Bezsenność

Nie wiem czy to miasto cierpiąc na bezsenność
wiedzie mnie za rękę po mrocznych zaułkach,
czy to może anioł popycha mnie w ciemność
delikatną dłonią, białą jak bibułka.
Uprzedzenia cierniem wrosły pod paznokcie,
gniew targając serce okalecza myśli.
Nawet twoje kroki wydają się obce,
choć tak bardzo pragnę byś się znowu przyśnił.

Zmierzch zlizuje cienie z brudnego chodnika,
łza zgubiona gryzie podeszwy pantofli.
Za plecami słyszę, jak szczęście kuśtyka
z nadzieją, że płomyk tęsknoty się dotli.

Obskurne latarnie w oparach uryny
roztapiają blaskiem zmęczone ulice.
Świat sklepowych witryn podniósł swe kurtyny
rozdrażniając zmysły kolorowym kiczem.

Kloszard pochylony nad płachtą gazety
układa posłanie z porwanych kawałków.
Nim zwinie pod głowę szpaltowe sekrety
wytchnienie odnajdzie w smaku niedopałków.

A ja mu zazdroszczę, przemykając chyłkiem.
Sen odszedł wraz z tobą pakując manele
i księżyc się na mnie wypiął srebrnym tyłkiem.
Powróć choć koszmarem - czy pragnę tak wiele?

Czytaj wiersz
  4455 odsłon