narzekań jest pełno, by ten sam człowiek

Co morały prawi palił śmieci a jego dzieci

Wstawały z myślą, że to ktoś inny

Spaliny w powietrzu polują na nasze padliny

Zawiedzie nas system wadliwy

Którego konsekwencje poniesiemy wszyscy

A gdy się sprzeciwisz usłyszysz tylko gwizdy

Za ropę zabiją rodziny, za gaz podstawią miny,

a pieniądz pokarmem tej kpiny

Każdy z nas jest winny

Ale jak pokonać rękę Dyktatora

Obrzydliwego potwora, co do swojej

słuszności każdego przekona?

Porwie nas na swoje statki 

Zamknie nas do klatki

Pierwszy oddech dały nam matki

On weźmie nasz ostatni

Z Tobą

Z Tobą konie kraść

tańcem i różańcem

ubarwić życie

wzdychać malując

portrety

śpiewając o Tobie

doznawać podniety

 

Z Tobą żadna obrączka

nie będzie za ciasna

niestraszne pustynne lato

i mroźna zima

każdy wiersz

nawet bez rymów

jest piękny

gdy o Tobie

mam tylko mały problem

kiedy przypomnisz

o mnie

sobie?

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Zostańmy tu

Ta historia

nie może mieć końca.

Naszej bliskości

nie da się zapomnieć.

Nie gasi się przecież

płonącego słońca.

Ani ty, ani ja,

nie możemy stąd odejść.

 

To miejce kluczowe

w tej opowieści.

Poznaliśmy się tu,

bywaliśmy razem.

Tak wiele miłych wspomnień

w sercu się mieści...

Znikamy na chwilę

i tylko czasem.

 

Nowe pomysły

śle nam wyobraźnia...

Szczęśliwe krainy

za horyzontem ukryte.

Lecz tylko to miejce

uśmiech na ustach rozjaśnia.

Wspólnej radości

na lepszą

nie zmienimy.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Pokusy lata

To już lato,

pieszczące zmysły

zachłannie.

Czas, w którym pokusy

górują nad rozumem.

Bo chociaż

ma wiele zalet

kąpiel w wannie...

W jeziorze bardziej

gorąco twojego ciała

czuję.

 

Uwielbiam podziwiać cię,

gdy się opalasz...

Gdy kropelki potu

płyną po zarumienionym ciele.

Wtedy też w pełni

nad zmysłami moimi

władasz.

Tak bardzo cię pragnę

mój piękny aniele!

 

Niech urok lata

nigdy się nie kończy!

Na plaży milsze są

nasze przytulenia.

Niech blask słoneczny

nasze usta połączy.

Niech wymarzony sen

wreszcie się spełnia.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Urok bliskości

Większość ludzi

sądzi nas powierzchownie.

Jak książki oceniane

po ładnej okładce.

Wysoko cenią osoby urocze.

A jednak do końca

niepoznane.

 

Niewielu potrafi

nieco się zagłębić...

To jakby wstępu

i spisu treści czytanie.

Krytyków zdanie

mogą polubić...

A mnie intryguje

ciebie poznawanie.

 

Pragnę cię czytać,

treść twoją poznawać.

Przeżywać wraz z tobą

smutki, radości.

Swojego życia

też troszkę dodawać.

Bo taki jest urok

prawdziwej bliskości.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Dopłynąć do marzeń

Chciałbym porzucić już

to ciągłe wzdychanie!

Z rozwianym włosem

popłynąć w dal...

Poświęcić resztę życia

na marzeń zdobywanie.

(Chociaż poezji będzie mi żal)...

 

Poczuć sztormowe wichry

i bezkresne przestrzenie!

Nasycić się życiem,

zanim zegary się zatrzymają...

Pokonać siebie,

bo może się zmienię?

(Tylko nieco żal,

że wiersze

zapomniane zostaną)...

 

Bądź więc mi Muzą,

Osobistą Syreną i Afrodytą...

Wiedź mnie

(dobrym kursem)

na zmysłów pokuszenie.

Doświadczając przygód,

będę Twoim skrybą.

Osiągnę wszystko,

jeśli będziesz

moim natchnieniem!

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. Autor)

Idole naszych czasów

Królują na czołówkach gazet

i wielu portali.

Bohaterowie naszych czasów.

Przez chwilę

bywają nawet zakochani.

Potem na czele skandalów.

 

Patrzysz z zachwytem,

zazdrościsz im powodzenia.

Pławią się w deszczu

wielkich pieniędzy.

A może to oni

mają nam

coś do pozazdroszczenia?

Bo małymi radościami

cieszymy się goręcej?

 

Może nie tak głośno

i nie tak kolorowo?

Mniej barw bywa,

gdy braknie photoshopu?

Nasza rzeczywistość

jest bardziej radosną...

Gdy żona ugotuje mężowi

ulubioną ogórkową!

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Namaluję nasze szczęście

Namaluję nasze szczęście.

Wymarzone i beztroskie.

Temat lotny i ma wzięcie...

Porzucimy troskę.

 

Szczęście kryje się w uśmiechu.

Lecz on musi być najszczerszy.

Trochę żartów, nieco grzechu...

To przyjaciel najwierniejszy.

 

Jak rozśmieszyć mam cię Miła?

Chyba tym klepaniem wierszy?

Radość do nas znów wróciła.

Nastał dzień słoneczny.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z Google)

Puf

Wyciągnąłem z kieszeni  

ogólnego użycia    

zapalniczkę pstryk  robię                                    

zaczynam czuć sens życia

                           

 Pykam sobie fajeczkę

machorkowe te ziółko

bo legalne jest przecie                  

niech poleci z ust kółko

                                   

Zaciągam haust spokoju

jest lekarstwem na stres

teraz w moim pokoju

siwo od niego jest

                                                             

Przymrużam ciężkie powieki  

żar czerwony się tli

widzę w nim szare chwile

na policzku mam łzy

                                                             

W samochodzie zapalisz

zasmrodzona maszynka

nie pomoże ze sklepu

zapachowa choinka  

                                       

 Więc balkon mym królestwem

miejsce mam tu siedzące

nie przeszkadza że pada

albo grzeje słońce  

                                                   

Tron na czterech nogach

obicie się zderło 

a  znakiem tej władzy

jest dymiące berło

 

O paleniu mógłbym

napisać tysiąc słów      

ale po co kiedy robię

zwyczajowe puf

                               

Nie jednemu nałóg

zabrał wziął na raty

zdrowie czy to mędrzec czy głupi

biedny czy bogaty

                                     

Tak niełatwo

z paleniem mi tym                      

kiedy w życiu zostaje

garść popiołu i dym

   

Wymyślam nowe puenta

po balkonie się snuje

wiecie od tego palenia to

chu-owo się czuję

 

 

Przez .... do serca

Kiedy człowiek zszedł z drzewa 

pierwsze co zobaczył niestety 

był widok klęczącej kobiety

 

Zbierała właśnie jagody

lekko miała ugięte kolana

człowiek podrapał się w czoło

o matko moja kochana

 

Niesamowite zjawiska

Te gwiazdy słońca wszechświaty

nic to 

popatrzę na nią z bliska

 

Na ziemi jest tak pięknie 

to raj muszę tu zostać

kobieta podniosła się z kolan

a tak wygląda jej postać?

 

Jestem Adam zszedłem z drzewa

a pani godność spytam

 

Ewa

 

Z pierwotnych czasów przywara została

patrzysz w oczy się uśmiechasz

a interesuje tylko jedna część

jej ciała 

 

Widzisz zgrabną jej pupę

czy na jawie czy we śnie 

i czujesz że brał byś ją

jak szpak czereśnie

albo na tacę ksiądz 

ta pupa to jedna z męskich 

największych żądz 

 

myślisz tylko o niej

cieszy cię  pupa sama 

reszta jest dodatkiem

a wszystko przez Adama

 

Wielu straciło przez nią

zdrowie majątek życie

i drogie samochody

i wieloletnie picie

 

Ile byś w nią nie włożył 

od wieków tak to trwa

skarby oddał największe

ta studnia jest bez dna

 

Napisz se maczkiem drobnym

i noś ze sobą lupę

do serca nie przez żołądek

tylko (wszystko) przez Ewy dupę 

 

 

 

 

 

 

W internetu głębinie

Zanurzam się z chęcią

w internetu głębinę.

Słowa płyną liter

barwną ławicą.

Przez chwilę czuję,

że obok ciebie płynę?

Wystukuję na klawiaturze

rozmowę liryczną.

 

Wszystko to w półmroku

i wszystko w ciszy...

A jednak nastąpiło

połączenie naszych jaźni...

Cieszę się,

że wyobraźnią

serce usłyszysz.

Będzie wirtualny pocałunek,

zanim nie zaśniesz.

 

Jakże mi twoich rąk

teraz brakuje!

Mogę tylko opisywać

ich ucałowanie.

Wiesz dobrze,

co moje serce czuje.

Czy tylko takie

nas czeka

kochanie?

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. Autor)

A teraz śnij

A teraz śnij o nowym,

wspaniałym świecie.

On czeka na Ciebie

już niecierpliwie.

Jeśli zechcesz,

już jutro spotkacie się.

Bo gdy pragniesz,

zdarza się to

co niemożliwe.

 

Będą tam ludzie,

którzy już Cię kochają.

Ty zresztą też

za nimi tęsknisz.

Właśnie jutro

Ciebie poznają.

Swoje marzenia

wreszcie spełnisz.

 

A teraz śnij odważnie,

oddychaj pełną piersią.

Pamiętaj,

że sen w który wierzysz,

zawsze się spełnia.

Żadna góra

do zdobycia

nie jest zbyt wielką...

Zwłaszcza,

gdy serce

postanowienie

wypełnia.

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Koncert ciszy

Zatrzymane strumienie dźwięku.

Cisza otula przestrzeń

jedwabnymi ramionami.

Światło buduje nastrój

tęczowym milczeniem.

Słoneczny promień

zastąpił tysiąc słów.

 

To tylko chwila

upragnionego wytchnienia.

Wymarzony wypoczynek

od wieloznacznej konwersacji.

Zamarły zegary,

zamilkła przedawkowana muzyka.

Pojawiła się szansa

aby zrozumieć siebie.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Wieża Babel

 

 

w dzień Pięćdziesiątnicy

zstąpił Duch Święty

i w Nowym Przymierzu

ognistych języków

ponownie dokonał

zjednoczenia

 

jednak ludzie

napełnieni pychą

o tym zapominają

depcząc plugawą stopą

najwspanialsze dary

i tak jak kiedyś

pod wieżą Babel

zamiast mówić do siebie

na siebie szczekają

 

 

Autor: Don Adalberto